
Komentarze
Inuyasha Kanketsu-hen
- komentarz : wolfiflash : 30.10.2018 20:00:25
- Re: Okej, skończyłam... : ShoriChan : 25.08.2015 23:11:52
- Re: Okej, skończyłam... : Cintryjka : 25.08.2015 22:57:00
- Re: Okej, skończyłam... : ShoriChan : 25.08.2015 21:33:19
- Re: Okej, skończyłam... : Ryuki : 25.08.2015 16:02:53
- Re: Okej, skończyłam... : ShoriChan : 24.08.2015 21:41:34
- Re: Okej, skończyłam... : Ryuki : 24.08.2015 21:05:12
- Okej, skończyłam... : ShoriChan : 24.08.2015 19:37:05
- Po odcinku 9 : ShoriChan : 24.08.2015 10:38:07
- Re: Drugie spojrzenie. : Tada : 19.03.2015 03:38:55
Okej, skończyłam...
Naprawdę, mam problem z przesadnym wzruszaniem się.
Przejdźmy zatem do samego anime.
Fabuła
Pierwsze odcinki były okropnie chaotyczne. Tyle wątków w tak krótkim czasie… to nie mogło wyjść dobrze. Ale cóż… mogło być gorzej.
Bohaterowie
Kagome – zaszła w niej pewna zmiana od pierwszego sezonu, którą nie do końca potrafię zidentyfikować. Mogę jedynie powiedzieć, że dojrzała trochę.
Inuyasha – co do niego, to prawdą będzie, iż to skończony imbecyl. Ale za to go kochamy ^^ On także nieco poważnieje.
Kikyo – o tej kobitce mogłabym rozpisywać się w nieskończoność (czego, oczywiście, nie zrobię, bo mi się nie chce xd). Kiedy ją poznałam w pierwszym sezonie z miejsca miałam ochotę wysłać ją tam, gdzie jej miejsce – do piachu. Była czystym utrapieniem. Lecz kiedy oglądałam ten sezon zaczęłam całkiem ją lubić. W końcu na coś się przydała… Ale i tak sądzę, że dobrze, iż umarła. Tak powinno się stać.
Sango i Miroku tworzą przesłodką parę. Zawsze życzyłam im jak najlepiej ^-^
A wiecie dlaczego tak nakręciłam się na ten sezon? Dla Inuyashy i Kagome? Nie. Dla rozwiązania fabuły? Nie! Dla wątku Sesshoumaru i Rin! Nad opiekuńczymi uczuciami Sesshoumaru rozpływałam się jak topione masło xd No bo… to było takie słoooodkie x3333
Ostatecznie…
... podobało mi się. Nie jest to z pewnością seria idealna, ale ma swoje zalety.
Po odcinku 9
Cóż, zobaczymy, co będzie dalej…
Drugie spojrzenie.
Drugie spojrzenie na Inuyasha Kanketsu‑hen wypada słabiej na tle pierwszej serii, głównie za sprawą lekkiej ale mimo wszystko bardzo wyczuwalnej zmiany klimatu. Pierwsza seria charakteryzowała się lekkością i zapraszała do zabawy, uśmiechu, była sympatycznie dziecinna i urocza. Natomiast kontynuacja przypominała już nie dzieło a produkt masowy.
Nie chcę powiedzieć, że Inuasha to wiekopomne anime to po prostu bardzo przyjemna zabawna i nie nudząca się seria, która później straciła sporo uroku. Humor został częściowo wyparty przez banalny patos, a historia przestała być wędrówką a stała się wyścigiem, na dodatek wyścigiem zbrojeń.
Scenarzyści chyba za bardzo przywiązali się do idei lewelowania postaci, broni i technik walki. Jak zauważyła już czarna mamba główny antagonista stał się niemal wyłącznym przeciwnikiem, ale jego postać miast się rozwijać mutuje do groteski.
Inuyasha Kanketsu‑hen to tylko odświeżony stary pomysł, który po latach odarto z uroku. Warto serię obejrzeć ale bardziej z poczucia obowiązku niż dla przyjemności.
