Komentarze
Working'!!
- Kolejne piwo poproszę : Kamiyan3991 : 17.06.2015 14:55:43
- komentarz : Nikodemsky : 12.03.2015 20:49:53
- aisu tabetai... : hitsujin : 25.04.2012 10:55:11
- komentarz : vojak : 7.04.2012 22:50:46
- komentarz : JPP : 7.01.2012 03:05:25
- Trzyma poziom. : JPP : 4.01.2012 04:30:38
Kolejne piwo poproszę
Nie mogę się doczekać trzeciego sezonu. Stuprocentowe AOTY.
Nie podobały mi się dwie rzeczy:
1. Praktycznie od połowy pierwszego sezonu aż do końca drugiego kliknij: ukryte zero postępu w relacjach między bohaterami – kiedy już nagle coś iskrzyło chwilę później wszystko wracało do punktu wyjścia.
2. Miałem głęboką nadzieję, że w drugim sezonie pominą już kliknij: ukryte motyw bijącej Inami. Rozumiem, że u nich się przyjęło, że przylanie mężczyznom jak najmocniej w twarz(czy gdziekolwiek indziej) jest na swój sposób zabawne ale po tylu latach(tzn. od czasu jak kiedyś stosowano to jako element komediowy) i takie coś powinno się wypalić… z kilkudziesięciu sytuacji dosłownie kilka było zabawnych, reszta była najzwyczajniej irytująca.
Na lato 2015 ponoć jest planowany 3 sezon – mam głęboką nadzieję, że jednak posuną się trochę dalej i będzie trochę „konkretniej” wraz z odpowiednim zamknięciem(ostatni tom mangi już wydano, więc to będzie prawdopodobnie ostatnia szansa).
Ode mnie 7/10.
aisu tabetai...
Wagnaria (family‑resu, tania restauracja jakich pełno w Japonii) wciąż działa (co może wydać się zdumiewające, zważywszy na to, iż właściciel poświęca się niemal wyłącznie poszukiwaniom zaginionej żony, szefowa zaś wyjadaniu zapasów z kuchni). Pracownicy również mają się dobrze – Takanashi wciąż uwielbia wszystko, co małe i słodkie, Taneshima jest mała i pogodna, Inami stanowiłaby wzór nieśmiałej dziewuszki o złotym sercu, gdyby nie traktowała każdego mężczyzny z pięści, Yachiyo wbrew pozorom (wiecznie wiszącej u pasa katanie), jest miła i opiekuńcza (szczególnie wobec szefowej, Kyoko) a zakochany w niej Sato cierpi męki duchowe przez kolejne dwanaście odcinków. Wystarczy do tego dodać niezdarną, leniwą i kapryśną „Yamadę” (będącą w trakcie ucieczki z domu) oraz tajemniczego knuja Somę (który wciąż wykazuje się złośliwością ku uciesze własnej i widzów), żeby mieć pełen przegląd znanych już postaci (może jeszcze należało by uwzględnić rodzinę Takanashiego, 3 egoistyczne starsze siostry i jedną młodszą, z pozoru bardzo miłą – choć obdarzoną wysokim wzrostem – 12‑latkę, która z zadziwiającą łatwością owija sobie wszystkich wokół palca).
Jeśli spojrzeć na powyższe zestawienie, można uznać, że postaci to typowe, pozbawione głębi komediowe wydmuszki – i po części jest to właściwe spostrzeżenie. Bohaterowie rzeczywiście dość łatwo dają się streścić w znanych kategoriach, nie mają też tzw. potencjału dramatycznego (czyli nijak nie udało by się ich umieścić w komediodramacie, takim jak Ristorante Paradiso, żeby dać nieco zbliżony przykład) – co nie zmienia faktu, że są zwyczajnie sympatyczni i bardzo dają się lubić, być może dlatego, że cała obsada obdarzona jest w większej ilości wadami, niż zaletami (może dziwnie to brzmi jako pochwała, ale fakt, że wszyscy – może poza Taneshimą – bohaterowie serii są w równym stopniu „stuknięci” dla mnie stanowił jeden z większych atutów Working'!). Niektórych może drażnić Takanashi ze swoją manią rzeczy małych i słodkich (przez samych bohaterów serii czasem myloną z pedofilią) – i rzeczywiście momentami gagi z udziałem tej jego cechy balansują na skraju strawności (z czego autorzy wychodzą raczej obronną ręką). Poza tym, w przeciwieństwie do typu „gamonia o złotym sercu”, potrafi zachowywać się stanowczo (szczególnie wobec niewydarzonej Yamady) i myśleć racjonalnie, ba, zdarza mu się nawet być przenikliwym (czasami). Ogólnie, gdybym miała oceniać postaci, dałabym im jakieś 8/10.
