x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
1 odcinek
Uwaga techniczna
Re: pytanie
Re: CGDCT czyli Yaaaaay2
Dobrze jest
Re: 5/10
Re: Odcinek 8
Re: 5/10
I zaczynam mieć obawy, że zostałem bezpodstawnie wsadzony do worka „tylko nie homo”, do którego nie przynależę. Zwyczajnie nie lubię, kiedy w anime pokazuje się homoseksualizm nic nie wnoszący do fabuły. I wygodne wytłumaczenie „przecież tak mogło zwyczajnie być” do mnie nie trafia. Podobnie można usprawiedliwiać ecchi stwierdzeniami „przecież teoretycznie mogła się potknąć i wpaść biustem na bohatera”. Mogła i co z tego? Nie chcę tego oglądać, przynajmniej nie w serii, która skupia się na czym innym.
Re: 5/10
A jak to się ma do mojego poglądu na Shinsekai yori i HaruChikę? Bo chyba więcej niż wyraźnie rozwiałem wyżej wątpliwości, że nie postrzegam zdarzeń z tego pierwszego za odgórnie narzucone.
Re: 5/10
Ale żeby nie było, na pytanie odpowiem: tak. I nawet się wytłumaczę. W Shinsekai yori homoseksualizm był w pomysłowy sposób wpleciony w fabułę. Już samo to wystarczyło na podniesienie brwi. A do tego de facto był kliknij: ukryte wymuszony na podmiotach – wspomniano, że całość miała podłoże genetyczne, więc w żadnym razie nie przedstawiano tego jako coś zwyczajnego (i nie odniosłem wrażenia, że cała otoczka to wymówka, żeby tam homo wcisnąć). Tak więc zasadniczo cała argumentacja przeciwko rozbija się o fakt, że już bazowo to pojawiało się w anime w „negatywie”. W każdym razie nie był to motyw w podstawowej formie – wybił się w dobrą stronę – więc nie wiem, czemu miałby mi przeszkadzać.
Re: 5/10
Niezbyt mnie obchodzi kwestia autora i jakichś nacisków. W domenie HaruChiki jako serii telewizyjnej nie widzę uzasadnienia dla takiego trójkąta innego niż te kilka gagów. A to bardzo naciągane uzasadnienie.
A czemu nie homo? Bo taki wątek sprzedany w formie podstawowej mi się nie podoba (jak już wspomniałem, konserwatywne poglądy, choć na pierwszy ostrzał i tak idzie relacja uczeń‑nauczyciel). Na tej samej zasadzie, na której ogólnie nie podobają mi się mecha, ecchi, czy co tam jeszcze. Jestem sobie w stanie wyobrazić to w lepszym wydaniu, w której zaakceptowałbym pomimo antypatii albo nawet pochwalił. Jednakże nie w tym przypadku.
5/10
Przede wszystkim zaczynałem oglądanie z wiedzą, że to nie anime muzyczne, więc pod tym względem ciężko mi było się zawieść. Wiedziałem też o takim skupieniu ni to na szkolnych zagadkach, ni to na codziennym życiu. Oczekiwałem więc czegoś w stylu Hyouki, choć nie łudziłem się zbytnio i miałem nadzieję na coś może bardziej sztampowego, ale przy tym przyjemnego, skupionego na relacjach między postaciami.
Wyszło równo nic przez to, że seria chciała być wszystkim, na co nigdy nie miała możliwości (nie znam pierwowzoru, więc tu mogą pojawiać się zarzuty zarówno w jego kierunku, jak i adaptacji; nie wnikam, na czym wieszać poszczególne psy). Zaczęło się w miarę (czy kiedykolwiek coś zaczęło się źle?), czyli szkolny klub muzyczny stoi na granicy upadku, dwójka przyjaciół z dzieciństwa się spotyka, itd. W tamtej chwili odpowiadała mi relacja między dwójką – brak jakichś rumieńców „o rany, jesteśmy w tej samej szkole”, lekka zadziorność, ale z wyczuciem więzi – no i postać Chiki, której atutem było to, że nie przegięto jej w żadną stronę, ani nie zrobiono z niej jednego z dostępnych szablonów postaci dla różnych grup, które to jara, ale uczyniono ją zwykłą, sympatyczną licealistką, przy tym energiczną, ale w „zwykłym” znaczeniu tego epitetu, a nie komediowym przejaskrawieniu. Nie odpowiadał mi Haruta (nawet jeśli nie w pierwszym odcinku, to wkrótce), który jak na protagonistę był zbyt odpychający i nie mogłem z nim sympatyzować; Chika natomiast dostała mniejszą rolę, niż można się było na początku spodziewać, więc nie była w stanie ciągnąć serii. No i ten nieszczęsny wątek Haruta x sensei, z którego ostatecznie nic nie wynikło, a smród pozostał. Może jestem „niepostępowy”, ale konserwatyzm nie pozwala mi zaakceptować motywu jakiegoś dziwnego zauroczenia primo w sytuacji, jakby nie było, służbowej, czyli uczeń‑nauczyciel, secundo homoseksualnego, z którego nic nie wynika – po prostu sobie jest. Tandetny wabik na fujoshi, ot co.
