Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

Dżul

  • Avatar
    A
    Dżul 17.03.2011 00:07
    Wizja relacji międzyludzkich.
    Komentarz do recenzji "End of Evangelion"
    W komentarzu odniosę się do całości Evangeliona, End obejrzałam zresztą niemal od razu po zapoznaniu z serią tv.

    Podchodziłam do Evy bardzo nieufnie, jednak całość zaskakująco mi się spodobała. Nie stanę się z pewnością fanką, ale i nie mogę się zgodzić z jednoznacznie negatywnymi opiniami.

    Dla mnie Evangelion jest przede wszystkim przedstawieniem poglądów jego autora, dość pesymistyczną wizją relacji międzyludzkich, niepozbawioną jednak okruchu nadziei. To próba poradzenia sobie z problemem, dlaczego ludzie pragną bliskości, chociaż powoduje ona cierpienie, i na odwrót: czemu się nawzajem krzywdzą, skoro chcą jedynie akceptacji i miłości. Oddaje dystans pomiędzy ludźmi i niemożność porozumienia. Z drugiej strony odpowiada, że ten mechanizm posiadania emocjonalnej „bariery” pomaga nam zachować indywidualność i zbudować własną osobowość, gdyż bez tego istnielibyśmy jedynie jako wyobrażenie innych, nie jako prawdziwi „my”. W taki sposób odczytuję główne przesłanie twórcy. Nie jest to moja wizja świata – choć sama nie wiem, czy ten sposób interpretacji nie jest dowodem, że jednak tak myślę. W końcu każdy ma inne przemyślenia po Evangelionie.

    Co do szalenie erudycyjnego poprzedniego komentarza, chciałabym się odnieść do jednego zdania (na resztę nie mam czasu i mi się nie chce):
    prawda jest taka, że żeby zrozumieć fabułę, trzeba mieć, moim zdaniem DOBRE zorientowanie w dość dużej tradycji symboli biblijnych, judaistycznych, chrześcijańskich, gnozy itp.

    Nie zgadzam się z opinią, że Evengelion odwołuje się do tej mistyki. Owszem, używa aluzyjnych nazw i symboli, ale nie mają one znaczenia dla fabuły i interpretacji. Myślę, że jest wręcz przeciwnie: im bardziej ktoś się zna na kulturze chrześcijańskiej czy judaistycznej, tym bardziej nieadekwatne i powierzchowne ich użycie może denerwować. A jeśli ktoś dopiero przy okazji tej serii dowie się o istnieniu opowieści o Lilith, czy włóczni Longinusa – to Evangelion może mu się wydać bardziej skomplikowany czy uduchowiony niż jest w rzeczywistości. Dla mnie jest to tylko dekoracja.

    Gdybym miała już podać jakąś funkcję naddaną symboliki używanej w Evangelionie, powiedziałabym, że jest to sugestia wobec widza, żeby nie odbierał przedstawionej historii dosłownie, jako kolejnego anime o mechach i dzieciach ratujących świat (choć przyznam, że do dwudziestego­‑któregoś odcinka Evangelion sprawdza się i pod tym względem), tylko przenosi go na plan bardziej metaforyczny.
    No i wszystko fajnie, tylko odzywa się moja minimalistyczna dusza: za dużo tego! Różnorakie odwołanie kulturowe są w Evangelionie wpychanie są dosłownie wszędzie, powodując wrażenie natłoku i bełkotu.

    Co do samego EoE: z pewnością jest mocny, fantasmagoryczne i turpistyczne wizje z drugiej części naprawdę oddziałują na wyobraźnie i emocje, zapadając w pamięć.
    A jedną z największych zalet całości serii jest to, że wymaga od oglądającego skupienia i uwagi, żeby wyłapać aluzje zawarte w niedopowiedzeniach i zauważyć pewne szczegóły, bez których Evangelion staje się jeszcze bardziej niezrozumiały.
  • Avatar
    A
    Dżul 12.03.2011 16:14
    Mydlana bańka.
    Komentarz do recenzji "Air"
    Za Air wzięłam się z powodu recenzji Zegarmistrza. Nie tyle mnie zachęciła, co raczej wzbudziła ciekawość, gdyż z jednej strony ma negatywny wydźwięk, z drugiej – ogólna ocena jest dość wysoka. Teraz, po obejrzeniu serii, mogę stwierdzić, że jest dość trafna.

