Komentarze
No.6
- Re: Ogromne rozczarowanie : xx : 11.07.2021 20:53:39
- Ogromne rozczarowanie : C@rolus Io@nnes : 11.07.2021 16:51:35
- zgadzam sie z toba : AHAkashi : 13.03.2019 05:55:36
- moje ulubione : Patka : 21.09.2018 20:05:34
- komentarz : Maurenn : 13.04.2017 20:03:57
- Jakby to napisać... : Uratugo : 23.08.2015 02:46:55
- Nezumi i Shion dużo analizowałam(na podstawie anime) : anonim : 14.08.2015 14:26:02
- Mnie się bardzo podobało : 11xx : 7.08.2015 13:07:22
- fajne : Ania : 6.08.2015 17:05:57
- komentarz : X : 28.07.2015 19:55:36
Ogromne rozczarowanie
kliknij: ukryte 1. Czemu służyło wycie syren z Kropli Księżyca (centralnej budowli a'la ul)?
2. Dlaczego mieszkańcom No.6 wszczepiono czerwie/poczwarki? Testowana metoda kontroli mieszkańców przy pomocy Elyurias? I dlaczego poczwarki wszczepiono jedynie niektórym?
3. Czy kurs specjalistyczny na którym był Shion i Safu miał na celu wyłonienie idealnej „próbki” Elyurias?
4. Ile wiedziała o prawdziwej naturze No.6 matka Shiona Karan? Czy naukowiec – twórca miasta był ojcem Shiona?
5. Dlaczego starcy (jak babcia Safu) byli mordowani w hospicjum – Domu Spokojnego Zmierzchu?
6. Czemu miały służyć masowe mordy Ministerstwa Pokoju No.6 na ludziach zamieszkujących Zachodni Blok? I czemu zwożono ich do Zakładu Karnego, by potem ich zwłoki zsypywać do podziemi?
7. Jakim cudem Shion zmartwychwstał po zastrzeleniu? I czemu z martwych nie powstali ludzie z których wykluły się osy?
Być może ktoś, kto czytał mangę będącą pierwowzorem anime będzie znał odpowiedzi na powyższe pytania. Ja jestem (znowu) zniesmaczony, człowiek liczy na ciekawą dystopię w stylu Shin Sekai Yori, a tymczasem otrzymuje setki niejasności i żadnych odpowiedzi.
Naprawdę, aby odnaleźć prawdziwą „perełkę” w tym ścieku współczesnych anime, trzeba się nieźle natrudzić, może jeden tytuł na dziesięć się broni.
Na plus No.6 jedynie ending: „Rokutsei no Yoru” w wykonaniu Aimer (w wersji Magic Blue jednak utwór ten brzmi lepiej).
moje ulubione
Serii na pewno nie można odmówić klimatu. Nie jest to ot tak poprowadzona historia. Dodam jeszcze, że oceniam ją jako odrębną całość, bo pierwowzoru nie znam – i moim zdaniem się broni, choć w sumie też bym wolała, by odcinków (sezonów) było więcej, wiadomo, im więcej tego dobrego anime, tym lepiej. Dla mnie to był bardzo emocjonujący seans i nie jestem w stanie nic złego powiedzieć o tym anime. Cóż, nie ja jedna i nie tylko przy tym anime. Choć trochę dziwię się niektórym bardzo krytycznym opiniom – gdybym je przeczytała przed seansem, myślałabym, że No.6 to jakiś średniak. No nie. Zdecydowanie nie.
Bohaterowie bardzo mi się podobają. Nie jest ich wiele, ale są bardzo wyraziści. Shion i Nezumi to najpiękniejszy duet w anime, jaki znam. Relacja między nimi jest pięknie pokazana. Nie wnikam, czy kliknij: ukryte „to jest przyjaźń, czy to jest kochanie”, ważne, że między nimi jest chemia (a ta niekoniecznie musi być tylko między osobami kochającymi się) i chce się ich oglądać razem. Głosowo idealnie, lubię obydwu seiyu (nie wiem, czy to się odmienia).
Do niedawna myślałam, że Psiara to dziewczyna, a podobno płeć tej postaci nie jest określona, ba, kliknij: ukryte że to raczej facet. Cóż, a myślałam, że w końcu mamy do czynienia z ciekawą żeńską postacią. A w moim przypadku na palcach jednej ręki mogę policzyć bohaterki, które naprawdę mi się podobały i były wyraziste (mówię oczywiście o wszystkich anime, które do tej pory obejrzałam).
