Tanuki-Anime

... ale najpierw uprzedzę, że ten komentarz to tylko dłuuugi rant.

Ech.

To, że owo anime smęci od pierwszych chwil, to nic. Że nudziło mnie cały czas i niesłychanie, to przebolałabym. Że graficznie to, co powinno być ładne, czyli buźki dziewczyn – ulegają odkształceniom i deformacjom – pal sześć. Ze anatomia leży i kwiczy, czasem ręce są wiotkie i szczupłe niczym korzenie, czasem wyginają się pod nieprawdopodobnym kątem – też bym zniosła.

I muzyka, a raczej ścieżka dźwiękowa nieprzyjemna, bezbarwna, momentami kłująca w uszy, a i seiyuu nie zachwycili mnie – przecież można przyciszyć.

I fabuła prowadzona niczym patchwork, lub wyklejanka z porwanych kawałków gazety, to już trudniej.

A i jeszcze w prezencie  – tandetny fanserwis. No ta scena z  kliknij: ukryte  wiosłowaniem. Majstersztyk takich tandetnych zagrywek.

Że wrzucili pseudokomediowe postacie jak Pan z TV prężący muskuły, psujący ten i tak nie zbudowany niemal klimat…

Żeby to choć było tak głupie, że aż zabawne. Ale nie, seria traktuje siebie całkiem na poważnie.

 kliknij: ukryte  Ach i jeszcze ten gostek fotografujący małą w parku… to było jak rozdeptywanie żaby, lub ślimaka.

Po zrobieniu listy niepasujących mi elementów szukałam choć jednego plusa… Szukałam… I szukałam… I szukałabym w nieskończoność. Wyszło mi 1/10



Części osób się ta produkcja spodobała.


Dla mnie (niestety) jest podłogą.
(Będę mieć punkt odniesienia wzwyż, zawsze to jakaś korzyść )

Od dawna nie oglądałam serii, która jest dla mnie idealnym przykładem czegoś, co się wpisuje w mój kanon „Czemu niektóre anime powinnam wyłączyć po 2 minutach”

Ot, jak widać, są gusta i gusciki ;)

Anime śmieszne w swej powadze. Normalny facet? Jest. Tsundere? Jest. Przyjaciółka bohatera? Jest. Tragiczna przeszłość? Jest.
...cycki? Są.
A więc stwierdzam, że nic ambitnego w tym anime nie ma. Potencjał jakiś był, ale zgasł po kilku minutach pierwszego odcinka. Dla lubiących ecchi bez ciekawej fabuły idealne, aczkolwiek radzę nie liczyć na nic kreatywnego.
Ocena po pierwszym wreżeniu: 5/10.
Ocena końcowa: 3/10.

Pomysł bardzo średni, nic odkrywczego.

Niespodziewanie rodzi się uczucie między wampirzycą a świeżym łowcą takich stworzeń. Są mundurki szkolne, tragiczna przeszłość (no oczywiście), nagie piersi, rozmowy o dziewictwie i trochę mieczy.
Jakaś intryga się zawiązuje, by nagle napotkać koniec serii.

Dwa odcinki to zdecydowanie za mało, ledwo trailer przyszłej fabuły, która chyba jednak nie powstanie. Widzę tu zadatki na hentaja po prostu, co jest też przez twórców sugerowane w niejednej scenie.

Fanom ecchi i golizny powinno się spodobać, graficznie wygląda to całkiem ładnie.
Dwa odcinki szybko mijają, jakaś rozrywka to jest, choć zdecydowanie niskich lotów.
Polecam tylko tym, którzy mają akurat chwilę i ochotę na kilka rozbieranych animowanych scen, bo za fabułą nikt nie zaszaleje.

5/10.

Widziałem podobną mangę o przetrwaniu wampirów i kobiecie, która wbrew woli została wampirem. Holy knight to dla mnie odgrzewany kotlet.

OVA, która rozpoczyna jakąś fabułę, biorąc pod uwagę gamę postaci, mogącą byś rozszerzoną do kilkudziesięciu epizodów, zaś kończącą się po 2… Tester pod ewentualna serię TV? Kto wie, mangi jest na trochę epizodów.