    Rzeczywiście, bohaterki są tak przesłodzone, że niemal nie widzi się indywidualnych cech i całe stadko można podsumować słowem moe. Zresztą wydaje się, że część z nich jest niepotrzebna – do samej fabuły niewiele wnoszą, a niepotrzebnie odwracają uwagę od najważniejszego dramatu. Sama historia jest z gatunku takich, nad którymi nie należy się za bardzo zastanawiać, czy próbować podejść do niej racjonalnie. Jest nielogiczna i pobieżnie naszkicowana. Nie wierzę, że jest ktokolwiek, kto do końca zrozumiał, co tak naprawdę dzieje się na ekranie.

    Jednocześnie po seansie miałam wrażenie, że właśnie obcowałam z czymś bardzo ładnym, nie mam poczucia straty czasu. Air nie jest anime dla każdego – dla mnie z pewnością do końca nie jest. Jest bajkowe, ma magiczną atmosferę. Nie dziwię się osobom, które wzrusza i skłania do przemyśleń. Jeśli ktoś potrafi się oderwać od rzeczywistości i dać się porwać nostalgiczno­‑ciepłemu nastrojowi – z pewnością będzie tym anime zachwycony.

    Myślę, że Air jest jak bańki mydlane, puszczane przez jego bahaterki – może puste i nietrwałe, ale jednak ślicznie iskrzące się w słońcu i urocze.
  • Avatar
    Dżul 17.01.2011 01:31
    Re: Groteskowy koszmarek.
    Komentarz do recenzji "Kuroshitsuji II"
    ...

    Więc jednak mnie stara pamięć nie myliła. Teraz to mnie zupełnie zatkało- niezgodność z mangą to jedna sprawa, ale machnięcie ręką na WŁASNE zakończenie… *brak słów* Ano taki szczególik, mogło im się zapomnieć,prawda? Może cała druga seria to był taki psychologiczny eksperyment, jak bardzo można zrobić w bambra fanów?
    Właśnie odczuwam przemożną potrzebę zmiany mojej oceny Kuroshita na 1. =.="

    Chyba wezmę przykład z Ciebie, Yumi, i pójdę sobie obejrzeć dla odstresowania jakąś dobrą serię…
  • Avatar
    A
    Dżul 10.01.2011 22:11
    Utena jako mit współczesny
    Komentarz do recenzji "Shoujo Kakumei Utena"
    Trudno mi ubrać w słowa to, co chciałabym powiedzieć. Z pewnością mam za sobą jeden z najbardziej niezwykłych seansów anime w moim życiu. Tak jak powiedziała Eire na temat Uteny można tworzyć miliony interpretacji i każda będzie miała swoje uzasadnienie. Mimo to podejmę się próby zapisania swoich przemyśleń.

    Tytuł mojego komentarza zainspirowany został lekturą książki „Tezeusz w labiryncie”. Autor tego dzieła wysuwa teorię, że archetypy i symbole zawarte w mitach, były zapisem podświadomości ludzi starożytnych i były przez nich intuicyjnie pojmowane, zaś dla ludzi współczesnych są one nie do odczytania. Podczas oglądania Uteny towarzyszyła mi myśl, że oto mam do czynienia z mitem współczesnym. Symbole, aluzje, typy osobowości i inne umowne rzeczy w tym anime są odczytywane przez widza w klarowny, choć nie zawsze dający się jasno wyrazić, sposób. Duża część akcji dzieje się tylko na poziomie psyche, zaś na planie rzeczywistym nie ma miejsca, gdyż jest stłumiona przez świadomość. Trzeba zaznaczyć, że to stłumienie nie ma wydźwięku wyłącznie pejoratywnego: nieujawniane emocje są zazwyczaj brudne, pierwotne, nieokiełznane i destrukcyjne.  kliknij: ukryte  Sama Utena zdaje się na początku nie mieć ukrytych pragnień, być tylko sobą samą i przez to zmieniać otoczenie.  kliknij: ukryte 

    Wraz z rozwojem serii coraz bardziej sięgamy w podświadomość- bohaterów, a zarazem swoją. Stąd coraz większe natężenie podskórnego, wszechobecnego erotyzmu…witamy w świecie Freuda…

    Jeśli mam dalej lecieć w ten pseudointeligenty komentarz, to wspomnę jeszcze, że postać Anthy kojarzyła mi się nieodparcie z tytułową bohaterką dramatu Gombrowicza „Iwona, księżniczka Burgundii”. Pomijając już tak oczywiste aspekty, jak uległe i apatyczne zachowanie, to rola jaką odgrywały jest bardzo podobna- stawały się lustrem otoczenia, które odkrywało najgorsze, najbardziej ukrywane cechy, a także – paradoksalnie- poprzez doprowadzoną do ostateczności bierność były katalizatorem wydarzeń. Na swój sposób symbolizują również erotyzm w stanie czystym, pozbawionym estetycznej otoczki.

