Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

The Beatle

  • Avatar
    A
    The Beatle 9.04.2016 20:59
    1 odcinek
    Komentarz do recenzji "Hai-Furi"
    To jest w 100% Girls und Panzer, tyle że na morzu. W zasadzie nie wiem, co jeszcze można by napisać, bo we wcześniejszym stwierdzeniu zawiera się niemal wszystko. I nie, KanColle nie było morskim GuP.
  • Avatar
    R
    The Beatle 8.04.2016 17:15
    Uwaga techniczna
    Komentarz do recenzji "Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu"
    Osoba zajmująca się wykonywaniem rakugo to rakugoka, a nie „rakugaka”. Dlatego też odmiana w miejscowniku powinna chyba brzmieć „rakugoce”, a nie „rakugace”. Zwracam uwagę, bo to niezwykle rzadko używane słowo (chyba nawet nie widnieje w polskich słownikach), więc nieprawidłowa odmiana może szkodzić w dalszym użyciu.
  • Avatar
    The Beatle 8.04.2016 17:08
    Re: pytanie
    Komentarz do recenzji "Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu"
    To chyba nie było „podejście” samo w sobie, ale nawiązanie do wstępu recenzji, który mógł tak być zrozumiany dosłownie, chociaż chyba konieczne do tego byłoby nieprzeczytanie reszty.
  • Avatar
    The Beatle 5.04.2016 16:10
    Re: CGDCT czyli Yaaaaay2
    Komentarz do recenzji "Bakuon!!"
    Nie wiem co myśleć o gadaniu do motoru, bo mam wrażenie, że to jednak nie motor jej odpowiada, a ona sama jest po prostu tak głupia, że tego nie zauważa. A jeśli tak nie jest, to szkoda – w tej wersji byłoby lepiej.
    Ja odniosłem jeszcze inne wrażenie, że motor faktycznie jej odpowiadał, ale tylko ona to słyszała (może dlatego ma taki dar, że nie grzeszy inteligencją :P). To by jakoś mogło pasować do tych wierzeń, że przedmioty też mają dusze, ale niekoniecznie się z nami kontaktują. No ale może być jeszcze inne rozwiązanie – to był tylko taki chwilowy absurdalny element zrobiony na potrzeby gagu i nie trzeba się nad nim specjalnie zastanawiać (jak to z rowerzystą). Zobaczymy, czy z innymi motorami też rozmawia. :D
  • Avatar
    A
    The Beatle 4.04.2016 23:04
    Dobrze jest
    Komentarz do recenzji "Bakuon!!"
    Humor na poziomie, motory w odpowiednich ilościach, bohaterki niby z jednego ze standardowych zestawów, ale nie do końca, a przede wszystkim żywioł pomysłu. No, ja jestem kupiony; ponad pół odcinka z bananem na twarzy. Miałem obawy po obejrzeniu OVA, która była trochę bez wprowadzenia i, przynajmniej na podstawie tamtych wrażeń, miała mniej humoru. Tak czy siak zakładam fanklub Rin, choć zapewne i tak tytuł best girl przypadnie Hayakawie.
  • Avatar
    The Beatle 25.03.2016 22:25
    Re: 5/10
    Komentarz do recenzji "HaruChika ~Haruta to Chika wa Seishun Suru~"
    Ale że na czym polega i w odniesieniu do czego ten termin? Niezbyt widzę powiązanie z moim komentarzem.
  • Avatar
    The Beatle 25.03.2016 19:22
    Re: Odcinek 8
    Komentarz do recenzji "Hai to Gensou no Grimgar"
    Nie do końca zgodnie z opisem, ale wyśpiewałaś special. Tak, fanserwis i melancholia.
  • Avatar
    The Beatle 25.03.2016 18:09
    Re: 5/10
    Komentarz do recenzji "HaruChika ~Haruta to Chika wa Seishun Suru~"
    Pisałem już, ale napiszę raz jeszcze. Istotne dla mnie jest przede wszystkim wytłumaczenie fabularne takiego motywu w anime i jego wkład w serię. Tam wspomniany motyw odkrył nową część świata przedstawionego i był solidnie uzasadniony. Tu motyw został podstawą dla 3 gagów w 12­‑odcinkowej serii i uzasadniono go „bo tak po prostu jest”.

