Komentarze
Rycerze Zodiaku
- rycerze zodiaku : obserwator69 : 30.08.2023 22:09:51
- Ech...te wspomnienia...to dzieciństwo... : Jamara : 30.12.2015 01:20:49
- komentarz : Turbotrup : 6.05.2014 16:00:28
- komentarz : Dea : 27.07.2013 21:59:42
- Maly szczegol : AkiNebulae : 9.02.2013 02:19:35
- Re: Reklama szamponu i suszarki do włosów z dyfuzorem. : Schultz : 3.07.2012 21:37:21
- Reklama szamponu i suszarki do włosów z dyfuzorem. : BlaXk Magic Mushroom : 3.07.2012 19:26:58
- komentarz : Chudi X : 23.06.2012 10:15:22
- komentarz : Grisznak : 23.06.2012 10:06:07
- komentarz : Byczusia : 23.06.2012 09:21:14
rycerze zodiaku
Ech...te wspomnienia...to dzieciństwo...
UWAGA! Jako osoba próbująca być stosunkowo neutralna w swojej ocenie subbingu/dubbingu, sięgnęłam po oryginał z angielskimi napisami… i spadłam z krzesła. „Tłumaczenie” na angielski musiało powstać w artystycznych mękach an tyle głębokich, by artysta zapomniał, że miał w zamierzeniu przełożyć wypowiedzi na swój język, a nie wymyślać własne historie. Pod tym względem stary dobry RTL nie wyszedł za mocno z szeregu (dodajmy, że oryginalne dialogi również zawierają sporo, prawdopodobnie niezamierzonych, „żarcików”).
Fabuła, której brak, to lekka przesada. W tym anime fabuła jest, wykorzystywana tak jak fakt posiadania Bogini Mądrości (sic!) i Wojny (sic!sic!) po stronie tych dobrych, czyli prawie wcale. Bohaterowie to rzeczywiście grupka uosobień siedmiu cnót w pięciu postaciach, chociaż nie powiem, co niektórzy nawet dostali rozwój osobowości (szybko zaleczony, ale był!). Zaskakująco podpasował mi mdły miks mazgaja stającego się cierpiętnikiem (do tego z taką słodką buzią!:P) i pół‑Japończyka z kompleksem Edypa, no a o kompleksie starszego brata może już nie mówmy‑teraz w shounenach nadużywa się go w stosunku do młodszych sióstr, wtedy, w shounenach nadużywało się go w stosunku do młodszych braci (nie patrz w stronę współczesnych shojo, nie patrz w stronę shojo…).
Shiryu to taki konieczny starszy brat drużyny (miał nim być Ikki ale nie współgrało to z jego zachowaniem- my theory).
Muzyka i seiyu: To trzeba oryginałowi oddać- wiedzieli, że różowy nie oznacza 100procentowo głosu kobiecego (Patrz francuski dub Shuna do 5 odcinka, czy jakoś tak…). Cóż, mieli tą przewagę, że mogli zapytać mangakę. Seiyuu pasowali, powiedzmy; dostałam ataku śmiechu, kiedy w Omedze usłyszałam nowe głosy starej piątki bohaterskich brązów (z wyjątkiem Shuna‑nie wiem, głos Hiroshi Kamiya po prostu pasuje do młodszych braci…). Muzyka nie jest może oryginalna, służy udramatyzowaniu (przedramatyzowaniu?) scen, ale czasem nawet udaje się jej dopasować do sceny (pierwsza walka Shuna na ekranie, rozwinięcie łańcucha i muzyka mu towarzysząca na ten przykład), a openingi do wszystkich serii są po prostu kawałkami dobrze zrobionej muzyki lat 80, przyjemnych do słuchania także dzisiaj. Endingi są nieco spokojniejsze (z jednym wyjątkiem) i nadal równie przyjemne. Na fali popularności serii powstało kilka albumów z piosenkami o bohaterach‑polecam, warto przesłuchać.
Na zakończenie dodam: poleciłabym obejrzenie tej serii ludziom chciażby po to by pośmiać się z patosu, jakim seria ocieka, i dowiedzieć się z czego żartowali autorzy Hayate the Combat Butler w paru miejscach pierwszej serii…
Maly szczegol
Reklama szamponu i suszarki do włosów z dyfuzorem.