Kreski nie lubię oceniać, dla mnie najważniejsza jest fabuła i jej realizacja. Można podać wiele przykładów świetnych anime o „złej” kresce (napisałam w cudzysłowie, bo to pojęcie względne, jednym się podoba, drugim nie). No.6 to jednak nie ten przypadek, bo kreska jest też na plus, mnie bynajmniej nie raziła.
Co jeszcze? Obejrzałam niedawno anime drugi raz – podobało mi się jeszcze bardziej. Ponownie miałam banana na ustach przy każdej scenie Shion‑Nezumi. Ponownie ryczałam na ostatnim odcinku (tu już banana nie miałam, heh). Przeżywanie znowu tej historii było czystą przyjemnością. Dla mnie, jeśli jakaś seria wywołuje emocje, gdy ma „głębię”, to już bardzo dużo. No.6 to ma, jest dobrze zrealizowane, ma bardzo dobrych, ciekawych bohaterów, świetny soundrack. Jeśli ktoś się jeszcze waha, nie powinien.
Jakby to napisać...
Z postaci warte wypisania są jedynie trzy:
1. Inukashi prezentuje się, w moim mniemaniu, najlepiej. Przede wszystkim jest to postać niepozbawiona sensu i logiki, a to w tym anime jest na wagę złota. Psiara ma całkiem ciekawy charakter. Obiektywnie rzecz biorąc, jest postacią raczej przeciętną, ale w „No. 6” wyróżnia się najpozytywniej. Jako jedyna postać przechodzi przemianę w światopoglądzie i zachowaniu w sposób naturalny i nienaciągany. Obecność Shiona- jego naiwność, idealizm i dobroć- sprawiają, że Inukashi zaczyna się otwierać i zauważa, że już nie tylko psy cokolwiek dla niej znaczą, ale również człowiek, który doświadczył ją czymś, czym żaden człowiek, w jej mniemaniu, nie mógł obdarzyć drugiego człowieka. Niestety sama końcówka wykpiła to wszystko, ale o tym później…
2. Następny jest Nezumi. Spodobał mi się po prostu jako postać. Nic w nim wyjątkowego, charakter posiada dość schematyczny, ale jednak nie irytował bardziej, niż przeciętny bohater No. 6. Momentami irytowała mnie ta jego huśtawka humorów, ale, będąc partnerem czasowym dla Shiona, na jego tle wypadał wręcz perfekcyjnie.
3. I teraz Shion… Zdecydowanie numer jeden najbardziej irytującej, nielogicznej i bezsensownej postaci. Nie ma w nim absolutnie nic wartego uwagi. I gdyby to była jedyna jego wada, to świat byłby dla mnie piękniejszy. Niestety, była to jego najlżejsza wada. Jego brak logiki, całkowita uległość wobec Nezumiego, przy jednoczesnym biernym, wyidealizowanym uporze, wołały o pomstę do nieba. Momentami dawał sobą pomiatać jak śmieciem, ale kiedy ktoś wypowiadał się Negatywnie o jego psychicznym dręczycielu, oburzał się jak dziewica na pierwszej randce. Byłoby to nawet zabawne, gdyby nie było tak irytujące.
Zakończenie jest kwintesencją absurdów, niedomówień i fabularnych dziur. To, co działo się w jakichś dwóch ostatnich odcinkach nie da się opisać w cenzuralny sposób. Zakończenie „No. 6” winno być podręcznikowym przykładem tego, czego nie robić z anime. Bezsens goni bezsens, a emocji jest tam tyle, co śniegu w ostatnie święta Bożego Narodzenia.
Po przeczytaniu powieści (a jakże, musiałem) stwierdziłem, że forma pisana niewiele się różni właściwie od formy zekranizowanej. W książce jest po prostu o wiele więcej nic niepotrzebnych wątków, których w anime nie pomieszczono. Jednak jakieś tam różnice są. Zauważyłem, że te nieliczne zalety serii są w książce bardziej wyraziste, a wady dużo bardziej zobrazowane i wręcz wywalone na wierzch. książkowa Inukashi jest jeszcze ciekawsza i książkowy Shion jest jeszcze bardziej irytujący. Przechodzenie przez te wszystkie przemyślenia, idee, uczucia białowłosego były istną katorgą.
