Komentarze
Arcana Famiglia
- komentarz : Yuki Asakawa : 25.06.2015 11:44:54
- Fajne, fajne : ♥_Domi_♥ : 6.03.2014 11:22:47
- Mamma mia!!! : agalius : 6.02.2014 21:55:11
- Nawet : sadisticxsmile : 29.03.2013 18:12:40
- Co to za szajs? : Kami-sama : 14.03.2013 20:32:52
- Średnie : Ruka : 14.01.2013 14:34:54
- komentarz : moshi_moshi : 1.11.2012 11:10:58
- komentarz : Falbalka : 1.11.2012 10:26:01
- komentarz : Jackass : 25.10.2012 23:17:24
- komentarz : Subaru : 25.10.2012 14:28:13
Mimo to tę serię naprawdę oglądało mi się przyjemnie. Stylizowana na włoską mafię rodzina pełna ciekawych (poza wspomnianą trójcą) indywiduów dała mi parę godzin niezłej zabawy, nawet z paroma nudniejszymi momentami. Nie spodziewałam się po tym żadnego arcydzieła i go nie dostałam, ot, czysta rozrywka.
Debito jest genialny. Dla niego warto obejrzeć. Aczkolwiek trochę szkoda zmarnowanego potencjału…
Może warto zabrać się za grę.
Fajne, fajne
Mamma mia!!!
Nawet
Co to za szajs?
Średnie
Jeśli się ktoś nudzi to może obejrzec ja raczej do niej już nie wrócę. Muzyka średnia. Grafika mi się podobała ale niestety co z tego że grafika jest dobra kiedy wszystko inne jest do d…..
Ode mnie 5/10
„Dziś skończyłem oglądać serię La storia della Arcana Famiglia. Z przykrością muszę stwierdzić, że żałuję, że to obejrzałem, ponieważ lepszą szopkę mogę se odstawić przed lustrem. Jedna taka, co tam grała, co chwilę jęczała i płakała nad sobą. Szkoda, że nie utopili jej w wannie. A takich dwóch, co też tam grali, też jęczeli nad sobą i turlali się z mieczami. Oprawa graficzna była do kitu, muzyka tak samo, ogólnie to kupy dupy się nie trzymało. A fabuła? Na cholerę ona komu? Niech to studio J.C Staff wróci do robienia głupawych komedyjek.”
Cóż… chyba nastawiłem się na coś innego. Ale nawet zmieniając nastawienie w trakcie oglądania – ta seria jest zupełnie nieudana.
Spodziewałem się shounena, mierzenia sił, walk z jakimś wątkiem miłosnym, ale jednak shounena z akcją. A dostałem… co to w ogóle jest?
Stado biszów, jedna niezbyt rozgarnięta dziewoja, jakaś mafia (tylko gdzie?!), Tarot. Nie mam pojęcia, co twórcy chcieli pokazać, ale na pewno nie emocjonujące walki, tak szumnie zapowiadane od pierwszego odcinka, wielki turniej, prawdziwa miara swoich mocy. Cóż, walki trwały czasem i po kilka sekund, maksymalnie trzy minuty. I to w ostatnim odcinku, tak.
Rozczarowanie to mało powiedziane, zwłaszcza że karty Tarota dają naprawdę duże pole do popisu, można by stworzyć na ich podstawie naprawdę fajne zdolności bohaterów.
A więc może miał to być reverse harem? To już bardziej, tylko gdzie to zauroczenie, gdzie umizgi ślepych idiotów? Nawet tego tu nie ma.
Bisze są kalkami kalek z kolejnych kalek, dwaj główni nieszczęśnicy są absolutnie przekonani, że dziewoja nadaje sens ich życiu, taka wspaniała jest, tylko… gdzie to było ukazane? Słowa słowami, ale przecież ona nie robi kompletnie nic.
Jolly mi się podobał, przystojny, no ale zmarnowany niestety, przegięli z jego zwichrowanym charakterem.
Wszystko potraktowane jest bardzo płytko, twórcy najchętniej by tego turnieju w ogóle nie robili.
Napady śmiechu wzbudzały we mnie teksty z pierwszego odcinka, w którym to każdy z bohaterów oznajmiał wszem i wobec, jakiej karcie służy, osobom, które wiedzą to od dawna i znają się dobrze. Czy naprawdę nie dało się tych informacji przekazać widzowi inaczej? Bo podano to w wersji dla upośledzonych umysłowo. Dało się, ale po co? Widz jest traktowany jak kompletny idiota, czego NIE ZNOSZĘ.
Graficznie ładnie, tylko co z tego, skoro reszta do niczego?