Część walk jest schematyczna do bólu. Seiya jęcząc swoje Saori‑san niczym mantrę rozwala kolejnych przeciwników, Shiryu kierowany przez swojego mistrza, Hyoga jak zawsze boryka się z wątpliwymi dylematami moralnymi, ukesiowi Shunowi znowu ratuje tyłek brat Ikki. Wszystko to okraszone kwiecistymi przemowami o przyjaźni, walce w imię pokoju, sprawiedliwości, równości niczym w Manifest der Kommunistischen Partei czemu przeciwstawiane są najczęściej historie z mhhrocznej przeszłości antagonistów może zanudzić na śmierć. Jeżeli ktoś nie jest odporny na ogromne ilości recyklingu, retrospekcje stosowane we wręcz zabójczych dawkach – lepiej niech sobie odpuści. Walki wyglądają różnie, przeważa gadanina przeplatana dynamiczniejszymi scenami. Jest jednak wyjątek…
Alberich Megres. Święty wojownik Delta. Oprócz Siegfrieda jedyny naprawdę groźny przeciwnik jakiego napotykają rycerze z brązu. Bardzo dobrze skonstruowany antagonista. kliknij: ukryte Tragiczna przeszłość? Ślepa lojalność wobec Hildy Polaris? Zapomnijcie. Sam ma zamiar wziąć sprawy w swoje ręce, zdobyć szafiry Odyna i uśmiercić Hildę. Niby trochę sztampowe – jednak jaka miła odmiana po dużych dawkach tragicznej przeszłości lub oddanych Hildzie pionków. Rude to i wredne. W dodatku Alberich jest bardzo potężny i inteligentny, chyba jako jedyny używa rozumu żeby zmylić, zdekoncentrować przeciwnika. Voila – pokonuje dwóch (właściwie trzech) rycerzy z brązu (oj, spodobał mi się bishounen, yaoi is in the air). Dodatkowo walki są znacznie ciekawsze i dynamiczniejsze, patetyczne przemowy ograniczone do minimum – w końcu dla wojownika Delta to przecież bełkot. Tak, rzecz jasna kibicowałem temu antagoniście.
Mimo schematyczności, wiejącej momentami z ekranu przeraźliwej nudy mam sentyment do tego anime. Oceny raczej nie wystawię, zbytnio mieszają się miłe wspomnienie z dzieciństwa i bijące po oczach wady jakie dostrzegam teraz, już jako widz z wyrobionym gustem.
Co do dziwnego tytułu komcia to… ^^
Okropny francuski dubbing, w którym (przynajmniej w moich odczuciach) co drugi męski bohater miał głos jak stary zboczeniec, dlatego Hades z oryginalnym dubbingiem był dla mnie miłą odskocznią (ale o tym później). Kreska może i ładna, gdyby postacie się nie ruszało, bo często wychodzi na to, że mają zeza, czy cuś. Brązowi sainci są również dla mnie bardzo irytujący. Bo mamy tu beksę Shuna, 'mondrego' Shiryu, spostrzegawczego Hyogę, który nie może jednak zapomnieć o matce i najbardziej wkurzającego Seiyę, który nieważne co i tak powstanie rzucając tekst w stylu „jestem rycerzem Ateny i muszę ją chronić”.
Srebrni rycerze przychodzą i odchodzą (często w tym samym odcinku), a jedyne co o nich się dowiadujemy to ich imię i patronującą konstelację. Wyjątkiem jest tylko Shaina i Marin, ale to już inna historia.
Za to złoci to moi ulubieńcy. Są bardzo różnorodni, ale wielu z nich umiera zanim cokolwiek się o nim dowiadujemy Np. Deathmask (Maska Śmierci) rycerz raka, z drugiej strony mamy Aiorię, rycerza lwa, o którym dowiadujemy się sporo, kliknij: ukryte jak stał się marionetką w rękach Sagi (wielkiego mistrza), bo wmówiono mu, że jego brat Aiolos to zdrajca, więc on chciał oczyścić się z hańby.
Ale dobrze, zostawmy wady pierwszej serii i przejdźmy do Hadesu, który według mnie bije Sanctuary, Asgard i Posejdona na głowę.
Nawet dobrze,że twórcom ok. 20 lat temu zabrakło pieniędzy i dokończono to już w XXI wieku. Zyskuje na tym przede wszystkim grafika. Oraz fabuła nie jest już tak utarta. Zmarli złoci rycerze powracają rzekomo po głowę Ateny, ale okazuje się, że nie to jest celem ich powrotu. Do tego dodane zostało coś, czego brakowało mi w pierwszej serii: humor. Tak, tak, nadal nie ma go dużo, ale pojawia się. Chociażby Zelos, który wiecznie irytuje Radamantysa, albo Seiya, który zmusił swego przewodnika do krzyku, mimo iż jego mistrz nie znosi najcichszego szeptu. Nie pojawia się wiele nowych postaci, ale te, które już są, w większości są rozwinięte. Chociażby Orfeusz, czy Faraon (w tym przypadku jednak minimalnie, po prostu poznajemy przyczyny nienawiści do tego pierwszego).