Jedna pozytywna rzecz z przeczytania powieści jest taka, że dziki temu udało mi się zrozumieć to, co nie zostało pokazane w anime, czyli wypełniłem sobie te wszystkie dziury fabularne. Cóż, powieść „No.6” może nie posiada zbyt wiele absurdów, jak anime, ale jest równie niszowe i słabe, krótko mówiąc: niewarte uwagi.
Nezumi i Shion dużo analizowałam(na podstawie anime)
Mnie się bardzo podobało
Zaczęłam je oglądać i zaraz po pierwszych odcinkach sięgnęłam po nieoficjalne tłumaczenie powieści. I najpierw faktycznie anime wyglądało dosyć ubogo, bo połowy dialogów nie ma, książka jakoś bardziej naukowo podchodzi do niektórych zagadnień i w ogóle okrojono całość dla potrzeb srebrnego ekranu (tudzież monitora).
Ale potem doszłam w książce do kliknij: ukryte wejścia do Zakładu Karnego, wszystko zmierza do kulminacyjnego punktu, a to dopiero połowa książki (czy serii, zależy jak liczyć). I wszystko się strasznie ciągnęło, męczyło mnie już, szczególne, że pojawiały się rażące błędy logiczne, a początkowo naukowe podejście porzucono na rzecz działających na wyobraźnię scen( kliknij: ukryte góra z ludzi… albo niepotrzebna selekcja do zakładu karnego… albo… długo by wymieniać) i kliknij: ukryte kilku żyć bohaterów (zabili go i uciekł… człowiek po kilku postrzałach raczej nie da rady dostać się na szczyt budowli, zniszczyć Głównego Złego i uciec po schodach przez pięć pięter walącego się budynku… nawet jeżeli ma przy sobie genialnego medyka z wykształceniem podstawowym. Też po kilku postrzałach, notabene)
W anime z wiadomego powodu nie było tych dłużyzn , ale moim zdaniem wyszło mu to na dobre. Brak czasu ekranowego oszczędził też kilku błędów logicznych. Nie wiem tylko czy wyjaśnienia przedstawione w anime były satysfakcjonujące, bo już wcześniej przeczytałam je w powieści.
Za plus powieści można jeszcze zaliczyć No.6 Beyond, kilka opowiadań pokazujących dalsze losy bohaterów. Sprawiają, ze czytelnik patrzy trochę inaczej na całą sprawę. kliknij: ukryte Mniej optymistycznie
Niestety, jako adaptacja powieści, anime jest bardzo słabe. Sporo materiału, bo aż dziewięć tomów novelki upchnięte w 11 odcinkach! Anime jest po prostu.. dziurawe. Pomimo tego, że uwielbiam Nezumiego, Shiona oraz ich historię, anime bardzo mnie zawiodło. Jeśli ktoś się waha miedzy oryginałem a adaptacją, lepiej wziąć się za to drugie.
Mimo wszystko polecam, jeśli ktoś ma czas i chęci, a nuż się spodoba, szczególnie jeśli się nie czytało, bo nie chciało, novelki, nie bedzie się odczuwało podczas seansu tych 'dziur' :)
Nie do końca się zgadzam z jednym
7/10 i ani pół więcej
Manga o jakiś siedem niebios, azgard cały i szczyt olimpu jest lepsza. Naprawdę zabrakło mi wielu, ale to wielu śmiesznych i rozczulajacych scen, ale z drugie j strony…
Oceniam to udając, że No.6 wcale nie ma innych odslon.
Jesli to wam się podobało, to polecam mange. <3
To okrutne jak zostało potraktowane zakończenie, ale z drugiej strony sama nie jestem pewna jak inaczej miałoby wyglądać… Te 11 odcinków mogłoby być samym zakończeniem No.6, gdyby wiernie trzymano się powieści, co jak wiemy jest niemożliwe, nie wiem czy ma sens zastanawianie się nad tym, ciesze się że powstało anime, chociaż do powieści (Moderacja kiwa placem.) to ono się nie umywa, niemniej całkiem przyjemne.
