
Komentarze
Golden Time
- komentarz : Bez zalogowania : 21.01.2023 12:19:19
- komentarz : egzoszkieletor20717265198216491 : 21.01.2023 09:38:09
- komentarz : Saarverok : 8.08.2020 15:45:27
- komentarz : Aktualne oceny dla Golden Time : 8.08.2020 15:03:54
- Re: Toradora a Golden Time w wielkim skrócie : Anonimowa : 3.05.2020 01:41:15
- Toradora a Golden Time w wielkim skrócie : Anonimowa : 3.05.2020 01:31:33
- komentarz : Zachajv : 21.10.2018 23:25:28
- Re: Warto dać szansę tej serii na rozwinięcie się : Slova : 5.05.2018 10:17:04
- Re: Warto dać szansę tej serii na rozwinięcie się : AnimeLove : 5.05.2018 03:09:09
- komentarz : Playboy : 3.04.2018 23:40:15
SHINDEN : 8,1/10 (4 433)
Filmweb : 7,1/10 (819)
imdb : 7,5/10 (1 809)
Toradora a Golden Time w wielkim skrócie
W stu procentach zgadzam się odnośnie Toradora. Pomijając że nie znoszę agresji ani przemocy. Ani płynących z nurtem życia masochistów.
Golden Time podobało mi się dużo, dużo bardziej, zwłaszcza pierwszych kilkanaście odcinków.
A jeśli ktoś obawia się ludzi z zaburzeniami pamięci, albo zaburzeniem osobowości to faktycznie nie powinien Golden Timu oglądać, ewentualnie włączyć w samym sobie taką funkcję, zwaną empatią.
Z sentymentu do filmu – 50 pierwszych randek – serię oceniłam aż na 8.
Bohaterowie są, prostolinijni, relacje pomiędzy nimi są dosyć słabe. Seiyuu dwójki głównych bohaterów jak dla mnie nietrafieni. Głosy jak dla mnie chybione. No i te akcentowanie „ya‑na‑saaan” .
Golden Time ma początek i koniec, co prawda studio potyka się czasem o własne nogi, ale udało im się wyreżyserować coś co ma jakąś spójność
Czy to jest dobra seria romantyczna? No nie powiedziałbym, chociażby pod tym względem White Album 2 gniecie.
Myślę, że ludzie po Toradora ludzie chcieli coś znacznie lepszego.
Jak dla mnie przeciętna produkcja którą da się obejrzeć od początku do końca.
Warto dać szansę tej serii na rozwinięcie się
Nie. Nie jest to może bardzo wybitna seria, jednak jak najbardziej przyjemnie się ją ogląda. Dostarcza emocji i skupia się głównie na uczuciach bohaterów. Ale czy to źle? Tego się spodziewałam i jestem usatysfakcjonowana. Dziwie się tak dużej ilości negatywnych komentarzy oraz niską oceną recenzenta. Na pewno pierwsze odcinki nie są tak wciągające jak kolejne, dlatego warto dać szansę tej serii na rozwinięcie się.
Toradory nie ma, ale też jest... w sumie nie tak źle
Golden Time zawsze omijałem szerokim łukiem, mając na uwadze raczej nieprzychylne oceny i recenzje jakie zbiera ta seria. Z drugiej strony, uwielbiam Toradorę i ostatnio postanowiłem sobie ją przypomnieć. Szybko skończyłem i zastanawiając się po co sięgnąć teraz pomyślałem „a trudno, czasami trzeba obejrzeć coś słabego” i włączyłem Golden Time.
Zgadzam się, seria niczego nie urywa, a już na pewno daleko jej do czołowych przedstawicieli gatunku. Ale z drugiej strony nie zgadzam się co do tego żeby anime waliło idiotyzmami z lewa na prawo. Ani co do tego żeby bohaterowie non‑stop zachowywali się idiotycznie. Co prawda realizm niektórych sytuacji jest mocno naciągany, ale nie jest to aż tak rażące.
