Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 9/10 grafika: 10/10
fabuła: 7/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 11 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,45

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 301
Średnia: 8,11
σ=1,31

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Costly)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Eve no Jikan

Rodzaj produkcji: seria ONA (Japonia)
Rok wydania: 2008
Czas trwania: 6 (15 min, 2×16 min, 17 min, 18 min, 28 min)
Tytuły alternatywne:
  • Time of Eve
  • イヴの時間
Tytuły powiązane:
zrzutka

Kolejne, trzecie już dzieło Yasuhiro Yoshiury. Tym razem autor stara się odpowiedzieć na pytanie, gdzie przechodzi granica między człowiekiem a maszyną.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Yasuhiro Yoshiura jest twórcą cieszącym się sporą renomą wśród fanów anime, co jest o tyle niezwykłe, iż ma on na koncie dopiero trzy produkcje. Nie przeszkadza to wielu nazywać go jednym z największych twórców na rynku, czy też porównywać go do samego Makoto Shinkaia. Czy zasłużenie? Tego oceniać nie chcę, choć na pewno sporą część tej opinii artysta dostał na kredyt, z którego w nadchodzących latach będzie musiał się rozliczyć swoją twórczością.

Akcja Eve no Jikan osadzona jest w bliskiej przyszłości, gdy do powszechnego użytku trafiły obdarzone częściową sztuczną inteligencją androidy, stopniowo wypierające różne humanoidalne roboty. Na pierwszy rzut oka maszyna taka nie różni się od zwykłego człowieka, dlatego też każdy android posiada holograficzną aureolę nad głową, która odróżnia go od istoty ludzkiej. Maszyny te budzą wyjątkowo skrajne odczucia. Pod naporem presji społecznej powstał szereg przepisów prawnych, które miały podkreślić dystans dzielący je od ludzi – między innymi zakaz wyłączania wyróżniającej ich aureoli w miejscach publicznych. Powstała organizacja zwana Komitetem Etyki, która stara się walczyć z postępującym uzależnianiem ludzi od maszyn. Jednak z drugiej strony w społeczeństwie zaczęły pojawiać się jednostki zwane Dori­‑kei, traktujące androidy czasami niemal jak prawdziwych ludzi.

Akcja skupia się na dwóch licealistach – Rikuo i Masakim. Pierwszy ma raczej nieokreślony stosunek do androidów, odnosi się do nich z dystansem, czasami wręcz ze strachem, lecz jednocześnie potrafi wykazać się w stosunku do nich dużym zrozumieniem, niemal jakby myślał o nich jako o ludziach. Masaki z kolei podchodzi do nich ze sporym cynizmem, na pierwszy rzut oka nie traktując ich w ogóle poważnie. Nasi dwaj bohaterowie trafiają pewnego dnia do café Eve no Jikan, gdzie obowiązuje zasada, iż ludzie i maszyny traktowani są równo, nie jest dopuszczalna żadna dyskryminacja jednych czy drugich. Goście lokalu tak naprawdę nie wiedzą nawet, kto wśród nich jest prawdziwym człowiekiem. Jednorazowa wizyta zaowocuje następnymi, z czasem coraz bardziej regularnymi, a spojrzenie obu chłopaków na androidy zacznie ulegać stopniowej zmianie.

Na starcie jest jedna rzecz, przed którą muszę ostrzec czytelnika. Wieczne porównywanie Yoshiury i Shinkaia ma swoje uzasadnienie – obaj wyczarowują niesamowitą oprawę graficzną, daleko przewyższającą przeciętny poziom, obaj też tworzą historie znacznie odbiegające od standardów anime. Ale jeżeli chodzi o samą treść ich dzieł i styl prowadzenia narracji, różnią się jak niebo i ziemia, nawet pomimo faktu, że obaj stawiają na konwencję science­‑fiction (choć i to w przypadku Makoto regułą nie jest). Dlatego odradzam siadanie do seansu z owym porównaniem w głowie.

Przejdźmy zatem do samej treści produkcji. Pod tym względem całość dostała ode mnie z miejsca dużego plusa. Dlaczego? Gdy słyszę „science­‑fiction” i „anime”, to w 90% przypadków mogę oczekiwać jednego z dwóch scenariuszy – świat przyszłości i bohaterowie walczący ze „złem” dzięki zaawansowanej technologii albo postapokaliptyczny świat, w którym bohaterowie zmagają się z trudami przetrwania. Ewentualnie oba naraz. Tymczasem tutaj mamy spokojne spojrzenie na to, jak postępująca technologia może zmieniać życie i jakie problemy społeczne może wywoływać. Innymi słowy, mamy te zagadnienia, o których najczęściej pisali klasycy literatury science­‑fiction. Zresztą do owej literatury Yoshiura odwołuje się, przytaczając choćby trzy prawa robotyki, stworzone przez Isaaca Asimova. I za to brawa, to dla mnie dużo ciekawszy temat niż kolejne starcie mechów. Ale skoro już dałem plus, to teraz czas na minus. W sumie jednak autor nie pokazał nam tutaj nic, czego nie widzieliśmy już wcześniej w dziełach do tego tematu nawiązujących. „Ile można powiedzieć na ten sam temat?” – bronić można twórcy. Ale go bronić nie będę – bo wiele razy już zostałem zaskoczony przez zdolnego artystę faktem, iż powiedzieć coś nowego faktycznie się dało. A przynajmniej można było powiedzieć to samo w sposób inny niż wcześniej. Tego też tu nie znalazłem. Historia, choć skonstruowana w sposób przemyślany, jest wtórna i przewidywalna. Gdybym wcześniej nie miał kontaktu z podobnym tematem, bez wątpienia odbierałbym to zupełnie inaczej. Cóż, choć w historii nie zobaczyłem nic nowego, oglądałem ją ze sporym zainteresowaniem. Talent reżyserski Yoshiury trudno podważać, całość poprowadzona jest w bardzo wprawny sposób, ogląda się diablo przyjemnie. Aczkolwiek tu kolejny mały zarzut – w czasie seansu otrzymałem sporo niepotrzebnych wyjaśnień, nieraz wręcz „łopatologicznych”. To i kilka innych detali każe mi mniemać, iż twórca celował w szerszą publiczność niż w przypadku swoich poprzednich produkcji. Nie traktuję samego w sobie faktu jako wadę, ale jeżeli mogę zauważyć, iż styl autora ulega uproszczeniu, to jestem już zmuszony tak to nazwać.