9/10
no.6
Postaci były wspaniałe. Sztuką jest zbudowanie wielowymiarowych bohaterów, pełnowartościowych i ujmujących.
Shion – z pozoru bezwartościowy, nic niepotrafiący zrobić nastolatek. Czy jednak nie tak zachowywalibyście się, gdyby nagle wrzucono was w wir walki? kliknij: ukryte Anime świetnie ukazuje to, jak powoli zmieniała się osobowość Shiona. Powoli, powoli stawał się coraz silniejszy i chociaż posiadał wiele chwil zwątpienia, potem próbował i okazywało się, że potrafi wiele zrobić, posiadając swój własny, drogi cel. Nie był tylko nastolatkiem z przypadku. Z czasem przestał widzieć „trzecią opcję”, ale wierzę, że wciąż pozostał tym samym, dobrodusznym chłopakiem. Pomimo, że życie nie poskąpiło mu cierpienia.
Bohaterowie nie byli wszechmogący. Robili wie, ale wygrywali i przegrywali. Nie tylko od nich zależały losy No.6., utopii kliknij: ukryte ukazanej w sposób bardzo realistyczny. Żeby ktoś mógł być bogiem, ktoś inny musi ginąć. Ktoś płaci, ktoś zyskuje. Niczego nieświadome społeczeństwo, usuwane przez najmniejsze podejrzenia, aby nie zachwiać dobra większości. Kolejny punkt dla tego anime, za świetne ukazanie „muru”.
Nezumi także był ciekawą postacią. Przebywanie z Shionem czegoś go nauczyło – nie zrobiło z niego świętoszka i samarytanina, ale z pewnością nauczyło „dostrzegania szarej barwy”. Szczur wiele zawdzięczał Lilii i wcale nie przeszkadzały mi sceny kliknij: ukryte pocałunków – anime ukazuje uczucia w tak delikatny i subtelny sposób, że nawet homofob powinien być w stanie to przełknąć. Dla mnie relacje zostały ukazane pięknie.
Zakończenie… Obcięłabym 5 ostatnich minut (chociaż o takie również się modliłam) kliknij: ukryte to dramatyczniejsza wizja dałaby więcej do myślenia. Chociaż zakończyłoby to możliwości twórców, so… Wiadomo. Ale nie musieli jak dla mnie ożywać, żeby anime było świetne.
Opening i ending nie wybijają się ze średniej, ale stanowią miłe dopełnienie reszty. Nie są zbyt długie, przyjemnie brzmią, są w porządku graficznie. Bardzo podobały mi się projekty postaci. Mówiłam to już…?
Nie jest wybitne. Jest po prostu piękne.
Polecam każdemu.
"Ludzie potrafią pomagać sobie nawzajem. Ty mnie tego nauczyłeś"
Najlepsze anime [powieść cudowniejsza razy nieskończoność] jak dla mnie, zaraz po Kuroshitsuji, a może nawet na równi. Dobra, trochę nie można tych dwóch serii porównywać, ale co tam,
POLECAM W CHOLERĘ
kliknij: ukryte Mój stan psychiczny po oglądnięciu anime był w rozsypce. Ryczałam z ulgi, smutku, rozczarowania, ze wszystkiego, nadmiar emocji. Potem przeczytałam powieść i kliknij: ukryte w sumie do teraz jak sobie przypomnę zakończenie to lecę do łazienki sobie popłakać. Ok, przesadzam, ale miałam taki stan 4 tygodnie po przeczytaniu powieści, jasne? Teraz już mi lepiej, a minął już kolejny miesiąc.
Sieczka o niczym
A teraz po kolei, bo muszę w swoim komentarzu odreagować kilka godzin, które doszczętnie zmarnowałam, oglądając „No. 6”.