O ile postaci są mocną stroną serii, o tyle fabuła, jak to często bywa w komediach skupiających się na gagach, leży. Leży, lecz trzeba przyznać, że nie kwiczy – mimo wszystko jakiś postęp jest, różne wątki zdradzają tendencję, że mogłyby się rozwinąć (zapewne w następnej serii, jeśli takowa będzie) – wskazuje na to choćby pojawienie się żony właściciela (z nieznanych przyczyn wędrującej kanałami) czy (w domyśle) brata Yamady. Poza tym, dla widza staje się jasne, iż Takanashiemu zależy na Inami (dla samego zainteresowanego niestety jasne to nie jest, co więcej, bojowo nastawione feministki powinny sobie znaleźć inne zajęcie na chwile, gdy nasz bohater uparcie porównuje dziewczynę do psa, a ich relacje do tresury). Największe szanse na postęp rokują relacje Sato – Yachiyo, niestety ku wielkiemu rozczarowaniu widza – w momencie, gdy już‑już na wyciągnięcie ręki znajduje się moment przełomowy, wszystko wraca do status quo (i nie, nie jest to spojler, wręcz przeciwnie – życzliwe ostrzeżenie dla tych, którzy, jak ja, nie przepadają za przeciąganiem na siłę). Gdyby trzymać się ocen cyferkowych – fabuła 5/10.
Jeśli chodzi o stronę techniczną: animacja może nie olśniewa – tła są na ogół puste, a miasto wyludnione – jednak postaci poruszają się płynnie i mają bogatą mimikę, często stanowiącą dodatkowy element komediowy (prawdę mówiąc mam słabość do „odwrotnie podkówkowych” uśmiechów w tej serii). Bohaterowie, nawet ci pojawiający się raz na kilka odcinków, są łatwo rozpoznawalni, co również należy uznać za plus. Na koniec informacja dla alergików (alergiczek?): fanserwis trzyma się w stanach umiarkowanych dolnych, dowcipów bieliźnianych brak. To tyle odnośnie grafiki, muzyka natomiast jest zdecydowanie dobra – świetnie dopasowuje się do poszczególnych scen, często współtworząc „poważny” klimat i tą drogą zapewniając dodatkowy element komediowy. Nie wiem, czy nadaje się do słuchania osobno – nie przypuszczam – jednak muzyka filmowa z samej definicji powstaje przede wszystkim na potrzeby filmu, ta w Working'! zaś dobrze wywiązuje się ze swojej roli.
Przyznam się, że tuż po obejrzeniu wystawiłam tej serii ocenę 8/10, jednak po ochłonięciu zmniejszyłam ją na 7/10. Czy słusznie? Szczerze mówiąc, nie wiem. Mimo niektórych mankamentów, jak prostota konstrukcji postaci czy powolny rozwój relacji między nimi, podczas seansu bawiłam się naprawdę dobrze. Poza tym, jest w tej serii jeszcze coś, co mi się podobało – drobna scena, gdy Yamada, obserwując przypadkową matkę z dzieckiem, chwyta Somę za rękaw ze słowami „aisu tabetai” (mam ochotę na lody). Sama scenka nie jest oryginalna (ile to razy widzieliśmy samotnych bohaterów przyglądających się szczęśliwym rodzinom), jednak jej rozwinięcie, owo „aisu tabetai” (chyba przez dziecinną szczerość, brak udawania, że nic jej nie boli) na jeden krótki moment całkowicie zmienia sposób widzenia leniwej i niezdarnej Yamady, wiecznie domagającej się rozpieszczania i uwagi – przez chwilę jej „Yamado‑o amayakashite kudasai” (proszę mnie porozpieszczać) nie brzmi już czysto komediowo. Zdaję sobie sprawę, że kilka takich scenek na całą serię to niewiele, jednak dla mnie właśnie takie drobiazgi silnie wpływają na odbiór całości.
Na koniec, czy polecam? Tak – ale tym, którzy potrafią mocno zmrużyć oczy…
6/10
Trzyma poziom.