x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Płacz i zgrzytanie zębów
Re: Płacz i zgrzytanie zębów
Re: Płacz i zgrzytanie zębów
Kiedy wróżka dostała reprymendę za to, że obrażono jej kuchnie Anne zrobiła minę jakby nie zgadzała się z tym co zrobił blond kochaś i powiedziała coś w rodzaju „chyba każdy właściwe wróżki powinien się tak zachowywać, ale ja…” Wyraźnie było widać, że wcale nie była z tego zadowolona.
Hipokryzja, którą starasz się jej zarzucić nie ma miejsca. Według mnie postać jest właśnie raczej dość wiarygodna, bo widać zmagania pomiędzy tym co sama uważa za słuszne, a tym co narzuca jej otoczenie.
Natomiast jeśli chodzi o recenzje – można wyszczególnić to co się w serii nie podoba bez złośliwości i bez obrażania potencjalnej (według Ciebie) grupy docelowej. Twoją recenzje bardzo nieprzyjemnie się czyta. Nie chcę Cię obrazić, po prostu tak jest, jej ton jest okropny, i nie tylko ja to zauważyłam.
Drugą rzeczą są ogromne spojlery. Jakbym nie obejrzała wcześniej tej serii, przed przeczytaniem, to byłabym naprawdę zirytowana wszystkim co zdradziłaś. :(
Nie będę do nikogo pisać żeby zdjęli ci recenzje. Myślę raczej, że mogłabyś sobie po prostu przemyśleć to co wszyscy ci tu napisali i zastanowić się, czy według Ciebie ta recenzja naprawdę jest dobrze napisana i czy jest tu potrzebna w takiej formie.
Re: Płacz i zgrzytanie zębów
Np. tutaj:
„Anne łaskawie pozwoli, by jej wróżka usiadła z nią do stołu na oczach obcych, i nie zgodzi się, by jakąś bito, ale jednocześnie uznaje za właściwie i naturalne, że wróżkę taką można w ostry sposób strofować, a nawet zastosować wobec niej bezpośrednie groźby.” Może gdyby autorka recenzji oglądała anime uważnie, to by wiedziała, że Anne w ogóle nie chciała stosować gróźb wobec wróżki i wiele razy na początku dała do zrozumienia, że nie uznaje tego ani za właściwe, ani za naturalne. Zaczęła wydawać rozkazy i grozić, bo wróżka ją do tego praktycznie zmusiła, nie chcąc słuchać próśb.
Poza tym recenzja zawiera spojlery i nie jest właściwie recenzją tylko streszczeniem. Nie tak się pisze recenzje.
Re: Niby dobrze, ale jednak nie do końca.
Niby dobrze, ale jednak nie do końca.
2. To już jest mniej istotne, ale nie mam pojęcia dlaczego kliknij: ukryte przyjaciel Mafuyu się z nim kłócił i panowała między nimi taka napięta atmosfera. Nie ma na to żadnego wyjaśnienia, przynajmniej w anime. Wiedział, że są razem, ale nigdy im o tym nie powiedział, tyle dowiadujemy się z tej serii – ale czy to ma być powód do kłótni?
3. Autorka serii jak i twórcy anime, mocno odlecieli ukazując scenę koncertu kliknij: ukryte podczas którego bohaterzy z marszu, nie ćwicząc tego wcześniej, występują z piosenką z wokalem. To nierealne. Każda osoba, która miała do czynienia z muzyką, lub chociaż wykazuje jakieś zainteresowanie w tym kierunku, wie, że nie ma takiej możliwości, by wokalista przy pierwszej próbie zgrał się z resztą zespołu. I to w dodatku bez wcześniejszego zbliżenia się do jakiegokolwiek mikrofonu, bez sprawdzenia go i bez przećwiczenia. Już nie wspominając o tym, że muzycy na scenie, zwłaszcza wokaliści mają zazwyczaj słuchawki w uszach i to też wymaga pewnego sprawdzenia i choćby minimalnego przećwiczenia, a tutaj tego zabrakło.