Pod względem fabularnym to anime leży, kwiczy i błaga o dorżnięcie. Na początku jest jeszcze w porządku, dostajemy spójne zawiązanie akcji, kilka tajemnic, napięcie między parą głównych bohaterów. W okolicach czwartego odcinka to wszystko siada, przestaje dziać się niemal cokolwiek, co popychałoby wydarzenia do przodu. Widz czeka i czeka na konkrety, a tu mija jeden ep za drugim i oto BACH! NAGLE! – zakończenie, o którym napisać, że nielogiczne, że bez sensu, że deus ex machina, to jak nic nie napisać. Bez spojlerowania zaznaczę tylko ogólnikowo, że żaden z wątków pobocznych nie doczekał się domknięcia, ale najbardziej zdenerwowało mnie co innego. Dwaj główni bohaterowie przez pół serialu spierają się, CO należy zrobić, w końcu COŚ robią, a to coś ma ZEROWY wpływ na to, na co chcieli wpłynąć – innymi słowy, gdyby Shion i Nezumi nie zrobili NIC, los No. 6 wyglądałby dokładnie tak samo, ergo: główni bohaterowie nie byli potrzebni w fabule. Drodzy scenarzyści, tak się nie robi. A już ze spojlerowaniem: kliknij: ukryte z końcówki jasno wynika, że Safu mogła sama zniszczyć miasto i zrobiłaby to bez pomocy chłopców. Opozycjoniści też mieli zerowy wpływ na rozwój wydarzeń. Elementy nadprzyrodzone wyglądają na wyciągnięte wprost z tyłka. Nie dowiadujemy się, kim byli ludzie z lasu, skąd wzięły się pszczoły, co dokładnie łączyło Karen z przedstawicielami władz etc., etc. W środku miasta szaleją żółte tornada, a mury pękają samoistnie, chyba od nadmiaru bezsensu. Jeden bohater zabiera się za poważną operację na drugim w budynku, który właśnie zajmuje się wybuchaniem i waleniem w gruzy. Karen, kochająca matka, zostawia kilkuletnią dziewczynkę SAMĄ wśród chaosu, kiedy jest całkiem prawdopodobne, że dziewczynka właśnie została sierotą (a wujka straciła na pewno). Defuq I just watch? *wali czołem o biurko*
Ok, można powiedzieć, że w środku mało się dzieje, bo środek został poświęcony budowaniu relacji między parą głównych bohaterów. Niestety, nie są to ani wyjątkowe, ani odkrywcze, ani nawet szczególnie ciekawie przedstawione relacje. Ot, dwójka nastolatków odkrywa, że wiele dla siebie znaczy, plus jeden z chłopców kurczowo trzyma się młodzieńczego idealizmu, a drugi powoli otwiera swoje wrażliwe serce. Szkoda, że tak wiele rzeczy zostaje powiedziane wprost – zamiast ukazać, co czują postacie głównie przez pryzmat ich zachowania (dobry przykład: kliknij: ukryte Nezumi organizujący akcję uratowania Safu za plecami Shiona), każe im się też rzucać górnolotnymi, wyświechtanymi frazesami w stylu: „jesteś dla mnie najważniejszy” albo „coś mnie w tobie przyciąga”.
Plus, nie bardzo w ogóle kupuję ten związek w takiej formie, w jakiej został podany. Bo ani to platoniczna miłość dwóch kumpli (dwaj kumple nie całowaliby się w usta), ani pączkujący romans – bo co to za romans bez śladu fizycznego pożądania, szczególnie jeśli mówimy o szesnastoletnich chłopcach? Hormony im zastrajkowały? Tak czy inaczej, mam wrażenie, że wśród tagów dla serii zdecydowanie powinien znaleźć się „romans”, bo to relacje Shiona i Nezumiego wypełniają 2/3 czasu antenowego.
Jeśli już o postaciach mowa, muszę napisać, że bohaterowie tacy jak Shion, tak zwane „chodzące dobro”, osoby niezdolne do odczuwania głębszej złości, idealistyczne, altruistyczne do granic, przyprawiają mnie o skrajną irytację. Shion tak twardo obstawał przy swoim światopoglądzie i wartościach moralnych, że przedostatni odcinek, w którym kliknij: ukryte Shion najpierw z zimną krwią dobija rannego żołnierza, a potem błyskawicznie wraca do równowagi psychicznej, zrobił z niego nieledwie wypranego z emocji socjopatę, zamiast ukazać jakikolwiek rozwój postaci. Cyniczny, mocniej stąpający po ziemi Nezumi znacznie bardziej przypadł mi do gustu, choć jeśli przyjrzeć mu się bliżej, on też okazuje się jednym chodzącym stereotypem: wrażliwca, który skrywa wrażliwość pod maską nieczułego twardziela. Głębi w tym bardzo mało, ale przynajmniej „wierzchnia warstwa” nie boli, jak w przypadku Shiona.