Co do samych bohaterów też mam odmienne odczucia. Banri to raczej ciepłe kluchy, ale Koko była bardzo udaną postacią. Postacie poboczne też niczego sobie.
Niestety, pomimo starań, w każym z tych elementów Golden Time jest słabsze niż Toradora. Wydaje mi się, że to jest główny problem i powód takiego niezadowolenia wśród ludzi. Szczerze mówiąc, jeśli ktoś jeszcze nie oglądał Toradory, to niech obejrzy Golden Time najpierw. Nieważne czy mu się spodoba, czy nie, Toradora po tym zrobi jeszcze większe wrażenie.
Nie rozumiem recenzentki. Dla mnie to jedyny… melodramat, który mógłbym polecić np. swojej Matce. Anime bardziej przypomina brazylijską telenowele niż typową japońską animację z absurdalnymi zwrotami akcji. Seria jest po prostu normalna. Może to wpłynęło na taką ocenę -_- która powinna być zdecydowanie większa.
Od pewnego czasu zacząłem się zastanawiać czy osoby recenzujące, aby na pewno pamiętają soundtracki, czy po prostu wpisują ocenę losową. Ponieważ jeśli dla recenzentki soundtrack z Golden Time zasłużył na kiepską 3, w dodatku bez wyjaśnienia, to naprawdę radzę umyć uszy.
Dzięki takim perełkom, którym pozwala się pisać recenzje i które do swej pracy podchodzą nierzetelnie, anime takie jak np. SAO i Naruto, które na youtubie pod swoimi soundtrackami generują miliony wyświetleń, tutaj mają oceny 6 za muzykę.
Pal licho grafikę, fabułę i postacie, bo to ocena za muzykę jest najbardziej olewana ze wszystkich, to jest już stały zwyczaj że recenzenci oceny za oprawę audio dają na ślepo, bądź robią tak żeby ocena nie odstawała od innych, bo broń Boże jeszcze by musieli to wyjaśnić.
Jeśli ktoś chce pisać recenzje, to bardzo się ciesze i jestem wdzięczny, ale jeśli komuś szkoda poświęcić kilku minut, żeby przypomnieć sobie, OP/ED a także soundtrack (jeśli ktoś nie ma potrafi wychwycić tego podczas oglądania, a jest wiele takich osób) , to ja za recenzję podziękuje.
Opinia
Koko jako bohaterka, drażniła mnie swoją „księżniczkowatością”. Dopiero pod koniec udało mi się ją polubić. No i sam Tada Banri w pewnym momencie był irytujący. A przynajmniej ten, którego poznajemy na początku serii. Jego stara „osobowość”, „wersja”? Była znacznie fajniejsza. Takie moje odczucie.
Strasznie żałuję zmarnowanego potencjału. Wydaje mi się, że historia miałaby znacznie więcej uroku, gdyby wszystko kręciło się wokół Banriego i Lindy. Krok po kroku, powrót wspomnień. Ale cóż, zakończenie wystarczająco mnie usatysfakcjonowało żeby nie narzekać na ten tytuł aż tak. Golden Time nie jest złe, potrafi wciągnąć, chociaż nie ma tutaj niczego wyjątkowego.
Zostawiam zasłużone 6+/10. Podobało mi się, ale ze względu na trochę naciągane relacje między bohaterami mogę zostawić jedynie tyle.
Następne zapchaj ...
Boskie, 10/10 i do ulu.
