Komentarze
Bleach: Jigoku-hen
- komentarz : Turbotrup : 9.04.2016 14:24:49
- komentarz : Orihime-chan : 27.01.2014 11:14:06
- komentarz : Lilnette : 7.07.2013 02:37:02
- komentarz : Lory : 17.04.2013 15:05:51
- Re: Bleach: Jigoku-hen : Jackass : 2.11.2012 21:02:50
- Re: Bleach: Jigoku-hen : tsui_mokei : 2.11.2012 12:44:00
- Bleach: Jigoku-hen : Kaizokukuma : 2.11.2012 00:27:36
- komentarz : tamcia15 : 22.08.2012 00:25:16
- Cóż : Byczusia : 19.06.2012 23:40:10
- Słabe : Kabraxis : 2.11.2011 23:03:37
A tak – po pierwszym 'akapicie' można by wywnioskować, że moja opinia na temat Hell Chapter będzie niezbyt pozytywna – nic z tych rzeczy! Ten film jest genialny!(oczywiście w granicach zdrowego rozsądku). Jeśli miałabym w skrócie opisać ten film wystarczyły by mi 2 słowa – „wybuchowy” i ,cóż poradzić, „krzykliwy”. Bo co jak co, ale popis głosu Masakazu Mority wyrabia normę za cały Fade to Black (gdzie ze względu na wszechobecną depresję pokrzyczeć okazji nie było) i to jeszcze z nawiązką.
Oprócz tego było chyba coś o jakimś porwaniu, łańcuchach i chyba czymś jeszcze, ale kto by tam się tym przejmował – rozwalanie widzom narządu słuchu jest przecież najważniejsze!
À propos słuchu – pomiędzy poszczególnymi seriami wrzasków i krzyków wszelakiej maści dało się wyłapać całkiem przyzwoitą ścieżkę dźwiękową. Tak naprawdę to samo 'przyzwoita' raczej nie starczy – muzyka była po prostu wspaniała, a utwór „Save the on, save the all” autorstwa T.M. Revolution samym tytułem idealnie wpasowuje się w filozofię Bleacha. Również oprawa graficzna potrafi oczarować – złożoność oraz dopracowanie projektu piekła robi wrażenie, a wygląd samych postaci nie różni się od tego prezentowanego bezpośrednio przez Tite Kubo.
Chociaż w komentarzu do poprzedniego filmu opartego na Wybielaczu napisałam, że tych produkcji po prostu nie da się porównać, tutaj właśnie tego dokonam (w granicach ludzkich możliwości bez zastosowania umysłowego harakiri).
Weźmy na przykład takiego Ichigo – w produkcji nr. 3 pokazał jaki to załamany być on potrafi, no ale tego akurat nam nie potrzeba. Tym razem udowodnił nam, że oprócz zamartwiania się potrafi również wykrzesać z siebie trochę gniewu (choć w tym wypadku na mój gust była to po prostu czysta desperacja).
Inną cechą wspólną (pojęcie mocno naciągane) jest zastosowanie scen wyrżniętych tasakiem prosto z anime – o chirurgicznej precyzji nie ma mowy, ale najważniejszy jest efekt, a on natomiast jest całkiem niezły. W Fade to Black wykorzystano wybrane chwile z pierwszej części, a do Jigoku‑hen dodano momenty walki Ichigo z Ulquiorrą – i w jednym, i w drugim przypadku ten zabieg wyszedł całości na dobre.
Może po prostu jestem zbyt pobłażliwa dla tego filmu przez sentyment do samego Bleacha, ale z wielką chęcią dałabym mu 9/10 – gdybym oczywiście zapomniała o fabule. Sklerozy niestety nie mam, Alzheimera również, więc o jedno oczko ocena w dół idzie. Końcowy wynik – 8/10 i na więcej nie ma co liczyć.
Bleach: Jigoku-hen
Kompletne zaskoczenie. Po przeczytaniu i usłyszeniu wielu, negatywnych opinii o tej pełnometrażówce, byłam pewna, że seans skończę po 20 minutach, a tu…
Film jest cholernie, starannie i przede wszystkim, dobrze zrobiony. Oprawa graficzna, muzyka, walki, to wszystko mnie doszczętnie urzekło. Można by powiedzieć, iż oglądałam go z otwartą gębą. Mimo tych wszystkich plusów, jednak czegoś brakowało w tym filmie. Nie wiem do końca czego, bo byłam zbyt zasłuchana w niezwykłą muzykę i zagapiona w świetną kreskę. Jak dotąd, najlepszy film wśród bleachowskich produkcji.
Kawał dobrej roboty, po prostu. :)
dużo wybuchów, machania mieczem i innych – trochę jak odgrzewany kotlet – smaczne, ale już nam się znudziło – nie wiadomo co, kto i dlaczego.
no i standardowo mangowe postacie drugoplanowe zostały zredukowane do elementów dekoracji tła.
a co mnie miło zaskoczyło? grafika – i nie, nie mam tu na myśli projektów postaci, które przez większą część filmu miały zniesmaczone miny typu „wtf' – naprawdę przyjemne dla oka tła oraz projekt Piekła.
muzyka – dawno nie słyszałam tak dobrego soundtracku.
