
Komentarze
Inu x Boku SS
- A zresztą :) : Bez zalogowania : 12.03.2022 06:48:05
- Re: Nuda. : Bez zalogowania : 12.03.2022 06:42:39
- Nuda. : Aoi9709 : 9.03.2022 17:15:35
- Nie dla dzieci : Bez zalogowania : 9.09.2020 02:16:04
- Obyczajowe anime z kilkoma cieniami : Bez zalogowania : 7.09.2020 18:44:49
- Kolejność oglądania : Wielbicielka*Inu* : 8.07.2020 16:17:38
- DRUGA RECENZJA <Inu x boku SS> ocena 8/10 : Wielbicielka*Inu* : 8.07.2020 16:07:20
- komentarz : Shion Winry : 29.06.2017 08:42:54
- Nie zwyczajne : Rainbow : 14.01.2017 22:35:35
- A mi się podobało : Lilly : 7.11.2016 07:25:27
Nuda.
Obyczajowe anime z kilkoma cieniami
To prawda, że tempo owego anime nie jest w żaden sposób wartkie. (ale nie wolniejsze moim zdaniem niż w Clannad)
Gros serii stanowią monologi i dylematy głównej bohaterki.
Bohaterki – która bardzo chce się zmienić, ale wychowana w chłodzie emocjonalnym i wyalienowana na siłę – ma spory problem z otwarciem się na innych, a jej poza tsundere pełni funkcję ochronną dla jej wrażliwości.
Rozumiem, że wiele osób zapewne nie będzie się umiała, albo nie będzie chciała się z nią utożsamić. W końcu to nie jest Taiga z Toradora i nie rozwiązuje swoich problemów i zahamowań w sposób dynamiczny, siłowy, czy przemocą.
Bohaterka przeciwnie niż Taiga – dużo myśli, a mniej działa.
I nie lubi ranić innych.
Za to jest najzupełniej świadoma tego co dzieje się w jej własnym wnętrzu i stara się pomału własne opory przełamywać. I zbliżyć się do innych ludzi.
Co do tej pory (wiek 15 lat) – ze względu na jej urodzenie się w uprzywilejowanej, bogatej rodzinie nie było łatwe.
Gdyby główna bohaterka nie była etyczna - zapewne stan uprzywilejowania stanowiłby dla niej atut, a nie barierę.
Być może to właśnie jej etyka nie pozwala krzywdzić ludzi i traktować ich tak jak na to zasłużyli.
Być może jej wrażliwość i skłonność do analizowania jest niestrawna dla niektórych widzów.
Na mnie jednak ta bohaterka zrobiła pozytywne wrażenie, a przynajmniej dużo lepsze – niż większość tsunderopodobnych.
O jej słudze rozpisywać się nie będę. Wiele dziewczyn i kobiet ma obecnie na siłę wpajane, że kobieta musi być samowystarczalna i takie osoby może on drażnić.
Osobom uczulonym na brak tempa akcji, brak asertywności i uczulonym na manipulacje otoczenia – oraz na różne obsesje – odradzam seans tej serii.
Tym zaś, którzy uważnie słuchają, co drugi człowiek ma do powiedzenia (nawet jeżeli jest to pół człowiek animowany) – polecam.
To co najbardziej ujęło mnie w tym anime – to zaobserwowany także w życiu codziennym – pozytywny wpływ jednego człowieka na rozwój drugiego człowieka. To nie miłość człowieka do człowieka może otworzyć jego serce, ale miłość albo/i otwartość na otaczającą człowieka rzeczywistość.
Dobre serce i odarte z oczekiwań spojrzenie bywają lepszym kluczem do zrozumienia świata i do zrozumienia innych.
DRUGA RECENZJA <Inu x boku SS> ocena 8/10
Czym jest tak naprawdę ta seria? Niewielkim wycinkiem historii z mangi o tym samym tytule autorstwa Cocoa Fujiwara. A nawet – tylko początkiem tej ciekawej historii.