Ogólnie anime mi się podobało, choć miałam do niego dwa podejścia. Za pierwszym razem nie mogłam wprost znieść głosu aktora podkładającego głos pod postać Mafuyu. Jego barwa zraziła mnie do tego stopnia, że anime z pół roku przeleżało na półce „kiedyś obejrzę”. No i niestety ta kliknij: ukryte nielogiczność śmierci bohatera, która jeśli dobrze pamiętam raziła mnie w mandze, razi i tutaj. Reszta wypadła całkiem nieźle, spodobały mi się znajome klimaty muzyczne (choćby nawiązanie do arctic monkeys w jednym z tytułów odcinka. Humor również na poziomie, nie raz parsknęłam śmiechem, zwłaszcza na ostatnim odcinku, gdy bohaterowie kliknij: ukryte wyznają sobie miłość, a w tle możemy dostrzec przelatujące dinozaury i tęczowe napisy :D Z drugiej strony sam wątek miłosny między dwoma bohaterami jest moim zdaniem słabo rozwinięty, a samo zarysowanie charakterów postaci pozostawiło mi pewien niedosyt, jakby większości, poza Mafuyu czegoś brakowało.
Kiedyś pewnie wystawiłabym tej serii 10/10 za sam fakt jako tako poważnego poruszenia wątku lgbt, ale dziś, z perspektyw swoich iluś tam lat na karku, wystawiam mu mocną 7 na 10.
Re: Nowy sezon
Re: Nowy sezon
Ale co ja Ci tu mówię, przecież sama to wiesz. :D
Ja czuję sporą obawę i niestety mam raczej złe przeczucia. W sumie ta seria zakończyła się w idealnym momencie, a teraz właściwie nie wiadomo w którą stronę to ruszy (chyba, że jest jakieś info na ten temat, o którym nie wiem). Obawiam się potężnego rozczarowania i powrotu wielkiej bezcelowej dyskusji na temat fanserwisu lub jego braku. :D Jedno jest pewne – będzie się działo. ;p
Nowy sezon
Fanserwis fanserwisem, ale to przede wszystkim realnie przedstawiony wątek miłosny. Poza tym to świetna seria, okruchy życia połączone z seria sportową, świetnie pokazane układy łyżwiarskie, duża dawka humoru. To jedna z niewielu serii z motywem miłości homoseksualnej zrobiona na poziomie.
Odnosząc się do komentarzy – nijak nie widzę w tej recenzji bezcelowego lania jadu, ot dla samej zabawy. Jak dla mnie nie jest nawet jakoś specjalnie złośliwa. Raczej całkiem zręcznie napisana, z wyszczególnieniem wszystkich punktów, które powinny zostać skrytykowane. Czy rzeczywiście uszczypliwie? Może i odrobinę tak, ale jak dla mnie raczej humorystycznie i trafione w punkt. A nawet gdyby recenzja była dużo bardziej złośliwa, to serio recenzent ma do tego prawo, o ile zachowuje pewną rzetelność, a jego wywód ma sens i jest konsekwentny, zamiast być wyłącznie głupiutką popisówką. Nie raz widziałam na Tanuki recenzje, które sprawiały, że łapałam się za głowę, bo stanowiły przykład złośliwych, pseudo‑ekwilibrystycznych popisów słownych dla samych popisów. Są tacy recenzenci, których omijam z daleka, bo ich recenzji nie da się czytać przez tę irytująca manierę zjeżdżania serii z góry na dół tylko po to by zademonstrować swoje zdolności retoryczne. I jakoś o dziwo, nie widzę pod nimi takich krytycznych głosów. Zastanawiające?
To co mogłabym ewentualnie zarzucić tej recenzji to to, że zawiera troszkę za dużo szczegółów dotyczących fabuły, przez co może zdradzić potencjonalnemu widzowi odrobinę za dużo. Dla mnie ten tekst to bardziej recenzja przechylająca się powoli w stronę felietonu, czy eseju. Sama miałam na studiach skłonności to pisania takich tekstów, więc jestem na nie wyczulona i wiem, że według wykładowców/teoretyków tego rodzaju teksty z dużą ilością szczegółów i konkretną, dłuższą analizą zachowań bohaterów nie mogą zostać nazwane klasycznymi recenzjami. Ale cóż… walić klasyków. ;)
I jeszcze jedna rzecz, nawiązując do komentarzy – właściwie co z tego, że są zarówno mangi, jak i serie anime dużo gorsze niż ta tutaj? Czy to oznacza, że mamy akceptować wszystko jak leci? Fragment o paszy dla fujoshi trafia w samo sedno, bo podkreśla jak myślą o fanach tego typu produkcji ich twórcy czyli – „dać byle co i tak się ucieszą.” Nasuwa się też pytanie, czy gdyby więcej było tego typu głosów i tego rodzaju recenzji, a także wzrosły wymagania widzów, to czy nie otrzymalibyśmy wreszcie, finalnie tego produktu, o którym marzymy, czyli dobrej ekranizacji dobrej mangi z tego właśnie gatunku.
