
Komentarze
Kimi ni Todoke 2nd Season
- Re: Ale... : Zomomo : 24.02.2021 14:55:11
- Ale... : Bez zalogowania : 24.02.2021 10:45:40
- komentarz : Zomomo : 23.02.2021 04:52:32
- BBc : gura manyp : 18.10.2019 13:55:53
- 7 : Chmura : 10.09.2016 20:27:40
- Pierwszy znośny, ale drugi? : Keicam : 30.05.2016 23:48:01
- komentarz : Okichi : 19.03.2014 18:39:45
- Kimi ni Todoke 2nd Season : MrKrzychu : 25.03.2013 01:23:48
- komentarz : Subaru : 4.03.2013 11:45:13
- Kento : NeChee : 21.10.2011 23:48:51
7
Pierwszy znośny, ale drugi?
Ogólnie nie trzeba wiele pisać, bo recenzja Easnadh mówi i wyjaśnia wszystko. Dosłownie wszystko. Ale dla uogólnienia rozpiszę, co podobało mi się, a co .. nie.
Z rzeczy, które można uznać za takie sobie lub nawet dobre, są oczywiście motywy, które były takie w pierwszym sezonie. Mowa tu oczywiście o bohaterach drugoplanowych. Kurumi, ten nowy ziomek, oraz genialni Yano, Chizu i Ryuu, którzy próbują ratować sytuacje. Poza tym graficznie nadal nie mogę anime niczego zarzucić – jest git. O ścieżce audio nie wspomnę, bo nie mam jakoś dobrych wspomnień – nie licząc openingu.
No, i to by było na tyle z pozytywnych rzeczy. Teraz czas na to, czego w anime było od groma. Generalnie, przez negatywne aspekty drugiego sezonu, musiałem zastosować technikę opisaną na początku, bo oglądanie tych sierot, które zachowaniem nie różnią się od ludzi z problemami psychicznymi zamkniętymi na miesiące w pokojach bez klamek, jest po prostu niemożliwe – serio. Z czystym sumieniem chciałem wierzyć, że po wyjątkowo dziwnym zakończeniu z jedynki, Sawako i sam Kazehaya wejdą na wyższy poziom znajomości: sorry, tak to po prostu działa. Gadając ze sobą praktycznie codziennie, i wiedząc dobrze, że obie strony czują do siebie to samo, czyli miłość. Ale nie, twórcom zachciało się ponownych kombinacji, i przez praktycznie całe anime musimy oglądać kolejną partię niedomówień, niejasności i niepewności do tak na prawdę .. wszystkiego. Charakter Sawako nie zmienił się aż tak bardzo – co wyjątkowo mnie zraziło zważywszy na fakt, iż przez poprzednie 25 odcinków pielęgnowała nową 'ja'. Meh.
Ogólnie, można by pisać długo i namiętnie, ale szkoda czasu. Chciałem się wzruszyć, coś poczuć, ale ilość wymuszonego kiczu jest po prostu zbyt duża. Niesamowicie zmarnowany potencjał. Tak z 5/10.
Kimi ni Todoke 2nd Season
Męczarni ciąg dalszy.
Tego się na trzeźwo oglądać nie da, po pijaku zresztą chyba też nie.
Zamiast coraz lepiej, z Sawako jest coraz gorzej. Wszystko się cofa, brakuje sensu, minimum realizmu i wiarygodności w tej serii.
Czas antenowy wypełniają ochy i achy nad nie wiadomo czym, kretyńskie dylematy z powietrza, Sawako jest tępa, totalnie nieprzystosowana do życia między jakimikolwiek ludźmi i chyba jeszcze bardziej zakompleksiona niż w serii pierwszej. Nadal ma te same idiotyczne, wydumane problemy rangi wszechświatowej.
Skrajnie idiotyczne, nudne i nieoglądalne.
1/10, bo to anime bezwstydnie chce udawać coś ambitnego.
Kento
; )
Warto było przesiedzieć całą dzisiejszą noc na oglądaniu tego ^.^
Mam bardzo dobre wrażenie po tym anime,a raczej przez to nie zasnę teraz xd.
No nic. Myśle ,że mogę polecić tą serie dla ludzi o miękkich sercach , którym nie raz zdarzyło się ryczeć oglądając jakiś dramat czy romans ; )
hm...