Potem się okazuje, że z okruchów życia nici, bo wchodzi motyw zagadki odcinka, pomieszany ze „złap je wszystkie” – nowych członków klubu znaczy się, którzy dziwnym trafem grają na rozmaitych instrumentach, akurat potrzebnych do szkolnej orkiestry. Realizm idzie się paść. No nic, mogło być lepiej, ale koniec końców taki schemat, choć ambicji w nim za grosz, może dać przynajmniej kilka ciekawych spraw wśród tych zagadek. Może, o ile te sprawy będą się skupiać na faktycznych ludzkich problemach, a nie na „geniuszu” Haruty, który wprawdzie zdolności dedukcyjne ma na jako takim poziomie, ale jego kreatywne rozwiązania spraw to często wylewanie dziecka z kąpielą (co nieoczekiwanie przynosi dobry efekt, bo przecież fabuła tak chce). A jak już klub sobie pozyska kolejnego członka, to tenże przechodzi pranie mózgu (na ekranie oczywiście tego nie pokazują) i zostaje wyzuty z osobowości, zapominając o wcześniejszych problemach i pełniąc od teraz rolę Członka Klubu nr X – nic poza tym. Oszczędzono to chyba tylko kolesiowi od kotłów, ale może był odporny.
No a końcówka serii chyba stara się wysunąć senseia na pierwszy plan. Tu muszę oddać honor, że podchody do tego przedsięwzięto odpowiednie, tak że obyło się bez fanfar „a teraz: nauczyciel”, ale sam pan od muzyki to postać kompletnie nie nadająca się, żeby seria brała go na tapet. Przez pół anime jest tajemniczo tajemniczy, a przez drugie pół niby słyszymy jakieś pogłoski o jego przeszłości, ale w jego zachowaniu nie widzimy nic nowego i kończy się też bez konkluzji. Chcąc nie chcąc, muszę wskazać, że to nieudana kalka Takiego‑senseia z Hibike Euphonium.
Za dużo Haruty, za mało Chiki; trochę tego, trochę tamtego, a w efekcie nic; postacie jednej roli; rozwiązania poważnych problemów pozbawione wrażliwości – to wszystko podcięło skrzydła serii. Nie, nie dobiło – ostatecznie miejscami jakaś sprawa potrafiła zaciekawić, jakiś element komediowy czy nawiązanie się udały, więc seria skończyła w przeciętnych kategoriach. No ale mogło być sporo lepiej bez szczególnego wysiłku.
Jeszcze o kwestiach technicznych. Jeśli chodzi o muzykę, to Hibike mnie rozpieściło i tam zespół szkolny grał jak zespół szkolny. Tu wykonania były niemal zawsze solidne, jak wykonywane przez profesjonalistów, co odbierało realizm, ale nie jest to ciężki zarzut, bo seria nigdy nie aspirowała tak wysoko. Ending był okej, a przy openingu uświadomiłem sobie, jak dobrze zapowiadającym się zespołem jest fhana (choć muszę przyznać, że na początku gdzieś w mojej świadomości ta maniera wokalna była ściśle związana z Fate/kaleid i ciężko mi się było przyzwyczaić; zresztą do teraz twierdze, że sama piosenka niezbyt dobrze pasuje do HaruChiki). Graficznie było słabiej, bo zdecydowano się na mocną kolorystykę i niedbały kontur, niemalże bez jakiegokolwiek cieniowania. Wprawdzie obyło się bez większych wpadek, ale zdecydowanie nie było to estetyczne. Za to ciekawy pomysł z projektami oczu, które tą różnokolorowością zdecydowanie przyciągały uwagę (Chika‑chan!), choć też jakby nie wykorzystano potencjału. Pierwszy kadr serii wciąż mnie straszy po nocach, ale na szczęście to był jednorazowy wyskok. Ach, no i już wiem, jak ciężkim zadaniem jest umieszczenie bliźniaczek w anime – jeśli się jednej nie doda jakiegoś pieprzyka, to nawet jeśli będą miały różne fryzury, mózg będzie wysyłał widzowi alarmy, że coś tu nie gra. W tym anime właśnie niezbyt dobrze wyszło przez ten efekt, ale to już szczególik.