Jednak samo anime wypada ocenić za to czym jest, a nie za to czym nie jest. A jest interesującym wewnętrznym monologiem dwójki głównych bohaterów : Ririchijo Shirakiin oraz Soshi Miketsukami. W przeważającej mierze – narracyjnym monologiem Ririchijo – ukazującym jej przemyślenia i historię. Wcześniejsze losy Miketsukamiego poznamy dopiero przy końcu anime.
Pierwszy epizod ukazuje nam Ririchijo w czasie jej wprowadzki do strzeżonego apartamentowca dla członków bardzo bogatych rodzin. Mieszkańcami budynku okażą się w osoby w pewien sposób wyjątkowe, dziedziczące coś więcej niż pieniądze swoich krewnych. To ekskluzywne pochodzenie stanie się dla większości z nich mocno problematycznym, powodującym szereg ograniczeń życiowych, oraz „skażeń” charakteru.
Historia zawarta w 12 odcinkach obejmuje sceny z życia owych mieszkańców oraz część ich relacji ze światem zewnętrznym – w tym fragmenty życia szkolnego.
Znajdziemy tu też sporo elementów fantastycznych i magicznych, ale potraktowanych nieco inaczej niż w seriach typu <Magia & Fantasy>. Znikoma ilość walk, dynamiki zazwyczaj też brakuje, a sama magia jest tylko tłem dla psychologicznego ukazania losów bohaterów.
Natomiast to co może być bardzo ciekawe i intrygujące – to warstwa psychologiczna postaci. Często lekko mroczna, wyalienowana, nie pozbawiona rysów sado czy masochistycznych. Oraz pewnego rodzaju kontemplacji wewnętrznej.
Główna kobieca postać – piętnastoletnia Ririchiju – ukazana jest fizycznie w sposób nieco dziecinny i kontrastujący z jej analitycznym i dojrzalszym niż u równolatków wnętrzem. Dzięki jej narracji poznajemy nie tylko dzieciństwo, ale także wiele z jej myśli, emocje oraz dylematy.
Towarzyszy jej starszy o siedem lat młody mężczyzna Soshi. Pomimo jego nieciekawej historii z przeszłości wykształcił w sobie takie cechy jak wierność i lojalność, które mogą czasem wyglądać jak stalking.
Atmosfera w tej produkcji zawiera w sobie niezbędne w anime shoujo różowości, ale bywa także trochę mroczniejsza. Wątki magiczne oraz skłonności i cechy wielu bohaterów dodają szczyptę pikanterii. Brakuje jednak jakichkolwiek śmiałych scen, oraz mocnego fanserwisu. Jest za to sporo przerysowanych zachowań, abstrakcyjnego poczucia humoru, czy minimalnej dawki grozy.
Na moją uwagę zasłużył opening – tak jego warstwa graficzna, jak i sam utwór, który można spróbować odsłuchać także w wolniejszym tempie (Nirvana ( ニ ル ヴ ァ ー ナ , Niruvāna ) autorstwa Mucc). Nasze zaskoczenie budzić może fakt, że w tak krótkiej serii odnajdziemy aż sześć endingów.
Grafika może się spodobać, albo i nie – ale jej niewątpliwą zaletą jest brak powielonych w tej serii projektów, dzięki czemu łatwo zapamiętujemy bohaterów. Ciekawostką może być heterochromia Miketsukamiego – która podkreślała jego dualistyczną naturę.
Komu polecić <Inu x boku SS>
Fanom i fankom spokojnie budujących się romansów, oraz wielbicielom introwertycznych serii, pełnych zawoalowanych czasami „smaków”. I niech Was nie zwiedzie ani nie odstraszy „slużalcza” postawa głównego bohatera. To jakim jest on w głębi duszy okaże się niemal na końcu.
Po obejrzeniu serii proponuję lekki i zabawny odcinek dodatkowy (OVA).
Natomiast po mangę mogą sięgnąć tylko zwolennicy „zakończenia w stylu japońskim”. Pozostałym odradzę kontynuację, jeżeli chcą zachować w sobie przyjemne i lekkie wspomnienie po obejrzeniu anime.