    Kończąc ten mętny wywód- zachęcam wszystkich do zgłębienia się w świat Uteny i odkrycia własnej interpretacji. A ode mnie- oczywiście- 10/10…
  • Avatar
    Dżul 3.01.2011 00:28
    Komentarz do recenzji "Hakuouki Hekketsuroku"
    A i owszem,  kliknij: ukryte . Jednak sposób rozłożenia akcentów w tym anime jest karygodny i po raz kolejny wnerwia mnie parcie na kasę twórców: pierwsza seria służyła temu, by fanki się przywiązały do Shinsenbishów, przerwa na stworzenie atmosfery oczekiwania na sama­‑nie­‑wiem­‑co, i druga seria…
    której nawet mi się nie chce komentować. Powiem tylko tyle: nigdy do mnie nie przemawiało odbieranie widzom brutalny sposób, czegoś do czego się przywiązali, po to, by mieli poczucie, że obcują z czymś „guembokim”.  kliknij: ukryte  wciśnięta w, hm, 10 odcinków wywołała u mnie porażającą emocjonalną intensywnością reakcję, której nie powstydziłaby się sama Chizuru: „Eh?”.
    A zbaczając z tematu: ameba. Chizuru jest amebą, oto wniosek z drugiej serii. Obydwa gatunki (tak, zaliczam toto do osobnego gatunku) są nieśmiertelne, już o podobieństwach w życiu wewnętrznym nie wspominając. Na początku drugiej serii obrałam dobry kierunek i zaczęłam traktować ją jako element komediowy (Chizuru: „Chcę się przydać, proszę, powiedz, co mogę zrobić by wam pomóc…” Hijikata: „Zrób herbatę.” <--- autentyk, no ja was proszę…), ale potem z fabuły zrobiło się takie miałkie bagienko, że nawet ten plan nie wypalił…=="
  • Avatar
    Dżul 7.11.2010 18:07
    Re: Parę słów na temat tego anime
    Komentarz do recenzji "Mushishi"
    Ojojoj… Jakieś nieporozumienie tu powstało. Slayer, Twoje niezadowolenie z Mushishi wynika głównie z tego, że nastawiłeś się na coś wyjątkowego i się zawiodłeś- i to jest Twoje prawo. Nie spodobała Ci się fabuła, postaci, historie- też Twoje prawo… Tylko, że akurat grafika w Mushishi jest pierwszej klasy i to jest obiektywne.

    Wiadomo, że każde dzieło ma swoją kategorię ale autorka akurat o tym nic nie wspomniała, więc odniosłem się do ogółu.

    No, bo nie musiała wspominać o tym, że recenzuje anime? I tła zostały ocenione jako grafika anime, a nie obraz w sensie dzieło namalowane farbami na płótnie przez malarza… I dlatego Twój kolejny argument
    Widziałem w życiu masę obrazów i dla mnie te przedstawione w omawianym anime są co najwyżej średnie.

    jest pozbawiony sensu. Inni użytkownicy portalu też w muzeum parę razy byli. ;P Ale nie oceniają grafiki anime w tej kategorii i w związku z tym docenili Mushishi.