Cóż
Też tekst Ichigo o zemście:,,To tylko…obarczanie swoim bólem wszystkich dookoła,nie?„Mszcząc się starasz tylko uciec od cierpienia”- robi wrażenie.Tak samo nowa forma Ichigo.Zakończenie było jak najbardziej ok.
Słabe
Tak sobie
cieniutko
Ja osobiści daję 5/10
słabo
Średnio, ale
kliknij: ukryte Samo założenie fabularne jest kalekie niczym weteran I wojny światowej – no bo jeśli każda łajza i inny tentacle monster może się wymknąć z piekła, to co w nim takiego wyjątkowego? Należy żałować, że tego wymiaru nie został Z GŁOWĄ wykorzystany w mandze, bo tu wszystko się sypie już w podstawach.
Postaci są słabe, z truskaweczką na czele. Ja rozumiem, rozpacz, strach o los siostry itd., ale nie podejrzewać kolesia Z PIEKŁA GOD DAMNIT o to, że coś knuje, to już wybitny objaw skretynienia. Kolejna sprawa to niby główni źli… są tacy przekonujący w swojej retoryce… Ale! Mamy też plusy! o dziwo Orihime ani razu nie palnęła czegoś/nie zachowała się jak idiotka. Możliwe że z powodu małej ilości czasu antenowego jaki jej dano. Mniejsza, efekt jest jak najbardziej pozytywny.
Strona techniczna to najlepszy aspekt tego anime. Walki są efektowne i dynamiczne, choć animacja jest taka… nie wiem jak to określić… rozmyta? Poza tym, Piekło, jako lokacja zawodzi na całej linii projektem otoczenia. jest mało przemyślane, nudne i statyczne – nie tego się spodziewałem. Walki są, jak już mówiłem, bardzo efektywne, a jednak finalowy pojedynek to:
1. Absolutnie komiczna przemiana Ichigo – Szkieletor na sterydach…
2. Kiepska jest, szczególnie w porównaniu do tej tuż przed nią, której całą esencję oddaje jedno stwierdzenie: IMMA FIRING MAH LAZOR!!! BLAH!!!
To tyle, jest średnio, ale da się oglądać i nawet nie wściec się (aż tak bardzo) na głupotę twórców… Aha, o muzyce nic nie napisałem, bo od czasu pierwszej kinówki nic ciekawego już w Bleachu nie słyszałem.
Wybielanie na srebrnym ekranie – cześć czwarta~!
Tak jak zawsze fabuła koncentruje się wokół naszej Truskawy, który znów musi uratować kogoś mu bliskiego, pojawiają się nowe złe postacie (niekoniecznie ładne, ale to w końcu shonen a nie szojec), które trzeba będzie pokonać oraz dostajemy thragicznego bohatera z TraumąTM. Film próbuje być poważny, większość akcji działa się w Piekle a wszędobylskie czaszunie dodawały tego mhrocznego klimaciq. Tylko szkoda, że został on częściowo zniszczony przez jakieś różowe blaski, ataki i wybuchy (!), a ja tylko czekałam jak pojawi się ni z gruchy, ni z pietruchy magiczny, gwiezdny pyłek ;D Sceny komediowe nie były w ogóle śmieszne (vide rysunki Rukii), prędzej uśmiech na twarzy mogła wywołać kliknij: ukryte ostateczna moc Ichigo pod koniec (czaszunie~!) lub chara design Kokuto (ten z białymi włosami). Bardzo mnie za to ucieszył epizodyczny udział kapitanów z SS w akcji (film bez Byakui to film stracony!!!), zaś na rytualnym „Kurosaki‑kuuun!” prawie mi uszy nie odpadły ;( Chociaż w jednym filmie mogłoby nie być tej małej, cycatej wredoty. Zdziwiło mnie strasznie to jak szybko kliknij: ukryte Rukia i Ishida pokonali swoich wrogów, bo myślałam że będą się z nimi bujać do końca filmu, a szczyty irytacji wzbudzała nadmierna łatwowierność Ichigo. kliknij: ukryte Chłopie, wiem że ci siostrę porwali, ale się czasem lepiej rozglądnij, może wtedy zauważysz wroga, który stoi naprzeciwko ciebie >.> Graficznie – podrasowana kreska i animacja z tego co reprezentuje obecnie seria TV, jeśli chodzi o muzykę to przewijały się stare soundtracki, nowe pewnie leciały, ale nie byłam ich w stanie wyłapać :> Prawdopodobnie były za mało charakterystyczne.
Ogólnie nie było źle chociaż zawsze mogło być lepiej. Sama miałam wrażenie, że ten film był lepszy od poprzedniego, z którego niewiele pamiętam, bo jego senna atmosfera prawie ululała mnie do snu. „Bleach: Jigoku‑hen” jest idealnym dodatkiem dla zapalonych fanów albo dla starych fanów, czujących sentyment do serii i cierpiących na nadmiar wolnego czasu. Spokojnie można to potraktować jako parodię, tylko nie zaśnijcie~! ;D