Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 7 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,29

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 90
Średnia: 7,24
σ=1,69

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (JJ)
Więcej kadrów

Genius Party

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2007
Czas trwania: 7 (6 min, 19 min, 10 min, 14 min, 19 min, 2×15 min)
Tytuły alternatywne:
  • ジーニアスパーティー
Tytuły powiązane:
zrzutka

Tym razem za krótkometrażówki ze studia 4°C zabrali się doświadczeni, utalentowani twórcy. Efekt? Antologia, w której znaleźć można prawdziwe perełki.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: hakman4

Recenzja / Opis

Ktoś, kto wpadł na pomysł nazwania kolejnego zbioru krótkometrażowych animacji studia 4°C Genius Party, skromnością widocznie nie grzeszył. Teoretycznie miał podstawy – takie nazwiska reżyserów jak Yuasa (Kaiba, Mind Game) czy Watanabe (Cowboy Bebop, Samurai Champloo) wydają się gwarancją sukcesu. Czy efekt tej współpracy jest, jak w tytule, genialny? Niestety nie zawsze, ponieważ jak zwykle w przypadku antologii trafiają się również słabsze filmy. Jednak przynajmniej kilka spośród wchodzących w jej skład krótkometrażówek warto zobaczyć.

Otwierająca Genius Party tytułowa krótkometrażówka Atsuko Fukushimy zachwyca przede wszystkim oprawą graficzną – zarówno pomysłem, jak i wykonaniem. Najkrótsza część antologii utrzymana jest w dość surrealistycznym klimacie, nie opowiada też konkretnej historii i w zasadzie trudno ją opisywać. Widzimy człowieka przebranego w strój dziwacznego ptaka, znajdującego na pustyni… coś. Jeśli miałbym zgadywać, co autor miał na myśli, stawiałbym na próbę wizualizacji procesu twórczego, myślenia, tytułowego geniuszu. Szczerze mówiąc, wydaje mi się jednak, że treść to w tym przypadku drugorzędna sprawa. Hipnotyzująca rytmem muzyka, wyjątkowa animacja – to po prostu trzeba zobaczyć.

Shanghai Dragon Shoujiego Kawamori (cykl Macross) być może nie zainteresuje wielbicieli twórczości eksperymentalnej i artystycznej, jakiej spodziewalibyśmy się po dziełach prosto z 4°C, ale z pewnością jest warty polecenia. To podręcznikowy przykład tego, jak powinno się robić lżejsze, przygodowe animacje. Humor, akcja, proporcje pierwszego i drugiego, grafika, muzyka – wszystkie elementy znalazły się na swoim miejscu i współgrają wręcz idealnie. Historia młodego, nieporadnego chłopca, który nagle staje się wybrańcem, mającym wpływ na losy galaktycznej wojny, jest zwyczajnie banalna, wręcz dziecinna, lecz mimo to – a może właśnie dzięki temu – pełna uroku. Opowiastkę o potędze marzeń i dziecięcej wyobraźni ogląda się bardzo przyjemnie, równie szybko jak w seriach z cyklu Macross zapominając o czepianiu się logiki świata przedstawionego czy konstrukcji fabularnej, bo śledzenie perypetii bohaterów daje nam tyle zabawy, że zwyczajnie nie chcemy się zastanawiać nad takimi aspektami filmu. Kawamori potrafi sprawić, że zanurzymy się w świat rodem z fantazji kilkulatka, nie kwestionując tego, co dzieje się na ekranie – to najlepsze świadectwo tego, że doskonale radzi sobie z lekkimi produkcjami.

Shinji Kimura nie jest wprawdzie nowicjuszem, bo pracował przy dziełach takich jak Akira czy Angel's Egg, jednak przed Genius Party zajmował się raczej oprawą graficzną filmów animowanych niż reżyserią. Widać to w Deathtic 4 – najsłabszej części antologii, która nie ma do zaoferowania niczego poza ciekawymi tłami. Jego wizja świata umarłych jest całkiem interesująca, ale bohaterowie, historia i humor już niekoniecznie. Krótkometrażówka sprawia wrażenie nieprzemyślanej, silącej się na oryginalność, szwankują dialogi, tempo, właściwie wszystko. Grafika byłaby świetna, gdyby nie trójwymiarowe, stworzone przy pomocy komputera postaci, nieco gryzące się z resztą. Nie jest to nawet w połowie tak irytujące, jak w większości serii wykorzystujących grafikę komputerową i za to należy Kimurę pochwalić, lecz ładna oprawa mimo wszystko nie wystarczy, żeby dało się tę krótkometrażówkę oglądać bez ziewania. Pozostaje mieć nadzieję, że reżyser nauczył się czegoś na błędach popełnionych przy tworzeniu Genius Party.

Doorbell to kolejna średnio udana część antologii. Nie zachwyca grafiką, nie ma ciekawej historii do opowiedzenia. Po pierwszej minucie – w której dowiadujemy się, że główny bohater widuje swoje sobowtóry – wydawać by się mogło, że to bardzo ciekawa opowiastka z dreszczykiem, ale do stworzenia takiej potrzebna jest przede wszystkim tajemnica. W Doorbell nie ma tajemnicy, nie ma też wyjaśnień ani zaskoczeń, a poza tym wydaje się, że fabuła została urwana w zupełnie losowym miejscu. Szczerze mówiąc nie rozumiem, co ta część wnosi do Genius Party i jaki jest cel jej istnienia.