    I zaczynam mieć obawy, że zostałem bezpodstawnie wsadzony do worka „tylko nie homo”, do którego nie przynależę. Zwyczajnie nie lubię, kiedy w anime pokazuje się homoseksualizm nic nie wnoszący do fabuły. I wygodne wytłumaczenie „przecież tak mogło zwyczajnie być” do mnie nie trafia. Podobnie można usprawiedliwiać ecchi stwierdzeniami „przecież teoretycznie mogła się potknąć i wpaść biustem na bohatera”. Mogła i co z tego? Nie chcę tego oglądać, przynajmniej nie w serii, która skupia się na czym innym.
  • Avatar
    The Beatle 25.03.2016 11:08
    Re: 5/10
    Komentarz do recenzji "HaruChika ~Haruta to Chika wa Seishun Suru~"
    Twierdzenie, że odgórnie narzucony epizod homoseksualny jest bardziej akceptowalny, niż założenie, że można spotkać w życiu osobnika o takiej orientacji, który nie będzie ani nadużywał nadgarstka i mówił jak okama, ani podstępnie dybał na okazję do dokonania gwałtu jest 'odrobinę' niesmaczne i nie określałabym tego jako konserwatyzm.
    Zgadzam się.
    A jak to się ma do mojego poglądu na Shinsekai yori i HaruChikę? Bo chyba więcej niż wyraźnie rozwiałem wyżej wątpliwości, że nie postrzegam zdarzeń z tego pierwszego za odgórnie narzucone.
  • Avatar
    The Beatle 25.03.2016 00:46
    Re: 5/10
    Komentarz do recenzji "HaruChika ~Haruta to Chika wa Seishun Suru~"
    Au, au, au. Ad hominem, aż mi zębami zgrzytnęło.
    Ale żeby nie było, na pytanie odpowiem: tak. I nawet się wytłumaczę. W Shinsekai yori homoseksualizm był w pomysłowy sposób wpleciony w fabułę. Już samo to wystarczyło na podniesienie brwi. A do tego de facto był  kliknij: ukryte  W każdym razie nie był to motyw w podstawowej formie – wybił się w dobrą stronę – więc nie wiem, czemu miałby mi przeszkadzać.
  • Avatar
    The Beatle 24.03.2016 20:24
    Re: 5/10
    Komentarz do recenzji "HaruChika ~Haruta to Chika wa Seishun Suru~"
    Nie byłem świadomy, że takowy wabik ma swoją definicję i byłem przekonany, że to tylko moja metafora. W każdym razie faktycznie mogłem nie mieć racji i się odrobinę skompromitować.

    Niezbyt mnie obchodzi kwestia autora i jakichś nacisków. W domenie HaruChiki jako serii telewizyjnej nie widzę uzasadnienia dla takiego trójkąta innego niż te kilka gagów. A to bardzo naciągane uzasadnienie.

    A czemu nie homo? Bo taki wątek sprzedany w formie podstawowej mi się nie podoba (jak już wspomniałem, konserwatywne poglądy, choć na pierwszy ostrzał i tak idzie relacja uczeń­‑nauczyciel). Na tej samej zasadzie, na której ogólnie nie podobają mi się mecha, ecchi, czy co tam jeszcze. Jestem sobie w stanie wyobrazić to w lepszym wydaniu, w której zaakceptowałbym pomimo antypatii albo nawet pochwalił. Jednakże nie w tym przypadku.
  • Avatar
    A
    The Beatle 24.03.2016 18:48
    5/10
    Komentarz do recenzji "HaruChika ~Haruta to Chika wa Seishun Suru~"
    Troszkę mnie te poniższe posty sprowokowały do wyłożenia swojego zdania o serii, choć chyba już kiedyś o tym myślałem. A więc takie wrażenia z serii dzień po zakończeniu.

    Przede wszystkim zaczynałem oglądanie z wiedzą, że to nie anime muzyczne, więc pod tym względem ciężko mi było się zawieść. Wiedziałem też o takim skupieniu ni to na szkolnych zagadkach, ni to na codziennym życiu. Oczekiwałem więc czegoś w stylu Hyouki, choć nie łudziłem się zbytnio i miałem nadzieję na coś może bardziej sztampowego, ale przy tym przyjemnego, skupionego na relacjach między postaciami.

