
Komentarze
Steins;Gate
- Re: Siłą anime to postacie : gilgamesz2 : 10.04.2024 19:54:18
- Siłą anime to postacie : gilgamesz2 : 10.04.2024 19:41:45
- Z przymrużeniem oka na fizykę : Anonimowa : 16.08.2022 17:11:31
- Re: Steins Gate : Bez zalogowania : 25.03.2022 00:17:06
- Główny bohater : Bez zalogowania : 25.03.2022 00:08:33
- Dobre, całkiem niezłe : Bez zalogowania : 24.03.2022 18:23:32
- Odc 6 : Bez zalogowania : 23.03.2022 18:37:47
- Po pierwszym odcinku : Bez zalogowania : 23.03.2022 15:44:07
- Re: Steins Gate : Zomomo : 27.11.2020 10:14:31
- Steins Gate : ziomaaal : 26.11.2020 21:33:51
Siłą anime to postacie
to typowe podejście oprócz Okarin‑jego którego uważałem z przesadę twórców, po czasie jednak zmieniałem zdanie. Pod koniec serii naprawdę zależało mi na wszystkich postaciach dynamika ich rozwoju moim zdaniem na znakomitym poziomie. Muzyka wpada w ucho oba tytuły porządne. O ile cała historia jest porządna może oprócz bełkotu „naukowego” jest dobrze prowadzona ale pod koniec już miałem dość tych skoków czasowych i próby ratowania Kurisu sam osobiście chciałem ją załatwić za to lol. Graficznie całkiem dobrze no oczu nie zrywa ale doceniam animacje a nie tylko wklejane zdjęcia. Tak jak mówiłem ocenę obniża zmęczenie skokami a tak w ogóle porządny tytuł polecam ja stawiam 8/10
Z przymrużeniem oka na fizykę
Wiele elementów mi się podobało, ale są też takie, które drażniły kliknij: ukryte np częściowa przewidywalność (zwłaszcza odgrywanych ról), oraz niektóre wątki za co odjęłam jeden, czy dwa punkty.
Początkowe epizody mogą uśpić niejednego widza, kliknij: ukryte Ale mnie akurat te niestandardowe postacie i niesztampowe dialogi bawią, więc dla mnie było dobre od początku :) W połowie serii klimat całkowicie się zmienia - z niepokojąco sielankowego – na po prostu dramatyczny. A tempo akcji gwałtownie rośnie. kliknij: ukryte Na szczęście zakończenie (ostatnie dwa odcinki) zamyka spójną klamerką całość.
Seria łączy nietypowe okruchy życia (albo okruchy z udziałem raczej nietypowych osób) z elementami sci‑fi, wynalazczości i prób manipulacji czasem i zdarzeniami, oraz momentami – z kinem akcji i napięciem fabularnym.
Na pewno jest to dosyć ciekawa pozycja na tle innych tego typu w anime.
Czegoś mi w niej trochę zabrakło, żeby z czystym sumieniem wystawić najwyższe noty. Może to kwestia oprawy wizualnej, może żeńskich postaci. Mimo to polecam.
Po pierwszym odcinku
Steins Gate
Steins Gate
Trudne do jednoznacznej oceny
Może zacznę od fabuły. Jakieś pierwsze trzy odcinki kiepskie, choć nie na tyle fatalne, żeby nie spodziewać się rozkręcenia tej imprezy. Poczekałem i się doczekałem. Gdzieś w piątym odcinku zaczęło się naprawdę ciekawie i emocjonująco. Co później poszło nie tak? Generalnie narzekam na totalny brak oryginalności. Nie zobaczyłem tutaj nic nowego, niespodziewanego, czegoś, czego wcześniej bym nie widział. Rozczarowujące jest to nie dlatego, że spodziewałem się pionierstwa w dziedzinie Si‑Fi, a dlatego, że pierwsze odcinki wskazywały na coś „innego”.
Zazwyczaj motyw podróży w czasie albo utrzymuje się w konwencji przygodówki, albo kina fatalnego. „Stein; Gate” utwierdzał nie w przekonaniu, że będzie to kino zrównoważone pomiędzy jednym a drugim, a dzięki temu dostaniemy coś naprawdę fajnego. Niestety, mniej więcej w odcinku, w którym kliknij: ukryte Maiyuuri została zamordowana, zaczynamy dostawać coś pomiędzy Terminatorem, a Efektem motyla. Nie podobało mi się to. Było to zdecydowanie za ciężkie w odbiorze (nie pod względem intelektualnym, a emocjonalnym)i seria zgubiła swój swoisty klimat, do którego z początku ciężko mi było się przekonać, ale jednak później bardzo się do niego przywiązałem. Gdzieś pod koniec chciałem już zrezygnować, ale stwierdziłem, że skoro już jestem na tym etapie, to trochę głupio byłoby porzucać to anime. Zostałem. Ostatnie 2/3 odcinki mnie usatysfakcjonowany i nie żałuję, że nie przerwałem seansu.