Załączyłem sobie wczoraj pierwszy odcinek i powiem, że był świetny, zaciekawiła mnie ów seria i sam nie wiem kiedy minęło te 12 odcinków. Niesamowicie się bawiłem i już wczoraj moja ocena wahała się pomiędzy 8/9 a 10. Nie mogłem się doczekać dalszego (dzisiejszego) seansu pozostałych 12 odcinków, podchodziłem z wielką niepewnością co do zakończenia ze względu, że pierwsza część niesamowicie mi się spodobała i nie chciałem się rozczarować. Ostatecznie gdzieś około 19 odcinka zdecydowałem się uwzględnić dziesiątkę za ostateczną ocenę, choćby nie wiem jak było zniszczone zakończenie. (Nie czytałem recenzji, (by sobie nie spojlerować) więc nie miałem pojęcia o zakończeniu z happy endem). Nie wyczytałem, żeby seria była dramatem, więc tliło się we mnie te światełko, że jednak będzie happy end, mimo tego wcale tego nie byłem pewien. Gdy oglądałem końcowe odcinki, wręcz ogarniała mnie niepewność podczas seansu. Ostatecznie oglądnąłem wszystko co do ostatniej sekundy i nie mogłem powstrzymać emocji. Przez ostanie odcinki przeżywałem wszystko razem z bohaterami, co skutkowało łzami smutku jak i radości (tak dużą ilość łez wylałem, jedynie jeszcze przy Clannadzie: After Story). Ogólnie zakończyło się bosko i śmiało mogę powiedzieć, że nie potrzebnie martwiłem się o zakończeniem, ponieważ było ono niesamowicie ciekawym wątkiem fabularnym, które wywarło na mnie tonę emocji. Przy spokojniejszym zakończeniu zapewne nie dostałbym takiej ilości wrażeń, niż przy tym co zaserwowali nam twórcy.
Wiedząc, że jest to komedia romantyczna i nie wnika za bardzo ona w inne tematy (np: głębsze spojrzenie na studenckie życie, okruchy życie czy co tam jeszcze) nastawiłem się na romans jako główną oś, przymykając oko na mniejsze dziury w fabule. Ale cóż, nie ma się co bronić, z szerszej perspektywy (fabularnie) seria wypada dość przeciętnie z typowymi zagraniami (np: wycieczka na plażę, czy jakieś tam festiwale). Jednak nie można określić jej pod jeden typ nastroju, bowiem czasami wydaję się spokojna, sielankowa, a po chwili może przerodzić się w dość drastyczny napięty nastrój, gdzie główni bohaterowie mają okazje się „wykazać” kliknij: ukryte (wypadek samochodowy, wątek „zniknięcia” Tady). Jeśli do serii podejdzie się lekko, nie wymagając jakiejś szczególnie rzeczywistej fabuły i przeżyć względem (naszego, realnego) świata to jest ona wystarczająca by zadowolić tym czym reprezentuje. Komedii w „Golden Time” wbrew opinii recenzenta zasmakowałem dość dużo i nie raz miałem okazje się pośmiać.
Główna oś fabularna (romans) spisuje się na medal, w moim odczuciu związek Tady z Koko opiera się na charakterach obu stron, które współgrają z sobą, co z tym idzie jak najbardziej może powstać uczucie miłości. Widać, że w trudniejszych momentach, Tada czy Koko starają się robić jak najlepiej dla drugiej połówki, co nie oznacza, że robią to właściwą drogą, ale same chęci już wiele znaczą. Świetnie obrazują to sceny, gdzie ich związek jest wystawiony na próbę kliknij: ukryte (np: po wypadku lub ostatnie (2‑3) odcinki).
Co do reszty wątków romantycznych to ukazane zalążki mi wystarczą, główny romans opierał się na Koko-><-Tada (ew. dodać można „stary/duch Tada-><-Linda) i dobrze, że to na nich skupiała się cała historia, a nie rozchodziła na kilka pobocznych dróg.
Całą historię „Golden Time” oceniam na 10/10, ze względu, na nastroje w serii, które wywoływały u mnie przeróżne pozytywne uczucia.
Bohaterowie, a więc kilka słów o paczce przyjaciół, których polubiłem.
Tada Banri – jedna z najbardziej nieprzewidywalnych postaci jakie oglądałem, walka starego z nowym Tadą była jedną wielką nie wiadomą, przez większość czasu nie byłem pewien, jak i która osobowość wyjdzie najlepiej z tego wszystkiego. Walki wewnętrzne z sobą jak najbardziej mi się podobały, niewątpliwie żadna z stron nie chciała tracić swoich wspaniałych wspomnień, zapomnienie ich można by porównać z śmiercią, (mocno naciągnięte) więc naturalne było poczucie wrogości względem „drugiego ja”. Co do charakteru teraźniejszego Tady to był dość ... naturalny (jak dla mnie na +).