Od strony graficznej anime wypada różnie. Z jednej strony, już pierwszy odcinek zachwyca wspaniałą animacją drzew na wietrze czy kropli ulewy uderzających o szybę, a projekty postaci robią miłe wrażenie. Potem jednak zaczyna brakować fajerwerków, w oczy rzucają się natomiast koślawe gęby statystów albo blizna Shiona wyglądająca jak samoprzylepny tatuaż. Drażnił mnie nieco sposób rysowania rzęs na dolnych powiekach – przypominały mi szwy łączące skórę z gałkami ocznymi – ale to już drobiazg.
Muzyka – jakaś chyba leciała, z gatunku tych, które absolutnie nie zapadają mi w pamięć. Opening byłby nawet dobry, gdyby nie to, że został zaśpiewany słodko‑pislikiwym głosem „kawai” sześciolatki, który tak baaardzo pasował do anime o dwójce nastolatków płci męskiej w trudnym, paskudnym świecie… *eyeroll*
Podsumowując: serię połknęłam szybko, ale co z tego? Fanom z minimalnymi wymaganiami, którzy widzieli/czytali już w życiu jakieś dobre sci‑fi albo gejowskie romanse, albo w ogóle wiedzą, co to serial ze spójną fabułą, radzę omijać „No. 6” szerokim łukiem.
niezbyt
Dobra, fabułę mamy z głowy, to teraz grafika. Animacja była płynna, tła całkiem mi się podobały, większość projektów postaci też całkiem spoko. O co więc mam pretensje? Tylko kilka szczegółów- przede wszystkim Shion jako dwunastolatek i w ogóle przed, powiedzmy, zmianą wyglądu. Dosyć wymowny powinien być fakt, że pierwszymi słowami, jakie wypowiedziała koleżanka, gdy zaczęłyśmy serię, były „Ale ta dziewczyna ma krótkie włosy”. No. Nie wspomniawszy jego sposobu rumienienia się. Serio? Dwa różowe jak świnka peppa owale na policzkach? Drugą sprawą była ta „czerwona blizna” wijąca się po całym jego ciele. Ja bym to nazwała raczej „różowym paskiem narysowanym pastelą”, bo, serio, gdyby nie powiedzieli, to bym się nie domyśliła, że jest tym, czym najwyraźniej jest. Hm, wiele scen było okropnie nieruchomych. No bo jak inaczej nazwać chwilę, w której usta jednej postaci zamykają się i otwierają, a każdy pozostały element obrazu wygląda jak zalany betonem? Chyba ostatnim mankamentem, który rzucał mi się w oczy, była ta cudowna gra aktorska Nezumiego. Nie wiem o co tyle zachwytu, bo dla mnie to było bardziej sztuczne niż przedstawienie szkolne drugoklasisty.
Dobra, co nam jeszcze zostało…? Hm, postaci i muzyka. Bohaterowie (oprócz Shiona, którego zrobili jeszcze głupawszym i naiwniejszym niż mandze) bardzo mi się podobali, włącznie z Safu, która, z tego, co zauważyłam, nie cieszy się wielką popularnością. Absolutnie natomiast zachwyciłam się małym Nezumim- zarówno w mandze, jak i w anime po prostu zdobył u mnie miejsce pierwsze w kategorii „nie wiem czemu, ale go uwielbiam”. To tyle. Natomiast co do muzyki, mam mieszane uczucia. Opening jest na pewno specyficzny, ale w sposób na tyle pozytywny, że nigdy nie przewijałam, a nawet parę razy do niego wróciłam. Ending był całkiem ładny, ale nie zapadł mi jakoś szczególnie w pamięć. Śpiew Nezumiego właściwie nie przypadł mi do gustu, czasem usłyszałam lekki fałsz, ale podejrzewam, że po śpiewaniu bez podkładu muzycznego mogłam bardzo niemile się zaskoczyć. Seiyuu brzmiały dla mnie bardzo przyjemnie- chociaż znowu, ta cała gra w teatrze wypadła niesamowicie sztucznie.