Postaci nie są pierwszego sortu (hoho, jak politycznie to dziś brzmi), ale mnie kupiły. Sam główny bohater z początku mnie drażnił, ale dość szybko przekonał mnie do siebie (zresztą tak, jak wcześniej wspomniany klimat, który w dużej mierze tworzył właśnie on). Nie ukrywam, że mnie najpierw rozczarował, bowiem po „szalonym naukowcu” spodziewałem sie czegoś więcej; niemniej później ciężko mi było sobie wyobrazić, że to mógłby być ktoś inny. „Christina”, choć sympatyczna, była na wskroś szablonowa i jednowymiarowa. Myślałem, że może okaże się kliknij: ukryte tym szpiegiem, dzięki czemu pokaże coś więcej, ale jednak tego nie zrobiła. Maiyuuri robi za tą głupiutką, czego nie lubię, ale jednocześnie była tak dziwna, specyficzna i oryginalna, że ją polubiłem chyba najbardziej. Reszta była do lubienia, ale jakoś nie zbliżyłem się do nich na tyle, żeby nad nimi się rozprawiać.
Akcja była bardzo nierówna. Z nudy przeskakiwała na najwyższe obroty, potem jednak za długo utrzymywała się w wysokim napięciu, przez co zaczynała męczyć, a później zaczynała wpadać w rutynę, żeby zaraz znów podkręcić obroty. Zdecydowanie zabrakło tutaj subtelności i umiejętności planowania.
Kreska aż nadto pospolita. Nie było w niej niestety nic charakterystycznego, przez co za niedługo najpewniej mi się rozmyje w pamięci, jak tysiąc innych pospolitych anime, a szkoda, bo seria warta jest zapamiętania. Na szczęście nie była brzydka, a jej poziom był wyrównany przez wszystkie odcinki. Była to chyba jedyna równowaga, jaką nam zaserwowali.
Soundtrack również ciężki do określenia. Czasami go brakowało, czasami był zbyt pospolity, czasami były zgrzyty pomiędzy ścieżką dźwiękową, a akcją, ale czasami aż powodowała ciarki na całym ciele.
Całą serię oceniam na 7. Gdyby poprawić gorsze strony i uniknąć paru błędów, to mogłoby być nawet 9, przy dobrych wiatrach- kto wie- może nawet 10. Pomysł, choć już przetarty, to został dobrze obmyślony, ale jego realizacja była już trochę gorsza. Nie nazwę tego anime zmarnowanym potencjałem, jednak niewątpliwie popełniono tu błędy, których naprawa z tylko „dobrego anime”, mogłaby zrobić dzieło zapamiętywalne na lata. Sądzę, że również budżet mógł mieć tu wiele do powiedzenia, choć na tych sprawach w ogóle się nie znam. 7, to średnia całości, bowiem znajdą się tu aspekty warte dziewiątek, ósemek, ale również szóstek. Siódemka wydaje mi się surowa, ale sprawiedliwa.
POLECAM!
A im dalej w serial tym było już tylko lepiej!! Rewelacja!! Do tej pory jest to jedna z moich ulubionych serii!!
Chętnie cofnęłabym się w czasie i obejrzała jeszcze raz.
Gdzieś od szóstego odcinka fabuła zaczyna niesamowicie wciągać. Muszę przyznać, że przez prawie całą serię bałam się, że twórcy gdzieś się poplączą, pomylą i po kolei będą wychodzić z ekranu małe, logiczne nieścisłości, ale na szczęścia akcja została poprowadzona po mistrzowsku. Naprawdę olbrzymi plus za to!
Z bohaterów najbardziej polubiłam głównego bohatera. Jest sympatyczny, oryginalny i zabawny. Daru również można opisać tymi słowami. Za to nie rozumiem, dlaczego przy prawie każdym anime ludzie się tak rozpływają nad jakąś tsundere ( i oczywiście zawsze pada tekst „bo ona nie jest typową tsundere). To tak a propos Kurisu, której zachowania typu „wcale cię nie lubię, po prostu nie mam nic lepszego do roboty” przyprawiały mnie o mdłości.