Ocena ogólna (biorąc pod uwagę gatunek) 8/10
Grafika i animacja 6/10
Muzyka 7/10
Fabuła pozostaje bez oceny, ponieważ to nie fabuła będzie tutaj najważniejsza kliknij: ukryte lecz ukazanie wewnętrznych przemian i emocji głównej pary, zwłaszcza historia opowiedziana przez Soshiego, oraz ciekawy proces jego zmiany i emocjonalnego dojrzewania.
Nie zwyczajne
Nie ma konkretnej fabuły, mimo to wciąga, odcinki czasem wydają się monotonne, jednak ja oglądałam z zainteresowaniem, przełomowe wydarzenie pod koniec serii dodało pikanterii.
Nie mogę nie wspomnieć o niezwykłych postać, przeszliśmy przez cały przekrój charakterów (o, co prawda, trochę wyolbrzymionych cechach, ale jednak.) Każdy bohater był inny, każdy miał konkretne, niezmienne i charakterystyczne cechy i zainteresowania. W dodatku przeurocza kreska, ładny wygląd postaci i stroje (miło, że główna postać zmieniała ubrania). Muzyka była średnia, ale to nie powód by skreślać serię. Ah mam problem z ocenieniem całości.
A mi się podobało
Podobało mi się
Tragedii nie ma
Postaci były, owszem, dość sztampowe, ale sympatyczne i całkiem charakterystyczne. Nie wywołały u mnie irytacji, jak u innych widzów, wręcz przeciwnie – trzy z nich naprawdę bardzo przypadły mi do gustu, a mowa tu o Karucie Roromiyi (nie rozumiem ludzi, którzy widzą w niej tylko bezmyślne obżeranie się – ta postać jest bardzo dobrze rozbudowana, czego przykład daje kliknij: ukryte choćby podczas wątku w szkole, z Banrim, gdzie poprzez miłość, nie do końca dojrzałą, lecz wciąż miłość względem tegoż bohatera doskonale obrazuje psychikę młodej nastolatki, Ririchiyo (co prawda do tej bohaterki mam dość mieszane odczucia, na początku serii wręcz ją uwielbiałam, potem jej niezdecydowanie i brak umiejętności postawienia się zaczęły mnie drażnić, ostatnie odcinki za to znów okazały się być miłym zaskoczeniem – co jak co, ale takiego aktu odwagi, jaki okazała w odcinku z kopułą czasu nie spodziewałabym się po niej… naprawdę miło mi się na kliknij: ukryte wyznanie miłości patrzyło, kilka łezek poleciało) oraz o Banrim (tak jak w przypadku Karuty, ładnie przedstawia psychikę młodego, zakochanego chłopaka). Inne postaci pewnie też darzyłabym sympatią, gdyby nie to, że są, cóż, zerżnięte a to z wyglądu, a to z charakteru z innych. O ile przypominająca do pewnego momentu do złudzenia Ciela Phantomhive (Kuroshitsuji) główna bohaterka miała wiele swoich własnych, indywidualnych zalet, przez co owe podobieństwo aż tak nie rzucało się w oczy, o tyle postać jaką jest przede wszystkim Zange Natsume to wypisz, wymaluj Break z Pandora Hearts (mówię tu zarówno o charakterze, jak i w pewnym sensie o wyglądzie) i mam wrażenie, że autorka nawet nie do końca starała się to ukryć. Gdzieś przeczytałam, że przyjaźniła się z Yaną Toboso oraz Jun Mochizuki – może stąd wynikają podobieństwa, jednakże to wciąż nie może być usprawiedliwieniem. Podobnie sprawa ma się z główną męską postacią – z charakteru Sebastian Michaelis (wspominane już Kuroshitsuji), z wyglądu, zwłaszcza po transformacji, Tomoe (Kami‑sama Hajimemashita). Renshou Sorinozuki oraz Nobary Yukinokouji nawet nie sposób przypisać do jednej postaci z innej serii M/A, ponieważ są to ograne, oklepane schematy wykorzystane w wielu, naprawdę wielu seriach. Kagerou