Kaga Kouko – Aww, jak dla mnie urocza postać, ta pierwsza scena z bukietem dla Mitsuo była epicka. Wie czego chce i nie tak łatwo poddaje się z tym, mimo, że jest dziecinna stara się jak najlepiej potrafi, rozumie swoje błędy, wyciąga konsekwencje, co powoduje przemiany, które są jak najbardziej jej zaletą. To właśnie za pomocą Tady jest w stanie brnąć ku udoskonalaniu samej siebie, to on ją pociesza i potrafi pchnąć ją lekko ma właściwą drogę. Z prześladowczyni Mitsuo zamienia się w całkowicie inną osobę, chociaż z pozoru nie traci swojego początkowego charakteru, po prostu odczułem, że jej co po niektóre negatywne cechy zniknęły i jest w stanie pokazać się z uroczej strony. Z początku nie jest pewna co do uczuć Tady (odrzuca wyznanie), jednak mimo tego potrafi się zebrać w sobie i odwzajemnić uczucia Tady. <---- To moje wrażenia co do Koki, i nie zaprzeczam, w oczach innej osoby może to wyglądać całkowicie inaczej.
Ogólnie pokochałem głównych bohaterów romansu i cały czas trzymałem kciuki, żeby do końca przetrwali :D
Reszta postaci zdobyła moją sympatię, choć z Lindą było z początku dość niezręcznie i przyjmowałem ją z antypatią, ostatecznie, po kilku scenach się przekonałem, że, aż nawet w pewnym momencie mi się jej szkoda zrobiło.
Co do grafiki to kreska przypadła do mojego gustu, a sama animacja wybijała się ponad przeciętność, która serwują inne anime. Zauważyć można też zmiany wyglądu postaci, co dodaje samczyku całej serii kliknij: ukryte (Mitsuo zafarbowany na blondyna dużo lepiej wyglądał ^.^).
(Muzyka)Pierwszy openning „Golden Time” jest genialny i aż miło się słucha, pokochałem go po pierwszym posłuchaniu i rzadko kiedy przewijałem, niestety tego nie mogę powiedzieć o drugim openningu, który jest mocno zagłuszany melodią. Na szczęście obydwa endingi spisują się jak należy, nie wywołują dłuższej chęci słuchania ich, ale są dość przyjemne dla ucha. Szczególne gratulacje dla seyiuu za dobrze wykonaną robotę.
Jestem niesamowicie zaskoczony i oczarowany, że serii wywarła na mnie takie duże wrażenie. Dla niektórych to pewnie tandeta, ale dla mnie to wrażliwy, przesympatyczny, ciekawy romans, którego nie zapomnę prędko. Wystawiam 10/10 oraz dodaję gwiazdeczkę „ulubiony”. Niewątpliwe jak na obecną chwilę drugi (od góry) w hierarchii najulubieńszy tytuł po AgK :D
Zdecydowanie polecam dać szanse Golden Time i chociaż rzucić okiem. To czy się spodoba to już kwesta widza.
Trochę późno, więc przepraszam, jeśli gdzieś stworzyłem nielogiczne zdania, zapewne atmosfera nocna jak i to, że nie do końca jeszcze ochłonąłem z emocjami po świeżo oglądniętym Golden Time mogły wywołać plątanie się myśli czy zdań.
Zawiedziona
Postacie nieciekawe i niedojrzałe – tak najprościej można byłoby je nazwać. Po studentach liczyłam na większą dojrzałość od tej, która została nam ukazana. Podczas serii zdarzało się, że kliknij: ukryte Linda we wspomnieniach Banriego zachowywała się dużo dojrzalej niż teraz cała grupka przyjaciół razem wzięta. Nie polubiłam kliknij: ukryte głównej pary. Kouko była rozpieszczoną dziewczyną, która w moim odczuciu była osobą posiadającą najgorsze możliwe cechy. A przynajmniej ich kombinacja wpadła baaardzo niekorzystnie. Banriego również nie darzyłam sympatią. To chłopak, który tak naprawdę kliknij: ukryte nie ma zielonego pojęcia co czuje (od początku do samego końca seansu). Niestety swą kliknij: ukryte amnezją nie udało mu się zdobyć również mojego współczucia. Pojawiała się ona w takich momentach, że wzbudzała raczej lekką irytację.
