
Komentarze
Marginal Prince ~Gekkeijyu no Ouji-tachi~
- W poszukiwaniu protoplastów UtaPrinsów : MiszczKoszykufki : 29.03.2012 14:47:48
- buhahaha : mg50 : 6.02.2012 20:27:15
- Racja, to nie shounen-ai : Ayane : 5.02.2012 11:48:43
- Niestety... : Nemmiriel : 9.01.2012 21:23:41
W poszukiwaniu protoplastów UtaPrinsów
Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, trzeba sobie wyobrazić moją minę gdy przed mymi oczyma ukazała się twarz głównego bohatera ze ślepiami na pół twarzy (widoczna inspiracja szojcami) i zdziwienie, kiedy okazało się, że te dziewczynki w zielonych mundurkach okazały się być chłopcami (tak, po prostu pobieżnie przejrzałam dołączone do recenzji screeny i i nie dopuszczałam do siebie tej myśli, że osobnicy na zdjęciach są płci męskiej). Jak to w haremówkach bywa, znów mamy standard – twórcy zrobili z bohaterów chodzącą tęczę, w dodatku zachowującą się jak zgraja naćpanych Teletubisiów a główny bohater odgrywa rolę tego, w stronę którego rzuca się gromami (no jak tu się nie wściekać na kolesia, który w każdym odcinku zachowuje się i wydaje dźwięki jak by był w stanie napięcia przedmiesiączkowego?). Znów mamy jakiegoś pomylonego pacana (macham do disco Staśka doktorka) i nie obyło się bez mojego poczucia zażenowania gdy kolejny raz poczułam się jak pedofil patrząc na półnagiego kolesia wyglądającego jak dziewczynka w czasie pokwitania (i czemu on ma tak polsko brzmiące nazwisko? D: ). Ciągłej linii fabularnej brak, co sprawiło, że memłałam się z tą serią przez 1,5 miesiąca (w tym dwa razy miałam ochotę ja porzucić), nie zrekompensowała mi to nawet intryga pod koniec serii, wciśnięta na siłę by sprawić pozory, że jednak coś tam na ekranie się dzieje oprócz scen pogawędek z siostrą Yuukiego kliknij: ukryte (to na nią powinno się przypuścić ten atak terrorystyczny! D<). A można było po prostu kogoś na początku zaciukać, nagle go ożywić i znów zaciukać, wsadzić jeszcze jakieś elementy chrześcijańskie, poplątać je z muzułmańskimi, sypnąć paroma garściami wróżkowego pyłku, dodać krejzolski układ taneczny i były hicior.
A dlaczego ja w ogóle wzięłam się za tą serie…? Ach tak!
„Skończyłem opowiadać moja tragiczną przeszłość… to teraz ją zaśpiewam!” . Musical! Tym jest „Marginal Prince”! To właśnie niesamowite hity śpiewane przez wątpliwej jakości seiyuu trzymały mnie przy anime i w ogóle zachęciły do oglądania. Gdyby nie one już dawno bym rzuciła Prinsów z marginesu, każdy kto będzie miał zamiar narzekać podczas seansu (o ile znajdą się tacy masochiści, którzy za to się wezmą) na widmo Henriego wygłaszającego swe serenady do księżyca, powinien dobrze się przysłuchać utworom lecącym podczas trwania serii. Nie dość, że jeden z nich brzmi jak żywcem wyjęty z pornolca, to jeszcze twórcy uraczyli nas monofonią rodem z gry „Mario”. Nic tylko czekać aż nasze wesołe Teletubisie pójdą do lasu zbierać grzybki wąchając przy tym jakieś burżujskie ziele z Amsterdamu. Co do openingu, ku mojemu zaskoczeniu był nawet znośny i normalnie dało się go jednorazowo przesłuchać, na jego tle ending wypadł blado.
Grafika? Hmm… Dużo pokazów slajdów. Co do bohaterów, już dawno nie zdarzyło się żeby w serii nie było postaci mogącej stać się moim ulubieńcem. Zazwyczaj wybieram największych przypałów jakich się da, ale tu… Żadnego! Nawet Alfred vel Jack Sparrow nie był stanie podbić mojego serca ani Różowy Teletubiś (po co zapamiętywać imiona skoro można się posługiwać kolorami włosów w nazewnictwie? Oto potęga haremówek!) zachowujący się gorzej od najbardziej hardkorowych przedstawicieli mniejszości homoseksualnej, ani Enri – mhroczny przodek Masato Hijirikawy z UtaPrinsów. Moje uznanie uzyskały za to takie sceny jak – lot nagiego Dipsy’ego w przestworzach (Evangelion/Madoka?) oraz jego występ muzyczny w 8 epie na tle czegoś co wyglądało jak Wielki Kanion i mój ulubiony motyw ostatnimi czasy – podniosła rozmowa na tle überwitraża przy akompaniamencie organów <3
Lubisz oglądać serie o tęczowych chłopcach z TraumamiTM? Nie wymagasz ścieżki dźwiękowej na miarę Chopina ani porządnej oprawy wizualnej? Nudzi Ci się i chcesz bezpowrotnie zmarnować pięć godzin życia? Ta seria jest stworzona właśnie dla Ciebie! Nie gwarantuje, że dasz radę dojść do końca, gdyż śmiem twierdzić, że nawet ”Pamietniki z wakacji” mają więcej sensu niż ta szmira. A ja chyba zawieszam badania na kolejne pół roku, żeby znów nie nadziać się na podobną minę…
buhahaha
Racja, to nie shounen-ai
To jest zwykłe robienie ludzi w konia i próba zgarnięcia jak największej puli z jak najszerszego grona widzów (bo przeciecz można potem te mdłe serie puszczać i jako shoujo i jako rzekome shounen‑ai, a nóż fani obu gatunków połkną haczyk i więcej się zarobi.)
Przed takimi bublami trzeba jasno ostrzegać. I bardzo dobrze, że zmienili na Tanuki ten tag na shoujo. Dlatego recenzję uważam za bardzo dobrą. To anime nie jest warte niczyjej uwagi: ani miłośniczek bishounenów jako takich, ani zresztą shoujo, ani tym bardziej wprowadzanych znowu w błąd fanów yaoi.
Niestety...
Jednak anime samo w sobie jest bardzo przyjemne. Ładna kreska, ciekawe postacie (prócz głównego bohatera), całkiem interesująca fabuła. Jedyne do czego można się przyczepić, to śpiewanie piosenek przez każdego bohatera w każdym odcinku. Mimo wszystko, seria godna polecenia.