
Komentarze
Guin Saga
- komentarz : Maxromem : 27.09.2017 13:06:44
- Skończyło się w momencie, w którym zaczęło być ciekawie... : Nanami : 11.07.2015 17:29:27
- NUDA ! : yetik : 17.02.2013 19:02:49
- dzięki dzięki dzięki : kasiakd : 29.01.2013 21:26:51
- Re: anime na pewno nieprzeciętne : Astraja : 18.01.2013 21:15:47
- Re: Re: anime na pewno nieprzeciętne : kasiakd : 22.12.2012 21:00:43
- Re: anime na pewno nieprzeciętne : Sezonowy : 20.12.2012 00:55:15
- anime na pewno nieprzeciętne : kasiakd : 19.12.2012 22:40:44
- Re: Lot koszący : Naija : 15.02.2012 15:14:39
- Lot koszący : Eire : 4.10.2010 10:16:03
Pierwsza część opowiada nieco sztampową historię o parze książęcych bliźniąt, których królestwo zostało najechane i podbite. Wywala ich daleko od domu, gdzie napotykają tytułowego bohatera, Kinga… tj. Guina. Do drużyny dołącza też najemnik Istavan (najlepsza postać) i maskotka Suni (najgorsza postać) i cała piątka ma kilka przygód, kulminacją których jest jakaś w zasadzie mało istotna bitwa. Ta część serii to w zasadzie tylko pokazywanie jakim to herosem jest Guin i przypomina szereg innych tego typu historii. Najważniejsze w tej części są walki, które są po prostu średnie tak pod względem choreografii jak i animacji.
Dużo bardziej interesująca jest druga część, traktująca o wojnie między podbitym Parros i ich sprzymierzeńcami, a najeźdźcą Mongaul. Dostajemy dosyć dużo postaci reprezentujących obie strony i konflikt jest pokazany nie tyle od strony militarystycznej (która jest dosyć biedna), ale przede wszystkim ukazane są rzeczy „zza kulis” – dyplomacja, sztuczki, umowy, itepede. Nie jest to wybitne przedstawienie, ale dodanie naprawdę ciekawych postaci (np. diuka Aldo‑Narisa czy Księcia Scaala) mocno uprzyjemnia seans. Wypada też wspomnieć o tempie akcji. Niestety, jest mocno przyspieszone i dużo rzeczy przedstawianych jest po prostu jako fakt bez spędzenia odpowiedniej ilości czasu na to aby widz się do tych faktów przyzwyczaił. Szczególnym problemem są relacje między poszczególnymi postaciami, które zmieniają się w tempie błyskawicznym. Winą tu jest oczywiście obszerny zakres fabuły i niewiele czasu antenowego.
Ogółem, jeśli chodzi o fabułę, to żadna z dwóch części nie jest jakoś świetna, ale obie są na tyle dobre, by spokojnie obejrzeć całość.
Największą jednak zaletą Guin Sagi jest świat przedstawiony. Jest spójny, zamieszkują go zróżnicowane narody i rasy, a całości dopełnia bardzo mocno zakorzeniona religia. Same tła są też bajecznie szczegółowe, a krajobrazy miast są po prostu wspaniałe. Myślę, że sam ten aspekt zadowoli zagorzałych fanów fantasy.
W sumie, seria mi się podobała. Wymaga od widza dosyć sporego kredytu zaufania, ale potrafi go nieźle wynagrodzić. Co więcej, ma w miarę definitywne i satysfakcjonujące zakończenie, co przy adaptacji tak kosmicznie monumentalnej serii książek jest godne podziwu. Polecam wszystkim fanom fantasy, reszta raczej się wynudzi.
Skończyło się w momencie, w którym zaczęło być ciekawie...
I co?
Ano pierwsza połowa serii jest nudna. W zasadzie trudno tu powiedzieć kto jest głównym bohaterem… Guin niby jest tytułowym, ale rzadko w ogóle mamy okazję poznać jego myśli, cóż zresztą możnaby poznać, skoro nic nie pamięta? Młody książę wpada w skrajności – najpierw jest wkurzającą beksą, a potem małym wkurzającym bezlitosnym skurczybykiem, z ogromnymi zadatkami na króla‑tyrana. Księżniczka niby ma charakter tylko wzdycha do facetów i klei się to do jednego, to do drugiego. Małpce też kibicowałam, by wpadła w końcu do tej rozpadliny na dobre. Najemnik ma absurdalne ambicje i jest na dodatek pedo. Potem zaczęło być trochę lepiej, bo przynajmniej Aldo Nalis przykuł moją uwagę, bo zwyczajnie lubię knujów.