OVA
InuYasha Special – It's a Rumic World
InuYasha OVA: Kuroi Tessaiga
Porównując drugą serię z pierwszą, muszę przyznać, że zabrakło mi tutaj mojego głównego motorku, który napędzał mnie do obejrzenia serii. Mianowicie brakowało mi przekomarzania Miroku z Sango. Ich relacja w pierwszej serii była przekomiczna. Lubiłam momenty, w których Miroku co chwilę szukał okazji, by wymknąć się w tanu, jak statystyczny facet i równie często dostawał po skalpie od Sango ;). Kształtująca się relacja Inuyashy i Kagome nie miała nawet połowy uroku czubiącej się pary M&S. Na duży plus wypada Sessoumaru i fakt, że w końcu przyznał się do tego, że coś liczy się dla niego bardziej, niż sława, chwała i honory. Z resztą było to oczywiste już w pierwszej serii, ale odnosiło się wrażenie, że prędzej odgryzie sobie język, zanim powie, że kliknij: ukryte Rin jest dla niego najcenniejsza. Można by stwierdzić, że sporo stracił na charakterze, ale osobiście lubię takich bad guy'ów, którzy wykazują jednak choćby nikłe przejawy jaśniejszej strony swojej osobowości.
Sam 'projekt' Naraku był głupi, jak but z lewej nogi od samego początku. Chociaż nie, stał się taki mniej więcej od momentu jego przeobrażenia w pierwszej serii. Tyle razy łapałam się na słowach 'what the fuck?!', że nie jestem w stanie zliczyć. Nawet jak na anime fantasy, dużo za dużo było udziwnień i mutacji z jego udziałem. W pewnym momencie stało się to niesmaczne, a sam Naraku zaczął sprawiać wrażenie zapychacza, który miał podtrzymać anime przy życiu na dłużej. Niestety, jako antagonista był tak idiotycznie groteskowy, że cały dramatyzm z nim związany padał na pysk. Nie umiałam traktować go poważnie, jak na czarny charakter przystało. Poza tym, what the hell, kliknij: ukryte jakie plany zdrady Naraku przez Hakudoushi'ego, Kannę, czy 'niemowlaka' serce Naraku. Pojawiło się to ni z gruchy, ni z pietruchy na początku drugiego sezonu, a nie przypominam sobie, by choć cień tego motywu pojawił się pod koniec pierwszej serii. No ludzie…
Śmieszyło mnie również twierdzenie, że miecz mówi coś do swojego właściciela, miecz wybiera szermierza, który ma go dzierżyć, miecz chce, miecz wybiera moment przystąpienia do ataku, blablabla. Nie chcę nic mówić, ale trzeba być idiotą, żeby to wymyślić. Fakt, że miecze przechodziły na kolejne 'stopnie wtajemniczenia' jakoś mnie nie dziwił, ale dialog Inuyashy z Tessaigą? O_o Brakowało mi w tym wszystkim jeszcze przemiany miecza w człowieka.
Ogólnie całe anime to bzdurka, ale były w nim elementy, które podtrzymywały mnie przy tej serii. Wspomniana wcześniej zabawna parka Sango&Miroku, a także Sessoumaru i jego podopieczna Rin sprawili, że nie wyłączyłam serii, tylko obejrzałam do samego końca.
-------------------------------
O anime usłyszałam od kolegi (jakieś cztery lata temu próbował mnie przekonać do mangi i anime, procentuje to teraz) i jedno mogę stwierdzić nie żałuję, że je obejrzałam.
Fabularnie całość była jak najbardziej w porządku. Były zarówno momenty pełne akcji, humoru jak i odcinki pełne dramatyzmu. Jeśli chodzi o kreskę i całą resztę to się na ten temat na razie się nie wypowiadam. Po trzech tytułach nie czuję się na tym polu wystarczająco kompetentna. Mam tylko parę zastrzeżeń – a mianowicie czemu ta Japonia taka maleńka? Ciągle wszyscy na siebie wpadają, oraz mimo, że zakończenie mi się podobało, to czemu pozostało ono otwarte? kliknij: ukryte Dzięki temu wiedząc że Inuyasha jako hanyo będzie żył dużo dłużej od Kagome, można dopisać kolejną serię, np o tym jak dąży do tego aby stać się człowiekiem, i tak w nieskończoność. Nie można było tego zgrabnie zamknąć? No ale, w końcu każda seria o czym innym nie skreśla szansy na sukces, więc po co pozbawiać się otwartej fabularnej furtki?
