
Komentarze
Kannagi: Crazy Shrine Maidens
- komentarz : Nikodemsky : 18.01.2018 18:47:11
- komentarz : Xillin : 18.01.2018 02:46:23
- komentarz : Xillin : 18.01.2018 02:05:46
- komentarz : ja : 17.01.2018 21:23:49
- komentarz : Xillin : 17.01.2018 18:38:41
- komentarz : Slova : 17.01.2018 17:34:10
- komentarz : Nikodemsky : 17.01.2018 16:35:58
- komentarz : Slova : 17.01.2018 14:09:41
- komentarz : Xillin : 17.01.2018 10:25:18
- komentarz : Slova : 17.01.2018 09:13:54
Na plus jest okazjonalnie płynne animacje, które zdecydowanie wymagały większego wkładu pracy. Tak poza tym nic nadzwyczajnego – ot co następna „otwarta” haremówka z mało interesującymi, aczkolwiek dającymi się polubić bohaterami.
zmarnowany potencjał
po pierwszych odcinkach anime mnie pozytywnie zaskoczyło, szczególnie postaci. przyznam, że jest to jeden z niewielu tytułów, gdzie postaci są naprawdę sympatyczne i przemyślane. nie jestem w stanie wymienić ani jednego osobnika, którego bym nie polubiła.
ale niestety na tym się kończy. kiedy zdążyłam polubić to anime i pomyślałam, że jednak może być z tego coś fajnego, ono nagle się skończyło. wtf? twórcom zabrakło pomysłów i po prostu zakończyli serię… żal.pl i wielka szkoda, mogło być z tego coś naprawdę fajnego.
ale 7 dam, bo zostawia pozytywne wspomnienia.
Bez rewelacji
Całkiem fajne był postacie i odc. z karaoke ale powienni
bardzie rozwinąć wątek NagixJin =.=''
Nie najlepsze anime ale i nie najgorsze -zasłużone 7
Rewelacyjne anime
Mimo że wiele zachowań schematycznych to nie były irytujące jak w wielu innych anime gdyż postacie dały się łatwo polubić.
Animacja i kreska bardzo ładna, szczególnie zwróciłem uwagę na to, że postacie poboczne(statyści) chodzili , a nie stali w miejscu jak w wielu anime. Ciekawe ile osób zwraca na to uwagę.
Oceniam 9/10
Kannagi
Za krótkie
Niestety anime ma tą wadę co prawie każda komedia czyli cały czas wesoło a na sam koniec smut… nie mam nic przeciwko smutnym anime ale nie z takim szybkim przejściem pomiędzy komedią a dramatem.
Największa wada jednak to długość serii zdecydowanie za krótka , dlatego poszukuje mangi z nadzieją że będzie ciekawsza a już na 100% jest dłuższa bo wciąż wychodzi.
jeszcze parę słów o mandze i twórcach
Myślę jednak że warto jeszcze powiedzieć parę słów o twórcach.
Reżyserem został Yutaka Yamamoto, znany z tego że nie dano mu do końca reżyserować Lucky Star, ale bardziej sławny jako twórca „tańczonych” sekwencji endingu w Haruhi i openingu w Lucky Star. Tu kontynuuje swój popisowy numer, i w efekcie Kannagi dostało rewelacyjną czołówkę z scenicznym występem Nagi jako piosenkarki.
Niestety, animacja nie jest całkiem równa, zdarzają się nieudane sceny, chociaż brak tu często ostatnio spotykanych oczywistych błędów. Twórcom Kannagi udało się za to to, w czym totalnie zawiedli twórcy Natsu no Sora, które okrzyknięto „Photoshopowym Anime” – znaleźli „złoty punkt” równowagi w umieszczaniu „prawdziwych” miejsc w anime. Fani Nagi będą zapewne zadowoleni wiedząc, że jej świątynia to prawdziwe miejsce, położone w okolicy Sendai, bardzo sławnego miasta‑ogrodu. Jednak w odróżnieniu od Natsu no Sora, w Kannagi zachowano umiar, ze świetnym wynikiem.