I zasadniczo kilka ostatnich odcinków zaczęło być ciekawych, coś się wreszcie zaczęło dziać! Coś w końcu drgnęło i zaczęłam być ciekawa, co będzie dalej! I co? Dopadł mnie koniec ostatniego odcinka. No cóż, taki „urok” ekranizowania samego początku wielgaśnej powieści… to tylko wstęp do ogółu. A ciekawa jestem jak ostatecznie to się skończy. No i nic. Z anime się tego nie dowiem.
Jako fanka Finali muszę przyznać, że Nobatsu stać na więcej, poza tym to ciekawe wrażenie – słyszeć anime typowo do gier, np. typowe battle theme, w anime :D
Generalnie podsumowuję serie na 6/10. Zastanawiałam się nad 7‑mką ale strasznie długo się nic nie działo, więc nie zasługuje… choć zła nie jest. Jej bolączką jednak jest to, że to tylko początek sagi i nie odpowiada na żadne pytania, kontynuacji nie będzie, jest wabikiem na resztę sagi – ale pewnie jest osiągalna tylko dla Japończyków.
NUDA !
Nie rozumiem też czego tytuł tego anime to Guin Saga skoro nawet drugoplanowe postacie są widoczne na ekranie częściej niż tytułowy bohater kliknij: ukryte Bawi mnie też to że jego przeszłość okazała się aż tak tajemnicza że nawet nie można było jej wyjaśnić w 26 wiejących nudą odcinkach… żenada.
anime na pewno nieprzeciętne
I właśnie z powodu tego niedopowiedzenia w jego postaci sama już nie wiem czy mam się kochać na zabój w pięknym szlachetnym księciu, który mistrzowsko potrafi ukrywać swe myśli i uczucia ale w głebi duszy troszczy się o bliskich i poddanych (tak myślałam do momentu zamordowania czternastoletniego królewicza kiedy to nagle straciłam pewność), czy tylko obserwować z uwagą poczynania pięknego (wybaczcie – Naris jest baaardzo w moim typie :)) ale zimnego i pustego człowieka ogarniętego ambicją.
Jeśli powstanie cd i będzie jakiś możliwy happy end to anime uznam za świetne, jeżeli nie bedzie cd, lub będzie, ale pozabijają mi bohaterów – to będę żałować, że się na nie w ogóle natknęłam. Można by wziąć się jeszcze za Guin Saga pisane…
Lot koszący
Napaliłam się na „Giun Sagę” jak szczerbaty na suchary. Zaczęło się trzęsieniem ziemi- porządne animowane fantasy, żadnych emo, księżniczka do rzeczy, porządny następca Conana, do tego odrobina polityki- by skończyć gruzach. Guin wydawał mi się znakomity- tajemniczy, mądry wojownik bez przeszłości. Czekamy co się stanie. I czekamy. Czekamy… kliknij: ukryte Nie doczekamy się. Trudno, mamy za to Imperium… przepraszam nie ta bajka, no, Cesarstwo. Jest na czym oko zawiesić. Ametris spodobała mi się z początku- prawda, że jest zadzierającą nosa paniusią nie mającą pojęcia o zadaniach jej przydzielonych, ale to akurat wydało mi się wiarygodne- niejedna armia rypnęła się przez oddawania dowództwa urodzonym łamagom. Tymczasem na scenę wchodzi Naris i Ametris należy skreślić. Definitywnie.
Do końca Naris pociągnie serię, sprawi, że nie rzuciłam jej w pierony. Trochę pomogli mu w tym Rinda i Remus. Ta pierwsza, mimo, że wkurzająca wydała mi się wiarygodna- osoba zagubiona w nowej sytuacji, rozpaczliwie czepiająca się tego, co zostało. Remus trochę zaciekawia przemianą i jakoś dociągnęli do końca.