    Tak dla pewności spytam: czyli uważasz, że żadne anime nie zasługuje na maksymalna ocenę za grafikę? Czy też masz innego kandydata?
  • Avatar
    Dżul 3.11.2010 15:55
    Komentarz do recenzji "Hanbun no Tsuki ga Noboru Sora"
    Nie mogłabym się bardziej nie zgodzić. Anime prezentujące subtelnie i przekonująco różne postawy wobec choroby i śmierci najbliższych osób, opowiadające o samotności, niezrozumieniu, tęsknocie za bliskością i o tym, jak trudne jest poświęcenie miałoby być płytkie? Może nie ma w nim realizmu szczegółu, ale to nie miała być obyczajówka o pracy w szpitalu. Dla mnie najważniejszy jest w nim realizm emocji i charakterów. Mało jest anime, które nazwałabym mądrymi i życiowymi, ale w tym przypadku nie boję się tego powiedzieć. Cudny i oryginalny był pomysł z rozmową za pomocą książek… Z pewnością nie zaliczyłabym Hanbun do łatwych pozycji, przy których można wyłączyć myślenie, wręcz przeciwnie.
  • Avatar
    A
    Dżul 26.09.2010 16:05
    Groteskowy koszmarek.
    Komentarz do recenzji "Kuroshitsuji II"
    Dobra, już po pierwszym odcinku zostawiłam tutaj skrajnie negatywny komentarz, to teraz wypadałoby się ustosunkować do całości Kuro2, nieprawdaż? A więc od razu mówię: było źle, baaardzo źle.

    Po każdym odcinku mówiłam sobie w duchu: zaraz rzucę toto w kąt i zapomnę, że w ogóle powstało, bo niszczy całkiem miłe (choć nie zapierające dech w piersiach) wrażenie po pierwszej serii. Jednak obejrzałam wszystko, chyba tylko po to, by się dowiedzieć, jak twórcy postanowili zakończyć tę maskaradę. Gdybym chciała być dokładna, powinnam krytykować każdy odcinek po kolei,ale ograniczę się do oceny całokształtu.

    Po pierwsze, fabuła. Jaka fabuła, przepraszam? Może powinnam szkła wymienić na mocniejsze, ale nie widziałam tutaj żadnego zagmatwania, wielowątkowości, ani tajemnicy. Pomijając niektóre absurdalne w swej głupocie pomysły, fabuła była prosta, żeby nie powiedzieć prostacka. Początek: bolesny wysiłek twórców, by wymyślić sposób na odkręcenie końcówki pierwszego sezonu. Czy im się to udało? Chyba tak, bo fanki nie zwrócą uwagi na nieścisłości i idiotyzm założenia, zachwycona tym,  kliknij: ukryte . Reszta widzów popuka się znacząco w czoło, ale kto by się nimi przejmował. Rozwinięcie: twórcy nie wiedzą, co dalej robić, więc biorą parę pomysłów z pierwszej serii, dodają parę nowych Traum i Dramatów, sklejają wszystko fanserwisem i mają nadzieję, że będzie się trzymać kupy. (Zresztą mam wrażenie, że niektóre rzeczy z pierwszej serii zostały, hmm, dyskretnie pominięte, ale nie jestem po niej na świeżo, więc do końca nie mogę stwierdzić. Czy mi się tylko wydawało, że Lau zginął?) Końcówka: kolejny bolesny wysiłek, tym razem mający na celu wymyślenie zakończenia, które się spodoba fankom. Ostatni odcinek oglądałam z desperacką (choć irracjonalną) nadzieją, że zakończy się tak, by odciąć drogę do zrobienia kolejnego sezonu. Haha. Jasne. Skoro końcówka pierwszego jej nie odcięła, to tutaj twórcy jawnie zostawili sobie otwarta furtkę. Już widzę, jak pewnego dnia mówią: „Kurcze, jakoś mało ostatnio zarabiamy… No, dobrze, że zawsze możemy zrobić Kuro3 i wzbogacić się na fankach!”

    Postaci: nowe, wbrew pozorom, nie są złe- na początku. Ale tutaj jest mój największy zarzut: bezsensowny, obrzydliwy fanserwis. Nie pamiętam go w takim stężeniu w pierwszej serii, gdzie motywy shonen­‑ai były najwyżej pariodiowane, lub utrzymane na nie cielesnym poziomie. Teraz fanserwis, w różnej formie, wylewał się w ekranu i przyprawiał mnie o mdłości. Właściwie wszystkie postaci, które go nie dostarczały, dostały minimalną ilość czasu antenowego. Reszta została sprowadzona do tej roli: Grell (który tutaj mnie denerwował, miast bawić swoją obsesją), Alojzy (zakochany w swoim lokaju, przebierający się bez powodu za dziewczynę) Cloude (reagujący co najmniej dwuznacznie na Ciela), Sebastian (prezentujący 10 razy więcej emocji niż poprzednio i ogólnie cały będący fanserwisem),no i Hannah (ta scena z rozbieraniem, dajcie spokój…). Nawet Cielu został sprowadzony do roli śpiącej księżniczki, o której względy walczą dwa demony. Właściwie to każda chwila była fanserwisem,w ten czy i inny sposób. Zaś nieliczne sceny z resztą postaci wypadały, moim zdaniem, najzabawniej i najnaturalniej.