Shoukiin co prawda jest postacią dość oryginalną, ale już wolałabym, by nie było go wcale – doprowadzał mnie do szału swoim wiecznym dopatrzeniem się erotyki tam, gdzie jej nie ma. W końcowych odcinkach okazał się dość ważną dla ogółu fabuły postacią, lecz jednak na miejscu autorki postarałabym się wymyślić kogoś, kogo istotnie da się polubić. Te żarty o seksie sprawiają wrażenie desperackiego wołania o atencję dla serii. Bardzo pozytywne wrażenie wywarły za to na mnie wizualne projekty postaci. Tutaj każdy był oryginalny (no, oprócz Tomo… Miketsukamiego oraz Xe… Zange, których brak owej oryginalności opisałam wcześniej – plusem jest jednak to, że nawet oni są wzorowani na postaciach na tyle charakterystycznych, że bez obejrzenia/przeczytania tytułów, w których występują, kopie zostaną wzięte za świetnie zaprojektowane, jedyne w swoim rodzaju postaci). Muzyki, cóż, nie zapamiętałam zbyt dokładnie, ale miło wspominam opening, utrzymany w nie do końca radosnym, jak to zwykle bywa przy tym gatunku serii klimacie a także utwór ,,Recollection”, będący bardzo w moim stylu. Co zaś się tyczy fabuły… cóż, mogło być lepiej, mogło być gorzej. Pomysł jest ciekawy, tego odmówić nie mogę, ale gdzieś tak po kilku odcinkach wykonanie podupadło, jak to zwykle bywa przy ekranizacjach niezakończonych mang. Potem jednak – a cóż to! – znów wzbiło się w górę, ukazując przykład słynnego ,,smutnego wątku z przeszłości”, które – niezależnie od tego, w ilu seriach zostaną wykorzystane – ciągle będą wzruszać oraz w niektórych przypadkach wprawiać w przygnębienie, przynajmniej mnie, wielbicielkę dramatów.
Moja ocena to 6/10 i uznaję ją za całkowicie adekwatną do serii. Ani przesadnie nie zachwaliłam, ani na siłę nie skrytykowałam, czepiając się detali. Sądzę, iż oceniłam sprawiedliwie i iż wiele osób się ze mną w tej kwestii zgodzi.
Masakra...
mamoru
cudowne
Wieje nudą
Na razie nie zobaczyłam tutaj nic, co mogłoby przyciągnąć mnie do tego anime, ale postaram się przetrwać, żeby napisać o nim coś więcej. Na szczęście ma tylko 12 odcinków, czyli ilość znośna. Może moja ocena podskoczy choć o pół punktu z jakiegokolwiek powodu, niech to będzie chociaż drobny szczegół. W tej chwili jest kiepsko. Na chwilę obecną moja ocena to 4/10.
Zabawne
Nie żałuję ani sekundy poświęconej na to anime. Dla mnie to coś koło 6+/10
Ogólna ocena 4/10
tak bardzo
Bogowie…
Co to miało być?!
Jeśli chodzi o „fabułę” to czym dalej, tym gorzej, a niektóre odcinki (zwłaszcza pod koniec) były porażką. Całodzienne rozważania typu „jak mu wręczyć tę kawę?” -_-''
Mam wielki żal, że ludzie pracujący nad tym anime nie potrafili choć trochę wysilić swoich mózgownic i stworzyć jakiś ciekawy wątek, bo chętnie obejrzałabym jeszcze tych bohaterów w akcji.
Może zabiorę się za mangę, ciekawi mnie czy jest przyzwoita.
ogólnie fajna seria 6/10 ;o
Ojtamoj
Postac Ririchiyo jak dla mnie najlepsza. Starała się mówic inaczej bardziej zbliżyc się do ludzi ale zawsze z jej ust wychodziło coś innego.
Zachowanie Shou czasami mnie denerowało zwłaszcza gdy ył za bardzo… dziecinny nie wiem jak to określic. „Chwila bez ciebie to jak wiecznośc” troche te teksty mnie dobijały. Zakończenie dobre a najlepsze po końcowych napisach. kliknij: ukryte Chcę mięc dziecko hehehehe. POlecam 7,5/10