Choć tytuł ma swoje drobne wady (chociażby ze względu na szybkie tempo, parę razy miałam wrażenie że pominęłam jakiś odcinek) to ze swojej strony zdecydowanie je polecam.
------
Związek uczuciowych głównych bohaterów to takie „Syzyfowe prace”, nieustanne powracanie do początku. Na prawdę uwielbiam Inuyashe, ale zakończenie mangi i anime pozostawiło we mnie poczucie ....po co to wszystko było?
Zdecydowanie za krótkie
Nie, żebym tej kontynuacji nie lubiła. Są gorsze, i to o wiele gorsze. Nawet podobało mi się zamknięcie w pojedynczych odcinkach całych epizodów, choć podejrzewam, że gdyby nie to, seria byłaby z dwa razy dłuższa… no, ale całe napięcie gdzieś umknęło.
kliknij: ukryte Szczerze powiedziawszy, odetchnęłam z ulgą, gdy Kikyo umarła. Zważywszy na ilość odcinków przestałam się bać, że znowu wróci. Niby pomogła, niby uratowała Kohaku, ale to, co się działo z Inuyashą, gdy ona się pojawiała (albo umierała), nie było wcale miłe do oglądania. Już coś się zaczęło rodzić między nim a Kagome, a tu wpada Kikyo i wszystko psuje. Wiedząc doskonale, że nie może mu nic zaoferować, bo nawet nie jest żywa, i nie ma siły, żeby wkrótce nie umarła, nadal daje mu nadzieję, że może jednak… A ten głupek nawet nie dostrzegał problemu. Czy on ma w ogóle mózg? A jeśli ma, czemu go nie używa? Koniec końców zaczął jednak coś łapać :) Uwielbiam Inu, ale wątek z Kikyo niesamowicie mnie denerwował. Jak dla mnie to nie była miłość, tylko obsesja – przynajmniej te pięćdziesiąt lat później.
Szkoda, że Koga nie został z nimi do końca, ale przynajmniej był szczęśliwy :) Ciekawe, czy się jeszcze spotkali z Inuyashą i Kagome, jako dwa stateczne małżeństwa ^^
I cieszę się, że Kohaku przeżył. Trochę to baśniowe rozwiązanie, ale Inuyasha to przecież baśń, czyż nie?
Sesshomaru nareszcie się trochę ucywilizował, choć do brata pewnie nadal się nie przyznaje, ale jak mu nie wybaczyć po „Nic nie jest ważniejsze od życia Rin”? No jak? Ja nie potrafię :) I ta reakcja na „Braciszku!” Epickie. Cofałam do tego momentu chyba z dziesięć razy ^^ Bracia ^^
E?
Nie takie to wszystko złe, jakby się mogło wydawać, ale trochę za długie. Pamiętam, jak mnie pierwsze sto odcinków potrafiło zaskoczyć – było trzymanie w napięciu, wzruszenia, niespodziewane rozwiązania, groźni przeciwnicy i niepewność, jak (i nawet czy) zostaną pokonani. Jednak potem wątki zaczęły się powtarzać, zmartwychwstania następowały coraz częściej i bardziej nieprawdopodobnie kliknij: ukryte czy Kohaku nie mógł po prostu umrzeć? To już naprawdę było niesmaczne przegięcie a postaci – zarówno nasza barwna gromadka, jak i ich wrogowie – stali się przewidywalni. Och, było kilka niezłych odcinków na miarę pierwszej setki, ale reszta – obyłoby się.
Ciężko mi było dokończyć InuYashę, nawet mimo dłuższej przerwy między sezonami. Przy ostatnich odcinkach po prostu oglądalam, bo musiałam – jak wspomniełam wyżej, nie były w stanie mnie zaskoczyć. Może jakbym poznała tą serię parę lat temu, zrobiłaby ma mnie większe wrażenie. Chociaż… nawet teraz nie do końca jestem zawiedziona:)
Podsumowując – pierwsze ~100 odc 9/10, kolejne kilkadziesiąt – 7/10. Przez sentyment.