    Wyszło równo nic przez to, że seria chciała być wszystkim, na co nigdy nie miała możliwości (nie znam pierwowzoru, więc tu mogą pojawiać się zarzuty zarówno w jego kierunku, jak i adaptacji; nie wnikam, na czym wieszać poszczególne psy). Zaczęło się w miarę (czy kiedykolwiek coś zaczęło się źle?), czyli szkolny klub muzyczny stoi na granicy upadku, dwójka przyjaciół z dzieciństwa się spotyka, itd. W tamtej chwili odpowiadała mi relacja między dwójką – brak jakichś rumieńców „o rany, jesteśmy w tej samej szkole”, lekka zadziorność, ale z wyczuciem więzi – no i postać Chiki, której atutem było to, że nie przegięto jej w żadną stronę, ani nie zrobiono z niej jednego z dostępnych szablonów postaci dla różnych grup, które to jara, ale uczyniono ją zwykłą, sympatyczną licealistką, przy tym energiczną, ale w „zwykłym” znaczeniu tego epitetu, a nie komediowym przejaskrawieniu. Nie odpowiadał mi Haruta (nawet jeśli nie w pierwszym odcinku, to wkrótce), który jak na protagonistę był zbyt odpychający i nie mogłem z nim sympatyzować; Chika natomiast dostała mniejszą rolę, niż można się było na początku spodziewać, więc nie była w stanie ciągnąć serii. No i ten nieszczęsny wątek Haruta x sensei, z którego ostatecznie nic nie wynikło, a smród pozostał. Może jestem „niepostępowy”, ale konserwatyzm nie pozwala mi zaakceptować motywu jakiegoś dziwnego zauroczenia primo w sytuacji, jakby nie było, służbowej, czyli uczeń­‑nauczyciel, secundo homoseksualnego, z którego nic nie wynika – po prostu sobie jest. Tandetny wabik na fujoshi, ot co.
    Potem się okazuje, że z okruchów życia nici, bo wchodzi motyw zagadki odcinka, pomieszany ze „złap je wszystkie” – nowych członków klubu znaczy się, którzy dziwnym trafem grają na rozmaitych instrumentach, akurat potrzebnych do szkolnej orkiestry. Realizm idzie się paść. No nic, mogło być lepiej, ale koniec końców taki schemat, choć ambicji w nim za grosz, może dać przynajmniej kilka ciekawych spraw wśród tych zagadek. Może, o ile te sprawy będą się skupiać na faktycznych ludzkich problemach, a nie na „geniuszu” Haruty, który wprawdzie zdolności dedukcyjne ma na jako takim poziomie, ale jego kreatywne rozwiązania spraw to często wylewanie dziecka z kąpielą (co nieoczekiwanie przynosi dobry efekt, bo przecież fabuła tak chce). A jak już klub sobie pozyska kolejnego członka, to tenże przechodzi pranie mózgu (na ekranie oczywiście tego nie pokazują) i zostaje wyzuty z osobowości, zapominając o wcześniejszych problemach i pełniąc od teraz rolę Członka Klubu nr X – nic poza tym. Oszczędzono to chyba tylko kolesiowi od kotłów, ale może był odporny.
    No a końcówka serii chyba stara się wysunąć senseia na pierwszy plan. Tu muszę oddać honor, że podchody do tego przedsięwzięto odpowiednie, tak że obyło się bez fanfar „a teraz: nauczyciel”, ale sam pan od muzyki to postać kompletnie nie nadająca się, żeby seria brała go na tapet. Przez pół anime jest tajemniczo tajemniczy, a przez drugie pół niby słyszymy jakieś pogłoski o jego przeszłości, ale w jego zachowaniu nie widzimy nic nowego i kończy się też bez konkluzji. Chcąc nie chcąc, muszę wskazać, że to nieudana kalka Takiego­‑senseia z Hibike Euphonium.

    Za dużo Haruty, za mało Chiki; trochę tego, trochę tamtego, a w efekcie nic; postacie jednej roli; rozwiązania poważnych problemów pozbawione wrażliwości – to wszystko podcięło skrzydła serii. Nie, nie dobiło – ostatecznie miejscami jakaś sprawa potrafiła zaciekawić, jakiś element komediowy czy nawiązanie się udały, więc seria skończyła w przeciętnych kategoriach. No ale mogło być sporo lepiej bez szczególnego wysiłku.