    Brak też jakichkolwiek nawiązań kulturowych, które doceniałam w pierwszej serii, jak zagadki kryminalne rozwiązywane przez Ciela. Po prostu w monotematyczności Kuroszka 2 nie było na nie miejsca.

    Grafika i muzyka są na podobnym poziomie, jak w pierwszej serii, czyli bardzo mi odpowiadające. Tylko jeden odcinek,ten w pociągu, wydał mi się brzydki. Ale nie mam na co narzekać. Tylko, że to sprawia jedynie, że Kuroshitsuji 2 jest jak ślicznie pomalowana wydmuszka…w bardzo fanserwiśnych kolorkach.

    Podsumowując: dałam 3/10. Chciałam mniej, lecz uznałam, że technicznie nie jest źle, więc nie mogę serii kompletnie skreślić. No i moje zdanie na jej temat dokładnie odpowiada opisowi oceny 3 na Tanuki.
  • Avatar
    A
    Dżul 20.09.2010 03:29
    Nadal nie pozbierana...
    Komentarz do recenzji "Hatenkou Yuugi"
    ...po ostatnim odcinku. Generalnie myślę, że seria jest bardzo przyjemna w odbiorze, może nie najmocniejsza fabularnie, ale nadrabiająca postaciami. Bardzo odpowiadał mi humor, ironia Alzeido była rozkładająca, a dwuznaczne żarty pomiędzy Rahzel i Heatem powinny wskazywać drogę innym twórcom anime, którzy starają się uzyskać podobny efekt golizną. Jednak nie chcę wiedzieć, co twórcy brali przy wymyślaniu ostatniego odcinka:  kliknij: ukryte  Ten ostatni odcinek nijak się nie miał do klimatu całości. Ale jeśli celem twórców było zachęcenie do przeczytania mangi, to się, skurczybykom, udało, bo na pewno po nią sięgnę.
  • Avatar
    Dżul 27.08.2010 03:11
    Re: Co ta Chizuru robi w tym anime !?
    Komentarz do recenzji "Hakuouki: Shinsengumi Kitan"
    To by było epickie…  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    Dżul 26.08.2010 21:38
    Re: Co ta Chizuru robi w tym anime !?
    Komentarz do recenzji "Hakuouki: Shinsengumi Kitan"
    Czyli mamy: dziewczyne –  kliknij: ukryte 


    Właśnie! Kiedy w trakcie oglądania Hakuoki zabawiałam się wymyślaniem jak najbardziej wymyślnych możliwości uśmiercenia Chizuru, w pewnym momencie boleśnie sobie uświadomiłam, że, cholera, ona by to wszystko mogła przeżyć! Ktoś zna sprawdzony sposób na zgładzenie  kliknij: ukryte ? ;D

    Eva, nawet Yuuki zdradzała przejawy jakiś przeżyć wewnętrznych, nie wspominając o sprawności fizycznej i umiejętności poświęcania się. W ogóle, do tej pory bohaterki shoujo miały dylemat, gdy były ciągle ratowane, często ze szkodą dla swych rycerzy… A ta…  kliknij: ukryte  Szkoda gadać… a jednak nie można się powstrzymać od narzekania na nią. :)

    Naprawiono spoilertaga. Moderacja.
  • Avatar
    A
    Dżul 25.08.2010 23:31
    Przy pewnym podejściu- ideał
    Komentarz do recenzji "Noein ~mou hitori no kimi he~"
    Jedno z nielicznych anime, które zostawiało mnie z mocno bijącym sercem pod koniec każdego odcinka (może pomijając początek). Jedno z nielicznych, które tak dobrze oddaje emocje i relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami. Siatka zależności jest bardzo złożona, niektóre musiały być tylko zasugerowane, lecz w sposób subtelny a zarazem przekonujący. Jedno z nielicznych, w którym nie miałam zastrzeżeń co do adekwatności zachowań bohaterów do ich charakteru, zarazem brak w nim popadania w schematyzm i upraszczanie. Mogłabym w sumie w nieskończoność rozpływać się z zachwytu…ale nie umiem wyłączyć sobie funkcji dostrzegania wad.