Na wyróżnienie zasługuje też praca seiyuu – Haruki Tomatsu jako Nagi, Kany Hanazawy jako Zange, i Miyuki Sawashiro jako Tsugumi. Wszystkie panie mają bardzo charakterystyczne, dobrze dobrane do charakteru postaci głosy oraz spore umiejętności aktorskie, które moim zdaniem w sporej części odpowiadają właśnie za wspomniany „niewymuszony urok” serii.
Natomiast mangę Kannagi rysuje pani Eri Takenashi, i warto zauważyć jej ciekawą drogę do branży – startowała w kręgu który stał się znany z doujinów do światów Type‑Moon (Tsukihime, Fate‑Stay Night itd.) a z czasem zaczęła pracę w rzeczonym Type‑Moon właśnie, tym samym przechodząc „drogą marzeń” wielu rysowników‑fanów. Kannagi jest jej niezależną pracą, publikowaną w Comic REX, i widać w niej wyraźnie co zadecydowało o jej karierze – trudno mi ot, tak wymienić więcej niż kilku mangaków o podobnie konsekwentnym, równym stylu rysowania. Do tego ma spory talent – jej szkice jakością nokautują niektóre „dzieła” innych artystów, jak na przykład rozpaczliwie „drewniana” manga Elfen Lied.
Samej emisji anime towarzyszyło wielkie zamieszanie, związane z bliżej nie znaną ale ciężką chorobą Eri Takenashi, i zawieszeniem publikacji mangi. Wydarzenia te zbiegły się z dość dramatycznym zwrotem akcji w mandze, który doprowadził fandom do punktu wrzenia. Na szczęście już w grudniu, za pośrednictwem stron www Comic REX ze szpitala nadeszły szczęśliwe wieści o pomyślnej operacji artystki, wraz z deklaracją woli powrotu do pracy nad mangą. Jednocześnie, zestawienia sprzedaży za 2008 rok pokazały, że Kannagi trafiło do pierwszej dziesiątki najlepiej sprzedających się anime 2008 roku, z wynikami nie aż tak odległymi od osiąganych przez „zawodników wagi superciężkiej” jak Clannad czy Code Geass. Uwzględniając to wszystko, pojawienie się kontynuacji, i to zapewne ciekawszej fabularnie niż to co prezentuje sobą obecna seria, wydaje się nieuniknione.
Ogólnie – fajna seria, będę czekał na ciąg dalszy, choć przed upływem dwu lat się go nie spodziewam.
Kreska podobała mi się bardzo, mimo faktu iż była troche zbyt dziecinna, opening przypadł do gustu chyba właśnie przez wcześniejszy OP Lucky Star i ED Melancholy of Haruhi Suzumiya.
Jedyne co mnie zdziwiło to nagłe w moim przekonaniu zakończenie, mam jednak nadzieję na 2 serie ;] Chociaż jak ktoś już napisał nie spodziewałbym sie szybko :)
Wypas
Jeden minus taki, że anime za krótkie.
9/10
Uwielbiam!
Dla mnie bardziej niż normalna pasuje słowo oryginalna i to dokładnie pod każdym względem. O ile w przypadku większości serii typu magical girls normalność nie jest niczym nowym, bo każda super bohaterka ma dwa życia, jedno dotyczy właśnie jej super mocy, drugie – zwykłego, normalnego, przeciętnego, codziennego życia, czyt. szkoła, dom, chłopak itp itd. W przypadku Kannagi jest inaczej, tutaj sfera mg jest zepchnięta na drugi plan będąc tylko narzędziem, które dało pomysł na fabułę. Oczywiście poza codziennym życiem tutaj nie ma zbyt dużo innych wydarzeń, jednak wszystko zdaje się inne, a przy tym cholernie wciągające. Niestety seria jest zbyt krótka i jak dla mnie nadal wiadomo zbyt mało.