W kategorii „największe kuriozum” palmę pierwszeństwa bezsprzecznie dzierży Limit Cycle Hidekiego Futamury. To wyjątkowe, filozoficzne dzieło, które z pewnością zmieni wasze postrzeganie rzeczywistości. Ja na przykład po jego obejrzeniu dwa razy zastanowię się, zanim nazwę jakikolwiek film „przegadanym”. Gwarantuję, takiego stężenia niezrozumiałych (a więc zapewne inteligentnych) monologów i bełkotliwego mistycyzmu nie widzieliście jeszcze nigdy. Każdy, kto kiedykolwiek narzekał choćby na nużące dialogi w drugiej części Ghost in the Shell, po spotkaniu z „natchnionym” dziełem Futamury będzie miał szansę zrewidować swoje poglądy na temat tego, jak naprawdę wygląda nieudolnie silące się na filozofowanie anime. Na szczęście zawsze można zapomnieć o tym słowotoku i skupić się na pięknej animacji, która – nawiasem mówiąc – żadnej treści nie ma (związku z filozoficznymi monologami chyba też nie). Tak, tak, to bardzo ładne, ja też nie mam pojęcia, o co w tym chodzi. Intelektualiści zafascynowani rozważaniem o naturze bytu będą zachwyceni. Reszta zaśnie.

Na deser zostają nam dwa najciekawsze kąski, pierwszym z nich jest Happy Machine Masaakiego Yuasy. Yuasa specjalizuje się w eksperymentalnych produkcjach, więc trudno się dziwić, że doskonale sprawdza się w krótkiej formie. Klimatem Happy Machine najbardziej zbliżone jest do o rok późniejszej Kaiby, a grafika z pewnością zadowoli osoby, którym podobała się tamta seria. Reżyser pokazuje nam surrealistyczny świat z perspektywy opuszczającego sztuczny dom dziecka, które pozostawione samo sobie musi poznać różne, mniej i bardziej przyjemne aspekty życia. Sposób, w jaki Yuasa przedstawia poznawanie świata i naturę w połączeniu z oryginalnością oprawy wizualnej, czyni tę krótkometrażówkę doskonałym tytułem dla wielbicieli eksperymentalnych animacji. Muzyka elektroniczna świetnie spisuje się w roli tła (warto podkreślić, że w tej części nie pada ani jedno słowo – miła odmiana po Limit Cycle) – a całość wypada wyjątkowo dobrze i z czystym sumieniem mogę napisać, że to seans obowiązkowy dla wszystkich, którym do gustu przypadła Kaiba lub Cat Soup.

Baby Blue Shinichirou Watanabego mogę z kolei bez wahania nazwać perełką, choć miałem wątpliwości co do tego, jak z tematyką na pierwszy rzut oka bliższą dziełom takim jak Byousoku 5cm poradzi sobie reżyser Cowboy Bebop. Okazuje się jednak, że o rozstaniach „luzacki” Watanabe potrafi opowiadać równie pięknie, co sentymentalny Makoto Shinkai. A może nawet lepiej? Choć w Baby Blue znajdzie się wystarczająco dużo dramatyzmu, nie zabraknie też odrobiny humoru – przecież życie to nie tylko ciągłe wzruszenia. Reżyser Samurai Champloo radzi sobie bez płatków wiśni, różowego nieba, romantycznych piosenek czy wziętych z kosmosu (kto widział Hoshi no Koe ten wie, że w przypadku Shinkaia można to określenie traktować dosłownie) problemów – to prosta historia i Watanabe opowiada ją w prosty sposób, momentami zupełnie na luzie. Chłopak, dziewczyna… Miłość? Może kiedyś, ale teraz raczej nie ma na to szans. Dwójka bohaterów postanawia jednak pożegnać się w wyjątkowy sposób. Za muzykę w tej części antologii odpowiada Youko Kanno, która jak zwykle spisuje się lepiej niż dobrze.

Ostateczny werdykt? Jeżeli lubicie animacje krótkometrażowe, obejrzyjcie koniecznie, jeżeli nie – mimo wszystko warto sprawdzić, czy te przypadną wam do gustu. Trudno oczekiwać, żeby antologia składająca się z siedmiu filmów, tworzonych przez siedmiu zupełnie różnych reżyserów, trzymała równy poziom i żeby każda wchodząca w jej skład krótkometrażówka była dobra. Genius Party obok dziełek średnio udanych zawiera jednak prawdziwe perełki, a to wystarczy, żeby warto było zwrócić uwagę na ten tytuł.

JJ, 15 maja 2010

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio 4°C
Projekt: Masaaki Yuasa, Shinji Kimura, Shouji Kawamori
Reżyser: Atsuko Fukushima, Hideki Futamura, Masaaki Yuasa, Shin'ichirou Watanabe, Shinji Kimura, Shouji Kawamori, Youji Fukuyama
Muzyka: combopiano, FENNESZ, Youko Kanno