Komentarze
Macross
- 5/10 : Camizi : 22.01.2022 11:52:17
- Re: Najlepsze? mechy w kosmosie swoich czasów : bedlamite : 9.01.2022 14:05:01
- Najlepsze? mechy w kosmosie swoich czasów : Kurubuntu : 9.01.2022 11:11:15
- Dziwne... : HENNENBERG1988 : 2.03.2019 19:12:14
- komentarz : Wumulec : 7.07.2017 04:35:24
- komentarz : Maxromem : 5.04.2017 00:21:58
- Re: Oceana Anime : michal9o90 : 14.08.2012 01:19:00
- Oceana Anime : michal9o90 : 14.08.2012 00:59:10
- Re: Seria dla wąskiej grupy widzów? Wątpię! : michal9o90 : 13.08.2012 02:14:43
- Seria dla wąskiej grupy widzów? Wątpię! : michal9o90 : 13.08.2012 01:51:02
5/10
Mam wrażenie, że Macross jest taki trochę o wszystkim i o niczym. Próbuje podejmować różne tematy, a na ekranie oglądamy często jakieś nic niewnoszące pierdoły. Jest wojna, ale ani nie ma tu jakichś wymyślnych działań, ani widowiskowych bitew. Niby są wątki miłosne, ale postacie sprawiają wrażenie, że same nie wiedzą, czego chcą. Niby między wierszami jest wątek człowieczeństwa, ale jak widzi się obcych obezwładnionych widokiem pocałunku, to nie sposób potraktować tego poważnie.
Ogólnie w serii trup ściele się gęsto, a po bohaterach zdaje się to kompletnie spływać. Zrobią smutną minę, a za chwilę ciul tam, śmiejmy się.
Ryje banię mi ten wypełniony pijącymi kawkę Anetkami mostek na Macrossie. Poważny konflikt, a tam atmosfera jak w jakimś ZUS‑ie.
Graficznie miernie. Twarze są tak często dziwnie powykrzywiane, że co chwilę zadawałem sobie pytanie, czy serio animatorzy nie widzieli, że jedno oko jest kilka cm niżej niż drugie.
Niezła jest muzyka, spodobała mi się zwłaszcza przewijająca się w tle piosenka „My Beautiful Place”. Ale od katowanego do porzygu „Watashi no Kare wa Pilot” krwawią mi uszy.
Raził mnie jeszcze aktor głosowy głównego bohatera (Arihiro Hase). Ilekroć miał coś krzyknąć czy po prostu powiedzieć coś głośniej, to brzmiał, jakby ktoś obok niego spał i bał się tej osoby obudzić.
Poza tym tworzenie tak irytujących postaci jak Kaifun powinno być karalne.
Obejrzeć się to da, ale dziś Macross nie ma za wiele do zaoferowania.
Najlepsze? mechy w kosmosie swoich czasów
Bardzo dobra grafika podczas akcji, szczególnie jak coś się niszczy/wybucha/wyburza, ładnie są też pojazdy i ogólne rzeczy związane z techniką. W pozostałych momentach, no cóż, lata 80 i tyle w temacie. Co uważniejszy widz może spostrzeże sporadyczne błędy takie jak zmiana koloru włosów w następnie scenie, śnieg lub jego brak na fryzurze podczas zmiany ujęć, czy choćby stan stroju u bohaterów, takie tam pierdoły.
Jak już było wspomniane od 28 odcinka zauważalnie zmienia się nastrój/klimat serii raczej in minus choć to mocno subiektywne, bo wchodzi tu coś czego nie lubię, kliknij: ukryte czyli trójkąty i inne figury romantyczne. Dodatkowo, w pewnym momencie serii pojawia się to czego jeszcze bardziej nie lubię, czyli kliknij: ukryte festiwal pomyłek w wątku romantycznym (ta go, ten ją, no ale niestety ta coś źle usłyszała i nie zrozumiała dobrze, ten coś zobaczył obraża się od razu itp.). W komedii jeszcze ujdzie, ale w dramacie, nawet lekkim? A tfu…
Macross SDF jest świetnym wyborem jeśli ma się ochotę na mechy w kosmosie, albo w ogóle. Nie jest jest tak irytujący jak potrafi być nieraz Gundam, nie jest tak nużący jak potrafi być nieraz Votoms. Patlabory, mimo że świetne to nie ten ciężar gatunkowy, a Evangelion to Evangelion.
Dziwne...
Macross opowiada w zasadzie o kontakcie między ludźmi a kosmitami i o problemie ze wzajemnym zrozumieniem. Lema proszę się nie spodziewać, ale konflikt jest pokazany dosyć wiarygodnie, a jego ostateczne rozwiązanie jest bardzo dobrze zrobione.
Drugą osią fabularną są perypetie miłosne młodego pilota Hikaru, uwikłanego w trójkąt romantyczny ze wschodzącą gwiazdą popową Minmay i jego przełożoną Hayase. I tu należą się wielkie pochwały dla twórców, bo trójkąt ten bije na głowę większość innych trójkątów jakie widziałem w anime. Jest to tylko i wyłącznie zasługa obu pań, bo Hikaru ma zdolność podejmowania decyzji ośmiolatka przed witryną sklepu z zabawkami. Na szczęście twórcy poszli też po rozum do głowy i zaprezentowali nam definitywnie który ze związków przetrwa, za co jestem niezwykle wdzięczny. Otwarte zakończenie mocno zrujnowałoby odbiór całości.