    Dziury w fabule są. Niewielkie, właściwie to detale, ale psujące odbiór. I nie chodzi mi o elementy wymienione w recenzji. Przykład:  kliknij: ukryte 

    No i rzecz całkowicie logiczna, kiedy się bierze na ostrzał teorię niekończącej się liczby możliwych wszechświatów- trzeba to sprowadzić do dającego się ogarnąć poziomu, tutaj jednego miasta i życia kilku ludzi. Wada? Konieczność? Moim zdaniem, cały wątek naukowy trzeba potraktować pobłażliwie, nie jest to mocny fundament, ale też chyba nie o to twórcom chodziło. Podstawą anime są rzeczy wymienione przeze mnie w pierwszym akapicie.

    Duże kontrowersje może wzbudzać stosunek Haruki do Karasu, jednak po zastanowieniu musiałam przyznać, że jest zrozumiały przy jej sposobie postrzegania świata.

    Oprawa audiowizualna pasuje do serii idealnie, co nie znaczy, że jest idealna sama w sobie. Jednak stworzyła niepowtarzalny klimat.

    A na koniec mój zupełnie subiektywny żal i pretensja:  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    Dżul 25.08.2010 21:51
    Re: Co ta Chizuru robi w tym anime !?
    Komentarz do recenzji "Hakuouki: Shinsengumi Kitan"
    Szuka ojca, płacze, krzyczy, płacze, krzyczy, płacze, ucieka, szuka ojca, płacze, krzyczy, szuka ojca, ucieka, krzyczy, płacze, krzyczy, ucieka, krzyczy, płacze, szuka ojca, krzyczy i płacze.


    Z tego fragmentu wynikałoby, że robi całkiem dużo (zmęczyłaby się tym, biedaczka…) ;D Ja bym powiedziała, że ona snuje się, anemicznie roni łzy, równie bez przekonania wypowiada imiona biszów i robi pranie/herbatę. Ach, i to jej ekspresywne „Eh?”, przez które mój komp niemal pożegnał się z tym światem… To anime przez Chizuru może być traktowane jak ćwiczenie cierpliwości dla furiatów.

    Myslę, że się poprawi w następnym sezonie i nauczy się wreszcie posługiwać mieczem.


    A ja myślę, że nie, bo nie byłoby wtedy miejsca na shinsegumi i ich katany… Ja raczej przepowiadam, że wreszcie zostanie porządnie porwana i nasi bishoneni będą mieli okazje bronić jej jeszcze bardziej epicko niż wcześniej…i więcej świecić ślipiami na czerwono.

    Co do reszty Twojego komentarza… łaczę się w bólu i potwierdzam: tak, każdy się z Tobą zgodzi.
  • Avatar
    Dżul 30.07.2010 15:28
    Komentarz do recenzji "Hakuouki: Shinsengumi Kitan"
    Z mojej wiedzy wynika,ze wszystkie imiona sa historyczne- w koncu formacja Shinsengumi naprawde istniala,a obecnie inspiruje wielu tworcow M&A. Wiec to nie przypadek, tylko celowe zamierzenie.
  • Avatar
    Dżul 10.07.2010 22:44
    Re: Pół metra wyżej, czyli tam, gdzie pomieszkują uczucia...
    Komentarz do recenzji "B Gata H Kei"
    Moja opinia o tej serii jest taka, że początkowo miało ono pewien potencjał, jednak stało się nudne i przestało mnie śmieszyć. Może właśnie dlatego, że było zbyt jednowątkowe. Może gdyby zdecydowano się jednak dać jakąś rolę pobocznym postaciom byłoby ciekawsze. Ale to tylko gdybanie. A realizm, który mógłby się stać jego zaletą… nie zauważyłam go w morzu typowych ecchi żartów ( i tak, wiem, że one musiały być i że realizm nie był zamierzony) i nienaturalnych zachowań Yamady. Raczej mnie nie przekonasz, ale szanuję Twój punkt widzenia i to, że potrafisz go uargumentować. :D
  • Avatar
    Dżul 10.07.2010 18:28
    Re: Pół metra wyżej, czyli tam, gdzie pomieszkują uczucia...
    Komentarz do recenzji "B Gata H Kei"
    Rzeczywiście, założenia Yamady są ciekawe i oryginalne, skądinąd to z ich powodu zainteresowałam się tą serią. Tak samo prezentuje się relacja Kosuda­‑Yamada (chłopak wykorzystywany przez dziewczynę). Jednak sam zauważyłeś- jest tak tylko na początku. Potem Yamada zaczyna interesować się Kosudą, zapomina o swoim początkowym celu i wtedy robi się nudno i typowo.

