x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Największym plusem MariMite jest ciągłość. Wszystkie serie są dla mnie przemyślane i równorzędnie dobre. Zanim przystąpiłam do pierwszego odcinka pierwszej serii byłam sceptycznie nastawiona do tak pozytywnych recenzji i komentarzy. Sama nie wiem kiedy i jak to się stało Marimite mnie pożarło i zjadło, a raczej sama dałam się pożreć. (Wiem, że to dość dziwaczna metafora, ale pasuje do tego jak się mam).
Bohaterki są świetnie zbudowane. Każda ma własny styl, charakter, sposób mówienia (nie mam na myśli seiyu), były dla mnie jak żywe i to cenię w Marimite. Uwielbiam Yoshino, za jej energię i charakter. Pozytywnie zaskakuje Noriko, która potrafi wyrazić swoje zdanie. Sachiko także, choć z innych względów. Moje nastawienie do niej ewoluowało bym teraz mogła stwierdzić, że jest naprawdę sympatyczną postacią. Z poprzednich serii najwięcej śmiechu dostarczały mi Sei i Erico, wręcz szkoda mi było się z nimi rozstawać. Także zupełnie drugoplanowe postaci nie są bynajmniej traktowane po macoszemu, byłoby miło zobaczyć kilka postaci jeszcze raz w piątej serii. Jeśli chodzi o postać Touko uważam, że nie nie jest typową tsundere i jest to jej zaleta. Jej charakter został bardzo dobrze oddany i mam nadzieję, że nie zmieni się zbyt diametralnie. Za największą jej zaletę uważam to, że (poza wyjątkami gdy poniosą ją nerwy) bywa raczej uprzejma. Nie jest chamska, nawet do niezbyt lubianych osób.
Przy końcu każdej serii napięcie trochę wzrasta by doprowadzić do zgrabnej kulminacji. Wcześniej jest miejsce na różne poboczne epizody, tak, że nie ma się wrażenia ani dłużyzn, ani rozwoju akcji „na chybcika”, przynajmniej ja tak sadzę.
Żeby jednak nie było idealnie. Yumi jest nieco infantylna i mimo poprawy od pierwszego sezonu, jej cechą jest co sama potwierdziła zupełna przeciętność. Musi być to cecha rodzinna, gdyż jej brat bywa irytująco bezwolny. Kashiwagi ciąga go w tę i nazad jak kukłę. Skoro mowa o Kashiwagim, zgadzam się z przedmówczynią. Szczególnie nie podoba mi się sposób w jaki traktuje Sachiko. Złe wrażenie pozostało mi z pierwszego z nim spotkania. Minusem bywa czasami też przewidywalność. Choć nie będę się upierać, bo przyjemnie jest również otrzymać to, czego się w zasadzie oczekuje.
Dodam jeszcze, że przyjemnym dodatkiem było MariMite Naisho, szczególnie kliknij: ukryte berserk Yumi.
Tak samo jak przy połknięciu zdziwiona jestem widząc, że to już koniec. Jak na razie. Z napięciem czekam ostatniej serii.
Seria jak zwykle byłą dobra tylko,że byłam wkurzona że dosyć często pokazywali przez ze mnie znienawidzoną parę kliknij: ukryte Yumi X Touko.I te wszystkie emo momenty z tym związane.
