Komentarze
Little Busters!
- komentarz : Klemens : 25.12.2014 22:54:28
- komentarz : Klemens : 25.12.2014 22:48:17
- komentarz : rorek : 25.12.2014 22:17:17
- komentarz : Zantax : 25.12.2014 22:06:17
- komentarz : Klemens : 25.12.2014 21:16:24
- Oryginalność pilnie poszukiwana! : Kanaria. : 23.09.2013 11:53:35
- Re: Gwałt na pierwowzorze : Anonim : 18.09.2013 14:02:11
- Gwałt na pierwowzorze : Asdedix147 : 17.09.2013 22:39:09
- komentarz : Canis : 10.09.2013 21:01:44
- komentarz : Luchi : 10.09.2013 11:14:08
Śmiem postawić nawet odważniejszą tezę – nikt nie powinien próbować animować Little Busters!. KyoAni nie na darmo nie zrobiło tej gry. Air, Kanon i Clannad opowiadają historię jednej osoby z jej perspektywy i przedstawiają poboczne historie innych bohaterów. Główny bohater jest swego rodzaju kręgosłupem, od którego odchodzą pojedyncze żebra, ale nadal to on stanowi podstawę. Tutaj mamy zupełnie odwrotną sytuację. Główny bohater jest tylko pomostem łączącym historię innych osób, które to stanowią trzon anime. Ludzie z KyoAni wiedzieli, że będzie to trudne (a może nawet niemożliwe) do przedstawienia w taki sam wysoki poziom, jaki zrobili to z poprzednimi grami od Key. Szczególnie, że ostatnie zrobili Clannad: After Story, co jednocześnie postawiło im poprzeczkę na baaaaardzo wysokim poziomie – obawiam się, że nie do przeskoczenia. Zuważmy też, że Angel Beats! również zrobiło inne studio (P.A. Works), a materiał był świetny. Myślę, że gdyby ludzie z KyoAni się za to wzięli, wyszłoby jeszcze lepiej. Przykład ten potwierdza w pewnym sensie, że KyoAni po prostu się boi dalej animować coś do Keya, bo będzie porównywane do Clannadu, Air, czy Kanona.
Może, za kilka lat, jak ludzie z Klucza rzucą kolejny materiał, widzowie zapomną już o wcześniejszych dziełach twórców z Kyoto i napłynie nowa krew w mandze i anime coś się podzieje. Bez tych warunków nie liczyłbym na ich wspólną współpracę.
tl;dr
Anime średnie, J.C Staff dało ciała, ale świetny materiał ratuję sytuację; KyoAni boi się to robić ze względu na wcześniejsze sukcesy anime z pod szyldu Keya
PS Jeżeli zrozumiałeś/-aś, że moim zdaniem nikt inny niż Kyoto Animation nie powinno robić dzieł Keya, to wybacz mi, ale nie o to mi chodziło.
Oryginalność pilnie poszukiwana!
Schematy,które spotykamy w każdej serii szkolnej,powtarzające się w kółko i w kółko,masa zabłąkanych bohaterów,którzy uparcie walczą o czas antenowy (i niestety czasem dostają go aż za dużo) i na siłę rozciągnięta fabuła.
Główna wada to jednak bohaterowie,nie,moe‑potworki czyli bohaterki Little Busters.
Dlaczego potworki? Bo tak brzydkich twarzyczek jeszcze w anime nie widziałam. Tak,są to wyjątkowo nie udane projekty,no może poza Rin,trochę przypominała mi Shane z Shakugan no Shana. Włosy we wszystkich kolorach tęczy i te fryzury z kokardkami,gwiazdkami i co tam jeszcze wpinają we włosy pięciolatki.
Główny bohater męski – Miki?Riki?Miki‑Fiki?Jest tak samo męski jak jego imię.Każdemu chce pomóc,ba gotów jest w środku nocy,w czasie ulewy pobiec na cmętarz i rozmyślać nad problemem koleżanki,z którą tak naprawdę nic go nie łączy. A i nie czerwieni się na widok majtek w mrówkojady. Twarda sztuka.
Do tego rozmowy o wszystkim i o niczym,czyli mądrości życiowe licealistów. Bełkot,z którego ciężko wyłapać jakieś sensowne przesłanie.Było?Było!