Muzyka jest przyjemna, szczególnie ending warto posłuchać, a nie wyłączyć.
Irytowała mnie trochę ta haremowa otoczka wokół głównego bohatera. Według mnie anime wypadło by trochę lepiej,jakby z tego wianuszka dziewczyn wyjąć ze dwie panienki i zastąpić je męskimi postaciami. Wyszło by trochę naturalniej i dojrzalej. No ale co kto lubi. Jednym się to spodoba, drugim nie.
To takie anime, które chce się wyłączyć po minucie oglądania. Jest facet, może mieć około trzydziestki, choć gada i reaguje w sposób sugerujący, że jest znacznie młodszy. Jest też jego opóźniona w rozwoju…eee przyjaciółka z dzieciństwa (???), dziewczyna w kapeluszu na głowie wyglądająca jak trzynastolatka. Pojawią się też inne panie, bo to kolejne anime, w którym dostaniemy samca i mnóstwo panienek biegających wokół niego.
Dialogi denerwują, postaci odrzucają, albo nudzą, kreska nie powala, choć grafika estetyczna… Jedyne co może się spodobać to fabuła, mimo to zdecydowałam, że jednak nie dam temu tworowi szansy.
Na opinię mógł mieć wpływ fakt, że niedawno skończyłam oglądać trzymający w napięciu: Kiseijuu: Sei no Kakuritsu. Tam też są denerwujące panienki, ale fabuła, klimat, kreska, i pozostali bohaterowie mocno wynagradzają zgrzyty.
mocne 8/10
Anime jak najbardziej godne uwagi:
*Sama koncepcja wehikułu czasu stworzonego przez – great!!!!
Fabuła – zaskakująca nie idzie się nudzić, po kazdym odcinku chce się jeszcze i jeszcze.
Bardzo sympatyczne postacie, dobrze wykreowane indywidua.
Z jednej strony mamy naukowca fantazjujacego prze różne wymyślne nazwy a z drugiej Super Haka Daru namiętnie upajającego się henati`em który świetnie ripostuje główną postać (przezabawne dialogi).
Muzyka – jest ok :) nie ma co tu za duzo o niej napisać:)
Polecam gorąco ten tytuł, 24 odcinki idą jak masło dla wytrawnego widza:)
8/10
Postaci: 8/10 – Większość jest naprawdę dobrych (z Makise Kurisu na czele), jednak są też postaci płytkie i nieciekawe. Główny bohater niektórych będzie irytował, a inni bardzo go polubią. Dla mnie jest drugą najlepszą postacią w tym anime. Nie wolno też zapomnieć o Mayuri i jej „Tutturu!”
Klimat: 9/10 – Czasem komediowy, czasem dramatyczny jest naprawdę specyficzny od samego początku, aż po sam koniec, w budowaniu go pomaga bardzo dobra ścieżka i również specyficzna grafika.
Grafika: 8/10 – Jest naprawdę dobra tylko trzeba się do niej przyzwyczaić.
Muzyka: 9/10 – Wspaniała i niezwykle klimatyczna (aż czuć podróże w czasie) do tego świetny opening i ending.
Ogółem: 9+/10 – Jedno z najlepszych anime jakie jak dotąd obejrzałem (na mojej liście numer 3), trzeba jednak dać temu tytułowi czas, aby się rozwinął ponieważ pierwsza połowa choć bardzo dobra nie może równać się z genialną drugą tego anime.
Bohaterowie są świetni. Polubiłam wszystkich, nawet nieco irytującą Mayuri. Główny bohater jest bezbłędny, nie wyobrażam sobie serii bez niego. Momentami parskałam głośnym śmiechem jak coś palnął, w każdym bądź razie jest genialny.
Zakończenie i ogólnie ostatnie kilka odcinków też na plus, historia została po prostu ładnie poprowadzona, a kliknij: ukryte happy endteż jak najbardziej jest tutaj na miejscu.
9/10, jest to seria naprawdę warta poświęconego czasu.
Tuturuuu!!
Ekhem, do rzeczy…
Tak naprawdę pierwsze odcinki… wogóle mnie nie zachwyciły. Miały jakiś sielankowy klimat, humor niby był, ale jakiś przeciętny. Trójka przyjaciół wiedziona pasją zaczyna coś majstrować na poddaszu i zaskakują wszystkich, nawet siebie, bo oto coś wybuchło, coś zasyczało i mamy maszynę czasu! Nie, to też mnie nie przekonało.
