
Komentarze
Sankarea
- Długie dwanaście odcinków : Bez zalogowania : 25.08.2022 20:13:02
- Do odc 6 : Sankarea : 25.08.2022 17:48:52
- komentarz : Klemens : 16.09.2014 22:07:44
- Re: Hortensje tu, hortensje tam... : Hiromi : 11.09.2014 22:53:39
- Hortensje tu, hortensje tam... : YukoNyaa : 11.09.2014 22:15:40
- Dobre : nekoayuchan : 31.08.2014 13:59:13
- Pozazdrościć tatusia…chociaż….właściwie to go lubię. : Kanaria. : 31.07.2014 11:45:34
- Sankarea : RosaLynn : 8.07.2014 14:39:47
- Re: Ciekawe : Hiromi : 25.06.2014 23:47:47
- komentarz : Farathriel : 25.06.2014 16:10:09
Do odc 6
A po komentarzach możnaby pomyśleć, że to lekka komedia z dodatkiem dramatu.
A jednak pierwsze 3 odcinki to zwykła drama, następne 3 to coś bardziej w stylu thriller (nareszcie, choć trochę). I choć nie znoszę filmów i anime o zombiakach, to Sankarea jest pierwszą serią, którą na razie udaje mi się oglądać. Może trochę za dużo dłużyzn kliknij: ukryte i tatuś od razu powinien odszukać i wziąć się za kastrowanie chłopaka, więc nieco niekonsekwentne to było. Ale póki co daje radę. Cdn.
Hortensje tu, hortensje tam...
Dobre
Pozazdrościć tatusia…chociaż….właściwie to go lubię.
Bardzo ciekawa fabuła, gdzie nie brakowało równie ciekawych wątków pobocznych, niestety nie rozwiniętych czy wytłumaczonych. Gdyby twórcy trochę odbiegli od tematu wiodącego, zwiększyli czas antenowy i dodali kilka odcinków więcej, seria naprawdę byłaby świetna.
Strasznie żałowałam małej Mero, która została zepchnięta na dalszy plan (pomijając jeden odcinek, gdzie i tak główne skrzypce grały jej dziwne koleżanki) i nie skorzystano z okazji ukazania jej życia, które naprawdę mogło zainteresować. W scenie, gdzie twórcy delikatnie nam zasugerowali (choć może mi się zdaje…) kim może/ mogła być matka Mero i Chihiro, zaraz o tym zapomniano i fabuła wróciła do głównego duetu. Jaka szkoda!
Rodzina Rei to kolejna niespodzianka.
Ojciec dziewczyny, którego nie mogłam nie lubić (bardzo fajnie ucharakteryzowana postać, od nienawiści do zrozumienia i współczucia), a który wiedział czego chce, a który na koniec stracił swoją charyzmę, entuzjazm i upór. kliknij: ukryte Wystarczyła jedna „poważna rozmowa” z 16. letnim licealistą, a cały jego światopogląd runął i spłynął w potoku łez. Jakże wybitne, pozbawione klasy zakończenie wątku.
Aria, która polubiłam dopiero pod koniec, a która jako jedyna w całej tej serii reaguje normalnie na to co dzieje się wokół niej.
Kilka niedorzecznych scen, które całkowicie rujnowały odcinki, a których nie da się zapomnieć (Przykład? P kliknij: ukryte rzebieranki Rei, jakie zaserwowały jej pokojówki).
Widać też było, że twórcy sami nie wiedzieli jaki obraz zombie mają nam przedstawić. kliknij: ukryte Na początku widzimy Babu, który staje się zombie po śmierci, a który też po zgonie dostaje specjalną miksturę. Przykład Rei jednak całkowicie obala tą tezę, bo w końcu dziewczyna została zombie po tym jak wypiła miksturę i potem zmarła. Na koniec dziwny przypadek Chihiro, który zostaje pół‑zombie po kontakcie ze śliną zombie. Dziwnie to wszystko się składa i momentami wzajemnie wyklucza.
Tak czy inaczej, serię oceniam dość wysoko, bo się wyróżnia z masy innych tytułów.
Sankarea
Sam pomysł o zombie z daleka wydawał się interesujący, jednak po bliższym poznaniu Chihiro zaczęłam się bać o to, jak dalej potoczą się jego losy przez te zombie‑zapędy.
No dobra, hobby głównego bohatera to jeszcze nic, ale spójrzmy na dziwną sytuację w domu Rei. I ogólnie te wstawki ecchi z właśnie Reą/Wanko w roli głównej nie były potrzebne. Wydaje mi się, że twórcy po prostu chcieli, by więcej ludzi przyciągnąć pod „odbiorniki”, ale czy się udało?
Postacie nie były bardzo irytujące. Furuya prócz lekkiego zboczenia był całkiem ciekawą postacią. Natomiast tytułowa bohaterka… Momentami była tak niezdecydowana, że aż nudna. Jednak, była „do zniesienia”. Najlepszy w tym wszystkim był przeuroczy Babu.
A kreska na duży plus. Koniec nie wyjaśniał za wiele, ale trudno.
Generalnie nie ma co się po tym anime spodziewać czegoś szczególnego – ot – taka sobie wariacja nt. dziwaka i jego lubej. Miałem się zabrać za mangę – niemniej to wszystko cierpi na syndrom nijakości – raz jest poważnie, by za chwilę napięcie opadało do poziomu wręcz sielanki. I prawdę mówiąc nie wiem co mam o tym myśleć – czy to jest po prostu defilada głupoty autorów, czy faktyczny zamysł. Tak więc z powodzeniem można powiedzieć, że potencjał niewykorzystany.