Krytykowana tu „baśniowość” choć rzeczywiście może prowadzić do groteskowych efektów nie zraziła mnie tak bardzo- takie odrealnienie ma swój urok.
W sumie- anime raczej niewypał, ale chyba zabiorę się za książki.
Do końca ....
Brakowało mi w tym wszystkim ukazania mapy czy ilustrowania gdzie są bohaterowie,co wg mnie w opowieściach fantazy jest ważne ,żeby sam widź się orientował,a przecież posługiwali się nazwami własnymi i oczywiście podróżowali.
Samo podbijanie,walki państw które nie są przybliżone widzowi tak jak w „12 Kingdoms” jest nijakie.Smutne,ale prawdziwe.
Dobry film z dobrym akcentem lecz z brakami,które niektórym mogą przeszkadzać.Muzyka i ciekawa oprawa graficzna są na 8 i 9.
Po za tym polecam wszystkim znawcom walk i fantazy.
Ocena 8 ^^
no ta...
Byłoby niezłe, gdyby nie takie naiwe 6,5/10
Ale anime jest chyba dla 10 latków!
Może to skojarzenie z oglądaną tygrysią maską – choć nie maska mi przeszkadzała:
BRAK KRWI, WTF?! Nie oczekiwałem, że jucha będzie się lała jak w Berserku, ale jak ewidentnie gość dostaje ogromnym mieczem po klacie to, nawet nie wymagam przepołowienia, chociaż jakaś mała czerwona linia. A tak to wygląda jak hongkondzkie filmy karate czy bijatka w klanie :/
Fabuła byłaby całkiem niezła, gdyby nie ta bezkrwawość, chwilowa cipowatość niektórych bohaterów czy naiwność i głupota.
Co do fabuły pierwsza połowa może ma bardziej wartką akcje, ale za to druga połowa jest bardziej skomplikowana, więcej intryg. Jednym słowem bardziej złożona i mniej naiwna.
Jednak ogólnie sporo niedomówień, końcówka… idealna, żeby zrobić następny sezon, W sumie takie rozwiniecie kto w jaką stronę pójdzie.
Muzyka miła dla ucha, ale na playliscie nie zagości.
_____________-
Podsumowując: Zmarnowany potencjał, dałbym +1,5 gdyby lała się krew, +1 gdyby do tego postaci, szczególnie małoletnie wykazywały się większą aktywnością szarych komórek.
A tak: 6,5/10
Ps. Jak ktoś chce zobaczyć jak mogłoby wyglądać anime o silnym męskim charakterze, walkach królestw, bitwach i bez naiwności to musi zobaczyć Souten Kouro.
Niestety na tą chwile odcinki 13+ tylko wersja RAW :/
Wiem, wiem ale i tak kocham!
Polecam
Jak już wspomniałem wcześniej jest to solidne fantasy, widać, że oparte na noweli a nie na byle czym i kawał solidnej roboty jeśli chodzi o realizację projektu, duże pochwały dla twórców (o ile nie schrzanili za bardzo fabuły noweli, ale tego nie wiem bo nie czytałem). Seria nie ustrzegła się błędów, ale jako fan fantasy muszę powiedzieć, że rzadko można znaleźć takie dobre japońskie fantasy w stylu zachodnim (Japońce powinni częściej eksperymentować z czymś takim :>)
Moja ocena 9/10
nawet miło się oglądało
kliknij: ukryte -bezsensowna śmierć króla i królowej Palo. Jakby nie mogli z tymi dziećmi się teleportować
-jak Remus i Linda zostali na początku złapani, to czemu nie zostali zabici albo uwięzieni?! W ogóle najlepsze było to, że ważniejsze były pojedynki z lampartem niż sprawa co zrobić z tymi dziećmi
-gdy te dzieciaki są drugi raz złapane przez Amnelis, to odpowiadają na jej pytania bez żadnych skrupułów, a to w końcu ich wróg
-a co się tyczy tego lamparta, to cholernie mi przeszkadzał jego strój, a właściwie jego gacie. No czasem miał jeszcze tą zbroję, ale po prostu nie mogłam patrzeć na jego ciało xD Nie było mu zimno? xd Albo sobie potem łaził w samej zbroi, to czy przypadkiem sobie nie poobcierał skróry? : P
Na szczęście takie śmieszne rzeczy były na początku. Potem mi się o wiele przyjemniej oglądało, zwłaszcza podobał mi się wątek z Amnelis. Fajnie by było jakby zrobili drugą serię, ale szanse są małe.