Od rzucenia tej serii powstrzymywały mnie jedynie komentarze w stylu: „pierwsze odcinki są nudne, ale warto poczekać”. Więc czekałam. Gdy w kolejnym (chyba 6 już odcinku) nie zaiskrzyło już, już miałam wrzucić to cudo do kosza, gdy na scenę wkroczyła ona: czerwonowłosa, z niebieskimi oczami śniętej ryby, wyrazem twarzy, który mówi, że nic jej nie zaskoczy. Przedstawiam państwu Kurisu Makise alias Krysia alias Zombie alias Celty‑17, najlepsza asystentka jaką poznałam. Z początku wydawała mi się zarozumiała lolitką, dopiero potem otworzyła swoje tsunderowe wnętrze. Niby każdy tsundere już widział, każdy zna do bólu te dialogi, recytuje na pamięć: „chcę z tobą pobyć, ale to nie tak, że cię lubię czy coś”, a jednak coś mnie w niej zachwyciło, tak, że oglądałam ten serial tylko dla niej, dla jej występów, zarozumialstwa, dumy i mądrze brzmiących monologów. Prawdę mówiąc uratowła mnie od popełnienia bardzo poważnego błędu. Od rzucenia tego anime.
Potem się zaczęło. Fabuła wciągała mnie coraz bardziej i bardziej. Zachwycały mnie kolejne zwroty akcji. Gdy myślałam, że wiem jak to się skończy autorzy znów nabijali mnie w butelkę. A największy podziw budzi we mnie tak absurdalna logiczność wątków, jaka w anime jest rzadko spotykana.
Postaci to wielki plus tego „animca”. O ile Hououiiiiuououin Kyoma mnie irytował swoimi gadkami bez ładu i składu, o tyle potem zachwycił mnie swoja dojrzałością i poświęceniem dla członków zespołu. Na końcu nawet podobało mi się, że znów zaczął gadać bzdety. Mayuri była dla mnie głupiutką chodzącą „Tuturuu!” dopóki również nie zauważyłam, że potrafi powiedzieć coś bardzo głęboką i poważną myśl, nawet jeśli używa dziecinnych słów. Dzięki temu chyba pokochałam to granie na trąbce. Krysia to istne cudo, która też potrzebowała czasu, ale znacznie mniej niż inne postacie. Tak było ze wszystkimi, powoli je wszystkie pokochałam w miarę rozwoju ich osobowości.
Na początku odrzucało mnie też oświetlenie i jakieś dziwne matowe barwy. Przyzwyczaiłam się jednak i z ręką na sercu mogę powiedzieć że rysunki sa więcej niż dobre. to samo z muzyką. Opening rozkochał mnie w sobie dopiero w 15 odcinku.
Podsumowując, nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz. A moje koncowe wrażenie jest jak najbardziej pozytywne. Myślę, że spokojnie może trafić na drugie miejsce najlepszych anime jakie kiedykolwiek obejrzałam
A to wszystko za sprawą Krysi.
Anime szalone jak sam główny bohater...
Z postaci czasami wkurzały mnie Moeka i Mayuri. Mayuri nie mogę za to winić, bo po prostu taka była jej rola w tym anime. Moeki nie potrafiła mnie przekonać w żadnym odcniku, no może poza tym, kliknij: ukryte w którym umiera.
Mamy jeszcze szalonego naukowca, Okabe Rintarou, które chyba nie da się nie lubić. Jego wybuchy śmiechu, zmiany tonu głosu, dla mnie jest to bohater jedyny w swoim rodzaju.
Makise Kurisu, inteligenta asystentka naszego szalonego naukowca. Bałem się, że będzie ona tsundere i uświadczę wiele fanserwisu z nią związanych, ale na szczęście tak nie było i Bogu dzięki.
O reszcie bohaterów mogę powiedzieć, że nie była zła. Cieszę się, że autorzy pokazali nam historie z ich życia i byli oni jakby częścią anime, a nie tylko pustką, która wypełniała luki.
Muzyki za wiele tam nie ma, ale opening bardzo mi się podobał, ten pierwszy i drugi ze zmienionym tekstem. Ending może być, ale zanim zdążyłem się wsłuchać, już włączałem kolejny odcinek.
Jeżeli chodzi o grafikę, to widziałem lepsze, ale ta do najgorszych nie należy, można powiedzieć, że jest bardzo dobra choć do najlepszej trochę zabrakło.
Dla mnie to anime jest pozycją obowiązkową, a ja sam żałuję, że wcześniej tego nie obejrzałe. Trzeba też być skupionym na tym co się ogląda, bo czasami nie przeczytamy, zauważymy czegoś i jesteśmy zdezorientowani w następnym odcinku.