Plusy jednak jakieś wyłapałam.
Teoria powracającego szczęścia Komari…
I Kyousuke. Bishonen,który wydawać by się mógł wpatrzonym w siebie pyszałkiem (tak myślałam o nim na początku),a okazał się być wyluzowanym,wręcz ekstrawertycznym,sympatycznym gościem,bardzo tajemniczym.Ciężko mi nawet jednym słowem określić jego charakter,z czym nie miałam trudności przy pozostałych rodzynkach z Little Busters.
Wydawać by się mogło,że to on będzie głównym bohaterem,wiodącą postacią. Tymczasem on pojawia się sporadycznie i nie uczestniczy w wątkach poszczególnych dziewczyn,a cała uwaga skupia się na Naoe. Jednocześnie jednak Natsume jest bardzo ważną postacią,bez której cała konstrukcja by się zawaliła. Jest dobrym duchem Little Busters i prawdziwym przyjacielem Rikiego. Relację pomiędzy tą dwójką są przecież nakreślone w szczególny sposób i cały ten zabieg bardzo mi się podobał.
Bardzo go polubiłam…No i jest rudy.
Generalnie anime NAWET mi się podobało.
Początek był bardzo dobry,przyjemnie się oglądało,ale potem odcinki były zwykłymi zapychaczami,pomiędzy którymi nieumiejętnie wpleciono historie bohaterek. Zabrakło mi tu również jakiegokolwiek wątku romantycznego pomiędzy członkami Little Busters. Myślę,że serii już by to nie zaszkodziło.Pomijając Komari i Noumi,które zostały koszmarnie przerysowane,pozostałe dziewczyny były w miarę normalne (na tle tego anime oczywiście),więc jakieś uczuciowe zawirowanie mogłoby być nawet realne.
Oryginale to to w żadnym stopniu nie było,ale kilka ciekawych momentów się trafiło,no i wątek Kudryavki,który choć mocno naciągany,potrafił zaciekawić.
5/10
Gwałt na pierwowzorze
Nadal pamiętam jak ciszyłem się przed premierą tego anime, że moja ukochana VN będzie miała ekranizacje. Przeliczyłem się jak cholera.
Anime jest przeciętne do bólu. Fabuła, czyli to co najważniejsze w tworach od Maedy Jun'a, przedstawiona jest niemiłosiernie sucho. Sceny dramatyczne zamiast smucić mnie tym co dzieję się na ekranie, smuciły mnie swoją nieudolną prostotą kliknij: ukryte Scena rozpaczy Haruki w grze zmiażdżyła mi serce, a w anime czułem się jakbym jadł papier. Kreska została, jakby to powiedzieć zmodernizowana, ale nadal widać w niej trochę pokrewieństwo z oryginalnymi rysunkami z gry. Jedynym plusem, nie licząc nawet udanej grafiki oraz dobrze ukazanych postaci jest niezmieniona ścieżka dźwiękowa.
Podsumowując, studio J.C Staff nigdy nie powinno brać się za adaptacji gry visual novel. Nadal nie pojmuję czemu Kyoto Animation nie zajęło się tym tytułem (W końcu to oni są odpowiedzialni za Clannad, Kanon i Air)
Ocena naciągane 6/10. Jeśli tak zniszczą drugi sezon, to nie daruję
Little Busters!
Co do muzyki zgadzam,że jest najlepsza z wszystkich produkcji Keya (licząc też Rewrite też). Wiele tematów muzycznych jest moimi ulubionymi.
Może być
Mimo wszystko bawiłam się dobrze. Anime mnie nie zanudziło, chociaż faktem jest, że było raczej przewidywalne. Bohaterów, chociaż są schematyczni, polubiłam.
Ode mnie 5/10.
Okropna żenada.
Seria twórcy ,który popełnił między innymi „Clannad” i „Air”. Niestety, bardzo to widać.
Powielone są wszelkie wady, jakie tamte anime miały, dramatyzm jest tak nadmuchany, że nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Rzekomo miało wzruszać, ale jest tak niestrawne, że niedobrze się robi.
Wielkookie dziewczynki z piskliwymi głosikami, megaważne rozmowy o smutnych rzeczach na dachu szkoły, obowiązkowo na tle zachodzącego słońca. Litości. I tak przez dwadzieścia pięć odcinków. Uszy i oczy bolą.
