Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 5/10 grafika: 6/10
fabuła: 5/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 3
Średnia: 7
σ=0,82

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Explorer Woman Ray

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 1989
Czas trwania: 2×30 min
Gatunki: Przygodowe
Pierwowzór: Manga; Miejsce: Ameryka; Czas: Współczesność
zrzutka

Poszukiwania tajemniczej mocy w ruinach antycznej cywilizacji… Niemłoda wariacja na temat Indiany Jonesa.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Pierwszy odcinek otwiera dynamiczna scena pościgu – w zatłoczonym południowoamerykańskim pociągu grupa zbirów próbuje dopaść rezolutne bliźniaczki i odebrać im… Właśnie, co takiego? Jak się niebawem okazuje, Mai i Mami przybyły do Ameryki w poszukiwaniu archeolożki Rayny Kizuki, przywożąc jej odnalezione niegdyś w tym rejonie przez jej dziadka tajemnicze lustro. Ów przedmiot może bowiem stanowić klucz do tajemnicy mocy, którymi ponoć władała starożytna cywilizacja Ordów. Nic jednak nie wskazuje na to, żeby siostry po wykonaniu misji zamierzały tak po prostu grzecznie wrócić do domu… Potrafią przysporzyć naprawdę wielu kłopotów, ale prawdziwym problemem panny Ray jest dawny współpracownik jej dziadka, Rieg. Jak łatwo zgadnąć, bardzo zainteresowany położeniem łap na wspomnianych wyżej mocach.

Podobnie jak wiele krótkich OAV, powstałych w końcu lat 80. i na początku lat 90., także i ta nie pretenduje do bycia niczym więcej, jak tylko dobrze podaną rozrywką. Wykorzystane tu motywy nie są szczególnie oryginalne i przywodzą mocno na myśl przygody Indiany Jonesa (wbrew oczywistym skojarzeniom należy dodać, że pierwsza gra z cyklu Tomb Raider ukazała się w roku 1996, zatem Ray nie mogła niczego „pożyczać” od Lary Croft): starożytna cywilizacja i tajemnicze nadprzyrodzone moce, dzielna, wysportowana protagonistka i przystojny, podły antagonista, ganianie się po ruinach i trochę pojedynków… Problem niestety polega na tym, że wyraźnie nie znaleziono żadnego pomysłu na spięcie tego w całość w ograniczonym czasie dwóch odcinków. Pierwszy jest zdecydowanie lepszy: owszem, pomysł Riega na zawładnięcie mocą Ordów sprowadza się do „włączmy i zobaczmy, co się stanie”, ale tempo opowieści jest dobre i pół godziny mija szybko. Niestety druga część jest zwyczajnie słabsza – zawiera dłużyzny, a główny pomysł jest kopią poprzedniego – ganiamy po ruinach w poszukiwaniu miejsca, gdzie da się uruchomić starożytne moce. Poza tym wszystko pozostaje rozgrzebane – Ray i Rieg prowadzą długie rozmowy dotyczące zaginionego dziadka dziewczyny i przeszłych wydarzeń, mętne i pozostawione bez jakiejkolwiek konkluzji w wypadkach bieżących. Finałowy pojedynek ubawił mnie setnie – nie mam pojęcia, skąd i dlaczego Rieg wytrzasnął swoją broń, nie pasującą ani do epoki, ani do kultury, w której znajdowali się bohaterowie – ale efekt sprawiał wręcz wrażenie niezamierzonej parodii.

Jak już wspominałam, sugerowana jest bogata przeszłość bohaterów, jednakże z braku miejsca nic nie zostaje szerzej rozwinięte. Chociaż z drugiej strony, czy naprawdę musi być rozwijany motyw „kiedyś pracowaliśmy razem, a teraz jesteśmy wrogami, choć może pewne sentymenty jeszcze nie wygasły”? Przecież wszyscy wiemy, jak to idzie. Trzeba powiedzieć, że tytułowa bohaterka jest postacią nieco zbyt enigmatyczną, żeby mogła być interesująca: silna, piękna, piekielnie sprawna i stosunkowo małomówna, nie tłumaczy zwykle swojego postępowania, co tym bardziej sprawia, że trudno jej kibicować. Rieg to w miarę standardowy w takich seriach szwarccharakter, wyrachowany i wredny, acz nie przekraczający tutaj (jeszcze?) granicy kompletnego szaleństwa (chociaż, trzeba przyznać, raz wybucha maniakalnym śmiechem). Serię ratują bliźniaczki. W tyleż pełnych entuzjazmu, co pechowych dziewuszkach nie ma wprawdzie także wiele oryginalności, ale przynajmniej ich energia ożywia fabułę, która w innym przypadku byłaby nieciekawie ponura. O nich jednak z kolei nie dostajemy prawie żadnych informacji, a czas trwania nie pozwala także na pokazanie ich charakterów z więcej niż jednej strony.

Pod względem technicznym jest to produkcja przyzwoita: dopracowanie szczegółów wnętrz (które przynajmniej w przybliżeniu faktycznie wyglądają „południowoamerykańsko”), dynamiczne sceny i pejzaże nie zestarzały się tak bardzo, jak można by się spodziewać. Projekty postaci są wystarczająco charakterystyczne, żeby odróżnić bohaterów, ale oczywiście pozostają w stylu epoki – czyli wielu współczesnym widzom wydadzą się przestarzałe. Muzyka nie kwalifikuje się do gwałtownych poszukiwań (nieistniejącej zapewne) ścieżki dźwiękowej, ale kilka energicznych utworów w tle przyjemnie wpadło mi w ucho.

Mogę całkiem szczerze napisać, że Explorer Woman Ray zachowała walory przyzwoitej serii rozrywkowej. Jej największym problemem nie jest (czego można by się spodziewać) przestarzała warstwa techniczna, ale fabuła, na którą wyraźnie zabrakło lepszego pomysłu. Do obejrzenia dla amatorów – prawdopodobnie jeśli ktoś lubi takie produkcje, nie uzna czasu spędzonego na seansie za stracony. Z drugiej strony jednak nie jest to rzecz, którą można pokazać komuś jako przykład dawnego, lepszego anime.

Avellana, 9 lipca 2008

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: AIC (Anime International Company), Animate Film
Autor: Takeshi Okazaki
Projekt: Hiroyuki Ochi
Reżyser: Hiroki Hayashi
Scenariusz: Mayori Sekijima
Muzyka: Norimasa Yamanaka