
Komentarze
Kami-sama Hajimemashita
- Fantasy, romans, oraz seksowny zestaw męskich postaci : Anonimowa : 21.05.2020 14:02:40
- Wkurzająca główna bohaterka : Jagienna&Ala : 27.09.2016 21:11:50
- Przyjemne : Isztar : 21.01.2016 00:10:59
- Dla fanów shoujo pozycja obowiązkowa! : BlackResBei : 13.01.2016 12:13:17
- komentarz : Katasza : 5.08.2015 11:04:10
- komentarz : ShoriChan : 14.02.2015 11:45:06
- komentarz : tamakara : 1.02.2015 21:07:37
- komentarz : tamakara : 30.01.2015 10:15:32
- Bóstwa, bóstewka i śliczni chłopcy : Yumi Mizuno : 19.12.2014 16:48:18
- komentarz : Tanuki0990 : 6.12.2014 20:15:45
Fantasy, romans, oraz seksowny zestaw męskich postaci
Jednak nie średnia bliska 8 niech będzie poleceniem, lecz to, że na ponad 700 osób które to obejrzały – aż 180 osób dodało serię do ulubionych. Czyli blisko 1/4 wszystkich osób :)
Postać głównego bohatera – Tomoe kliknij: ukryte mimo wielu postaci wizualnie nieco podobnych jest wyjątkowa i interesująca.
I pomimo, że w teorii Nanami jako Kami‑sama powinna mieć ten tytuł, to jednak Tomoe – wizualnie i charakterologicznie zdecydowanie dzierży palmę pierwszeństwa.
Nie będę rozpisywać się o uroku serii, o niezwykle wkomponowanym endingu, albo openigu wpadającym w ucho.
Tę serię można po prostu… zakosztować jak soczyste i dojrzałe jabłko
Wkurzająca główna bohaterka
Przyjemne
Dla fanów shoujo pozycja obowiązkowa!
Nanami – na tle podobnych jej bohaterek – świeci jasno, niczym neon. Ma swój własny charakter, potrafi postawić na swoim, nie boi się wyrażać własnego zdania i całkiem nieźle radzi sobie z urokami i cieniami pierwszej miłości. Do tego widać, że między nią, a jej lisim chowańcem naprawdę iskrzy.
A co do Tomoe, jest on postacią całkiem nieszablonową. Z otoczką chłodu i grozy, trzyma wszystkich na dystans, ale jeśli chodzi o jego panią, to potrafi okazać trochę czułości (przekonałam się o tym najbardziej w drugim sezonie O(≧∇≦)O).
Jeśli chodzi o postacie drugoplanowe, to przedstawiają się oni mniej, lub bardziej schematycznie. Mamy Mizukiego – lekko zakręconego węża, który poza świątynią żyć nie potrafi, do tego nie umie zadbać o samego siebie, a o Nanami już zwłaszcza, chociaż jest jej drugim chowańcem. Ale na swój sposób jest uroczy i można go polubić. Kurama zaś, nasz ukochany idol nastolatek, który w rzeczywistości jest kruczym youkai, to lekko narcystyczny bish, który po cichu próbuje zbliżyć się do bohaterki, ale coś mu nie wychodzi. Pomimo swojej pewności siebie on też w życiu niemało przeszedł i sympatię do niego żywię ogromną.
Graficznie anime leży i kwiczy, choć kreska jest naprawdę przyjemna dla oka. Szkoda, że tak mało pieniędzy mieli twórcy, bo gdyby dysponowali większymi funduszami wyszłoby coś autentycznie ładnego i uroczego. Chociaż i tak dawali z siebie wszystko, by zatuszować owe niedociągnięcia.
Muzyka bardzo mi się podobała. Zwłaszcza opening i ending były świetne.
Hm, to chyba na tyle. Teraz tylko czekać cierpliwie na kolejne odcinki drugiego sezonu ^^.
Bóstwa, bóstewka i śliczni chłopcy
Podeszłam do tego anime z lekką niechęcią, ale wciągnęłam się już po pierwszym odcinku i przyznam, że nie mogłam zachować umiaru, bo miałam ochotę ciągnąć serię i ciągnąć dalej. Bardzo mi się to spodobało i przypadło do gustu. Cieszę się, że trafiłam na anime.
Najgorsze co jest w nim to opening, moim skromnym zdaniem, a tak to nie mam żadnych „ale”
Ogólnie bardzo polecam serie :D 10/10
PS. Już 5 stycznia 2015 premiera 2 sezonu. Nie mogę się doczekać *.*
Kamisama Hajimemashita nie jest dziełem wybitnym ani też specjalnie oryginalnym pod względem wątku romansowego, w zasadzie jest schematyczne oraz przewidywalne, a jednak seria ma w sobie coś co przyciąga widza i każe mu włączyć następny odcinek, i następny, i następny ...