    Jeszcze o kwestiach technicznych. Jeśli chodzi o muzykę, to Hibike mnie rozpieściło i tam zespół szkolny grał jak zespół szkolny. Tu wykonania były niemal zawsze solidne, jak wykonywane przez profesjonalistów, co odbierało realizm, ale nie jest to ciężki zarzut, bo seria nigdy nie aspirowała tak wysoko. Ending był okej, a przy openingu uświadomiłem sobie, jak dobrze zapowiadającym się zespołem jest fhana (choć muszę przyznać, że na początku gdzieś w mojej świadomości ta maniera wokalna była ściśle związana z Fate/kaleid i ciężko mi się było przyzwyczaić; zresztą do teraz twierdze, że sama piosenka niezbyt dobrze pasuje do HaruChiki). Graficznie było słabiej, bo zdecydowano się na mocną kolorystykę i niedbały kontur, niemalże bez jakiegokolwiek cieniowania. Wprawdzie obyło się bez większych wpadek, ale zdecydowanie nie było to estetyczne. Za to ciekawy pomysł z projektami oczu, które tą różnokolorowością zdecydowanie przyciągały uwagę (Chika­‑chan!), choć też jakby nie wykorzystano potencjału. Pierwszy kadr serii wciąż mnie straszy po nocach, ale na szczęście to był jednorazowy wyskok. Ach, no i już wiem, jak ciężkim zadaniem jest umieszczenie bliźniaczek w anime – jeśli się jednej nie doda jakiegoś pieprzyka, to nawet jeśli będą miały różne fryzury, mózg będzie wysyłał widzowi alarmy, że coś tu nie gra. W tym anime właśnie niezbyt dobrze wyszło przez ten efekt, ale to już szczególik.
  • Avatar
    The Beatle 22.03.2016 21:37
    Komentarz do recenzji "Hai to Gensou no Grimgar"
    Abstrahując od tego, ile faktycznie jest tam ich inicjatywy, a ile zbiegu okoliczności, Deen zwykle kontynuuje ile wlezie. Natomiast w zwykłych warunkach w znakomitej większości przypadków light novel to 1 sezon, OVA i żegnaj świecie (a nie, bo jeszcze co popularniejsze będą miały pełnoprawny kinowy recap serii; „że też im się chce”). Tu masz KonoSuba, na przeciw da się wytoczyć kilkadziesiąt serii.
  • Avatar
    The Beatle 11.03.2016 19:58
    Komentarz do recenzji "Kantai Collection -KanColle-"
    taki sukces, jaki był przewidywany przed emisją pierwszego sezonu


    Mógłbyś rozwinąć? Chodzi o sprzedaż, wzrost zainteresowania grą czy jeszcze coś innego? No i miało być lepiej, niż wyszło pod tym względem?
  • Avatar
    The Beatle 10.03.2016 22:14
    Re: Odcinek 10 ha!
    Komentarz do recenzji "Miasto beze mnie"
    Komentarz jest kompletnie wolny od karaluchów (mogą natomiast z pewnych względów pojawić się żuki, czy też Żuki; za to nie ręczę), ale z lenistwa ukrywam całość.

     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    The Beatle 7.03.2016 16:56
    Re: Odcinek 9
    Komentarz do recenzji "Miasto beze mnie"
    Coś się wyżej posypało, bo część komentarzy odpowiada na komentarze już usunięte. Chciałem tylko poinformować; po naprawieniu można usunąć też mój komentarz.
  • Avatar
    The Beatle 6.03.2016 18:17
    Komentarz do recenzji "Hai to Gensou no Grimgar"
    Nie doprecyzowałeś, więc nie wiem, o co konkretnie Ci chodzi. Nawet nie co? Odcinka czego?
  • Avatar
    The Beatle 6.03.2016 15:52
    Komentarz do recenzji "Hai to Gensou no Grimgar"
     kliknij: ukryte 

