
Komentarze
Kurozuka
- Całkiem całkiem : Kurubuntu : 9.07.2023 21:10:01
- źle napisana recenzja : Yuu : 12.11.2011 11:48:27
- o raju... : Lyneel : 23.09.2011 23:15:45
- "Show, don't tell" : marheva : 28.03.2011 23:47:34
- Nie rozumiem was : Hilla : 22.09.2010 21:46:25
- Fajnie się zaczyna a potem jest kaszana : Saper : 17.06.2010 09:21:48
- Kiepściutko... : Jurand : 25.02.2010 21:16:10
- Hmmmm mieszne uczucia : Vitek85xxx : 22.01.2009 12:31:41
- uuuuu do zaorania : Bastete : 14.01.2009 11:04:50
- sSs : wladek : 9.01.2009 19:12:01
Całkiem całkiem
Jedyny dużym minusem dla mnie jest to, że pierwsze odcinki obiecują sporo, natomiast późniejsze epizody „normalnieją” tracąc ten fajny klimat z początku.
Czy Kurozuka to zapomniana perełka z przed lat? Raczej nie, ale na pewno warto dać szansę, w szczególności jeśli szukasz czegoś nietypowego.
źle napisana recenzja
o raju...
Wiele dobrych uwag już padło, więc ja ograniczę się do pochwalenia muzyki, kilku efektów wizualnych i może ostatnich, ale naprawdę ostatnich minut serii, które mogły podsunąć na myśl absurdalną, ale ciekawą historię (niestety nie w tym wydaniu). Inna sprawa, że trzeba uprzednio przetrwać długie minuty prania mózgu, utonąć w rzece krwi (patrząc choćby na ostatni ep, to dosłownie) i przeżyć wysyp błędów, które tryskają z ekranu równie obficie co wspomniana hemoglobina…
No i teraz trudno to ocenić – zastanawiając się, czy pokazać przez ocenę szkodliwość serii, bo taka wydała mi się miejscami, czy docenić stosunkowo dobrą oprawę wizualną i muzykę? -.-
"Show, don't tell"
Niezly mash‑up, ktory z miejsca zarobil u mnie kredyt zaufania.
Nie ma watpliwosci, ze forma w tej serii bedzie wiodla prym, ale kryje sie w tym wszystkim jakis prosty, ale interesujacy pomysl.
Montaz chaotycznych wstawek z roznych epok sprawia wrazenie jakby wszystko dzialo sie jednoczesnie w kazdej z nich. Wiele wydarzen z poczatku niezrozumialych zostaje predzej czy pozniej zaadresowanych, czasami jedno‑zdaniowa wskazowką, innym razem obszerniej, ale ogolnie oszczednie dawkujac informacje, pozostawiajac wiele miejsca na domysly. Wlasnie w tym bym sie dopatrywal zrodla suspensu tej serii – owszem tworcy prowadzac historie przechodza od A do Z pomijajac wiele liter, ale alfabet przeciez znamy, wiec mozna pominac oczywistosci i wcale nie traktowac tego jako fabularnych dziur (do wiekszosci 'przeskokow' mozna dopasowac kilka podanych wskazówek lub dowymyslic sobie cos samemu, why not?).
Kazdego bohatera, ktory sie pojawia mozna okreslic nawet jednym zdaniem, ale kazdy w tej historii ma swoja rolę. A ze sie wewnetrznie nie zmieniaja? A dlaczego mieliby sie zmieniac, jesli sa determinowani wewnetrznie lub zewnetrznie do bezwzglednego realizowania swojej roli az do samego konca. Mimo ze kazdy nastepny krok zbliza do celu to jest okupiony coraz wiekszym kosztem, dotyczy to przede wszystkim glownego bohatera (niesmiertelny, ale nie taki znowu niepokonany, ponadto kazdego mozna szantazowac dostepem do informacji). Szkoda w tym momencie miejsca na spojlery, ale każda postac, ktorą Kuro spotyka ma swoj udzial w calym procesie.
Owy determinizm sam w sobie niesie tragizm – prosta, dobrze podana rzecz podstawą dramatu:)
A podanie to jest okraszone „dobrej jakosci krwia”, czyli przemoca bezpretensjonalna, ale nie wulgarną. Jak ktos walczy to over the top, ale w stylu, ktory jest przyjemny w odbiorze – nasycony postmodernistycznymi, ale roznorodnymi dodatkami ala np. Matrix czy nieraz milo zaskakujace kolejne instancje przeciwnikow. Muzyka ladnie ilustruje wydarzenia na ekranie, chociaz poza wejsciowka niewiele z niej zostaje w pamieci. W calosci przyjemnie sie te formy pochlania, a niewiele jest takich w sam raz ostrych anime‑acji.
Ostatnią rzeczą jest kompozycja tej serii – obejrzalem calosc jednym ciagiem i bylem pod wrazeniem. Nielinearnosc fabuly przebijala sie w pozniejszych odcinkach juz tylko niesmialo, ale za to juz w pelniejszym kontekscie i nadajac wydarzeniom nowy sens. Nie pamietam wielu 'przeblyskow' Kuro, ktore zostalyby zapomniane w pozniejszych odcinkach.
Do tego autor zinkorporowal na koniec intro(majace przypominac co bylo w poprzednim odcinku) klamrujace wydarzenia w jednym miejscu, pozostawiajac jeszcze miejsce na epilog, ktory byl bardzo satysfakcjonujacym finalem.
Tetsuro Araki doskonale wiedzial co chce przekazac:)
Nie musze sie silic na obiektywizm, zeby doszukac sie ew. wad tej produkcji – ich wiekszosc ujeta zostala w recenzji podniesiona przy tym do kwadratu negatywnymi, subiektywnymi odczuciami autorki (znowuż to właśnie te skrajne recenzje są najbardziej zachęcające).
Poza tym jeden odcinek byl wyraźnie mętny i nie pasowal do reszty (9ty).
Anime jest tak dobre, ze gdybym umial napisalbym do niego recenzje;)
Zdecydowanie moge polecic te serie fanom Shigurui, Afrosamuraja, 100 stories, Vampire Hunter D, Hellsinga czy nawet Sin City Franka Millera.
Nie rozumiem was
Fajnie się zaczyna a potem jest kaszana
W pewnym sensie powiedziałbym że pomysł na fabułę jest podobny jak w higurashi – główny bohater jest zawieszony w czasie i ciągle musi zaczynać od nowa swoją wędrówkę ale tutaj zamiast jakiegoś sensownego przekazu celem było pokazanie napierdalanki z vampirem w różnych epokach i nic więcej…
Kiepściutko...
Hmmmm mieszne uczucia
uuuuu do zaorania
Nie wyszło im, oj nie wyszło. 4/10
sSs
O co chodzi z tą recenzją?
xx
heh
krew wszystko zalała
szkoda