Niewiele mogłabym serii zarzucić. Projekty poszczególnych postaci bardzo mi się podobały. Opening bardzo pasuje do anime, chociaż nie przypadł mi do gustu. Za to ending bardzo mi się spodobał, zwłaszcza „ah, ah, ah”, które często występowało pod koniec odcinka i zawsze wpasowywało się w idealnym momencie. Sama piosenka – nie gustuję w takich kawałkach, a jednak ten ma coś porywającego, co delikatnie łapie za serducho. Ale najbardziej podoba mi się kawałek, który występuje za każdym razem gdy pojawia się nasz Kruk :D!
Jedyne co czasami doprowadzało mi do szału to Nanami. Miała swoje fajne momenty, ale nierzadko mnie irytowała. Często przypominała mi swoim zachowaniem typową panienkę z shoujo. Nie przepadam za takim typem postaci, drażni mnie niesamowicie. Potem trochę się do tego przyzwyczaiłam, ale jednak niesmak pozostaje.
Tytuł wart polecenia komuś kto szuka lekkiej rozrywki, bo przy Kamisama Hajimemashita ubawiłam się przednio. Również wątek romansowy jest niczego sobie, ale głównie dzięki postaci naszego liska – Tomoe.
Nee kamisama, warui ko ni naritai yo!
BTW wie ktoś jak się nazywa utwór przy wejściu Kuramy do klasy w 2 odcinku? Szukam od jakiegoś czasu i nie mogę znaleźć…
Dużym plusem było odniesienie do tradycji, co akurat wielu anime działa na plus. Uwielbiam patrzeć na postaci w tradycyjnych strojach.
Daję 7/10 za tradycję i za liska :).
Nee kamisama...
Prosta, ale na swój własny sposób oryginalna historia z ciekawymi głównymi bohaterami.
Właśnie, bohaterowie – pomimo, że schematyczni to i tak nie da się ich nie lubić – szczególnie Tomoe, który swoim charakterem nadrabiał wszystkie inne wady serii. Plus również za Nanami, która była tak urocza, że uśmiech nie schodził mi z twarzy…Na dodatek jest naprawdę śliczną bohaterką (dodaje ją do listy najatrakcyjniejszych bohaterek anime).
Kiepska grafika mi nie przeszkadzała, bo ubóstwo w zakresie teł nadrobiły świetne projekty postaci (Narukami – bóstwo błyskawic,albo rybopodobne bóstwo, które zamieniło się w człowieka – nie pamiętam imienia; Kurama czy Smoczy Król)
W miarę oglądania jednak, można zauważyć,że główny wątek serii – czyli fakt,że Nanami została bóstwem – traktowany zostaje po macoszemu. Generalnie ciężko jest zrozumieć jak działa cały ten mechanizm bycia bóstwem – że o dziwo może nim zostać człowiek, przy czym w żaden sposób nie zmienia to jego życia, a zyskuje jedynie umiejętność słyszenia myśli wiernych. Nanami chodzi do szkoły i wiedzie życie szczęśliwej licealistki, a jej praca jako bóstwa, nie wiąże się z żadnymi obowiązkami na linii wierny‑bóstwo (no tak, była jedna scena gdzie Nanami wysłuchała prośby starszej kobiety), a w przypadku relacji bóstwo‑bóstwo – to Tomoe wykonuje brudną robotę karząc Nanami siedzieć cicho.
Podobało mi się jednak to, kliknij: ukryte że pomimo iż wokół Nanami roiło się od bishonenów, to twórcy nie zrobili jednego wielkiego wielokąta miłosnego opartego na schemacie – wszyscy kochamy Nanami. Każdy bishonen, który gdzieś tam się zetknął z bohaterką nie wywierał na nią jakiegoś wielkiego wpływu, a co działało w obie strony i nie zaznaliśmy obsesyjnej miłości do Momozomo (seria nie powtórzyła błędu Kaichou wa Maid sama, gdzie każdy męski rodzynek w odległości 1 km musiał, po prostu musiał zakochać się w Misaki).
Uczucie między głównymi bohaterami rozwijało się powoli i wszystko wyglądało w miarę przekonująco, i co najważniejsze – była rozmowa o uczuciach, bez dziwacznych podchodów czy podtekstów. Sama Nanami była na tyle rozsądna, że rozumiała, swoje uczucia do Tomoe – i tutaj znowu porówanie z Misaki z Kaichou wa Maid‑sama, która w tej kwestii była głucha i ślepa.