No cóż. Rozczarowałam się trochę tym anime. Tak szczerze, to się na nim trochę wynudziłam. Było zbyt rozwleczone, niektóre sceny i wątki można było skrócić bez szkody dla fabuły. Sama historia była urocza, słodka, ciepła – że aż za bardzo. A już druga seria osiągnęła szczyt w irytowaniu widza. Wałkowany bez końca motyw „ona lubi jego, on lubi ją, ale się nie mogą dogadać” woła o pomstę do nieba. Cały „problem” można było rozwiązać normalną rozmową, wysłuchaniem obydwu stron, a nie półsłówkami i przerywaniem sobie wzajemnie. Brakowało mi jakiegoś pazura, jakiegoś znaku, że bohaterowie posiadają coś takiego jak charakter, temperament! Pf, próżne nadzieje. Główna parka była mdła i obrzydzenia urocza. Sawako to kretynka, niestety nie da się ukryć. Owszem, jest miła i urocza, ale jednocześnie nie grzeszy rozumem. Mnóstwo razy miałam ochotę jej przy…znaczy się przywalić, żeby zaczęła używać mózgu. Jej zachwyty nad takimi normalnymi rzeczami jak zwykłe 'dzień dobry', czy wyjście z przyjaciółkami, z którymi przyjaźni się już z rok dobijały mnie. Na początku to było nawet rozbrajające, ale na litość boską, ileż można! Osobiście mogę zrozumieć Sawako, bo byłam w miarę podobnej sytuacji, co ona, ale w przeciwieństwie do niej ja myślę i „ogarniam” relacje międzyludzkie. A ona zachowywała się, jakby pierwszy raz w życiu weszła między ludzi. Zaczynając oglądań KnT miałam nadzieję na w miarę fajną bohaterkę, a dostałam wiecznie przepraszającą za to, że żyje i oddycha rozbeczaną memłę. Kazehaya też mnie irytował, ale tylko w drugiej serii. W pierwszej był fajny, taki kochany i uroczo nieśmiały. W drugiej coś mu się na mózg rzuciło, bo zaczął odstawiać jakieś dziwne szopki. I jakiś on naiwny! Czy on serio myślał, że Sawako zrozumie „niuanse” bycia parą? O słodka naiwności. Jak już było wspomniane w recenzji, bohaterowie drugoplanowi ratują sprawę. Moim ulubieńcem był Ryu, od pierwszej chwili, kiedy się pojawił. Mrukliwy obserwator, mimo że mało mówi, ale kiedy się już odzywa, zawsze mówi z sensem. Byłam bardzo zawiedziona, ze wątek jego i Chizu tak urwano. Sama Chizu też jest szalenie sympatyczna, chwilami jej „mądrość” mnie rozbrajała, ale potrafiła też powiedzieć coś mądrego. Z bohaterek najfajniejszą postacią była jednak Ayane. Cwana, silna i jednocześnie szalenie sympatyczna. Kiedy ją pierwszy raz zobaczyłam, byłam przekonana, że będzie „tą złą”, a tu psikus. Prawdziwym „złym charakterem” była Kurumi. Nie mogłam jej ścierpieć, bo nie lubię takich dwulicowych małp, co to udają słodkie dziewuszki, a tak naprawdę to plujące jadem żmije. Ostatnim bohaterem, który zaskarbił sobie moją sympatię jest…Pin. Kretyn do kwadratu, ale zawsze mnie rozśmieszał, a kiedy chciał, to udawało mu się powiedzieć coś mądrego; rzadko, bo rzadko, ale zawsze to coś. Sama nawet chciałabym mieć takiego nauczyciela :D
Co do kreski i grafiki, to nie mam zastrzeżeń. Projekty postaci były proste, ale bardzo ładna, zwłaszcza Sawako była prześliczna. Trik ze znikającym okiem nie przeszkadzał mi zbytnio, tylko w kilku scenach, kiedy bohaterowie pokazani byli z półprofilu, wyglądali, jakby im ktoś wydłubał oko – oczodół był, oczka brak. Na muzykę w tle zbytnio nie zwracałam uwagi, jakaś tam była, coś tam grało. Tylko jeden motyw utkwił mi w pamięci i to tylko dlatego, bo…przypominał mi melodyjkę z Simsów! Openingi były bardzo ładne, da się ich słuchać. Ending drugiej serii prześliczny, ale ten z pierwszej…o matko i córko, cóż za wycie! Niebyła w stanie wytrzymać nawet 30 s.