Obejrzeć można, do szybkiego zapomnienia. Guma do żucia dla oczu.
Czy ja wiem...
Anime to jest bardzo dziwne
Arcana niewykorzystanych szans
W sumie mogłam sobie oszczędzić czasu i nerwów, ale nie lubię serii porzucać, więc brnęłam do końca.
To jest idealny przykład serii skopanej, przewidywalnej i zrobionej na odczep się. Lenistwo twórców widać na każdym kroku. Zacznę od oprawy audio‑wizualnej. Pozwolę sobie pominąć muzyce towarzyszącą wydarzeniom, ale nic mi się, w tej chwili, nie przypomina. O ile jeszcze muzycznie opening i ending dają radę, to graficznie już niekoniecznie. Zwłaszcza animacja towarzysząca napisom końcowym. Mamy tutaj trzy obrazki na krzyż poddane różnym animacjom i sceny z odcinka, który się właśnie zakończył. Rysunki, co prawda ładne, ale czy one przypadkiem nie pochodzą z gry, a nie spod rąk twórców adaptacji?
Jeżeli chodzi o grafikę ogółem – nie jest z nią dobrze. Postacie podczas wielu scen potrafią stać jak kołki i poruszać jedynie ustami. Twarze, w co niektórych ujęciach, były nieprzyjemnie zniekształcone i patrzenie na taką mordkę mogło trwać różnie, zależnie od długości sceny. Pamiętam, że w małe zastanowienie wprawiły mnie z początku dziurki w uszach, bo nie byłam pewna, czy oni czegoś w nich nie mają. Sami panowie, jeżeli nie byli akurat zniekształceni, wyglądali poprawnie, ale bez większych szaleństw. O kalkach z innych produkcji chyba wspominać nie ma sensu.
No, ale skoro już dotarłam do bohaterów to przy nich zostanę.
Chciałabym powiedzieć coś dobrego o głównej heroinie, ale nie mogę. W pewnej chwili do głowy wpadła mi myśl, że może jest na coś chora. Szkoda, bo jej wygląd zwiastował kogoś z charakterem.
No to może bishe dają radę. I tak, i nie. Dwaj panowie wchodzący w skład głównej trójki postaci, czyli Liberta i Nova, to swoje przeciwności. Jeden nadpobudliwy, drugi poważny. Ze skrajności w skrajność. Liberta to typ bardzo żywy, głośny i niezbyt bystry. Całą swoją osobą wywoływał u mnie ból głowy. Był niezmiernie irytujący. Gdybym miała za zadanie wskazać kogo bardziej z tego duetu lubię, wskazałabym na Novę, ale do lubienia go jest nieco daleko. Po jakimś czasie on również zaczął działać mi na nerwy, a jego thragiczna historia była jeszcze gorsza, od tej, którą miał jego rywal. Czyli podsumowując, główne trio (dwaj panowie + heroina) wypadli wręcz… beznadziejnie.
But, how lovely, trio poboczne już dało się lubić. Jednak (i to liczę jako kolejny minus) za dużo powiedzieć o nich nie jestem w stanie. Powód oczywisty, właściwego czasu antenowego praktycznie nie dostali. Bardziej funkcjonują jako tło, a szkoda, bo każdy wydał mi się na swój sposób ciekawy i sympatyczny, chociaż, niektóre zachowania Luki mnie irytowały.
Jeszcze gdzieś tam migają Jolly, Dante oraz rodzice Felicity. Ten pierwszy to taki wszechwiedzący typ, śmiejący się pod nosem i zgrywający cwaniaka. Niezbyt go polubiłam, rola „nie tak znowu w pełni dobrego” wyszła dość nędznie. Dante na szczęście wypadł neutralnie. I tylko on w tym zestawieniu, bo rodziców Felicity nie polubiłam, a w szczególności matki. Bardzo niesympatyczny ojciec oraz jego idealna żona. Hm, ta…
A co z fabułą? Ohoho… oszczędzę sobie tych mąk, mamy tutaj po prostu stos historyjek z codziennego życia doprawionych czasem thragedią Novy bądź Liberty. Niby ostatnie odcinki próbują coś na kształt fabuły utworzyć, ale albo zabrakło czasu, by to odpowiednio przedstawić, albo już w pierwowzorze ten wątek kulał. Ostatni epizod był przewidywalną katastrofą, przez który poleciała o jedna ocena niżej. Tylko błagam, niech nie będzie drugiej serii. Niby być nie powinno, ale kto wie, co twórcy wymyślą…
Głównym problemem Arcany Famigli jest brak czasu na rozwinięcie czegokolwiek, nadmiar oklepanych schematów przy wielu aspektach, a przede wszystkim niedbalstwo ze strony twórców. Gra zbiera dobre recenzje, więc można tylko zgadywać, czy już sam materiał był od początku skopany, czy to twórcy spaprali robotę. Ale nawet z nie najlepszym pierwowzorem da się zrobić coś dobrego.