Ostatnią kwestią, którą konieczne trzeba poruszyć omawiając Macrossa to muzyka. Jest bardzo dobra. I OST, i opening, i przede wszystkim piosenki Minmay nadają całości bardzo unikalny wymiar, którego ze świecą szukać w innych produkcjach. Nie mówiąc już o fabularnym znaczeniu tych piosenek.
Ogólnie, jest to bardzo dobra seria, która niestety traci wiele tylko przez to kiedy została wydana. Polecam osobom, którzy nie mają jakiejś strasznej awersji do wiekowych anime.
Oceana Anime
Odcinki od 1‑27 (Ocena: 9/10) – pełne przygody, towarzyszy im świetnie skomponowana i dobrym tonie utrzymana melodia scen grozy jak i humoru oraz zwrotów akcji. Właściwie nie jesteśmy znudzenie żadnym odcinkiem, każdy przynosi coś nowego, jedyny minus, to w niektórych momentach niedorzeczność sytuacji i wkurzająca osobowość jednej z postaci, która na szczęście często się nie pojawia.
Odcinki 28‑35 (Ocena 6.5/10) to już niestety inna bajka, wygląda to jakby autor na siłę próbował cokolwiek wymyślić i rozwinąć tą fabułę, co niestety skończyło się prawie klęską moim zdaniem, mówię prawię, bo jednak udało mu się jakoś w ciekawy sposób wyprowadzić główny wątek fabularny, który dotyczy, ziemian, zentradi i ich przeszłości jak i przyszłości. Niestety jeśli chodzi o poboczny wątek, związany z naszymi bohaterami i ich romantycznymi zagwostakami, to prawie, że spieprzył to po całej linii, wręcz w niektórych sytuacjach niektórzy się zachowywali jak nie ci bohaterowie, których tak dobrze poznaliśmy. Do tego można dorzucić, że wręcz poboczny wątek romantyczny staje się tutaj głównym wątkiem, który jest tak pokręcony, że ma się wrażenie, oglądanie kiepskiej wenezuelskiej telenoweli w pewnym momencie człowiek ma ochotę zwymiotować.
Odcinek 36 (Ocena: 8/10) i ostatni tej serii jest natomiast według mnie próbą naprawienia przez autora wcześniejszego crapu jaki nam zgotował, czuje się w nim stary dobry klimat Macrossa, jest akcja, są wyznania, bohaterowie w końcu się zachowują jak na nich przystało no i zakończenie jest bardzo satysfakcjonujące chodź wygląda jak powtórka z rozrywki jak w 27. Nie mniej rzadko jestem wstanie powiedzieć, że w jakimś anime zakończenie mi się podobało, a tu jednak tak a to jest już sukces.
Na uznanie zasługuje też oprawa muzyczna i piosenki Minmay ale o tym pisałem już wcześniej.
Podsumowując serię oceniam 8/10 wartą poświęcenia każdej wolnej chwili, jednak trzeba wziąć poprawkę na końcowe odcinki, które nie są warte takiego oddania :D
Nie mniej seria mnie się podobała.
Seria dla wąskiej grupy widzów? Wątpię!
1. Prawie, że nienawidzę anime z mechami a to zaczynam uwielbiać.
2. Stara grafika, która nie powinna porywać a porywa
3. Fabuła niby naiwna a sto razy lepsza od 3/4 shitu jaki teraz wypuszczają.
4. Doskonałe Piosenki, nie wiem co ludzie wy chcecie od nich, tytułowa Watashi wa Kare wa Pilot właśnie jest mega zajebista, wręcz mogę jej słuchać na okrągło mimo, że jestem już na 28 odcinku. A w innych tylko czekam na moment słów, silver moon, albo zero g love.
5. W życiu nie oglądałem czegokolwiek, co by tak znakomicie lawirowało między humorem, tragedią, normalnym życiem i romantyzmem.
Zamiast narzekać i marudzić, to wręcz pogratulowałbym geniuszu twórcy, ale ludziom nigdy nie dogodzi, nie potraficie się cieszyć z tego co macie, tylko wiecznie szukacie ideału, który nie istnieje, bo każdy ma inne oczekiwania.
Jak dla mnie do 27 odcinka daje tej serii pełne 9/10 nie żadne tam ocenianie retro, tylko całkowicie porównując je z 21 wiekiem. A ten jeden punkt odejmuje serii tylko i wyłącznie za tą właśnie naiwność/niedorzeczność, jak miasta budowane w 2 tygodnie/2 miesiące i tym podobne. Jednak to jest tylko anime i najważniejsze jest to abym się dobrze bawił i cokolwiek wyniósł z tego anime i to mam zapewnione.
Natomiast co do reszty odcinków później się wypowiem, ale już po 2 odc czuję, że to będzie klapa w porównaniu z resztą.
co mam postawić ?