Żeby nie było – Golden Time stworzył dwie postacie, które nawet polubiłam (pozostali, których nie wymieniłam zostali mi obojętni). Były to Linda i Oka. Obie były bardzo sympatycznymi postaciami. Wydarzenie z udziałem Chinami bardzo mnie rozśmieszyło, a mianowicie kliknij: ukryte odrzucenie Mitsuo… A raczej sposób odrzucenia go.
Przechodząc do czegoś innego niż bohaterowie – graficznie seria dość dobrze się prezentuje.
Zakończenie kliknij: ukryte z początku zupełnie mi się nie spodobało. Chociaż jak popatrzyłam na to z drugiej strony – Linda znajdzie sobie kogoś lepszego (co naprawdę nie będzie takie trudne) od Banriego i ułoży sobie dobrze życie. Mnie by to odpowiadało…
Golden Time niestety nie sprostało moim oczekiwaniom (choć nie były aż tak wysokie). Co prawda da się odszukać zalety tej serii, ale prawdę mówiąc nie polecam.
Golden Time
Miało być ciekawie i całkiem oryginalnie, bo jednak środowisko studenckie i w ogóle ludzie w wieku naście wzwyż są niezwykle rzadko bohaterami anime, a wyszło jakieś nieporozumienie.
Już od pierwszych odcinków widać, w jakim kierunku potoczy się historia. Pojawia się najlepszy przyjaciel, pewna tajemnicza dziewczyna (oczywiście przyjaciółka z dzieciństwa, no a jakże), nieprzystosowana społecznie dziewoja, którą trzeba odbić kumplowi, o czym mówi sam opening ( kliknij: ukryte Banri i Kouko niezmiennie stoją, trzymając się za ręce, czyli wiadomo, jaka będzie końcówka. No i z kim). Tym samym skopano cały wątek trójkąta romantycznego z drugą z dziewczyn, bo chłopak mógł niemal zdradzać pierwszą, ale i tak nie było sensu się tym przejmować, kliknij: ukryte skoro ostatecznie wszystko będzie cacy. I chyba dobrze, że twórcy oszczędzili poplątania wątków romantycznych, czyli każdy z każdym i jeszcze zmiana na drugą nóżkę po dwa razy, bo wyszłoby jeszcze gorzej, niż jest. A jest źle.
Główną wadą i tym, co ciągnie serię na dno, są bohaterowie, którzy zachowują się jak upośledzeni umysłowo lub dzieci z podstawówki, a nie dorośli, samodzielni ludzie. Reagują skrajnie dziecinnie, tarzają się po podłodze, mówią słodkimi głosikami… Powiedzmy, że japońskie licealistki są najdziwniejsze na świecie, ale studentkom powinno to już przejść. Tym samym kompletnie wali się cała wiarygodność nie tylko kreacji postaci, ale także miejsca akcji, bo o uczeniu się nie ma kompletnie nic. Zero. Chodzą czasem na wykłady tylko po to, by spece od teł mogli narysować ławki, i tyle. Nic z tego nie wynika; z przedstawionych scen można wywnioskować, że ich życie to same imprezy, kłótnie przedmałżeńskie, wariowanie w gronie przyjaciół i czasem jakieś dorabianie sobie. Nie ma ani śladu po STUDIOWANIU. To kolejna ogromna wada, bo skoro już wybrano taką scenerię, to powinna ona czemuś służyć, a tymczasem stworzono przedszkole dla dorosłych.