No, skoro już tak się rozpisałam, to wspomnę też o sprawie najbardziej spornej, czyli o relacji głównych bohaterów.Osobiście uważam, że, mimo braku oficjalnego wątku shounen‑ai, całość wypadła dość jednoznacznie. Niektórzy twierdzą, że kliknij: ukryte te dwa pocałunki to za mało, by zaklasyfikować ten związek jako romantyczny- ja twierdzę wręcz przeciwnie, ale wciąż dość trudno mi stwierdzić, czy seria powinna mieć status „boys love”, czy raczej zostać tak, jak jest. Wszak nie wiem, czy bym po nią sięgnęła, gdyby w oznacznikach było napisane „shounen‑ai/yaoi”. Aczkolwiek wydaje mi się, że gdyby tak było, twórcy mogliby pozwolić sobie na więcej swobody w tej kwestii, a co za tym idzie, stworzyć anime z tego gatunku z fabułą- a to nie zdarza się często. Z drugiej strony nie wiem, czy nie przesadziliby w drugą stronę, ani czy taki zabieg faktycznie wyszedłby serii na dobre.
Podsumowując, seria moim zdaniem dość słaba. Daję 4/10
No i sorki za taki długaśny komentarz- jeżeli ktoś go przeczyta bez ziewania, będę pełna podziwu ;)
Dobry pożeracz czasu.
Przy oglądaniu tego anime czas przyspiesza w jakiś niewytłumaczalny sposób, a przecież „No. 6” nie jest dziełem szczególnie wyróżniającym się, tym bardziej wybitnym. Jednakże… pochłonęłam tę serię w jeden wieczór, więc coś jest na rzeczy.
Z pewnością fabularny potencjał nie został tu wykorzystany – można odnieść wrażenie, że wszystkie wydarzenia miały tylko pchać akcję do przodu, będąc wytłumaczonymi w stopniu minimalnym, potrzebnym do stworzenia przyzwoitego tła dla relacji Shion – Nezumi. Niewątpliwie ten wzbudzający kontrowersje emocjonalny związek jest tu największą zaletą, ponieważ sami bohaterowie, mimo iż wzbudzają sympatię u widza, nie zaliczają się do grona tych, o których po prostu nie da się zapomnieć.
Według mnie zakończenie „No 6.” nie było rozczarowujące, ale oczywiście seria mogłaby mieć lepszy finał. Przynajmniej twórcy pozostawili „furtkę”, dzięki której kontynuacja tej historii byłaby możliwa. Nie chcę tu niczego zdradzać, aby nie psuć radości oglądania, dlatego uważam, iż każdy powinien wyrobić sobie zdanie na ten temat.
Cóż, w pewnych sytuacjach nie da się wytłumaczyć wysokiej noty, danej mocno przeciętnemu anime…
niby źle, a jednak rewelacja
Całkowicie urzekły mnie postaci i ta cała dość kontrowersyjna między nimi relacja. Tak właściwie nie wiem, czy to, co działo się między Shionem a Nezumim podciągnąć można pod shounen‑ai (bo pod yaoi to w żadnym wypadku). No.6 to tak naprawdę historia, która poza opowieścią o fałszywej utopii, stara się przekazać również, że na świecie nie powinno być żadnych granic – czy to tych tworzonych przez mury otaczające z pozoru idealne miasta, czy tych dzielących ludzi na podstawie ich cech biologicznych. Tak przynajmniej ja odczytuję tę opowieść. Bardzo wyraźnie przekazuje się tutaj, że płeć ma drugorzędne znaczenie, jeśli przychodzi do tego, co ludzie sobą reprezentują. Wystarczy spojrzeć na Inukashi – kliknij: ukryte postać, o której tak naprawdę nie można z całkowitą pewnością powiedzieć, czy jest kobietą czy mężczyzną, czy też na Eve – kliknij: ukryte sceniczne wcielenie Nezumiego, odgrywające w teatrze wyłącznie żeńskie role. I tak właśnie jest z relacją głównych bohaterów – chodzi tu o pierwszą fascynację, o zależność emocjonalną, o to po prostu że bohaterowie spotykają na swej drodze kogoś pochodzącego z kompletnie innego świata, kto uczy ich życia i wartości, których w innych warunkach by nie poznali. Nie ma w tym nic seksualnego, można się co najwyżej sprzeczać, czy jest w tym coś romantycznego. I właśnie ta subtelność, niedookreślenie, próba ucieczki od tego, co skategoryzowane i wtłoczone w granice pewnych pojęć, są tym, co tak bardzo mnie ujęło w parze głównych bohaterów i co zafascynowało mnie w tej historii na tyle, że sięgnęłam po jej literacki pierwowzór.
