Anime
Oceny
Ocena recenzenta
6/10postaci: 8/10 | grafika: 5/10 |
fabuła: 3/10 | muzyka: 6/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Mahou Tsukai Tai!
- Magic User's Club
- 魔法使いTai!
Szkolny klub walczy z kosmitami? Kosmitów można było sobie odpuścić, ale ten szkolny klub jest wart bliższego poznania…
Recenzja / Opis
Sceny otwierające pierwszy odcinek przenoszą nas w świat science‑fiction: oto na Ziemi ląduje potężny statek Obcych, mających jasno sprecyzowany cel – podbój Błękitnej Planety. Sami to ogłaszają, a w zetknięciu z ich technologią ludzka broń jest bezużyteczna. Ziemia jest skazana? Możliwe, ale jeszcze nie teraz. Statek umiejscawia się wygodnie ponad morzem, a wysyłane z niego obiekty wędrują sobie po rozmaitych zakątkach świata, nie przeszkadzając nikomu i nie stwarzając większego zagrożenia. Wystarczy rok, by wszyscy przywykli i może tylko kilku wariatów nadal się niepokoi.
Bo przecież wariatem w powszechnym mniemaniu jest szef szkolnego klubu magicznego w liceum Kitanohashi, Takeo Takakura. Jego klub trudno nazwać licznym: składa się z jego zastępcy imieniem Ayanojyo Aburatsubo oraz trzech młodszych uczennic, z których jednej nigdy nie ma, druga jest w klubie tylko ze względu na trzecią, a trzecia nic nie umie. Samo nauczenie łamagowatej Sae latania na miotle może przyprawić o siwiznę, a jeśli jeszcze doliczyć do tego szykany ze strony znacznie popularniejszego klubu mangowego, no i Misję, polegającą na znalezieniu sposobu na kosmicznego najeźdźcę…
Użyty w tym anime pomysł na wprowadzenie magii do świata rzeczywistego jest bardzo udany i mało oklepany. Szkolny klub, działający na równych prawach z innymi, to pomysł, jakiego ja przynajmniej jeszcze nie widziałam. Seria w pełni wykorzystuje tkwiący w tym pomyśle potencjał komediowy, unikając przy tym popadnięcia w schematy magical girls. Można przy tej okazji poznać kilka ważnych prawd życiowych: latanie na miotle w krótkiej spódniczce to głupi pomysł, trzymanie równowagi na tejże miotle jest trudne, a w dodatku bardzo szybko zaczynają boleć różne części ciała (ten gag powtarzany jest często, ale nie traci przy tym na aktualności). Co więcej, jeśli ćwiczymy odpowiednią pozycję na poręczach na szkolnym boisku, to panowie dziwnie się patrzą…
Zawartość fanserwisu powinna usatysfakcjonować amatorów tego rodzaju atrakcji, a przy tym nie wzbudziła mojej irytacji, bo jego obecność jest za każdym razem sensownie uzasadniona fabularnie, a w sporej części naprawdę zabawna. Większość elementów fanserwisowych przeznaczona jest dla panów, ale znajdzie się coś i dla pań – bishounen Aburatsubo. Tu muszę uprzedzić: rzeczony przystojniak co chwila wiesza się na swoim szefie, czyniąc aluzje, które trudno nawet nazwać dwuznacznymi. Takeo reaguje na to jak normalny facet (czyli mieszaniną przerażenia i obrzydzenia), a cały wątek potraktowany jest w kategoriach czysto komediowych, ale wiem, do jakiego stopnia bywają na tym punkcie panowie przeczuleni.
Najmocniejszym punktem tej serii są bez wątpienia postaci. Główna bohaterka, Sae Sawanoguchi, jest wprawdzie typowym „niezdarnym dziewczątkiem o złotym sercu”, ale na szczęście oszczędzono jej ckliwych scen, a za to wydobyto jej komediowy potencjał. Zaprzyjaźniona z nią Nanaka Nakatomi to również standardowy, ale zgrabnie zagrany typ hałaśliwej „chłopczycy”. Pełna niezwykłego uroku jest natomiast trzecia klubowiczka, Akane Aikawa, która talent magiczny ma spory, ale na spotkaniach pojawia się rzadko, zajęta kolejnymi randkami. Główny bohater męski, o dziwo, jest normalnym nastolatkiem. Zwykle taki typ w komediach japońskich to albo kompletnie nieuświadomiony ciamajda, nie pojmujący w ogóle nic w sprawach męsko‑damskich, albo młodociany hentai, zainteresowany głównie podmacywaniem i podglądaniem płci przeciwnej. Takeo jest za dobrze wychowany i za nieśmiały, żeby jakiekolwiek posunięcia tego typu czynić, co nie zmienia faktu, że hormony w nim grają i nie umie powstrzymywać swojej wyobraźni, podsuwającej mu w rozmaitych chwilach obrazy dziewcząt… Najmniej można powiedzieć o Aburatsubo, choć jak można się przekonać, nie jest on tylko czysto komediowym ozdobnikiem.
Niestety twórcy, mając do dyspozycji niebanalny pomysł i bardzo udane postaci, zdecydowanie zmarnowali fabułę. Tam, gdzie jest to po prostu komedia o klubie szkolnym, Mahou Tsukai Tai! błyszczy, ale wątek ratowania świata jest – łagodnie mówiąc – zbędny. W dodatku akurat tradycyjni kosmici pasują do tej opowieści jak wół do karety – czyżby zabrakło poczciwych japońskich demonów? Seria zresztą doskonale obeszłaby się w ogóle bez walk i wielkiego wroga – pozostałe wątki z powodzeniem starczyłyby do zajęcia widza.
Po animacji widać trochę jej wiek, nie są to jednak usterki poważnie obniżające przyjemność oglądania tego typu serii. Projekty postaci są bardzo ładne – wprawdzie początkowo dziewczęta wydawały mi się zbyt dziecinne, ale dość szybko przywykłam do ich wyglądu. Aburatsubo jest prawidłowym bishounenem, natomiast chyba trochę za bardzo zeszpecono nieszczęsnego Takeo. Noszone przez bohaterów stroje mogą kojarzyć się z Harrym Potterem, zwracam jednak uwagę, że seria powstała przed potteromanią, a pani Rowling nie ma wyłączności na czarne peleryny, szpiczaste kapelusze i różdżki. Muzyka nie wyróżnia się szczególnie, choć jest miła dla ucha i dobrze dobrana. Zachwyciłam się śpiewaną na końcu odcinków piosenką – Mata Ashita – ale muszę przyznać uczciwie, że podoba mi się praktycznie każda piosenka, jeśli tylko jest utrzymana w rytmie walca.
Mahou Tsukai Tai! obiektywnie nie zasługuje na ocenę wyższą niż 6, ale jest to pozycja warta polecenia wszystkim amatorom magii i komedii szkolnych. Jest naprawdę zabawna, a bohaterowie, choć niezbyt skomplikowani, mogą budzić szczerą sympatię. Osobom nie przepadającym za wyżej podanymi gatunkami (a także za nieodzowną dawką słodyczy) odradzam – z pewnością to anime ich nie przekona.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Triangle Staff |
Projekt: | Ikuko Itou, Mahiro Maeda |
Reżyser: | Jun'ichi Satou |
Scenariusz: | Akinori Endou, Chiaki J. Konaka, Jun'ichi Satou |
Muzyka: | Michiru Ooshima |