Nie podobało mi się parę rzeczy, takich jak kiepskie teksty piosenek Menmej, nie zrozumiałe i czasem ciapowate zachowanie postaci oraz w każdej z generacji ktoś musiał się zakochać w obcym oczywiście bardzo ludzkim i uroczo wyglądającym obcym.
Cała seria jednak została bobrze przemyślana i dość ciekawa nie zwracając uwagi na wygląd graficzny(przecież ma już swoje lata)
Bardzo podobały mi się nie oczekiwane zwroty akcji, nie każde ostateczne poświęcenie bohaterów okazywały się
skuteczne ale też przynosiły odwrotny skutek, brakuje tego w dzisiejszych anime.
To anime nie jest tylko dla fanów kosmicznych wojen itp. ale zabawi też innych wielbicieli różnych gatunków
Faktem jest że walki nie są emocjonujące oraz bitwy czasem nie różnią się od poprzednich ale cała historia
jest warta sprawdzenia.
To chyba ja należę do tej grupy ;)
W zalewie tandety jaka teraz się pojawia, serie z lat 80., 90. i przełomu wieków naprawdę przyjemnie mi się ogląda. I nie potrzebuję do tego CGI jak we Frontier (który wcale taki dobry nie był).
!
Obok Patlabora i Gundama UC, moje ulubione sagi z Mechami.
Macross Begining
.
(jestem przy piątym odcinku) jest ok. Chara design i animacja jak na swoje czasy wyglądają ładnie i przekonująco (czekam na pierwszą scenę ze słynnym Itano Circus). A opening mnie osobiście urzekł.
Macross jest ok
Seria teoretycznie niezbyt dobra, ale...
Z jednej strony słabość techniczna, z drugiej naiwności fabuły, jakich daaaawno nie widziałem i bohaterowie, którzy czasem zachowują się zupełnie niezrozumiale. Ale po kolei.
Przede wszystkim bohaterki, które irytują. Emo‑kapitan Misa Hayase i piosenkarka Minmay Lynn z problemami osobowości (wygląda to tak, jakby sam scenarzysta miał takowe problemy i nie mógł się zdecydować) irytują wystarczająco, przy czym to która denerwuje bardziej zależy chyba od nastroju scenarzysty.
Właśnie, scenariusz. Mam ochotę powiesić jego autora na suchej gałęzi. Rozpoczynając seans Macrossa nie miałem specjalnie wygórowanych wymagań – ot, myślałem, że dostanę dobre anime z mechami na pierwszym planie i wojną w tle.
Niestety, okazało się, że na pierwszym planie mamy trójkąt romantyczny, wojna owszem gdzieś tam się w tle plącze, ale nawet walki nie są jakoś specjalnie zajmujące. Mówię sobie – ok, mogę i romans obejrzeć, niech już będzie… problem w tym, że scenarzysta chyba uznał, że co on będzie próbował w tró i poważnej wojennej serii z mechami próbował upchnąć jakiś rozwój uczuć i zwyczajnie go olał. W związku z czym mamy takie kwiatki, jak para bohaterów (dobre i to, że nie głównych) poznaje się w jednym odcinku, a zaraz w kolejnym bierze ślub. I nie, nie jest to bynajmniej żaden przeskok czasowy.
Wątek wojenny wypada nieco lepiej, to znaczy przeciętnie. Przynajmniej do czasu, kiedy muzyka nie zaczyna łagodzić obyczajów… kliknij: ukryte dosłownie. Dobrze się prezentuje Global – rola Przeciętnego Generała z Doświadczeniem akurat twórcom (przypadkiem?) wyszła. Owszem, nie ma co liczyć na kompleksowe przedstawienie wojny, jak ma to chociażby miejsce w Legend of the Galactic Heroes, ale summa summarum wypada to nieźle. Być może dlatego, że mechy nie są jakoś specjalnie przegięte (nawet sam Macross nie bardzo na takie miano zasługuje). Eliminuje to jednak efektowne pojedynki mechów – owszem, nieraz widzimy mniejsze mechy w akcji, ale to co się dzieje na ekranie ciężko nazwać efektownym – nawet biorąc na poprawkę rok powstania serii.
Wyliczam tak wyżej wady (a i tak nie wspomniałem chyba nawet o połowie) i wylewam swój jad – ktoś by mógł spytać po co tak się męczyłem i oglądałem tą serię, skoro aż tak bardzo mi się nie spodobała. Sęk w tym, że, sam nie wiem czemu, ale jakoś Macrossa w którymś momencie polubiłem… i zwyczajnie widzę, że ta seria mogłaby być dużo lepsza niż jest, gdyby twórcy się zdecydowali co chcą tworzyć… albo gdyby chociaż pewne rzeczy zrobili dobrze, lepiej niż przeciętnie. Niestety nie udało im się ani jedno, ani drugie. Macrossa więc nie polecam nikomu – nawet jeśli w swoich czasach prezentował się dobrze, to dzisiaj jest naprawdę dużo lepszych pozycji do obejrzenia, sam zaś wystawiam oczko wyżej, niż powiniennem.