Ah, i oczywiście co do Miroku, Sango i dzieciaków. Zapiszczałam aż z radochy widząc taką szczęśliwą rodzinkę xD
Niedola, żal, udręka i co tam jeszcze chcecie...
Przed kilkoma godzinami skończyłem oglądać Inuyashę. Z bardzo pozytywnym nastawieniem postanowiłem obejrzeć kontynuację i po trzech odcinkach mogę z całą pewnością powiedzieć – chciałbym aby „Inuyasha Kanketsu‑hen” nigdy nie powstał lub by utrzymano co najmniej styl i klimat poprzednika.
Moje uwagi: kliknij: ukryte
- dlaczego Hakudoshi zdradził Naraku skoro wiedział, że jest z nim połączony(pamiętacie może odcinek w który Kagura zaatakowała Hakudoshi za sprawdzenie na niej czy rzeczywiście brama do cmentarzyska Youkai zabija?). Totalnie bez sensu.
- akcja za szybka, co chwile skacze, postacie mówią krótką kwestię miga obraz i hop – mamy następną scenę. Ewidentne przeciwieństwo poprzednika.
- zmiana lekka wyglądu bohaterów(tak bardzo nie przeszkadza) i duża ich zachowania. Po za kilkoma scenami mam wrażenie, że to są inne postacie, naprawdę szokująca różnica.
Dwa małe? bugi: kliknij: ukryte
- dlaczego Inuyasha poszedł do szkoły po Kagome(przecież mówiła mu by się nie pokazywał i to wcześniej rozumiał i przestrzegał) a koleżanki Kagome nie zwróciły uwagi na obwąchiwanie podłogi przez Inuyashę. Poz tym czemu znów miał chustę? Kto jak kto, ale Inuyasha nie zwraca uwagi na takie detale jak maskowanie swoich uszu(tak jak w odcinku, gdzie ratuje dziecko z pożaru w epoce Kagome).
- Shippo zdradził swoich druhów na rzecz jakiegoś turnieju(o którym notabene nic nie wiedział poza tym, że trwa). We wcześniejszej serii, Shippo nie jest taki lekkomyślny, wydaje mi się, że ta zmiana jest mocno naciągana – nawet jak chciał zrobić na złość „psiej mordzie”.
Cóż jeszcze można rzec… Recenzja Zegarmistrza jest trafna i też nie jestem pewien czy chce znać zakończenie tej serii. Wolę by magia i urok jaki pozostał po 167 odcinkach Inuyashy nie znikł.
Przyjemność z nutką goryczy
Niestety Inuyasha Kanketsu‑hen padła ofiarą znudzenia autorki i wybraniem linii najmniejszego oporu. Nie wiem czy zwiększenie liczby odcinków zaowocowało by poprawą fabuły, przyjemnie móc dłużej obserwować ulubieńców, tylko pomysły kończyły się za szybko.
Audiowizualna oprawa bez zarzutu świetnie trzymająca kanon pierwszej serii, tylko ogólne odczucie po seansie nie tak pozytywne.
Niech się nikt nie śmieje, ale z dreszczem myślę o kontynuacji Berserka. Może nigdy nie doczekamy.
brakowało mi fillerów...
Po jakichś czterech odcinkach wszystko trochę zwolniło (nie było już takich kwiatków jak trzy pokazywane na przemian, toczone równolegle walki…) i wreszcie mogłam oprzeć się wygodnie i oglądać. Cóż, ten pogląd pewnie nie jest straszliwie popularny, ale naprawdę brakowało mi w tej serii wątków rozwleczonych na dwa‑trzy odcinki, jak i epizodów czystko fillerowych. W poprzednich sezonach wszystko szło sobie spokojnie, leniwie, rozwijało się w fajnym, stałym tempie…ech.
