Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 9/10
fabuła: 7/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 16 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,12

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 369
Średnia: 7,71
σ=1,31

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Ponyo

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2008
Czas trwania: 100 min
Tytuły alternatywne:
  • Gake no Ue no Ponyo
  • Ponyo on the Cliff by the Sea
  • 崖の上のポニョ
Gatunki: Przygodowe
Widownia: Kodomo; Postaci: Dzieci, Zwierzęta; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Magia
zrzutka

Mała syrenka w wersji dla najmłodszych. Sympatyczny, chociaż nie rewelacyjny powrót Studia Ghibli.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Aver

Recenzja / Opis

Pewnego dnia mały chłopiec o imieniu Sousuke ratuje złotą rybkę uwięzioną w butelce i nadaje jej imię Ponyo. Jak to w przypadku dzieci bywa, bohater szybko się z nią zaprzyjaźnia, chociaż nie wie o pewnym istotnym szczególe… Otóż Ponyo jest czarodziejskim stworzeniem, córką maga, na dodatek bardzo ciekawską i psotną. Oczywiście zaniepokojony ojciec szybko zabiera swoją pociechę z powrotem, ale problem polega na tym, że małej bardzo spodobało się życie na lądzie i teraz pragnie zostać człowiekiem. Zdeterminowana rybka postanawia użyć swojej mocy, czym narusza starożytne zaklęcie i sprawia, że światu zaczyna grozić poważne niebezpieczeństwo…

Tak, dobrze się domyślacie, Ponyo pełnymi garściami czerpie z Małej syrenki Andersena. Jednak „dodany” wątek ratowania świata w żadnym momencie nie wysuwa się na pierwszy plan. Co więcej, widz właściwie w ogóle nie odczuwa tego niebezpieczeństwa, które rzekomo grozi naszej planecie. W opowieści brak również dramatyzmu, napięcia i niepewności, obecnych w oryginalnej baśni. Całość jest niezwykle spokojna, ciepła, optymistyczna i zupełnie odrealniona. Do tego stopnia, że ludzie, którzy podczas tsunami stracili dorobek całego życia, z uśmiechem na ustach dryfują w łodziach nad całkowicie zalanym miastem, tak jakby nic się nie stało. Takie niedorzeczności nawet w bajkach zazwyczaj bardzo kłują w oczy, ale tutaj jakoś dają się przełknąć. A to dzięki Miyazakiemu, który bardzo zgrabnie poradził sobie z tym problemem, zastępując dojrzałych bohaterów klasycznej baśni pięcioletnimi dziećmi, które na świat patrzą zupełnie inaczej. I jeżeli spojrzymy na wszystkie wydarzenia właśnie z perspektywy takiego malucha, może się okazać, że brak mamy jest straszniejszym przeżyciem niż samotny rejs po morzu, który wydaje się wielką przygodą. W tym miejscu wypada zaznaczyć, że Ponyo nie jest typem produkcji, do jakich przyzwyczaiło nas Studio Ghibli: to zdecydowanie nie jest kino familijne, a raczej klasyczna bajka dla dzieci, i to tych młodszych.