Główny bohater to w sumie taka mamałyga, nie dość, że wygląda jak mały chłopczyk, to jego problemy egzystencjalne… Rozumiem, można żyć przeszłością i ciągle się zamartwiać, ale, na Boga, dlaczego własnej dziewczynie nie mówić o takich rzeczach, czemu ciągle kłamać i zachowywać się tak nielogicznie? A, tylko po to, by coś się działo… no tak.
Tak naprawdę kłopoty związane kliknij: ukryte z amnezją nie są niczym zabawnym, to dramat, ale takie przedstawienie uwłacza istocie problemu. Bo całym sensem takiego życia jest jedna dziewczynka, przecież to oczywiste!
O ile główny męski bohater nadaje się tylko do leczenia psychiatrycznego i wielu sesji z terapeutą (czemu o tym się w ogóle nie mówi?!), o tyle miejsce Kouko jest już jedynie w izolatce na wyspie odciętej od cywilizowanego świata. To coś ma psychikę bobasa, kompletny brak odpowiedzialności, przewidywania, liczenia się z kimkolwiek i czymkolwiek, ale nie ze złej woli, tylko z ograniczonej ilości fałdek na mózgu. Jak można tyle czasu dręczyć biednego osobnika z taką samą determinacją i nie widzieć bezsensu tego wszystkiego? To nawet nie zachowanie dziecka. To zachowanie niepełnosprawnej umysłowo psychopatki.
Tła czasem bardzo ładne, ale jak się w drugiej połowie serii postaciom dokładnie przyjrzałem, to zobaczyłem w niektórych scenkach potworki. Koślawe, kanciaste obrysy, monstra jakieś momentami. No straszne.
Jeśli ktoś szuka ciekawej komedii romantycznej z dorosłymi bohaterami – to nie ten adres.
4/10. Ale to chyba za wiele.
Golden Time
Oczywiście, spodziewałam się takiej czegoś, co tak mnie wciągnie jak Toradora. Niestety, momentami Golden Time dłużył się niemiłosiernie.
Sam pomysł z amnezją Tady Banriego wydawał się dość ciekawy, ale przyłączę się do stwierdzenia, że te walki z samym sobą były po prostu dziwne. Tak jak ujął to Nikodemsky: czy to przypadkiem nie było bardziej rozdwojenie jaźni?
Główny bohater – tutaj mam dwie kompletnie sprzeczne opinie. Ten „nowy” Tada nie przypadł mi jakoś specjalnie do gustu, natomiast „stary” jakoś bardziej mi się tu spodobał.
Koko. Przez pierwsze odcinki mnie strasznie irytowała, chociażby wszystkie sceny z nią i Yaną. Pomimo tego sam wątek z Koko i Mitsuo był całkiem ciekawy. A właśnie, Yana! Był zdecydowanie moją ulubioną postacią męską w tym anime.
A Linda? Miałam nadzieję, że będzie z Banrim, ale pod koniec serii doszłam do wniosku, że to Koko lepiej do niego pasuje. I jeszcze Oka, mogłaby jakoś inaczej wyjaśnić Mitsuo dlaczego kliknij: ukryte go nie chce, a nie się od niego odcinać.
Całość była całkiem przyjemna. Rzeczywiście, gdyby skupić się troszkę bardziej na drugoplanowych bohaterach, to byłoby jeszcze ciekawiej.
Całkiem nieźle
Jedyne dwa rozczarowania z mojej strony – spodziewałem się burzliwego romansu, dużej dozy dramatu lub choćby większych emocji od postaci – z każdej z tych rzeczy dostałem tylko namiastkę(może tych emocji bywało miejscami więcej) – takie miałem wrażenie po kilku odcinkach, przy połowie jednak wiedziałem, że nie ma na to większych szans, czy jestem zły z tego powodu? niespecjalnie.