Kimi no Todoke nie jest złą serią, ale do geniuszu sporo jej brakuje. Fani i fanki Bokura ga Ita będą zadowoleni. Inni mogą się rozczarować.
spodziewałem się lepszej serii
Podobnie jak w poprzedniej serii nie wykorzystano należycie obiecujących wątków psa i Kurumi.
Całość ratuje malarski obraz i przyjemna muzyka.
"I'll treasure this."
Myślę, że jest to seria, nad którą trzeba ze spokojem posiedzieć. Nie zadowoli się nią osoba szukająca przygód, mrożącej krew w żyłach akcji czy też nawet komedii. Owszem, były momenty, z których można było się śmiać, ale zostały one przyćmione przez krzyżujące się spojrzenia nieświadomie zakochanych. Piękne. Nie nudziłam się – tak szczerze wam powiem. Właśnie szukałam odpoczynku od tych wszystkich horrorów, przygodówek, science‑fiction i takich tam. Nie żałuję!
Mirabelka
dlatego fabuła w drugim sezonie zamiast brnąć pod górkę do przodu, stacza się z niej… w tempie tegoż martwego ślimaka zresztą…
Chyba bardziej snująca fabułę widziałam tylko w dwóch produkcjach, owianej złą sławą „Modzie na Sukces”, a ostatnio w serialu S‑F (sic!) „Caprica”... gdzie dosłownie modliłam się, żeby zadziało się COKOLWIEK… ( parę odcinków kręciło się w okół robota który stał… stał, stał i czasem coś sobie myślał, oczywiście nie przerywając tego stania XD cóż za akcja! ) ... albo żeby to się wreszcie skończyło XD
Niestety mam taką słabość, że ostatnio kończę co zaczęłam :p więc skoro dałam radę z Capricą to i jakoś przebrnęłam przez ten drugi sezon przygód (sic!) Sawako xp ale innym nie polecam, szkoda czasu.
Co jeszcze, graficznie było naprawdę bardzo ładnie, ost chyba prawie taki sam, jak w serii pierwszej, czyli miły dla ucha. Ode mnie 8/10.
Kontynuacja trochę lepsza niż seria pierwsza, ale dalej w ten sam deseń. W pewnym momencie miałam nadzieję, że przez te wszystkie odcinki Sawako nauczy się szybciej myśleć. Niestety strasznie mnie zawiodła. Miałam również nadzieję, że Kazehaya stanie się bardziej męski. W momencie, kiedy łapał się za głowę przy Sawako zawstydzony, ja również łapałam się za głowę zawstydzona z powodu swojej naiwności, że chłopak przemyśli swoje zachowanie i coś zrobi ze sobą. No trudno.
Brawo dla Kenta, który wściubiał nos w nie swoje sprawy, był irytujący i najlepszy z całej serii.
Opening całkiem niezły. Endingu nie przesłuchałam chyba wcale.
A do kolorowych figur geometrycznych w tle idzie się przyzwyczaić.
Ocena 7/10.
Że Yano coś z Pinem… że wątek Chizu i Ryuu będzie bardziej skomplikowany. Ojca Sawako dowiadującego się że ta ma chłopaka. Ładne zakończenie Kurumi i blondynka, w końcu nie wszystko musi się pięknie skończyć. ;)
Reczysiście...
Końcówka była przyjemna. Szacun dla Kazehayi,że potrafił publicznie wygłosić swoje uczucia do Sawako.
Ta seria może, nie którym wydawać się być przedłużona przez te pomyłki między zakochanymi bo było jasne jak się skończy. Fontana uczuć jak tryska z głównej bohaterki jest tak duża, że można się dziwić ,że takie uczuciowe postacie istnieją w rzeczywistości. Choć z tak dużą ilością naiwności to bym podziękował :P.
Rycerskie teksty Kazehayi były dla mnie zawsze powodem do wsłuchania się jaki on jest „cool” xD.
Seria mająca swój czar w pełnych gammy barw, humoru i indywidualności każdego bohatera, który swoimi działaniami interesował (mnie). Muzyka jest ładna i wpada w ucho.