Plusem w Kamisama Hajimemashita jest też japoński folklor – bardzo malowniczy i ciekawy.
Seria nie jest wybitna,ale jej przystępna forma i co najważniejsze – odpowiednia długość sprawiają, że warto poświęcić trochę wolnego czasu.
A po seansie – dobry humor gwarantowany.
PS: Opening idealnie pasuje do serii, podobnie jak ending – te delikatne ah ah ah, które rozbrzmiewa po koniec odcinka, zawsze w odpowiednim momencie – super!
:)
Jedno z lepszych, jakie widziałam ;)
Nanami?
CUDOWNE
Kocham je, szkoda tylko, że takie krótkie chciała bym to oglądać jeszcze dłużej. *.*
Polecam i to bardzo ja prawie zawsze pisze dobre recenzje bo mi się wszystko podoba ale to anime jako jedno z nielicznych mogę wyróżnić. 12/10 ♥
KH
Widzę, że drogi recenzent nie miał okazji ujrzeć typowych bohaterek shoujo, jak choćby Chizuru z „Hakuouki”, czy Heroina z „Amnesi”. Nanami jest żywiołowa i zawsze ma swoje zdanie, potrafi się postawić i podejmować racjonalne decyzje. Heroina tymczasem (przepraszam za odchodzenie od tematu) umiała powiedzieć tylko „umm” i „hai” – to jest właśnie, jak śmiałeś powiedzieć, „ciepła klucha”. Nanami z pewnością do takich osób się na zalicza – kogo oczekiwałeś? Cenię główną bohaterkę za jej charakter, mimo dosyć schematycznego wyglądu.
Jeżeli chodzi o całokształt anime, trafiło ono na moją listę top10, jako jedyne shoujo – to znaczy, że w mych oczach nie jest typowym średniakiem. Opening i ending nie zachwycają, aczkolwiek miło się ich słucha i mogłabym uczynić to jeszcze kilkadziesiąt razy. Bishouneni są ukazani w ciekawy sposób, aczkolwiek nie widziałam tu niczego tak powalającego, by wychwalać ich pod niebiosa. Tomoe naprawdę zyskał moją sympatię, jednak niestety, jako jedyny z całego anime. Na Mizukiego i Kuramę patrzeć nie mogłam, ale i tak robiłam to, gdyż dzięki nim w serii zjawiło się wiele śmiesznych momentów. Wszystkie inne postaci były wykonane „z jajem”, zapewniając widzowi dużą dawkę śmiechu. Jakby chociaż księżniczka, czy jakkolwiek nazywał się ten pan mórz i oceanów. Zakończenie było piękne i ujmujące – nie pokazano za wiele, ale także nie zbyt mało. Pozostał niedosyt, jednak na razie nie mam ani funduszy, ani możliwości by sięgnąć po mangę (i szczerze powiedziawszy, chciałabym zakończyć znajomość z tą serią w tymże momencie).
Kreska i grafika – uderzające w oczy kolorowe bańki niekiedy irytowały, jednak przyzwyczaiłam się i w gruncie rzeczy, dodawały serii uroku. Bo przecież to komedia romantyczna, prawda? Nie powinniście oczekiwać zbyt wiele, chociaż ja mimo wszystko, jestem niesamowicie usatysfakcjonowana.
Polecam każdemu,
Mayu.
Kamisama Hajimemashita
Średniak
Po pierwsze – lubię biszów, którzy prezentują sobą coś więcej niż tylko „biszowatość”. Pod tym względem nie zawiodłam się chyba tylko na Kuramie. Bałam się, że skończy tak jak wszyscy panowie jego typu, ale na szczęście twórcom udało się z niego wykrzesać coś więcej.
Niestety w przypadku Tomoe zauważyłam odwrotną sytuację – zapowiadał się interesująco, a skończył tragicznie. Po prostu nie kupiłam jego późniejszego zachowania względem Nanami.
A właśnie – główna bohaterka. Miała być inteligentniejsza niż zazwyczaj, a wyszła typowa ciepła klucha…nie, nie, nie – charakteru brak w każdym razie.
Samą fabułę bym nawet przebolała – w końcu czego tu wymagać od romansu shoujo? Ale zachowanie bohaterów tak strasznie mnie raziło, że nie zmogłam tej serii właśnie przez nich.
Dla mnie to przeciętniak i temu daje 5/10. Pod względem irytacji powinno być niżej, ale jednak potrafię docenić, że aż tak głupi tytuł to nie był. Mnie odrzucił, ale jak ktoś ma dużą dozę tolerancji i lubi romanse shoujo, to pewnie mu się spodoba^^