Za to grafika jak na moje niedoświadczone, mało koneserskie (nie ma takiego słowa, ale co tam…) oko, śliczna. Nic tylko siedzieć, robić screeny z co ładniejszymi tłami i męczyć nimi znajomych
Kapitalne
Po zakończeniu całej serii stwierdziłam, że teraz będzie mi jakoś „pusto”. Ponad rok z Inuyashą a tutaj nagle koniec? Takie to… Dziwne.
Co do samego drugiego sezonu – Płakałam na 23 odcinkach, tylko trzy mnie nie wzruszyły. To dla mnie stawia anime na wysokim miejscu, jeśli nie na pierwszym. kliknij: ukryte A wątek z Sesshoumaru, któremu tak strasznie zależy na Rin – najlepszy na zawsze. Chociaż może to taka moja ocena, gdyż chętnie bym ich zobaczyła w parze (oczywiście, jak Rin dorośnie). Btw. słodkie było to, że Sesshoumaru pomimo zostawienia Rin z Kaede (ostatni odcinek), nadal się o nią troszczył :)
Przy ostatnim epie miałam z początku wrażenie, że kliknij: ukryte Kagome zostanie na zawsze rozdzielona z Inuyashą. Całe szczęście, że wróciła! A bohaterowie przez ten czas nie próżnowali, zwłaszcza Sango x Miroku ;p
Muzyka genialna, zwłaszcza pierwszy i ostatni ending.
kliknij: ukryte Gdy Kikyo umierała co prawda płakałam, ale tak naprawdę cieszyłam się w duchu – nigdy jej nie lubiłam.
Z czystym sumieniem mogę wystawić dziesiątkę : )
Ps. Ostatni tekst Kagome do Sesshoumaru miażdży wszystko : D
Dobre lecz ;)
Genialne!
cud,miód i orzeszki
ocena 10/10
I sezon zostawił nam wolną drogę, nie pozostawiając przy tym uczucia niespełnienia. Po prostu… Podchodziłam z wyraźnym entuzjazmem do II serii. I połowicznie jestem usatysfakcjonowana z tego, co widziałam. II sezon spokojnie dogania poprzednika. Grafika się poprawiła, muzyka, oh, ah, i trzy kwiatki. Co zaś się tyczy fabuły. Twórcy dokonać chcieli, (co z resztą im się udało z wielkim powodzeniem) niemożliwego. Mianowicie zamknąć wszystko co otwarte zostało w I sezonie. Zbędne demony usunąć, dodać trochę gwiazdek, a przede wszystkim – podkoksić naszych bohaterów. I tak oto kliknij: ukryte Inuyasha wraz z resztą pozyskują nowe umiejętności, bronie. Niby to wszystko by pokonać w końcu Naraku, tyle odcinków się z nim męczyli… No. Ah ukrywać nie będę też mojej radości kiedy kliknij: ukryte Kikyo umarła.
Ale, naprawdę, to wszystko, nowe wątki, zakończenie starych, czasem za szybkie i do przewidzenia.. Jestem fanką Inu i wiążę z nim pewien sentyment, jako, ze to pierwsze moje świadome anime. II sezon spokojnie dogania I ale ejst za nim w tyle.
Lubię ale i tak ponarzekam
Ok, już się tłumaczę. Uwielbiam Inuyashę, ale myślę, że, wbrew temu co napisała joyce9, anime nie oddaje klimatu twórczości Rumiko Takashi. Nie żebym od razu klasyfikowała to jako wadę. Tylko że jest wyraźnie zrobione pod publiczkę. Dodano pewne elementy tylko po to, by było bardziej romantycznie i słodko. A nie było to potrzebne. I w ten sposób, jak dla mnie, wyszło… lukrowane shojo.
Ale, jak już mówiłam, lubiłam, lubię i będę lubić Inuyashę. A ta seria posiada wszystkie zalety poprzednich serii, jest ich płynną, niewymuszoną kontynacją, plus wydaje mi się, że grafika i kolorystyka się jeszcze poprawiły. A muzyka po tylu odcinkach za człowiekiem chodzi tak, że aż ściągnęłam soundtrack.
Taak, niby dobrze, że zakończono tę tasiemcowatość, ale i tak żal serce ściska, że to już koniec…
Brawo
klapa