Niesamowicie durne, sztuczne, a perypetie szkolnego klubu… nawet nie warte komentarza.
Jedynym plusem są tu walki z wykorzystaniem wszystkiego, co wpadnie w ręce, ale tylko przez pierwsze odcinki, potem szybko stają się nudne jak cała reszta scen.
Najbardziej irytuje nabijanie widza w butelkę tym sztucznym dramatyzmem w wykonaniu tępych licealistek.
Punkt za jednego znośnego bisza.
Zapomnieć. 2/10.
Jakoś bardzo nie bolało
Dwa nierówno chodzące zegary
Oj nie będzie lekko...
Ogółem gadka wiecznie o tym samym. Jednak niewątpliwie największą wadą tej serii są bohaterowie, a zwłaszcza bohaterki… Część z nich schodzi nawet poniżej poziomu przeciętnej haremówiki (w najlepszym wypadku jest po prostu przeciętna, lub nie zdążyła jeszcze zaleźć za skórę ;D), co jest niestety przykrym stwierdzeniem patrząc na studio odpowiedzialnie za postaci. Nie mam nic przeciwko nałożeniu na postać typowych cech bohaterki haremówki. Jednak patrząc na ich zachowanie i podejście do życia, to mam wątpliwości czy mam do czynienia z licealistką czy uczennicą podstawówki. Dosłownie każda z bohaterek, które do tej pory się ukazały w anime jest w pewien sposób upośledzona. Co z wątkami dramatu? Cóż… Nawet to w Little Busters! zostało spartolone (w porównaniu do m.in Clannadu jak i innych produkcji trzymających poziom powyżej przecietnego) Tu odwołuję się do wątku Komari (jak do tej pory jedyny wątek dramatyczny). Sam sposób przedstawienia emocji bohaterów byłby w porządku, kliknij: ukryte ale sama „trauma” naszej bohaterki po prostu zwaliła mnie z nóg pokazując jednocześnie, że nasi bohaterowie naprawdę mają coś nie tak z głową. Dawno nie oglądałem tak naciąganego i pozbawionego logiki dramatyzmu.
Również lekko irytujący jest fakt, że relacje między postaciami przed rozpoczęciem tego wątku, a po zakończeniu pozostało praktycznie bez zmian. Jakby ten cały dramat nie miał nigdy miejsca. Główny bohater nie wyróżnia się niczym specjalnym poza tym, że jest przyjaźnie nastawiony do wszystkich. Podsumowując: Anime jak na razie nie sprawdza się ani jako komedia szkolna (gagi zbyt powtarzalne i mało ciekawe) jak i Dramat pod względem okruchów życia (nie wiem kto tam był głupszy: Komari czy jej rodzina na tle tego wszystkiego). Wiem że nie powinno się oceniać anime, które jeszcze nie zostało zakończone (piszę na podstawie siedmiu odcinków). Można się pocieszać, że może później coś się rozkręci, albo że będzie lepiej. Bądźmy jednak szczerzy. Z takimi postaciami fabuła daleko nie zajdzie…
Szczerze mówiąc nie mam zbytnio po co oglądać tej serii (gdyż w obecnym sezonie jest wiele lepszych). Jednak zdecydowałem się obejrzeć całość, nawet nie po to by dać temu anime szansę, lecz po to by nie mieć nieobejrzanej serii na sumieniu, bo mimo wszystko chciałbym wiedzieć czy moje odczucia pozostaną bez zmian czy się trochę poprawią.
Póki co mogę to anime ocenić na max 4/10, lecz ma już nawet predyspozycje do niższej noty. Nawet nie miałem jakichś wygórowanych oczekiwań odnośnie tej produkcji. Po prostu patrząc na klimat serii oczekiwałem czegoś, co po obejrzeniu zrobi mi się „cieplej” na sercu :P. Na razie niestety po każdym odcinku zostaje uczucie zażenowania poziomem serii do tego stopnia, że swoje zarzuty i frustracje opisałem w powyższej „pseudo‑recenzji”. Zapewne większość oglądających Little Busters na bieżąco zgodzi się z przynajmniej częścią mojej opinii.