Serce nie sługa.
Na pewno pokochałam to anime znacznie bardziej od tego całego szłamu z ostatniej dekady czy czegoś koło tego. Po co komu jakaś niesamowicie oryginalna fabuła, tysiące postaci rozwiniętych w każdym calu, nie spotykanych nigdzie indziej, z porywająca, błyszczącą w każdym calu kreską? Kiedy można mieć takie proste, a jednak takie, do którego ktoś się przywiąże, i nie zapomni nawet po 15 latach tego tandetnego, francuskiego openingu i nieskładnego głosu polskiego lektora? Czasami odczuwam nagły atak, by tego po prostu posłuchać. Od tak.
Postacie również uwielbiam. Mam niesamowite problemy z wybraniem ulubionego rycerza z brązu, bo lubię i Shuna, i Hyogę, i Ikkiego… chyba tylko Seyi nie XD ale moją ulubioną postacią na zawsze zostanie Mu.
Fabuła to zwykłe gonienie za wygraną. Świat na krawędzi zagłady, mało czasu, schemat „zabili go i ożył”(w tym filmie akurat nieco nadużyty). Ale jednak zawsze byłam ciekawa co przyniesie następny, ciągnący się odcinek.
Moja wypowiedz jest nieskładna, wybaczcie. Ale ja po prostu pomimo wad to anime KOCHAM. Pomimo zauważania tych wad, rzeczy gryzących w oczy i nielogicznych, cały czas się uśmiecham gdy o nim pomyślę. Sentyment do tej pewnym sensie klasyki przede wszystkim. Bo jako 4 letnie(czy coś koło tego) dziecko dorywałam się do RTL7 by obejrzeć kolejną brutalną walkę Rycerzy Zodiaku.
Anime świetne
kiedy ostatnio przejrzałam kilka odcinków dla przypomnienia sobie, jak to kiedyś było, to prawie mnie szlag trafił (zwłaszcza, że mam z francuskim niemiłe doświadczenia ze szkoły). a o openingu nie wspomnę- po prostu go przewijałam…
no....
mrowie w majtach
Wykonanie, zgoda, mogłoby być lepsze. Fabuła, sory – Dragon Ball jest pod tym względem gorszy i przynajmniej 200 odcinków dłuższy.
I niech ktoś rzuci kamień jeśli nie czytał mangi albo nie oglądał Hades, a jak nie oglądał, to ja chętnie rzucę kamieniem w niego.
Buziaki!
Tylko jedno
ojej...
paradoks
- fatalną fabułę
- koszmarny wygląd części postaci
- słabą animację (nawet jak na lata 80‑te)
- katastrofalne polskie tłumaczenie (swego czasu spisałam najbardziej absurdalne dialogi – wyszło 15 stron)
- beznadziejny dubbing francuski
- cenzurę która z dwóch odcinków robi jeden (i jeszcze pogłębia dziury w logice)
- absolutny brak logiki działań
- „głębokie” poszanowanie europejskiej specyfiki
- itp. itd.
A jednak co jakiś czas wracam do niego i oglądam z zapartym tchem. Dlaczego? Nie wiem, ale po prostu StS ma to coś, co przyciąga jak magnes. Czy polecam? Raczej nie, ale sama na pewno jeszcze nie raz obejrzę.
jeśli chodzi o fabułę...
Pozdrawiam,
nitemare
Świetne anime
Hmm..
the best
i love this anime
....
-fajne walki,
-postacie,
-fabuła,
-wszystko poprostu ok!!!
hehe
-poddaj sie, nie masz absolutnie żadnych szans, bo poznałem technikę jakąśtam
-ha! więc nie wiesz jeszcze, że dzięki temu a tamtemu pokonam cie bez trudu
-nie jesteś dla mnie żadnym przeciwnikiem bo posiadam miecz kogośtam
-moja zbroja kogośtam jest niezniszczalna, więc twój miecz nic mi nie zrobi
długo tak potrafili :)
Czy masz rację?
P.S.
a na Atene to wymyślajcie se co chcecie ona jest totalnie nie przydatna^^
P.S.2
To tylko moja opinia^^ Chętnie wysłucham innych^^