Dorosłemu trudno jest pisać o kinie przeznaczonym dla tak nietypowego widza, jakim jest dziecko. Mój system wartości niekoniecznie będzie się pokrywał z systemem, powiedzmy, siedmiolatka, dlatego istnieje ogromna szansa, że to, co ja uznaję za dobre i godne uwagi, nie będzie mu odpowiadać, i na odwrót. Oczywiście nie uważam nowego dzieła Miyazakiego za złe i nieodpowiednie, ale uczciwie przyznaję że bywały momenty, kiedy zwyczajnie ziewałam z nudów. Co prawda nie brakuje tu magii i wszelkiego rodzaju niezwykłości, ale nie są one tak interesujące, jak w poprzednich filmach tego reżysera, a przynajmniej nie dla mnie jako dorosłej kobiety. Bo rozumiem, że dla takiego malucha, łódź­‑zabawka zamieniona w prawdziwą będzie czymś niewiarygodnym i fantastycznym. Chociażby ze względu na to, że zapewne sam często marzy, aby jego ulubione autko na baterie było tak duże, żeby mógł do niego wsiąść i je poprowadzić. Gdy tymczasem mnie bardziej fascynuje łazienka tytułowego bohatera z Ruchomego zamku Hauru i to, w jaki sposób zmienia on kolor włosów. Mówiąc wprost, w Ponyo niewiele jest przejawów tej klasycznej magii, pełnej zaklęć i dziwnych mocy, za to dużo jest zwyczajnych przedmiotów, które pod wpływem małej zmiany zaczynają pełnić nowe funkcje. Czyli znowu coś bardzo bliskiego dzieciom i ich niczym nieskrępowanej wyobraźni. Jest natomiast element, którego bardzo mi zabrakło, a który występował w praktycznie każdej z dotychczasowych produkcji Studia Ghibli, a mianowicie moment kulminacyjny. Zawsze pod koniec seansu widz w napięciu oczekiwał, co za chwilę się stanie, zaciskał pięści i kibicował bohaterom. Tymczasem w Ponyo tego nie ma: akcja niespiesznie zmierza ku finałowi, który niczym nie zaskakuje, nie wzbudza większych emocji i na dobrą sprawę człowiek ma wrażenie, że właściwie nic ważnego się nie wydarzyło. Jest to o tyle zaskakujące, że nie wygląda na celowy zabieg ze strony reżysera, tylko na absolutny brak pomysłu, jak można by było to zakończyć. Może gdyby historia od samego początku była prowadzona w taki sposób, nie rzucałoby się to nadmiernie w oczy, ale jedną z pierwszych scen jest wspaniały, widowiskowy sztorm, dlatego szkoda, że reżyser nie pokusił się o coś podobnego podczas finału.

Bohaterowie są całkiem sympatyczni, ale na pewno nie intrygują tak, jak „obsada” innych dzieł Miyazakiego. Dzieci jak to dzieci: są ciekawskie, chętnie psocą i mają mnóstwo energii. Ponyo uczy się, jak funkcjonować na lądzie wśród ludzi, interesuje ją praktycznie wszystko, z przedmiotami codziennego użytku na czele. Natomiast Sousuke to typowy pięcioletni chłopczyk, może jedynie odrobinę bardziej odpowiedzialny, ponieważ jego ojciec jest marynarzem i on chwilowo pełni rolę jedynego mężczyzny w domu. W tym miejscu chciałabym pogratulować autorowi wspaniałego zmysłu obserwacji: jego małoletni bohaterowie są bardzo realistyczni w swoich zachowaniach i podejściu do otaczającego ich świata. Pod tym względem nieco gorzej wypadli rodzice, którzy za to nadrabiają charakterem. Tutaj na pierwszy plan wysuwa się Lisa, mama chłopca. Jest to kobieta młoda, odważna i inteligentna, po której widać, że kocha morze i jednocześnie wie, jak niebezpieczne potrafi być, ale mimo to nie boi się go. Co prawda miewa gorsze dni, zwłaszcza kiedy pokłóci się z mężem (zachowuje się wtedy niemal dziecinnie), ale szybko dochodzi do siebie. Trochę słabiej prezentuje się ojciec Ponyo, który z wyglądu przypomina podstarzałego Hauru. Jest to osobnik dziwny, uparty i nieco pretensjonalny, chociaż niepozbawiony swoistego uroku, który najchętniej zamknąłby swoje dzieci w wysokiej wieży i nie dopuszczał do nich nikogo. Niespecjalnie udało się reżyserowi ukazać więź łączącą go z córką, przez co wydaje się, że jest bardziej przejęty faktem złamania zaklęcia niż tym, że mała włóczy się gdzieś z obcymi. Jest to postać niejednoznaczna, która twierdzi, że nie lubi ludzi, ale jednocześnie nawet kiedy ma do tego okazję, nie robi im krzywdy. Ale muszę przyznać, że chyba jako jedyny zwrócił uwagę na pewną sprawę i mnie niedającą spokoju: osoby, które znają książkowy oryginał, wiedzą, że podstawowym warunkiem, aby bohaterka mogła stać się w pełni człowiekiem, jest miłość wybranego przez nią człowieka. Ten schemat przepięknie sprawdził się w przypadku starszych bohaterów, ale tutaj mamy do czynienia z małymi dziećmi, które jeszcze nie do końca wiedzą, czym miłość w ogóle jest. Wymaganie od pięcioletniego Sousukego takiej deklaracji to trochę za dużo jak na mój gust. Zwłaszcza że bywają momenty, w których widać, iż traktuje przyjaciółkę bardziej jak ukochane zwierzątko lub maskotkę niż jak przyszłą ukochaną. Ale oczywiście są to uwagi i zastrzeżenia dorosłego, który zapewne się nie zna (jestem pewna, że trzy czwarte małych widzów nawet nie zwróci na to uwagi).