Drugą rzeczą byłoby podejście do głównego bohatera i stworzenie fabuły w okół jego i jego sytuacji, większość GT to tak właściwie próba akceptacji samego siebie, poza tym nie jestem specjalistą w dziedzinie psychologii ale czy przypadkiem autorka Toradory tym razem kliknij: ukryte nie pomyliła Amnezji z rozdwojeniem jaźni? Rozumiem jaki miał cel ten cały zabieg ale tworzenie wspomnień z pewnego okresu jako odrębną osobowość to dość… pochopne założenie, te wspomnienia mogą określać w pewien sposób charakter osoby i nadal są jego częścią i raczej nie działa to w sposób „albo to albo to”.
Przyzwyczajony jestem do szkolnych romansów z licealistami w tle(w tym przypadku właściwie nie ma jakieś większej różnicy, ponieważ większość bohaterów jest na pierwszym roku studiów – uczuciowo teoretycznie nie powinno to odgrywać jakiejś większej roli ale powiedzmy, że śmiało można zaliczyć bohaterów jako grupę studentów), niewiele obejrzałem poważnych romansów(tak właściwie mógłbym tylko zaliczyć serię Nana i częściowo Kimi no Iru Machi) – w tym przypadku wydaje mi się, że był to odpowiedni balans pomiędzy czymś poważniejszym, a lżejszym romansem z elementami komedii(elementów komediowych może nie było jakoś wiele ale choćby kliknij: ukryte przy „egzorcyście” parsknąłem śmiechem :D).
Postaci:
Nana – postać, która najbardziej mnie zaintrygowała i zapewne nie tylko mnie, zaczynając choćby od uderzającego podobieństwa do czarnowłosej dziewczyny z serii Nana, podobny charakter, tylko jej muzyka… ehh o ile to można było nazwać muzyką, w serii Nana jeszcze to jakoś brzmiało( kliknij: ukryte wyglądało to trochę jak środkowy palec w stronę twórców Nany i jej twórczości). Z tego co pamiętam, to kliknij: ukryte naprawdę nazywała się inaczej, choć nie przypominam sobie, żeby ktoś ją nazwał „prawdziwym imieniem” – zastanawiam się, czy tutaj jest jakaś zależność, czy „easter egg”.
Tada Barni – spotykałem się już z różnymi dziwnymi imionami w seriach anime ale to z jakiegoś powodu wydaje mi się dotychczas najdziwniejsze… pomijając jednak kwestię imienia, większość akcji skupia się praktycznie na nim i jego sytuacji, jakkolwiek sam bohater jakoś specjalnie mnie nie irytował, kliknij: ukryte tak jego „walki ze samym sobą” bywały dość… dziwne. Podobało mi się jego podejście do kilku spraw, był szczery i tym samym całość nie przeciągała się( kliknij: ukryte mówię tutaj choćby o sytuacji, w której powiedział Koko, że nie mogą być przyjaciółmi).
Linda – strasznie nieszczera i przez nią wynikło wiele problemów, mimo tego z jakiegoś powodu zrobiło mi się jej żal… faktycznie zadbana dziewucha, dopracowana charakterystyka i jakkolwiek brakowało jej może szczerości, tak też starała się układać niektóre elementy nieco uważniej.
Mitsuo – całkiem interesujący przykład „kumpla”, spodziewałem się więcej powiązań w czasie serii(wnioskując po pierwszym odcinku) z głównym bohaterem, jednak odłożono go na dalszy plan, poza tym momentami robiło mi się również żal chłopaka :\
Oka – typowy przykład „roztrzepanej i pozytywnej” koleżanki z klasy, martwiłem się trochę, że taka pozostanie do końca serii, na szczęście autorzy dołożyli jej trochę „uczuć”.
Koko – jej nie potrafiłem do końca rozgryźć… zarówno na początku jak i później sprawiała wrażenie całkiem innej postaci, jakby przez ten krótki czas przeszła dość poważną metamorfozę osobowości – może to tylko moje wrażenie ale tak to właśnie widziałem. Udało mi się ją polubić dopiero pod koniec serii, ciężko mi się przekonać do typowych „księżniczek” w seriach anime i prawdę mówiąc do końca dopingowałem Lindzie ale też koniec końców nie jestem rozczarowany.