Pomijam absurdy fizjologiczne pokroju – kliknij: ukryte główny bohater został przebity na wylot, jego organy wewnętrzne pokiereszowane – tymczasem gość tak po prostu dochodzi do siebie po opiece ze strony pokojówek domu Rei.
Ciężko też coś więcej powiedzieć o oprawie audiowizualnej. Nie ma tragedii, postacie są ładnie narysowane, gra kolorów całkiem przyzwoita – ale to wszystko – jak na standardy technologiczne, w którym zrobiono Sankareę animacja mogła być o wiele lepsza. I to tym bardziej, że całość anime nie wydaje się iść w stronę jakiejś bardziej zaciętej akcji, a właśnie atmosfery i uroku całości.
Szczerze? Nie wiem komu mógłbym to polecić. Może po prostu amatorom niecodziennych podejść do sprawy zombie…
mam nadzieje że kontynuacja szybko powstanie.
Ciekawe
...
Ona przeżyła, zmarła? Bez sensu. To ciało się rozłożyło, czy nie…
Ale za grafikę i jako taki pomysł daję 5/10.
Bez bisu
dziwne
krótko i dosadnie
Moderacja gorąco zachęca do stosowania wyrażeń synonimicznych.
Budzi on sympatię, tak jak i reszta jego domowników, zwłaszcza dziadek, który wprowadza do serii sporo elementów komicznych.
Mimo oryginalnego pomysłu zakochanego zombie seria obfituje w sporo typowych zagrywek fabularnych, takich jak trójkąt miłosny z przyjaciółką z dzieciństwa, smutna przeszłość bohaterów (oczywiście…), co sprawia, że wątki romantyczne stają się bardzo typowe i przewidywalne.
Należy wspomnieć o ojcu Sanki, którego miłość do córki staje się zboczeniem. We mnie budził tylko obrzydzenie, nic go nie usprawiedliwia. Jest też fanserwis, choć nie w takiej ilości, by bił po oczach i uniemożliwiał oglądanie.
Gdy widz zbliża się do końcówki serii, zadaje sobie pytanie: no dobra, ALE CO Z TEGO? No właśnie. Niby wszystko jest, ale co twórcy chcieli pokazać, jaki to właściwie ma sens i do czego zmierzano? Nie mam pojęcia. Widać wyraźny brak takiej ścisłej koncepcji.
Pomimo przewidywalności, tę serię ogląda się bardzo dobrze. Czysta rozrywka, ma w sobie coś, dzięki czemu nie ma się poczucia straconego czasu, choć spodziewałem się czegoś więcej.
6/10.
Całkiem niezłe
Słabe.
Jakie plusy… opening fajny. Kreska miła. A siostra Chihiro dość stereotypowa, ale mimo to fajna. No i ten dramat, chociaż dziwny to podchodzi pod ciekawy. Niee wieem. Ja bym powiedziała, że to na 4+/10 zasługuje.
Jednak im bliżej końca serii fabuła nabiera trochę spójności, zwłaszcza po wynurzeniach matki' Rei. Przy okazji pojawia się też kilka wątków, wokół których nie wszystkie wątpliwości zostały rozwiane – i to mi się podobało: Nie wszystko zostało podane na tacy jak dla ćwierćinteligenta. Zostawia to pole manewru dla wyobraźni i być może następnej serii, którą jednak sobie odpuszczę. Pierwsza seria urwała się w momencie gdy wiemy więcej niż mniej, po co więc reaktywować trupa… o przepraszam, zombie oczywiście.
Ode mnie ocena 7,5/10
bo mimo wszystko oglądało się całkiem przyjemnie. Twórcom na szczęście wystarczyło na tyle wyczucia, by nie stworzyć przesadnej karykatury – galerii przerysowanych osobowości. Jest nić fabuły, więc jest się o co zaczepić i dotrwać do końca. Z tej serii jednak zapamiętam głównie dziwaczną fryzurę głównego bohatera.
Bardziej przychylam się do recenzji mangi przez Enevi, choć mangi nie czytałam. Było wspomniane, że w porównaniu do pierwowzoru anime wypada trochę słabiej. Jeśli mogę spytać: Czy w mandze było lepiej przedstawione pomieszanie gatunków? Właśnie to jest główny zarzut wobec Sankarei (chociaż nie mój) i ciekawa jestem, czy twórcy anime nie potrafili tego sklecić, czy autor mangi tu zawinił.
Mocna uderzenie
Ciężkostrawny miszmasz
Irytowało mnie mnóstwo elementów: od openingu po włosy głównego bohatera. Twórcy postanowili wymieszać elementy przeróżnych gatunków i wyszło to naprawdę nijak. Ecchi? Denerwujące wstawki. Komedia? Udanych sytuacji komediowych, przy których się uśmiechnęłam mogę zliczyć na palcach jednej ręki. Dramat? Cienko, cienko… Romans? Typowy dla wielu takich produkcji: coś tam jest, ale jakby nie wiadomo, co…
Chyba jedynym plusem serii jest w moim odczuciu ścieżka dźwiękowa (poza tą ciężkostrawną czołówką). Muzyka w tle była miła dla ucha, a i ending bardzo przyjemny.
Podchodząc do tej serii oczekiwałam… czegoś dobrego. Romansu, komedii, dramatu… czegokolwiek, byle by sprawiało przyjemność w oglądaniu. Niestety „Sankarea” należała do tych seansów, przy których, co chwila spoglądałam, ile jeszcze zostało do końca. Nie polecam.
za mocny mix imo
Z początku sądziłem, że to bedzie bardzo przyjemny romans, ale zeszło na klimaty, których nienawidzę, czyli bezsensowne wstawki ecchi z Reą w roli głównej.