Od strony technicznej nie mam produkcji nic do zarzucenia. Studio Ghibli jak zwykle wykonało kawał świetnej roboty. Podwodna kraina, w której mieszka Ponyo wraz z ojcem i rodzeństwem, jest prześlicznie pokazana: wspaniałe morskie stworzenia oraz bogata, wyszukana kolorystyka przyciągają wzrok. Zresztą podobnie jest z wyspą, na której mieszka Sousuke z mamą. Generalnie cały przedstawiony świat jest bajecznie kolorowy i fascynujący. Animacja również nie zawodzi, chociaż zdarzają się momenty (przede wszystkim kiedy bohaterowie wykonują bardzo dynamiczne ruchy), którym brakuje płynności, a postacie wydają się nieproporcjonalne i karykaturalne. Projekty postaci właściwie w niczym nie odbiegają od zwyczajowych przedstawień studia: to jak zwykle te same twarze w połączeniu z nowymi fryzurami. Jedyną poważną wadą była dla mnie „forma przejściowa” bohaterki (coś pomiędzy człowiekiem a rybą) – wygląda ona wtedy jak paskudna ropucha, ze szczególnym wskazaniem na buzię. Nie mam pojęcia, dlaczego zdecydowano się na tak nieprzyjemną kreaturę, bo jakoś trudno mi uwierzyć, że nie dało się wymyślić czegoś lepszego.

Ścieżka dźwiękowa bardzo przypadła mi do gustu. Zdecydowano się na utwory instrumentalne w klasycznym, filharmonicznym wydaniu. Jedynym odstępstwem jest piosenka z czołówki, chociaż i tutaj postawiono na wykonanie operowe, które o dziwo całkiem zgrabnie zakomponowano z wesołą animacją, przypominającą dziecięce rysunki. Muzyka klasyczna już z definicji zawiera w sobie jakiś element monumentalny, szczególnie ta wykonywana przez orkiestrę. Sztuką jest takie jej dopasowanie do obrazu, aby nie przytłumić całej reszty i w Ponyo się to udało. Tak naprawdę w pamięć zapada głównie utwór wprowadzający, czołówka i kompozycja towarzysząca sztormowi, ale świadczy to tylko o mistrzostwie twórców, którzy potrafili podkreślić te wydarzenia, które tego wymagały.

Nie nazwałabym nowej produkcji Studia Ghibli dziełem wybitnym, to jednak nie ten poziom co W krainie bogów czy Mój sąsiad Totoro. Zresztą porównywanie tych filmów mija się z celem, gdyż widownia docelowa trochę się różni. Miyazaki nakręcił obraz, którym niekoniecznie będą się zachwycać dorośli, za to który mają szansę pokochać dzieci. Pytanie brzmi, czy w dzisiejszych czasach maluchy wychowane na krzykliwych zachodnich kreskówkach, niejednokrotnie zaznajomione i z poważniejszymi dokonaniami kinematografii, będą potrafiły docenić ten bajkowy, spokojny świat? Natomiast rodzicom, którzy interesują się tym, co ich pociechy oglądają, mogę polecić Ponyo z czystym sumieniem. Nawet jeżeli produkcja nie przyciągnie ich uwagi i nie będą mieli ochoty towarzyszyć maluchom podczas seansu, nic złego się nie stanie, jeżeli zostawią je same przed ekranem. Nie ma tu absolutnie żadnych treści, które mogłyby być dla pociech nieodpowiednie.

moshi_moshi, 20 marca 2010

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio Ghibli
Autor: Hayao Miyazaki
Reżyser: Hayao Miyazaki
Scenariusz: Hayao Miyazaki
Muzyka: Joe Hisaishi

Wydane w Polsce

Nr Tytuł Wydawca Rok
1 Ponyo Monolith Video 2010
1 Ponyo Monolith Video 2013