    Kosuda nie ma haremu, bo Yamada świetnie wyrabia normę (kolejny powód posiadania przez nią więcej niż jednej osobowości- dla każdego coś miłego, harem zlał się w jedną osobę…). Z tego powodu reszta postaci potraktowana jest po macoszemu, poza tym, że żadna z reszty dziewczyn nie leci nachalnie na głównego bohatera, są one schematyczne i spełniają marginalną rolę. Więc nie podnoszą mojej oceny postaci.

    Trudno mi ocenić, czy B Hata H Kei jest bardziej realistyczna od innych serii czy nie. Wydaje mi się, że nie, nawet niezamierzenie, ale zgaduję, że wynika to z tego, że mamy inny pogląd o rzeczywistości. Więc może dla Ciebie jakoś ją oddaje.
  • Avatar
    Dżul 10.07.2010 14:03
    Re: Pół metra wyżej, czyli tam, gdzie pomieszkują uczucia...
    Komentarz do recenzji "B Gata H Kei"
    Czy Tobie nie myli się komedia romantyczna shoujo z komedią ecchi? Bo ja miałam wrażenie, że bohaterowie są zupełnie przeciętni jak na tego typu produkcję. Ok, ok, wiem, że pomysł ze 100 facetami do seksu był fajny, ale i tak nic z niego nie wyniknęło. Yamada to zlepek kilku różnych charakterów, żeby było więcej erotyczno­‑śmiesznych sytuacji, z tsundere, napalonym nastolatkiem i kawaii głupią panienką na czele. Wniosek- bez charakteru. A Kosuda? Zwykły licealista, na którego nagle zwraca uwagę najpiękniejsza dziewczyna w szkole… Taaak, niesamowicie oryginalne. Plus cycata przyjaciółka w dzieciństwa i blond piękność, która dochodzi do szkoły po jakimś czasie- twórcy nawet nie próbowali bawić się schematami, tylko wzieli to, co zawsze działa na fanów ecchi.
    Poza tyn, ta seria miała śmieszyć, a nie odzwierciedlać prawdziwe życie, więc po co na siłę dodawać jej głębi?
    A swoją drogą, ciekawe, co by wyszło z shoujo, którego główna bohaterka miałaby założenia takie jak Yamada… Cóż, pewnie nigdy się tego nie dowiem. :D
  • Dżul 9.07.2010 20:26:43 - komentarz usunięto
  • Avatar
    Dżul 6.07.2010 23:08
    Re: Czytanie ze zrozumieniem...
    Komentarz do recenzji "B Gata H Kei"
    Doooobrze, a teraz jeszcze raz przeczytaj mój komentarz. I teraz jeszcze raz. Ze rozumieniem. I co, jest różnica? ;)
  • Avatar
    R
    Dżul 6.07.2010 21:30
    Czytanie ze zrozumieniem...
    Komentarz do recenzji "B Gata H Kei"
    ...się kłania. Recenzent wyraźnie napisał, że gdyby anime bardziej poszło w stronę ecchi, to byłoby oryginalne i dobre, jednak stało się kolejną komedią romantyczną z elementami ecchi. Więc nie zarzucajcie, że ocenił je tak słabo, bo spodziewał się niewinnej serii i się zgorszył. Możecie się z nim nie zgadzać, ale stawiajcie przynajmniej właściwe zarzuty.
  • Avatar
    A
    Dżul 5.07.2010 22:28
    ?!
    Komentarz do recenzji "Kuroshitsuji II"
    Ej, laski, chill out, skąd te dzikie kwiki? Nie lubię skreślać serii po pierwszym odcinku, ale… Jak na razie to się zapowiada tak głupi, że aż śmieszny Kuro1 z mikrofali polany niestrawnym sosem nowych postaci. A to, że  kliknij: ukryte 
    Ale oglądać będę, bo taka głupota rzadko się zdarza.
    P.S Jakby co, to ten komentarz nie wynika z tego, że jestem facetem i nie jestem w stanie docenić uroku głównych bohaterów, bo jestem płci żeńskiej. Po prostu jestem obiektywna. I odsyłam na forum w celu zapoznania się z obszerniejszą argumentacją. Nie tylko moją. :D