Tym samym wystawiam może wygórowaną ocenę 9 :).
Sawako na stos~
Fabuła nadal jak flaki z olejem popite tranem, ilość Niesamowitych Zwrotów Akcji zmieściłaby się w jednym odcinku. Nudne, rozciągnięte, wieje nudą i przewidywalnością, ale muszę przyznać – tak, kupiłam to. Oglądałam dzielnie, z głupim bananem na twarzy, czekając na kolejne odcinki marnujące czas i wysysające energię. A to pewnie wina postaci ( nie tych dwóch pierwszych ):
Sawako na stos – widać poprawę, ale nadal jak ją widzę, słyszę, to nóż sam ląduje w dłoni. Kazehaya nie lepszy, w pierwszej serii myślałam, że „może jednak wyjdzie na prostą”, ale te jego teksty " kliknij: ukryte to nie tak, jak myślisz, jestem mhroczny", " kliknij: ukryte mam ghłębokie, czarne wnętrze", " kliknij: ukryte jestem zhuy", " kliknij: ukryte jestem egoistą, zależy mi tylko na moim dobru". HAHA, to bawiło do połowy serii, potem na prawdę aż wstyd było tego słuchać. I tylko te dwie maszkary psuły mi seans. Reszta to to, co tygryski lubią najbardziej – głupiutka Chizu dostała nawet więcej, niż 5 minut i je ładnie wykorzystała, Yano pełna klasa, jeszcze lepsza, niż w pierwszej serii, Ryu przemykający od kadru do kadru, ładnie uzupełniał towarzystwo, Pin w ostatnich odcinkach już denerwował, ale taka jego rola i całkiem nieźle się w niej sprawdzał. Blond kolega na plus – nowa postać, powiew świeżości tak wymagany w tym dusznym przesłodzonym „gniotku”, przewijał się to tu, to tam, szkoda, że jeszcze bardziej nie rozwinięto jego wątku. Na koniec zaś wisienka na torcie – Kurumizawa Ume, postać, która skradła mi serce, trzymająca fason znany z poprzedniej serii oraz wzbogacony o wstawki w tej, zimna „bycz” tego anime, która się w nim po prostu marnuje. Nawet odcinek powtórzeniowy, gdy była narratorką, oglądałam ze sparklami w oczach.
Grafika taka sama, jak poprzednio, choć widać parę poprawek – np. mniej „cyklopowych” ujęć; ale te latające pięciokąty, gwiazdki, kółeczka i.. sparklujący Kazehaya to już przesada, seria nawet bez latających gwiazdek jest ubersłodka. Poza tym wciskanie 3D do animacji liści czy fal.. nawet w Gintamie ujęcia morza nie były tak tandetne, a jednak jest różnica między ponad 2oo odcinkami, a 12. Muzyka – opening przyjemny, prześliczna animacja, ending nie w moim stylu, ale obrazki na plus. W tle przewijało się parę starych i parę nowych motywów, niczym się nie wyróżniających, ale też nieprzeszkadzających.
Seria tylko dla fanów poprzedniej, nie wiem, czy ktoś nie będący w temacie, byłby w stanie wytrzymać 4 czy tam 5 odcinków o czekoladkach ( padłam, gdy kliknij: ukryte pod sam koniec Sawako je wyjęła – w tym anime postaci bały się Sawako, po tym anime ja boję się czekoladek! ). Mimo nieżywotności tej serii, niepotrzebnych dłużyzn i żenującej nawet jak na romans prędkości zdarzeń, irytującej głównej pary bohaterów, to seria, którą oglądałam z wielką przyjemnością.
c.d bajki :)
Świetne anime dla lubiących spokojne nastrojowe powieści o szkolnych miłościach.
Koniec dobrego
Jedynie denerwujące były te statyczne, błyszczące, świecące, kawaii portrety bohaterów (np. gdy Sawako czy Kazehaya się uśmiechają). Wiem, że to Shoujo, ale te różowe kwiatki w tle… ech..
Oprócz tego, to jeden z najlepszych romansów anime jakie oglądałem – skojarzyło mi się i przynajmniej dla mnie, jest na podobny poziomie co dzieła Shinkai Makoto. Więcej pisać nie muszę ;)
:)
The end
Dobre