Odniosę się jeszcze do jednej uwagi- ciężko mi uznać, że brak gwałtu w mandze, czy anime BL to kwestia, którą można rozpatrywać w ramach takich pojęć jak „zaleta”, „wyjątek”, czy „ulga”. To zbytni skrót myślowy. Owszem jest to teraz dość popularny motyw (zawsze był?), ze wszech miar irytujący i zwyczajnie głupi – zawsze się zastanawiam, gdzie te mangaczki zapodziały swoje mózgi, gdy rysowały kolejną historię o tym jak to ktoś został zgwałcony, a potem zakochał się w swoim oprawcy, bo to przecież miłość była heloł, co z tego, że i syndrom sztokholmski pełna gębą – ale nie oznacza to od razu, że wszystkie mangi, które są wolne od tego wątku powinny od razu zyskiwać w naszych oczach odrobinę więcej uznania, czy też dostawać już na wstępnie mały kredyt zaufania. „Ufff, ale przynajmniej nie ma gwałtu.” Poważnie? Nie możemy tak myśleć! Brak gwałtu to jest normalna sytuacja, wartość zero. I gdyby czytelnicy nie kupowali bezmyślnie tego typu mang (na szczęście ekranizacji z tym motywem nie ma chyba zbyt dużo, kojarzę bodajże jedną, możliwe, że resztę celowo zapomniałam tak okropne były), to być może ten schemat zostałby wyparty (przez jakiś inny schemat :D), zmniejszyłby się na nie popyt i twórcy mang przestaliby tak często wykorzystywać ten motyw. Oczywiście to spekulacje, ale mam wrażenie, że gdyby czytelnicy byli bardziej wymagający, to i mangaczki (tudzież i jakiś rodzynek w postaci mangaki płci męskiej), byłyby bardziej ambitne.
Nie podoba mi się to jak mangi upowszechniają gwałt, robią z niego coś normalnego, co stanowi preludium związku, ale jeszcze bardziej nie podoba mi się to, że czytelnicy z automatu uważają za zaletę to, że go nie ma. Bo to trochę tak jakbyśmy podświadomie przesuwali granice normalności. Jasne, okej że go nie ma (a jak już jest to z logicznie poprowadzoną fabułą i bez syndromu sztokholmskiego) ale, czy to przypadkiem nie powinno być normą? Czy twierdzenie, że to zaleta nie jest przejawem tego, że czytelnicy coraz bardziej zaniżają swoje oczekiwania? Jakby podświadomie akceptują, że nic nie mogą z tą sytuacją zrobić. Ciężko mi to wyrazić słowami, ale myślę, że to jest w pewnym sensie, na szersza skalę, raczej niepokojące zjawisko.
Re: dlaczego dycha
Re: Pytanie
Ja sama jeszcze tego filmu nie widziałam, więc się wstrzymuje od poszukiwań, aczkolwiek pytanie bardzo ciekawe. :)
Nyanko-sensei na wynos, poproszę jeszcze raz!
Obejrzałam właśnie dwa pierwsze odcinki i w dalszym ciągu nie wiem nic. Pytań jest bez liku, wyjaśnień żadnych. Kim jest np. dziadek Natsume? Z kim Reiko się związała, skoro była tak aspołecznym typem? Czy jest możliwość, że to był jakiś youkai? Jak zginęli rodzice Natsume? Chyba było gdzieś powiedziane, że w wypadku samochodowym, o ile mi się to nie uroiło, bądź przyśniło(?). Tak, czy owak pytanie, czy to prawda, czy też zeżarł ich jakiś potwór? Jak zginęła Reiko? Czy rodzice Natsume też widywali youkai? Ha, tajemnice, tajemnice! Nie szkodzi jednak, że tego nie wiem i wcale nie ma większych nadziei na to, że do końca tego sezonu się dowiem. Jakoś tak przyjemnie płynie czas przy oglądaniu tej serii, że te Wielkie Tajemnice, mogą sobie jeszcze trochę pozostać Wielkimi Tajemnicami, a ja nie mrugnę nawet okiem, bo pod ciepłym kocykiem, z herbatką w ręku i z przekomarzankami Natsume i Madary na ekranie, ciężko jest jeszcze narzekać.