    Moderacja.
  • Avatar
    Dżul 27.06.2010 13:53
    Re: Dziękuję...
    Komentarz do recenzji "Angel Beats!"
    WSZYSCY to się nie zawiedli, popatrz sobie na oceny, to będziesz wiedział. Ja na przykład jestem mile zaskoczona,zaczęłam oglądać z nastawieniem „Pewnie zaraz to porzucę”, a niespodziewanie się wciągnęłam i niecierpliwie oczekiwałam na każdy odcinek. Jasne, że można było z tego wyciągnąć więcej, końcówka trochę mnie rozczarowała, ale i tak mocne 7/10. Twórcy nie poszli po najmniejszej linii oporu, na przykład, na początku dużo osób myślało, tak jak Ty ,(pozwól, że zacytuję):  kliknij: ukryte  Motyw tragicznej przeszłości? Jest tutaj głównym wątkiem, jednak udało się go naprawdę sprawnie przeplatać z komedią, nie przeginając w żadną stronę.

    Możesz się cieszyć, że porzuciłeś serię po kilku odcinkach, ale na Twoim miejscu nie oceniałabym książki po okładce, a już na pewno nie dowodziła, że mam rację, skoro (nie obejrzawszy serii) nie masz nawet argumentów na poparcie swojej tezy, a jedynie subiektywne uczucie po zapoznaniu się z początkiem.
  • Dżul 24.06.2010 17:13:09 - komentarz usunięto
  • Avatar
    A
    Dżul 10.06.2010 22:14
    A gdyby tak to zestawić rzeczywistością...
    Komentarz do recenzji "Chobits"
    Chobits w końcu dokończyłam, a było to jedno z moich pierwszych anime. Oczywiście, nie jestem już tak totalnie zachwycona jak te parę lat temu, ale było miło, miło, nie powiem. Ale! Jak tak czytałam komentarze „To co, że ludzie zakochiwali się w komputerach.”, przypomniało mi się, że ostatnio jakiś Japończyk poślubił postać z gry komputerowej. I jakoś nikt nie jest wobec niego tolerancyjny. :P To zabawne, ale i przerażające, że to anime nie jest wcale taką fikcją…
  • Avatar
    A
    Dżul 26.05.2010 01:28
    "A droga wiedzie w przód i w przód..."
    Komentarz do recenzji "Mushishi"
    Oto anime, które pomogło mi przetrwać męczące przeziębienie. Żadne leki nie są tak skuteczne, jak ono. ;D Połknęłam je w dwa dni tylko dlatego, ze mam świadomość, że będę do niego często wracać, w przeciwnym razie oglądałabym je wolniej, by rozkoszować się każdym kadrem.

    Mushishi posiada w sobie magię, którą trudno ubrać w słowa. Jest w nim klimat tak eteryczny i nieszablonowy, jak same mushi. Poprzez spokojny rytm opowieści seria pokazuje prawdę o ludziach, ich słabościach i ich sile. Nie oferuje łatwych happyendów, ani pustych pouczeń. Jednak wiedza, że nieważne, jak się zakończy historia jednej osoby, podróż Ginko będzie trwać dalej, niesie kojące przeświadczenie, że wszystko będzie dobrze, bo taka jest natura świata. Tak jak niespiesznie, lecz nieodwołalnie zmieniają się pory roku, tak jak świat umiera i odradza się w niekończącym się cyklu.

    Urzekł mnie sposób przedstawiania uczuć- choć nigdzie nie padają miłosne wyznania, miłość jest wszechobecna w ludzkim pragnieniu, by być blisko ukochanej osoby. A historia Fuki była chyba najpiękniejszą historią miłosną, jaką widziałam w anime.

    Po obejrzeniu Mushishi wszystko wokół wydało mi się zbyt jaskrawe, zbyt głośne, zbyt szybkie. Natychmiast zatęskniłam do świata mushi, gdzie człowiek i natura współegzystują na równi, gdzie życie jest codziennie cudem i wszystko uzupełnia się nawzajem.

    Nie są to może konkretne przemyślenia, ale też kogoś, kto oczekuje od anime dosadności, Mushishi odstraszy po pierwszym odcinku. Lecz jeśli ktoś ma ochotę przystanąć w biegu życia i podumać nad ludzką naturą, otoczony jednocześnie zachwycającymi obrazami i łagodną muzyką- niech wyruszy w podróż wraz z Ginko.