x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Idolkowania nadal za mało, zdecydowanie za mało, a nie jest to nawet największy problem, bo fabularnie jest niemrawo i bez pomysłu. Najgorzej wypada ten nieszczęsny Kaito, który wygląda bardziej jak wymysł producentów, na którego nikt z ekipy produkcyjnej nie miał większego pomysłu ani ochoty, żeby go jakoś lepiej umieścić w fabule.
W ogóle sam główny motyw jest naprawdę słabo zaimplementowany. Weźmy na przykład odcinek 36 – pierwszy live naszych bohaterek. No i co z tym zrobiono? Cały odcinek służył za reklamę rzeczywistego eventu, a w anime występu nie pokazano! To anime tak bardzo skupia się na byciu Precure, że traktuje aspekt idolkowy zupełnie po macoszemu. Widać to nawet po warstwie muzycznej: ile mamy piosenek? Chwila, policzę – 8 (6 w anime + dwa endingi). Nawet nie będę pisać ile piosenek zazwyczaj mają dwunastoodcinkowe anime o idolkach, bo nie ma co kopać leżącego. No i w tym odcinku Uta dostała nowy power‑up – nie dość, że to prosty recolor, to oczywiście bez nowej piosenki, bo po co! Na co komu nowe piosenki?
I naprawdę chciałbym bardziej lubić to anime – w wielu aspektach jest naprawdę dobre, ale te wszystko wady naprawdę mocno ciążą na całości. Jako niezobowiązująca rozrywka w niedzielne poranki jeszcze się sprawdza, ale w porównaniu do dwóch ostatnich serii – wyraźny spadek formy.
no i mamy już całą drużynę (dosłownie całą).
W sumie największa wada tego anime to to, że to w mniej więcej w 70% Precure i tylko w 30% anime idolkowe. Od razu nasuwają się porównania z Wonderful, gdzie te proporcje były totalnie odwrócone, a tutaj jakby twórcy trochę się bali odejść od schematów i postawić mocniej na główny motyw sezonu.
Tak czy owak ogląda się to bardzo dobrze – jest zabawnie, uroczo, bohaterki są odpowiednio głupiutkie i angażujące i oczywiście jest tu parę naprawdę dobrych i dobrze zrealizowanych pomysłów.
No nic – jeszcze 30 odcinków przed nami, więc może teraz, jak już obsada jest kompletna, proporcje trochę się zmienią i będzie więcej „idolkowania”. No i żeby nie było – nie mam nic przeciwko sprawdzonej precure'owej formule, a i nie jestem też jakimś zapalonym fanem idolkowych schematów, no ale kurde – akurat wybrali sobie taki motyw, który aż prosi się o nieco odważniejszą realizację…
No i mamy już całą drużynę (póki co).
I tak jak Wonderful wywracał prawie wszystkie schematy do góry nogami, tak Kimi to Idol już od samego początku wraca do tego, co stare i sprawdzone i robi to bardzo dobrze. Mamy nawet klasyczne yattamanowe trio antagonistów, czego zupełnie się nie spodziewałem przed emisją. No i ogólnie póki co samego, czystego „idolkowania” za dużo nie ma, ale zapewne z czasem się to zmieni (choć mieliśmy już cały odcinek poświęcony typowo idolkowym aktywnościom). Tak czy owak nie narzekam – są badassowe walki, sympatyczne postaci i bardzo dużo komedii, a ten odcinek, w klasyczny już precure'owy sposób przedstawia nieco poważniejszy temat, by wprowadzić nową postać. A ogólnie to bardzo mi się podoba nasze główne trio – póki co tylko Nana wydaje się być dosyć płaska, ale to też po prostu kwestia czasu. Jest oczywiście również Purirun – kreatura, którą japońscy fani porównują z Kyubim (bardzo słusznie xd)
No i oczywiście odcinek siódmy to animacyjny i reżyserski majstersztyk, ale czego innego spodziewać się po Hanako Uedzie?
37
W ogóle sam główny motyw jest naprawdę słabo zaimplementowany. Weźmy na przykład odcinek 36 – pierwszy live naszych bohaterek. No i co z tym zrobiono? Cały odcinek służył za reklamę rzeczywistego eventu, a w anime występu nie pokazano! To anime tak bardzo skupia się na byciu Precure, że traktuje aspekt idolkowy zupełnie po macoszemu. Widać to nawet po warstwie muzycznej: ile mamy piosenek? Chwila, policzę – 8 (6 w anime + dwa endingi). Nawet nie będę pisać ile piosenek zazwyczaj mają dwunastoodcinkowe anime o idolkach, bo nie ma co kopać leżącego. No i w tym odcinku Uta dostała nowy power‑up – nie dość, że to prosty recolor, to oczywiście bez nowej piosenki, bo po co! Na co komu nowe piosenki?
I naprawdę chciałbym bardziej lubić to anime – w wielu aspektach jest naprawdę dobre, ale te wszystko wady naprawdę mocno ciążą na całości. Jako niezobowiązująca rozrywka w niedzielne poranki jeszcze się sprawdza, ale w porównaniu do dwóch ostatnich serii – wyraźny spadek formy.
19
W sumie największa wada tego anime to to, że to w mniej więcej w 70% Precure i tylko w 30% anime idolkowe. Od razu nasuwają się porównania z Wonderful, gdzie te proporcje były totalnie odwrócone, a tutaj jakby twórcy trochę się bali odejść od schematów i postawić mocniej na główny motyw sezonu.
Tak czy owak ogląda się to bardzo dobrze – jest zabawnie, uroczo, bohaterki są odpowiednio głupiutkie i angażujące i oczywiście jest tu parę naprawdę dobrych i dobrze zrealizowanych pomysłów.
No nic – jeszcze 30 odcinków przed nami, więc może teraz, jak już obsada jest kompletna, proporcje trochę się zmienią i będzie więcej „idolkowania”. No i żeby nie było – nie mam nic przeciwko sprawdzonej precure'owej formule, a i nie jestem też jakimś zapalonym fanem idolkowych schematów, no ale kurde – akurat wybrali sobie taki motyw, który aż prosi się o nieco odważniejszą realizację…
7
I tak jak Wonderful wywracał prawie wszystkie schematy do góry nogami, tak Kimi to Idol już od samego początku wraca do tego, co stare i sprawdzone i robi to bardzo dobrze. Mamy nawet klasyczne yattamanowe trio antagonistów, czego zupełnie się nie spodziewałem przed emisją. No i ogólnie póki co samego, czystego „idolkowania” za dużo nie ma, ale zapewne z czasem się to zmieni (choć mieliśmy już cały odcinek poświęcony typowo idolkowym aktywnościom). Tak czy owak nie narzekam – są badassowe walki, sympatyczne postaci i bardzo dużo komedii, a ten odcinek, w klasyczny już precure'owy sposób przedstawia nieco poważniejszy temat, by wprowadzić nową postać. A ogólnie to bardzo mi się podoba nasze główne trio – póki co tylko Nana wydaje się być dosyć płaska, ale to też po prostu kwestia czasu. Jest oczywiście również Purirun – kreatura, którą japońscy fani porównują z Kyubim (bardzo słusznie xd)
No i oczywiście odcinek siódmy to animacyjny i reżyserski majstersztyk, ale czego innego spodziewać się po Hanako Uedzie?