Obejrzałam zatem te dwa odcinki i jak na razie nie widzę powodów do zmartwień o jakość kolejnego sezonu. kliknij: ukryte W pierwszym mamy okazję poznać Natsume jako małego chłopca i uwidacznia się to, co prawdopodobnie wszyscy podejrzewali. Że jako dziecko musiał być naprawdę rozpaczliwie samotny i nieziemsko wręcz nieufny. Można powiedzieć, że autorka łapie nas tu na typowe chwyty ale robi to w tak przejmujący sposób, że serce się kraje. I widać też po tym, że „Natsume” pomimo całej youkaiowej otoczki, tak naprawdę w ogólnym wymiarze, upraszczając, jest głównie historią o szukaniu własnego miejsca na ziemi i ludzi, którzy nas zrozumieją, a także o pogodzeniu ze sobą i swoimi mniejszymi lub większymi dziwactwami (bo jeśli widzenie potworów nie jest dziwactwem, to nie wiem, co nim jest :D). Bardzo jestem ciekawa jak ta historia się dalej potoczy i jak powiązana będzie z Reiko. Czy i ona w końcu znalazła taką przystań? Zresztą interesujące jest jak autorka wykorzystuje te wszystkie paralele, tak jak w drugim odcinku kliknij: ukryte zestawiając ze sobą los Natsume i zagubionego youkai. Aaach, niby to takie proste zagranie, a jak subtelnie i ładnie wykonane.
No nic, będę oglądać dalej. Jak rzadko przy kilku‑sezonówkach, mam pewność, że do samego końca będę się świetnie bawić. :)
Re: Takie krótkie pytanie...
Oczywiście, jak jasno wynika z mojej wypowiedzi, powyżej miałam na myśli prawa jakie ma (a przynajmniej powinien mieć zagwarantowane) każdy człowiek, czyli np. prawo do równego traktowania.
Jeżeli uważasz, że małżeństwo prowadzi wyłącznie do prokreacji Twoja sprawa. Trochę smutny pogląd, ale nie mnie go w zasadzie oceniać. Zastanawia mnie tylko, co mają powiedzieć wszystkie te pary, które nie chcą, bądź nie mogą mieć dzieci? Dla mnie małżeństwo to związek dwojga ludzi, którzy się kochają. Dwie homoseksualne osoby w małżeństwie, to również rodzina. Nie widzę powodu dla którego pary homoseksualne miałyby bawić się w spisywanie jakiś umów spadkowych itp. skoro rzecz można załatwić poprzez małżeństwo, tak jak w przypadku par hetero. Jest to tylko i wyłącznie celowe utrudnianie życia wynikające z homofobii.
Tak, po co importować, skoro można użyć słowa „homoś” zamiast „krzywy” i kogoś obrazić? Właśnie sama to przyznałaś, gratuluję.
Powyżej już napisano coś o dobrych manierach – ja dodam od siebie: używając jakiegoś słowa odnoszącego się do danej grupy społecznej wypadałoby wiedzieć jak jest odbierane przez społeczeństwo, a szczególnie zaś przez wspomnianą grupę. Homoseksualiści uważają słowo „homoś” za obraźliwe, bo brzmi protekcjonalnie. Zasady dobrego wychowania nakazywałyby go nie używać, o ile oczywiście nie chcę się kogoś celowo obrazić. Ale przecież nie o to Ci chodziło, nieprawdaż?
Re: Takie krótkie pytanie...
To nie brzmi ładnie i delikatnie, tylko obraźliwie i dobrze o tym wiesz. To słówko o pogardliwym wydźwięku, które ma dać do zrozumienia, że nie przyznaje się homoseksualistom tych samych praw co osobom hetero. Zresztą, czy w odwrotnej sytuacji „heterosie” brzmi ładnie? Nie.
Re: Takie krótkie pytanie...
Waga obu tych spraw jest zupełnie inna, więc Twój przykład nie ma zbyt wiele sensu.
Poza tym nie wiedzieć czemu błędnie założyłam, ze uważasz się za osobę tolerancyjną, wtedy byłaby to, jak wcześniej napisałam – hipokryzja, twierdzić, że geje są okej, ale tylko w wersji humorystycznej, a na poważnie to już nie, a na żywo to już w ogóle totalnie niet.