Poza tym od siebie dodałbym, że seria ta to połączenie przeróżnego typu humorystycznych sytuacji, jedne typowo schematyczne, inne dosyć nietypowe, kończąc na nawiązaniach do innych anime, zawsze subtelnie i ciepło. Prócz tego Kannagi doskonale bawi się konwencjami, zmieniając je zgodnie z zachcianką. I tak na przykład pojawia się odcinek plasujący się całkowicie poza fabułą, jednak zrobiony w tak nietypowy sposób, że dla bardzo dużej ilości widzów od razu stał się typem ulubionym i koniecznie musi być powtarzalny. Same postaci też są nietypowe, co najważniejsze to sama osoba Nagi. Jest to naprawdę wyjątkowa i nieprzeciętna postać. Emanuje charyzmą i wyrazistością do tego stopnia, że jej nieobecność potrafi całkowicie zmienić wydźwięk serialu, wywołując u mnie emocje „depresjotwórcze”. Każde jej pojawienie się, jej małe oczka – zawsze gdy wpadła na jakiś „genialny” pomysł wywoływało u mnie stan pełnego zadowolenia, aż chciałoby się rzecz: Nagi, wracaj!
Na koniec cytat:
Co jak co, ale Zange do Ami daleko. Ta pierwsza faktycznie to rodzaj schematycznej kokietki, której rola nie była zbyt duża i ewidentnie raczej nie chciano tego zmieniać, na dodatek pani ta posiadała dwie osobowości, co jeszcze bardziej udziwniało jej osobę, nie tylko nie wiadomo było czego chce, ale też jej działania były dosyć jednoznaczne. W przypadku Ami jest inaczej: też kokietowała, też miała dwie twarze, ale… Po pierwsze w przypadku płytkiej Zange, Ami to postać dosyć nietypowa, o dosyć złożonym charakterze. Jej wielość osobowości wynika stąd, że pracuje w biznesie z dorosłymi, nauczyła się co i jak robić ażeby osiągnąć sukces, w codziennym życiu zachowywała się tak jak było najłatwiej. Jej stosunek do Ruujiego wyglądał podobnie jak w przypadku Jina i Zange, jednak Ami robiła to dlatego, że Ruuji jako jedyny nie zwracał na nią uwagi. Ponadto Ami doskonale zaczyna zdawać sobie sprawę z tego co w życiu chce osiągnąć i jej rola w serii też jest dosyć duża. Chociaż reszta postaci Taradory jeszcze się nie zorientowała, to Ami naprawdę często pomaga im w różnych sytuacjach i martwi się o każdego z nich z osobna. Atrakcja jaką przyciąga Ruuji polega przede wszystkim na tym, że on postrzega ją inaczej niż reszta otoczenia – czyli nie tak jak ona chce by ją postrzegali, a taką jaka jest naprawdę, ponadto jest jedyną osobą która martwi się o nią, tak jak ona to robi w przypadku reszty. Poza tym Toreadora wciąż jest emitowana i jest na tyle specyficzna, że każdy jeden odcinek może zmienić ogląd o każdej z postaci – co nie raz już udowodniła. Więc jakiekolwiek porównania serii ukończonej, do serii która się jeszcze nie skończyła jest dosyć nietrafne.
Dla mnie Kannagi to świetna seria, też nie jestem jednak w stanie określić dlaczego. Po prostu mi się podobała, przy tym śmieszyła i pozytywnie nastrajała. Animacja płynna i nietypowa, świetna muzyka – przede wszystkim hipnotyzujący opening, dla mnie bomba – do tego stopnia, że nawet mam problem z wystawieniem oceny. Coś koło 8 lub 9 będzie.
Niby sympatyczne i w ogóle ale wieje nudą jak halny...
Owszem, graficznie i animacyjnie prezentuje się ładnie, ale pomijając główne postacie autorzy idą wyraźnie na łatwiznę…
Owszem, jest parę zabawnych w „normalny” sposób scen, tyle że większość humoru jest wtórna i beznadziejnie nudna.
Owszem, są odcinki ciekawe i naprawdę wciągające, jednak dominują słabe – zwłaszcza ten z karaoke i przedostatni.