Fabuła – o większości wspomniałem już wcześniej, 24 odcinki to dość dużo jak na serię anime i da się pomieścić dużo materiału, spodziewałem się różnych gwałtownych akcji pomiędzy bohaterami, dramatu w dużej mierze i przewidywalnego końca, końcówką byłem dość zaskoczony ale samą historię można było poprowadzić nieco zgrabniej.
Zaskoczony nieco byłem też przebiegiem całości kliknij: ukryte - szczerze byłem przekonany, że koniec końców Tada wybierze Lindę ale wyszło na to, że tylko „jego stara osobowość” była zakochana w niej, a „nowy on” tylko czasami za nią tęsknił. Pomijając już w ogóle WTF w ostatnim odcinku, kiedy Linda odpowiedziała „tak” jego starej osobowości – rozumiem, że była to forma akceptacji ale patrząc na to obiektywnie można się nieco zmieszać… żałuję, że cały wątek romansu nie był lepiej rozpisany – w efekcie nie zostały nawet bardziej rozbudowane wątki poboczne innych postaci, tylko dano lekki posmak.
Kreska – na poziomie wyżej, niż akceptowalnym, nie bardzo rozumiem tylko 5 w recenzji, jest o wiele więcej serii, gdzie można byłoby się uczepić do wielu rzecz ale tutaj nawet postacie drugoplanowe i nawet osoby w tle były całkiem zgrabnie zarysowane.
Seria miała swoje lepsze i gorsze momenty ale na dłuższą metę wcale się nie nudziłem i cieszę się, że zdecydowałem się obejrzeć po takim czasie Golden Time – ocena ode mnie to 7/10.
PS. Gdzieś w komentarzach(jeśli dobrze pamiętam) wyczytałem, że autorka Toradory nie potrafi pisać romansów i się nigdy nie nauczy, ani Golden Time, ani Toradora! nie były może arcydziełami ale szczerze mówiąc nie ustawiałbym ich jakoś nisko razem z przeciętniakami albo jeszcze niżej – i jeśli faktycznie poziom jest taki niski, to chętnie usłyszałbym propozycję czegoś „dobrego” w tej kategorii :)
mnie sie podobalo
3/10? brak słow dla recenzentki. Taradora przy tym to calkiem inna bajeczka. wole to.
Mam wrażenie, że autorka recenzji oglądała inny film niż ja.
Powiedziawszy szczerze, jak ktoś nie lubi muzyki poważnej, to pozycje te nie spodobają mu się. Jednak moim zdaniem opening w drugiej części serii to jeden z najlepszych openingów ostatnich 12 miesięcy. Lepszy był chyba tylko opening Noragami.
Nie jest to kontynuacja „Toradora”, ani nie jest to druga „Toradora”. Więc jeśli ktoś czegoś podobnego oczekiwał, to się zawiódł. Prawda jest taka, że najpierw obejrzałem „Golden Time”, a później „Toradora” i moim skromnym zdaniem,„Toradora” jest słabsza, chociaż może i bardziej emo. Jeśli zaś chodzi o brak realizmu, to „Toradora”, bije „Golden Time” o głowę.
Zarzut kolejny – nieprzewidywalność bohaterów, nie wiem jak inni, ale ja nie lubię oglądać zawsze tej samej historii, więc to że bohater zachowuje się inaczej niż bym oczekiwał, to raczej zaleta niż wada.
Główny bohater i postacie poboczne nie są jakimiś superbohaterami, są niezdecydowani i niekonsekwentni, ale tacy w końcu są ludzie. W sumie można powiedzieć, że taka lub podobna historia mogła wydarzyć się przy dowolnej uczelni w dowolnym wielkim mieście na wschód od Tokio i na zachód od Yokohamy. Owszem było tam kilka scen i kilka wątków ocierających się o smrodek dydaktyczny kliknij: ukryte , choćby zdrada szwagierki Lindy, czy historia wypadku przy powrocie z wycieczki nad morze. Jednak nie zmienia to mojej opinii o tym anime, że jest to jedno z lepszych anime w ostatnim czasie.
Brawa dla recenzentki!