Mógłbyś rozwinąć? Chodzi o sprzedaż, wzrost zainteresowania grą czy jeszcze coś innego? No i miało być lepiej, niż wyszło pod tym względem?
Re: Odcinek 10 ha!
kliknij: ukryte Nie odniosłem wrażenia, że senseia trzeba było skądkolwiek wyciągać. Trzymano go cały czas w zanadrzu i hintowano, że to on jest mordercą (na tę chwilę jeszcze z przyszłości, bo nie wiadomo, jak się zakończy scena z końcówki), na początku z umiarkowaną dyskrecją, później tak jawnie, że to było aż zbyt oczywiste. Ale nawet jeśli to zignorujemy, same „operacje” na postaciach mogły ten fakt jasno wskazać. Ostatecznie senseia nie wyrzucono z fabuły, jak to zrobiono z Junem, Airi, czy w końcu Kayo (choć przy tej drugiej wyczuwam, że pod koniec serii poznamy „niezwykły zbieg okoliczności” wiążący ją z wcześniejszymi zdarzeniami), a można to było zrobić po daniu mu jakiejś mniejszej roli. Ba, można by zignorować całkowicie postać nauczyciela, bo i tak sporo wydarzeń istotnych dla fabuły nie wymaga jego obecności.
Z tymi wszystkimi podpowiedziami dotyczącymi senseia (a zaczęło się już bodaj przy trzecim odcinku) byłem przekonany, że to nie będzie to. Ostatecznie wcześniejszym wykonaniem historii anime zdawało się reprezentować poziom wyższy niż uciekanie się do banalnych rozwiązań; w zasadzie jedynym, co mogłem jawnie zarzucić, było nadużywanie cliffhangerów w zakończeniach odcinków. Tak czy siak wierzyłem, że sensei jest przynętą dla widza, a prawdziwy zabójca wyłoni się skądś indziej. Ponieważ nie miałem pomysłu, kto miałby nim być, przyjąłem nastawienie „zaskoczcie mnie”, choć zacząłem mieć pewne obawy, że rozwiązanie będzie słabo umotywowane fabularnie. Przekonania co do tego, że sensei nie jest tu głównym złym, nabrałem przy scenie z lizakami, kiedy podano to w sposób niemal jak dla idiotów. Oczywiście paradoksalnie było zupełnie na odwrót…
Nie wiem, co teraz anime musiałoby wymyślić, żeby pozbyć się takiej próchnicy, ale na pewno będzie ciężko. Werdykt oczywiście wstrzymam do końcówki, choć nie ukrywam, że moje nadzieje dotyczące mitycznego „czegoś więcej” aktualnie chwieją się na nadłamanych wykałaczkach.
Re: Odcinek 9
Tylko tempem tychże. W seriach, a szczególnie w Mushishi spowolnienie akcji ma służyć kontemplacji – czy to obrazu czy odpowiednio pogłębionych wydarzeń. Jeśli chodzi o Grimgar, to w dużym skrócie nie ma czego kontemplować. Przedstawione są wydarzenia, które mogłyby stanowić dobrą podstawę po ich pogłębieniu, ale same w sobie są zbyt podstawowe, żeby nad nimi się zastanawiać. No chyba, że widz sam sobie dopisze w myślach trzykrotność tego, co widzi na ekranie, ale tu nie o to chodzi. Także pod względem rozplanowania i narracji Grimgar ma jednak bliżej do przygodówek, z tym że tam jeden odcinek to tu dwa.
Re: Odcinek 8
Re: Odcinek 8
Re: Odcinek 8
Re: Koniec zbliża się
odcinek 8
Po dzisiejszym odcinku brakuje mi słów, którymi mógłbym wyrazić coś bardziej konkretnego. A nie, wiem: kliknij: ukryte czy takie wyobrażenie na temat Cthulhu można już uznać za obrazę uczuć religijnych?
Re: To mamy pojedynek