Ode mnie solidne 10/10 i oby takich więcej.
.
Grafika, kreska na wysokim poziomie, trzeba przyznać. Anime zaczęło mnie wciągać od jakiegoś 14 odcinka, by pod koniec znowu stracić moje zainteresowanie.
Serio nie kumam tego zajarania tą serią. Owszem, dobre anime, nawet bardzo..ale nie czuje się jakoś związana z tą serią.
Najciekawszą postacią był ten naukowiec, ta dziecina w czapce mnie irytowała cały seans, ta w czerwonych włosach mi kogoś przypomina, ale nie mogę sobie przypomnieć jaką postać i z jakiej serii.
Założenia fabuły ciekawe, ale chyba liczyłam na coś więcej..
Jedno z lepszych
Główny bohater jest niezwykle uroczy, taki szalony naukowiec, do tego niezłe ciacho :P (no i to seiyu!!!) Niektóre postacie żeńskie mnie wkurzały, ale inaczej być nie mogło. Pomysł mi się spodobał, obejrzałam nawet filmy (co robię rzadko).
Anime zasługuje na uwagę, jednak trzeba się nastawić na dosyć nudny początek.
Bardzo dobra seria
Całość uważam za naprawdę udaną; fabuła jest oczywiście oryginalna, fantastyczna wręcz i mocno wciąga (odcinki 11‑24 obejrzałam w ciągu jednego dnia z małymi przerwami…). Zdarzały się absurdalne rzeczy, ale na szczęście były bardzo nieliczne kliknij: ukryte (mam tu na myśli m.in. wybór płci dziecka poprzez zmianę diety matki… wtf?). Nie spodobał mi się tylko ten kliknij: ukryte romantyczny wątek między Rintarou, a Makise. Mimo wszystko zakończenie było zadowalające.
Muzyka: opening bardzo średni, lecz piosenka Toki Tsukasadoru Juuni no Meiyaku naprawdę świetna i wpada w ucho.
Zostaje sprawa postaci. Świrniętego wynalazcę Okabe polubiłam za upartość i siłę umysłu (pod tym względem przypomina Homurę z MSMM), Daru to z kolei unikalna i ciekawa postać, jaką niezbyt często znajduje się w przeciętnych seriach anime, Mayuri chociaż trochę wkurzająca, to nie dało się jej nie polubić. I Kurisu… nie cierpię tsundere, więc chyba nie muszę pisać, że jej reakcje przyprawiały mnie o mdłości… No cóż, są różne gusta, ne?
Podsumowując całość, wystawiam ocenę 9/10.
Po obejrzeniu serii mogę powiedzieć jedno – nie żałuję spędzonego z nią czasu. Po dość ospałych, ale w miarę intrygujących pierwszych 4 odcinkach akcja rusza do przodu. Fabuła jest wciągająca i zaskakująco logiczna.
Bohaterowie również są ciekawi i sympatyczni, na nerwy działała mi jedynie ciapowata „tutturu” Mayuri. Kreska jest staranna, muzyka dopasowana do klimatu anime.
Podsumowując ode mnie wędruje 9/10, za owe początkowe odcinki i Mayuri. Na uwagę zasługuje jeszcze zakończenie, jest pełne i kompletne. Bez żadnych otwarć, półotwarć i niedopowiedzeń.
Świetne
no nie wiem
Nieprawda
Zaczyna się niewinnie jakby ospale , ekscentryczni bohaterowie i ospała atmosfera niewinnej zabawy nie do końca zachęcają , ale jednak z każdym odcinkiem fabuła nabiera tempa , bohaterowie zdobywają twoją sympatie , wspaniałe piękne anime , przeradza się w ciężki dramat stąd tytuł mojego posta , nigdzie nie jest wspomniane że to dramat są odcinki odciążające atmosfere nie zdradze które , w jednym , najsilniej odciążającym tak ciężki dramat jakbyś miał tonę na klatce piersiowej , mnóstwo wspaniałego humoru.
Na niektóre wydarzenia czeka się kiedy w końcu się pojawią.
Z zapartym tchem ogladasz do samego konca wypatrując jak się zakończy.
Opening i ending są składnia całości opowiadajacą o zdarzeniach ,
dla jeszcze nierozumiejących po pierwszych kilku odcinkach preludium
nadciągających zdarzeń , są tak piękne , że to moje pierwsze anime ,
w życiu spośród wszystkich które ogladałem że nie przewijam
w każdym odcinku słucham openingu i endingu.
Szczerze polecam wszystkim.