Lepiej wypadają postacie. W zasadzie każdy, komu poświęcono trochę więcej czasu na ekranie, posiadał jasno określony charakter, już po krótkim kontakcie z konkretnym bohaterem mogliśmy przewidzieć, jak się zachowa w danej sytuacji. To ważne, zwłaszcza w kontekście faktu, iż z założenia bohaterowie mają zmieniać się wraz z kolejnymi odcinkami. Tym lepiej przyjąłem fakt, iż zmiany te są usprawiedliwione i przebiegają w wiarygodny i widoczny sposób. To jedna z mocniejszych stron serii. Trzyma ona zresztą równy poziom na przestrzeni wszystkich odcinków, choć wspomnieć muszę tutaj, że kończy się w sposób dość nietypowy, jeżeli porównamy ją z Mizu no Kotoba czy Pale Cocoon – twórca przyzwyczaił nas do mocnych puent, które odsłaniają cały sens historii w ostatniej chwili. Tymczasem tutaj historia kończy się „tak po prostu”, kolejnym dniem z życia bohaterów. Żeby to jeszcze podkreślić, na końcu otwarte zostanie nagle kilka nowych wątków, a zaraz po tym widzimy napis „The End?”. Każe to mniemać, iż wcale nie jest to koniec historii i może będzie nam dane zobaczyć w przyszłości kontynuację. Nie miałbym nic przeciwko – otwarte wątki wyglądają interesująco, a opowiadana historia jeszcze może mnie zaskoczyć, czego bardzo bym sobie życzył.

Grafikę i wszelakie efekty wizualne opisać mogę krótko – perfekcja. Co prawda większość czasu widzimy wnętrze lokalu albo ulice miasta, czyli widoki pozbawione pięknych krajobrazów czy tym podobnych elementów, dlatego nie powiem, że jest to najpiękniejsza graficznie seria, jaką widziałem. Mogę jednak spokojnie powiedzieć, że to jedna z najbardziej zaawansowanych graficznie serii spośród mi znanych. W kilku sytuacjach, gdy na ekranie nie ma postaci, można pomyśleć, że dana scena nie jest animowana. Muzyka jest dobrana bardzo wprawnie, świetnie komponuje się z akcją na ekranie, ale jest typową muzyką „do gry w tle” – słuchana osobno nie porywa. Co ciekawe, tytułowe café Eve no Jikan wygląda niemal bliźniaczo jak lokal, w którym umiejscowiona jest akcja Mizu no Kotoba. Można zastanawiać się w kontekście przedstawionych wątków, jak daleko tak naprawdę idą te podobieństwa (tak, piję do barmanki).

W ostatecznym rozrachunku nie mogę powiedzieć, że Eve no Jikan jest pozycją wybitną. Spodziewałem się po tym tytule więcej, jestem odrobinę rozczarowany. To bez wątpienia bardzo dobre anime, wyróżniające się na tle innych serii już na pierwszy rzut oka. Dopracowane technicznie, przemyślane i oparte na nieczęsto wykorzystywanym pomyśle. Ale nadal to anime „tylko” bardzo dobre, choć miałem nadzieję, że dostanie się szturmem na listę moich ulubionych tytułów i z czystym sercem będę mógł powiedzieć, że to pozycja obowiązkowa. Jednak nie godzi mi się karać serii tylko za to, że miałem wobec niej ogromne oczekiwania, więc odsuwając to na bok mogę powiedzieć, iż jest to jedna z ciekawszych serii ostatnich lat, warta uwagi każdego, kto tylko nie wymaga obecności żywiołowych walk. A już na pewno przepuścić tej serii nie godzi się fanom science­‑fiction, którzy w obrębie anime produkcje na tym poziomie dostają raz na rok­‑dwa. Co też dla niektórych może być najważniejsze, w chwili, gdy piszę te słowa, seria udostępniona jest legalnie i za darmo w serwisie Crunchyroll.

Costly, 26 września 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio Rikka
Autor: Yasuhiro Yoshiura
Projekt: Ryuusuke Chayama
Reżyser: Yasuhiro Yoshiura
Scenariusz: Yasuhiro Yoshiura
Muzyka: Tooru Okada

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Time of Eve – strona na Crunchyroll Oficjalny en