    Tylko tempem tychże. W seriach, a szczególnie w Mushishi spowolnienie akcji ma służyć kontemplacji – czy to obrazu czy odpowiednio pogłębionych wydarzeń. Jeśli chodzi o Grimgar, to w dużym skrócie nie ma czego kontemplować. Przedstawione są wydarzenia, które mogłyby stanowić dobrą podstawę po ich pogłębieniu, ale same w sobie są zbyt podstawowe, żeby nad nimi się zastanawiać. No chyba, że widz sam sobie dopisze w myślach trzykrotność tego, co widzi na ekranie, ale tu nie o to chodzi. Także pod względem rozplanowania i narracji Grimgar ma jednak bliżej do przygodówek, z tym że tam jeden odcinek to tu dwa.
  • Avatar
    The Beatle 5.03.2016 17:42
    Komentarz do recenzji "Inferno Cop"
    A dziękuję. Trochę już za mną chodziła potrzeba, żeby zrobić rewatch i coś o tym napisać, szczególnie kiedy zobaczyłem poprzednią recenzję, która podchodzi do tematu z zupełnie innej strony, niż ja to widzę. Miałem jednak wątpliwości, czy do tego anime pasuje co innego niż tekst ironicznie (?) je wychwalający pod niebiosa (w stylu tych, które są np. na MALu), ale jeśli komuś odpowiada takie bardziej „przyziemne” podejście do Inferno Copa, wciąż dobrze mówiące o serii, to jestem spokojniejszy.
  • Avatar
    The Beatle 1.03.2016 07:29
    Re: Odcinek 8
    Komentarz do recenzji "Hai to Gensou no Grimgar"
    O ile jest to typ fanserwisu niezabierający czasu ekranowego, a więc taki, który nawet mogę poprzeć, o tyle mogliby się trochę ograniczyć. Na tę chwilę, sądząc po ilości poświęconej uwagi, można powiedzieć, że zadek Yume ma więcej osobowości niż jego właścicielka. Do tego szukanie okazji, żeby bohaterkę ustawić plecami do widza, stało się już wręcz punktem obowiązkowym odcinka, niezależnie od tego, czy w serii panuje akurat nastrój np. żałobny. Tzw. „efekt SAO”.
  • Avatar
    The Beatle 29.02.2016 20:55
    Re: Odcinek 8
    Komentarz do recenzji "Hai to Gensou no Grimgar"
    Bo wtedy Musaigen mógłby posądzić twórców Grimgara o plagiat.
  • Avatar
    The Beatle 29.02.2016 20:21
    Re: Odcinek 8
    Komentarz do recenzji "Hai to Gensou no Grimgar"
    Gdzie tam festiwal i fajerwerki w zimie… W grę wchodzi tylko onsen.
  • Avatar
    The Beatle 25.02.2016 23:22
    Re: Koniec zbliża się
    Komentarz do recenzji "Miasto beze mnie"
    Gdzieś tam obiecali, że fabuła będzie zgodna z mangą i skończona, więc najprędzej wypatroszą, jeśli mają dotrzymać słowa.
  • Avatar
    A
    The Beatle 24.02.2016 22:15
    odcinek 8
    Komentarz do recenzji "Musaigen no Phantom World"
    Musaigen to taki typowy wujek Staszek. Przychodzi na imprezę rodzinną elegancko ubrany, uczesany, choć wydaje się, że zajeżdża od niego wódką. Na początku się integruje, rzuca dowcipami – może trochę prostackimi, może trochę sprośnymi, ale wszyscy się uśmiechają, bo to w końcu rodzina. Zaczynają się jakieś toasty i tu wujek Staszek odnajduje swoje powołanie. Nieważne czy za zdrowie, czy za Świętego Mikołaja, kieliszek nie może być pusty, a potem nie może być pełny i tak w kółko. Wujcio zaczyna zarywać do obecnych przy stole młodszych przedstawicielek płci przeciwnej, co powoduje ogólny niesmak, ale nikt jeszcze nie robi awantury; może to tylko mało wyszukane żarty i zaraz się opanuje. Staszek bawi się przy tym w najlepsze, ale chyba tylko on. Kiedy kończy się alkohol przewidziany na przyjęcie utrzymane w granicach przyzwoitości, wyjmuje zza pazuchy swoją butelkę, pociąga z niej zdrowo i wchodzi na stół, by w rytmie tylko przez niego słyszanej muzyki naśladować striptizera. Miejmy nadzieję, że ktoś go stamtąd ściągnie, bo dzieci patrzą.

    Po dzisiejszym odcinku brakuje mi słów, którymi mógłbym wyrazić coś bardziej konkretnego. A nie, wiem:  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    The Beatle 8.02.2016 18:42
    Re: To mamy pojedynek
    Komentarz do recenzji "Miasto beze mnie"
    A to fakt wydawania mangi w jakimś konkretnym czasopiśmie przekłada się jakoś bezpośrednio na jakość anime albo bezwzględnie definiuje, jakie to anime będzie? Oczywiście poza tym, że josei to grupa docelowa, dla której wydaje się najmniej mang, a jeszcze mniej ekranizuje, co skutkuje w tym, że jeśli coś już pokazuje się w telewizji, to jest raczej przemyślane (ostra selekcja i brak ciągot na łatwy zysk) i de facto stara się operować na granicy swojej grupy docelowej, skłaniając się w stronę seinen bądź shoujo (żeby poszerzyć grono odbiorców).