To całe umieszczenie homoseksualistów w filmie, w kategorii „rozrywka”, to w ogóle jest bardzo delikatna sprawa i uważam, że to, że przez lata gej, był w ten sposób ukazywany jest sporym błędem. Jestem w stanie zrozumieć, że być może chodziło o oswojenie społeczeństwa z tym tematem i dlatego scenarzyści przedstawiali to w ten sposób. Ale nie zmienia to faktu, że jeśli o to chodziło, to zabierali się za to kompletnie ze złej strony i osobiście uważam to za tak samo obraźliwe, jak wyśmiewanie czyjegoś koloru skóry.
Co do obnoszenia się ze swoimi uczuciami, sprostuję swoją wypowiedź. Obnoszenie się to dla mnie publiczne pożeranie własnych twarzy i macanie na potegę. Wiadomo, raczej nikt poza fetyszystami takich widoków zwykle nie przepada za parkami które emitują takie zachowanie. Czy to homo czy hetero, to ten poziom intymności, która według mnie powinna zostać zachowana w czterech ścianach. Ale trzymanie się za ręce i tym podobne zachowania wyrażające bliskość, ale nie łamiące tabu powinny być przez społeczeństwo traktowane w sposób równy niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z parą homoseksualną, czy heteroseksualną. I właśnie postawa w stylu „jestem tolerancyjny, ale niech broń boże, nie łapią się za ręce, albo całują w policzek na pożegnanie, bo nie wytrzymam (w domyśle: zaraz rzygnę, albo im przywalę) to hipokryzja. Tak samo jak twierdzenie, że spoko niech geje sobie będą gejami, ale tylko w filmowych skeczach. To ten sam poziom hipokryzji. Ale w widoczny sposób nie mamy z nią do czynienia w Twoim przypadku. Jak pisałam – nad interpretowałam kwestię tolerancji w Twoim przypadku.
Piszesz, że „komuś może się nie spodobać”, tyle, że rzecz w tym, że jeśli para hetero trzyma się za ręce nikt im złego słowa nie powie, zaś para gejów musi się liczyć, jak sama powiedziałaś z różnymi reakcjami. A to nie jest równość.
Nie wiem, jak rozumiesz „mizdrzenie się”. Ja chciałabym żyć w kraju, w którym mój przyjaciel nie zostanie pobity za to, że w tramwaju stał blisko swojego chłopaka i uśmiechał się do niego. Ale to, tylko kolejna uwaga na marginesie.
Wracając jednak do głównego tematu, bo mocno z niego zbaczamy – nie do końca się w tym orientuję, ale czy to nie było przypadkiem tak, że ludzie stojący za produkcją „Yuuri” celowo unikali używania tego typu oznaczeń i dlatego portale typu Tanuki, czy Myanimelist również, by być w zgodzie z wolą twórców, postąpiły w ten sposób?
Re: Takie krótkie pytanie...
Mała uwaga na marginesie – powyższe to ten sam rodzaj hipokryzji, co w sytuacji gdy ktoś mówi „ja to jestem tolerancyjny, ale niech oni się tak nie obnoszą z tym gejostwem!” („obnoszą” czyt. patrzą sobie w oczy, stoją blisko siebie, trzymają za ręce na ulicy czyli to co robią heteroseksualne pary).
Szczęśliwie czasy, w których notorycznie ukazywano homoseksualistów w filmach, czy serialach, jako typowo humorystyczny, przerysowany przerywnik, zaczynają powoli odchodzić do lamusa.
Re: po 1 epku
Re: 1/10
Re: 1/10
Wiesz, istnieje coś takiego jak różnorodny gust. Fakt, że czasem lubię obejrzeć typową komedię romantyczną, nie oznacza, że tylko tego się trzymam, lub tak bardzo kocham schematy, by nic poza nimi nie widzieć, czy nie być nimi ostatecznie znudzona. o_O Dość śmieszna opinia, biorąc pod uwagę różnorodność serii które oglądam, lub mam zaznaczone do obejrzenia.
Inna sprawa, ze w Yuri bohaterowie też „zdecydowanie mają się ku sobie”, jak to określiłeś. Tyle, że ich relacje poza te typowe schematy zdecydowanie wychodzi, dzięki czemu wypada o wiele bardziej świeżo i realistycznie. Doceniam w Yuri właśnie to, że w zestawieniu z komediami romantycznymi, które można sobie obejrzeć dla rozluźnienia i które ambitne specjalnie nie są, Yuri niesie ze sobą powiew świeżości.
Re: 1/10
a Yuurim miało być, sorry. :)