krew_na_scianie
18.01.2010 21:59 Najlepsza seria z wszystkich
Faktycznie ostatni sezon nabrał jakieś takiej świeżości. Można to było wyczuć nawet już po openingu, który pomimo tego, że jest w zupełnie innym klimacie niż poprzednie – to jednak nie zgubił ducha anime. Tak samo jak fabuła, która jest już troszkę sprawniej prowadzona. Przyznam, że przy pierwszej serii czy drugiej, czasami problemy bohaterek plus ich rozciągnięcie w czasie powodowało, że ocierałam się momentami o zaśnięcie. W przypadku „Maria‑sama ga Miteru 4th Season” nie zdarzyło mi się to ani razu! Jest jednak jedna rzecz, która mnie zdenerwowała: kliknij: ukryte wątek z Touko trwał praktycznie przez całą serię. Jak dla mnie to lekka przesada. W żadnej poprzedniej części wybór jakiejkolwiek siostry nie był tak rozciągnięty – i jak dla mnie zupełnie niepotrzebnie zrobiono to właśnie tutaj. Rozumiem, że Touko lekkiego charakteru nie ma, ale by zrobić z tego główny motyw przewodni? Na szczęście były zawody, Walentynki, także przez te 13 odcinków nie byłam skatowana tylko próbą rozszyfrowania Touko przez Yumi No cóż, pozostaje teraz tylko czekanie na kolejną odsłonę. :)
Zapomniałabym dodać, że troszkę też nie podobało mi się jak bardzo lubi eksponować siebie Kashiwagi. Aż miałabym ochotę wyrwać mu te okulary, które notorycznie zdejmował i poprawiał..!
1,2 , 3, 4...
Bohaterki są świetnie zbudowane. Każda ma własny styl, charakter, sposób mówienia (nie mam na myśli seiyu), były dla mnie jak żywe i to cenię w Marimite. Uwielbiam Yoshino, za jej energię i charakter. Pozytywnie zaskakuje Noriko, która potrafi wyrazić swoje zdanie. Sachiko także, choć z innych względów. Moje nastawienie do niej ewoluowało bym teraz mogła stwierdzić, że jest naprawdę sympatyczną postacią.
Z poprzednich serii najwięcej śmiechu dostarczały mi Sei i Erico, wręcz szkoda mi było się z nimi rozstawać. Także zupełnie drugoplanowe postaci nie są bynajmniej traktowane po macoszemu, byłoby miło zobaczyć kilka postaci jeszcze raz w piątej serii.
Jeśli chodzi o postać Touko uważam, że nie nie jest typową tsundere i jest to jej zaleta. Jej charakter został bardzo dobrze oddany i mam nadzieję, że nie zmieni się zbyt diametralnie. Za największą jej zaletę uważam to, że (poza wyjątkami gdy poniosą ją nerwy) bywa raczej uprzejma. Nie jest chamska, nawet do niezbyt lubianych osób.
Przy końcu każdej serii napięcie trochę wzrasta by doprowadzić do zgrabnej kulminacji. Wcześniej jest miejsce na różne poboczne epizody, tak, że nie ma się wrażenia ani dłużyzn, ani rozwoju akcji „na chybcika”, przynajmniej ja tak sadzę.
Żeby jednak nie było idealnie. Yumi jest nieco infantylna i mimo poprawy od pierwszego sezonu, jej cechą jest co sama potwierdziła zupełna przeciętność. Musi być to cecha rodzinna, gdyż jej brat bywa irytująco bezwolny. Kashiwagi ciąga go w tę i nazad jak kukłę. Skoro mowa o Kashiwagim, zgadzam się z przedmówczynią. Szczególnie nie podoba mi się sposób w jaki traktuje Sachiko. Złe wrażenie pozostało mi z pierwszego z nim spotkania.
Minusem bywa czasami też przewidywalność. Choć nie będę się upierać, bo przyjemnie jest również otrzymać to, czego się w zasadzie oczekuje.
Dodam jeszcze, że przyjemnym dodatkiem było MariMite Naisho, szczególnie kliknij: ukryte berserk Yumi.
Tak samo jak przy połknięciu zdziwiona jestem widząc, że to już koniec. Jak na razie. Z napięciem czekam ostatniej serii.
Najlepsza seria z wszystkich
No cóż, pozostaje teraz tylko czekanie na kolejną odsłonę. :)
Zapomniałabym dodać, że troszkę też nie podobało mi się jak bardzo lubi eksponować siebie Kashiwagi. Aż miałabym ochotę wyrwać mu te okulary, które notorycznie zdejmował i poprawiał..!