Pod względem wątków fabularnych związanych z mechanizmem działania No.6, tajemniczą zarazą, czy kliknij: ukryte nieznaną naturą Ludzi Lasu, seria niestety zawodzi i tutaj muszę się w pełni zgodzić z recenzją. Wydaje mi się, że 11 odcinków to po prostu za mało, by z jednej strony opowiedzieć skomplikowaną relację, która połączyła bohaterów, a z drugiej rozwikłać tajemnice dystopijnego miasta przyszłości. Jeden wątek się udał, niestety kosztem drugiego. Zakończenie zbudowane na zasadzie pojawienia się deus ex machina – kliknij: ukryte Safu zamienia się w wielką osę, a mury No.6 nagle upadają – zrobione zostało po łebkach, zawodząc tym samym oczekiwania budowane przez wcześniejsze odcinki.
A mimo tego wszystkiego, dla mnie nadal jest to seria niezwykła, do której chętnie będę wracać i którą bardzo wysoko sobie cenię :) To też jest jakaś sztuka – słabo opowiedzieć historię, ale przy okazji wypełnić ją takimi postaciami, że z ich powodu jest się w stanie nawet wybaczyć te braki fabularne.
Jestem niestety odrobinę rozczarowana faktem, iż nie został rozwinięty wątek miedzy Szczurem a Shionem.
Bo tak naprawdę nie mam pojęcia do jakiego typu ich relacje zaliczyć.
Jednakże w gruncie rzeczy miło spędziłam czas, więc daje 7.
No.6 i paradoks - amatorka kiepskiego anime
Nie uważam, że No.6 jest kiepskim anime, ale do wybitnych też nie należy. Mam tego świadomość.. Ale jestem jego amatorką. Zresztą mangi i novelki też.
No cóż, braki są, dziury są, akcja za wolna, akcja za szybka, za krótko, etc. – to wszystko prawda, pozostaje nam mieć żal do producentów, że zmarnowali temat, ale chyba pozycji samej w sobie nie należy przekreślać.
I rzecz ważna - nie uważam za słuszne, aby podciągać No. 6 pod kategorię shounen‑ai, mimo, że kliknij: ukryte pojawił się pocałunek. Przyjaźń, miłość, fascynacja drugą osobą (również tej samej płci) to są emocje, uczucia – a te potrafią być wielowymiarowe.. To, że jedynie poruszamy się w znanych nam granicach, nie oznacza, że tak jest w rzeczywistości. Zresztą sama autorka w swoich wypowiedziach nie chciała i nie określiła jaki rodzaj relacji wiąże tę dwójkę – więc proszę tego nie robić za nią!
Postaci mnie zaskoczyły, bo nastawiłam się na stereotyp ‘mocny‑słabszy’.. Nezumi wydaje się być tym szorstkim, więcej wie o życiu, to on tu przewodzi. Sion pochodzi z innego środowiska, dopiero zapoznaje się z twardymi regułami gry, więc jest nieporadny, popełnia błędy.. Ale właśnie nie, oto niespodzianka, subtelnie przemycane sygnały ujawniają, że Nezumi potrafi być delikatny, a Sion wcale nie jest takim bezradnym nastolatkiem, rozwija się bardzo szybko i dokładnie wie czego chce.
Scena końcowa – mmm, to było bolesne.. :) Tak, wiem, zakończenie było idealne, idealne.. Nie chciałabym innego. Ale… I tak uparcie myśl wracała: kliknij: ukryte „Jak to? Jak to? To niemożliwe, oni muszą się kiedyś spotkać, oni muszą.. Tak subtelnie zarysowane relacje, tak delikatna więź.. To byłoby marnotrawstwo”
Cóż, po obejrzeniu anime sięgnęłam po mangę i novelkę. Dlatego jak już jestem przy głosie, pozwolę sobie na dedykację amatorom No. 6:
„Niewidzialna czerwona nić łączy tych,
których przeznaczeniem było się spotkać,
niezależnie od czasu, miejsca czy okoliczności.
Ta nić może się rozciągać lub splątać,
ale nigdy się nie przerwie.”
/przysłowie chińskie/