Nie najgorzej
Dobra, teraz na poważnie – tragedia. Fabuły nie ma, chociaż starano się chyba pisać scenariusz tak, żeby widz miał wrażenie, że ona jednak jest. Niestety, to tylko wrażenie. Główną wadą prowadzenia historii jest to, że każdy poważniejszy wątek został potraktowany w taki sposób: najpierw wymuszano na nas myślenie, że oto mamy do czynienia z wielkim dramatem, który może skończyć się tylko w taki a taki sposób, a ostatecznie zrobiono z nas idiotów i rozprostowano wszystko tak, że sprawy wróciły do sielankowego punktu wyjścia bez jakichkolwiek najdrobniejszych zmian – przykład? kliknij: ukryte Chociażby pierwszy i ostatni odcinek. Po pojedynkach nie zmieniło się absolutnie nic, a takie rewolucje Mondo zapowiadał! I w ogóle co to były za pojedynki? Litości…
Dalej. Kreacja postaci leży, kwiczy i bezradnie wymachuje raciczkami. I o ile trio starszych chłopaków jakoś dawało sobie radę, tak główne BakaTrio jest porażką na całej linii. Nova od biedy (naprawdę wielkiej biedy) jeszcze ujdzie, ale Liberta? Miał być chyba bohaterem typu „radosny idiota”, jednak zdecydowanie przeholowano ze stężeniem jego idiotyzmu i zamiast tego otrzymaliśmy w efekcie końcowym produkt o nazwie „wkurzający idiota”, który tylko biega w kółko i drze się bez sensu. Felicita nie lepiej, z tą jednak różnicą, że w jej przypadku zamiast wlania w nią zbyt dużej ilości danej cechy, poskąpiono jej absolutnie wszystkiego, wobec czego po jej „szalonych” wystąpieniach można wysnuć wniosek, że jest upośledzona. Na palcach jednej ręki mogę zliczyć, ile zdań złożonych padło z jej ust w ciągu całej serii. Ale i tak z uporem maniaka próbuje nam się wmawiać, że swoim stękaniem odmieniła życie każdego z chłopaków…
Zdecydowanie nie polecam, chyba że ma się ochotę obejrzeć jakiś szajs, żeby mieć nad czym się poznęcać, co właśnie z przyjemnością robię. :)
07.07.2012r. - 17.09.2012r.
kliknij: ukryte Końcówka była do przewidzenia. Przecież Fel nie mogła ostatecznie wybrać w tym durnym 12 odcinku Nove albo Liberte, bo po co? -.- Nawet jak taki mały szczegół zaciekawił, to nie raczyli go rozwiązać. A po mangę nawet gdyby była po Polsku nie mam zamiaru sięgać.
Na koniec – moim zdaniem Arcana Familgia, chciała być czymś w rodzaju zastępcy InuxBoku SS. Cóż… ostateczne wykonanie wyszło kiepsko bo w tamtym anime, mimo jeszcze nudniejszej fabuły, wszystko nadrabiali bohaterowie.
Po pierwszym odcinku wydawało się, że mogło być całkiem dobrze, a wyszło jak wyszło. Nie polecam. Jest wiele ciekawszych serii.
Ze wszystkich postaci tej serii, najbardziej spodobał mi się Debito.
Cóż, kolejne odcinki włączam z wielką niechęciom, ale jak już zaczęłam, muszę skończyć.
Póki co anime daję 5/5, i wątpię czy zmieni się gdy seria się skończy.
Armia klonów.
Kolejną sprawą to aktorzy głosowi. Tu niestety większość postaci miało źle dopasowanych seiyuu, których momentami nie mogłam słuchać(ale to raczej tylko moje odczucie). Pomijam Debito, bo ten miał naprawdę bardzo dobry głos.
Samo anime jedzie schematami, momentami zachowania bohaterów są mocno przesadzone, a fabuła w początkowych odcinkach jest na równi z fillerami. Ale muszę przyznać, że warto zabrać się za tą serię – jej głupkowatość przyjemnie się ogląda i mimo wszystko ma to coś w sobie. Nie jest to ambitny tytuł, zasługuje tylko na 5/10. Jednak dobrze się sprawdza jako umilacz czasu i fani romansu nie będą czuć się zawiedzeni.
Czekam na dalszy rozwój wydarzeń, ale raczej nie zmieni to mojego zdania.
Fajne!