Nuda i wtórność. To największe grzechy „Kannagi” nie wystarczy słodzić i zabawiać się w celowanie po gustach otaku, żeby stworzyć dobre anime. Najwyraźniej jednak wystarczy żeby zaskarbić sobie zainteresowanie ogółu…
Horo,Nagi,Nagi,Horo,oczy, zęby, usta bolą ;))
No co ja moge no… wstyd sie przyznać, ale po pierwszym odcinku Kannagi powędrowało do działu 'kieeedyś, z nudów obejrzę może..' i gdyby nie pewna naprawde nudna sobota, długo by jeszcze tam zagościło. No ale pomińmy wycieczki osobiste [ pozdrawiam moderatorów:D] i zajmijmy się sednem. Sednem dla mnie była tutaj Nagi. [ no i Jin, ot, zeby podłechtać męskie ego, no.]
Cos jest w tych boginkach! Njapierw Horo, teraz ona. Ludzkie dziewczyny, to chyba naprawde nudne są… [przyklada lufe do skroni] Albo przynajmniej te japońskie! [odklada pistolet]
Nagi jest taka sympatyczna, z charakterkiem [to czego nie znoszę, to słit panienki kwilące, jak zarzynane prosiaki],ładna, a przede wszystkim wprawiająca w pozytywny nastrój.
Jin. Zobaczyłam go i pomyślałam ' no nie, czemu jak babsko ma charakter, to przeciwstawnie dają jej jakąś mamałygę….' a tu suprajs. Chłopięcie ma charakter, umie sie ładnie pokłócić, a i czerwieni się uroczo.
No i sam wątek…romantyczny… Za dużo to tu sie nie działo, ale właśnie te niedopowiedzenia, lekkie sygnały sprawiały najwięcej przyjemności. Uwaga, uroczyście chciałam ogłosić ! kliknij: ukryte sposób czerwienienia sie bohaterów, gdy im tak włosy podwiewało do góry [ Nagi w tej kawiarni, Jin'owi w ostatnim odcinku] był chyba najsłodszym zawstydzeniem jakie dotychczas widziałam ;)
A memłająca babcia była przerażająca. No ale kochanaa…
Kurcze, to chyba najdłuższa moja opinia, ale kto by sie przejmował i tak tego nikt nie czyta. No, prawie… [pozdrawia udręczonych moderatorów:D]
_______________________Anka___________
P.S. Tylko tyci tyci brakowało, a Kannagi pobiłoby moją obecnie ubóstwiana Toradorę!
P.P.S. Filozofia recezenta wprawiła mnie w ogromna zadume, kiedy to z kubkiem goracej herbaty rozmyslałam nad szaroscią wszechświata…:D
Pozytywne zaskoczenie
Prawdopodobnie, gdyby nie późna porą rozpoczęcia seansu, pewnie całość poszła by na jedno podejście. Trudno określić co dokładnie przyciąga tak do tej serii i sprawia, że chce się obejrzeć następny odcinek, jednak nie zmienia to faktu, że ta seria ma właśnie takie działanie. Mimo, że wiesz mniej więcej jak to się potoczy to i tak chcesz to zobaczyć. Jak było wspomniane w recenzji, manga nadal wchodzi, anime było popularne w Japonii, ilość chapterow ok. 2‑krotnie przerosła ilość tych zekranizowanych no i sama seria Tv zostawia otwartą ścieżkę dla kontynuacji, którą z pewnością obejrzę.
Gdyby była taka możliwość dał bym serii 8+ z wskazaniem na 9, jednak takiej oceny w skali nie ma, dlatego dałem 9 – za przyjemność jaką daje z oglądania, a o to w końcu chodzi o relaks i przyjemność przy oglądaniu ;]
:)
Czekam na drugą serię i polecam ;)
Kannagi...
Hm… jeszcze co do końcówki, wyniosłem po niej wrażenia całkiem odmienne niż recenzent. Trochę mi zepsuła opinię o tym anime, chociaż faktycznie nie była taka wymuszona i na siłę poważna jak na przykład w Ouranie. Mimo tego, 12 odcinek uważam za najgorszy, nie wiem, jakoś taka powaga do tej serii mi nie pasowała, ale generalnie dało się to przetrzymać.
Polecam, no i mam nadzieję na kontynuacje. Pójdę nawet dalej – mam prawie pewność, że takowa się pojawi.
Dla mnie taka ósemeczka.