Na bezrybiu i rak ryba.
Ogólnie anime jest przeciętne, ale ma całkiem niezłe tła i świetny soundtrack.
Osobiście chętnie bym obejrzał dalsze przygody, bo materiału starczyłoby pewnie na jeszcze 7 sezonów, ale z powodu śmierci autorki jej wersji zakończenia i tak by się już nie poznało. Zresztą zapewne kolejny sezon już niepowstanie.
Zdecydowanie nie dla mnie
Wydawało mi się, że widziałam kotecka...?
Zasadniczo zgadzam się z Fumem (fanka jak zwykle bardzo się ucieszyła recenzją). Seria jako fantasy całkiem niezła, ale miała parę elementów za które miało się ochotę zrobić krzywdę twórcom. Nieszczęsna Suni, która najlepiej by się drużynce przydała jako zapasowy prowiant. Natomiast reszta bohaterów była całkiem niezła. Istovan mnie trochę zawiódł, ale nie jego wina, że mu taką bździągwę podsunęli jako Księżniczkę Światła. Rinda była egocentryczną, egoistyczną, zapatrzoną w siebie i swoją „prawdę” dziewczynką. Najdobitniej pokazał to przykład Remusa. Na szczęście mimo balansowania na cienkiej linie nad przepaścią, twórcom udało się wybrnąć i nie zepsuć mu charakteru. Jako jojczący wymoczek nie był przekonujący, ale jak potem nagle zaczęło się w nim budzić zuo… Ciekawe miał powody, dla których w ogóle zaczął dorastać. Rinda nawet sobie nie zdawała sprawy, że swoją ignorancją tak zmienia braciszka. Bo kukiełeczka już nie chciała słuchać i wyhodowała własny rozumek, więc się dziewczątko nieco skonfundowało. I potem nagle role się odwróciły. Oj bliski sercu bohater, Remus. Rinda była za idealna, za praworządna, za bardzo przesiąknięta chorym pojęciem tego czym jest pochodzenie i bycie księżniczką. W rezultacie była kompletnie nieelastyczna i nie potrafiła się dostosować do warunków, tylko się dziwiła… bo jakże to. No dobrze, może trochę przesadzam, nie lubiłam jej. Guin też był idealny ale on przynajmniej nie narzucał tego nikomu. Istovan to Istovan, wizualnie bizon, mentalnie kretyn wszechświatowy, a do tego megaloman. Naris był interesujący na początku, ale jak wylazło z niego całe… no naprawdę użycie przekleństwa w tym momencie byłoby w pełni uzasadnione. Bo zimny drań nie oddaje nawet w jednym procencie tego jaki Naris był. Nie, wcale nie chodzi mi tu o… pewną damę. Której nota bene nie znosiłam i niech się radośnie utopi. On musiał mieć nieźle zrytą psychikę żeby się tak zachowywać jak się zachowywał. Jasne, nie było to pozbawione sensu, ale i tak… Przerażający człowiek. Kibicowałam mu przez moment, ale właściwie to sama nie wiem dlaczego. Chyba dlatego, że po prostu druga strona była tak beznadziejnie głupia, że aż przykro było patrzeć. Z dwojga złego niech już przeżyją te inteligentniejsze formy życia, choćby były skończonymi… skurkowańcami. Aczkolwiek jak tak sobie teraz myślę, to ciężko powiedzieć, kto był drugą stroną. Bo właściwie tych stron tam było tyle ile tych wielkich zimnych umysłów. Czyli trochę by sie tego nazbierało.
W każdym razie obejrzałam całą serię. Nie żałuję seansu, chociaż pod koniec dziękowałam niebiosom, że to już koniec. Fanom gatunku ma szansę się spodobać. Mówiąc z pozycji osoby, która fanem gatunku nie jest, zastanowiłabym się poważnie nad tym, czy chcę zobaczyć tę akurat serię.
Zmarnowany potencjał
5/10 za sam początek, później jest z odcinka na odcinek gorzej.