Anime
Oceny
Ocena recenzenta
5/10postaci: 5/10 | grafika: 6/10 |
fabuła: 4/10 | muzyka: 7/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Machine-Doll wa Kizutsukanai
- Unbreakable Machine-Doll
- 機巧少女[マシンドール]は傷つかない
Raishin i Yaya kroczą ku zemście. Czy aby na pewno nie zgubią drogi gdzieś w gęstwinie innych pomysłów?
Recenzja / Opis
Raishin Akabane wraz z Yayą, czyli swoim automatonem – przeznaczonym do walki magiczno‑technologicznym konstruktem, w tym przypadku mającym postać młodej dziewczyny – zaczyna uczęszczać do Królewskiej Akademii Walpurgii, najlepszej szkoły magicznej na świecie. Ma w tym oczywiście swój cel. Chce uzyskać tytuł Wisemana, który zdobyć można, wygrywając serię pojedynków między najsilniejszymi uczniami szkoły. Jednak samo zakwalifikowanie się do tego turnieju jest niełatwym zadaniem, zwłaszcza gdy po testach wstępnych zostaje się drugim od końca uczniem w szkole…
Początkowo fabuła rozwija się całkiem przyzwoicie. Otrzymujemy informacje na temat motywów działania, podstaw funkcjonowania automatonów, nazywanych też lalkami, a także zasad obowiązujących w szkole. Jak się okazuje, Raishin ma jeden cel w życiu – dokonać zemsty na swoim starszym bracie, Tenzenie, który wybił całą rodzinę wraz z jego ukochaną siostrzyczką. Podejrzewa, że ukrywa się on w Akademii pod imieniem Magnusa, będąc przy tym jednym z głównych kandydatów i faworytów do tytułu Wisemana. Co więcej, zachodzi podejrzenie, że należące do niego lalki to tak zwane „ban doll” – w przeciwieństwie do zwykłych automatonów, są to jednostki zbudowane na bazie prawdziwych ludzkich ciał, obdarzone własnym charakterem oraz uczuciami. Oczywiście muszą służyć swojemu panu, z którym łączy je więź magiczna – pobierają od niego manę, niezbędną do funkcjonowania, jak również leczenia swoich ran.
Po całkiem ładnym wstępie, dzięki któremu Raishin zyskuje prawo do udziału w pojedynkach, historia zaczyna się niestety psuć. Z każdym odcinkiem główny wątek schodzi coraz bardziej na drugi plan, a na pierwszy zaczynają wypełzać różne tajemnicze organizacje o trudnych do zapamiętania nazwach. Nie, żeby te wątki poboczne były same w sobie złe. Pomysły na nie były dość ciekawe, jednakże ograniczona liczba dwunastu odcinków sprawiła, że nie starczyło czasu na ich porządne rozwinięcie i poprowadzenie. Tym sposobem otrzymaliśmy próbę upchnięcia nie jednego, a kilku słoni do butelki. I tu leży największy problem tej serii. Już sam wątek główny trudno byłoby zmieścić w takich ramach czasowych i odpowiednio go poprowadzić, ale dodatkowe, szkicowo zarysowane wątki zniszczyły ciągłość i sens fabuły, równocześnie sprawiając, że historia stała się płytka i momentami po prostu nudna.
Na pewno nie można powiedzieć, by na pierwszym planie brakowało postaci. Głównym bohaterem jest oczywiście Raishin, jedyny ocalały z rodu Akabane, który życie zawdzięcza tajemniczej twórczyni automatonów, Shouko Karyuusai. Na polu bitwy odznacza się odwagą i pomysłowością, zaś na co dzień jest normalnym, przez większość czasu rozsądnym chłopakiem. Czemu przez większość? Trapi go problem wielu jemu podobnych bohaterów anime: bez zastanowienia i bez względu na stan zdrowia rusza na pomoc każdej żywej istocie. Dzięki temu zjednuje sobie wielu przyjaciół, jak nietrudno się domyśleć, głównie płci przeciwnej.
Yaya jest dziełem wyżej wspomnianej Shouko, zaś Raishin otrzymał ją w zamian za pewną obietnicę i nie bez powodu nazywa ją najlepszym automatonem na świecie. Podczas pojedynków szybka i zwinna, dysponuje niewyobrażalną siłą fizyczną, sterowaną magią Raishina. Poza tym jest wprost do szaleństwa zakochana w swoim właścicielu, co sprawia, że próbuje uwieść go i wejść mu do łóżka przy niemalże każdej okazji. Nietrudno zgadnąć, że wiąże się to z nagłymi i bardzo częstymi wybuchami zazdrości. Biorąc pod uwagę, że przez większość czasu odstawia właśnie takie miłosne szopki, a przy tym jest obdarzona piskliwym i jojczącym głosem, staje się nieznośna dosłownie po kilku minutach od jej poznania. A powodów do wybuchu zazdrości jej nie brakuje, ponieważ Raishin dzięki swoim ratunkowym akcjom zyskuje całkiem spory harem.
Charlotte, o wdzięcznym przydomku „Tyrant Rex”, to członkini rodu Belew, niegdyś potężnego i szanowanego, który obecnie popadł w niełaskę. Nie zmienia to faktu, że ze swoim automatonem Sigmundem (mającym postać smoka) jest szanowana przez większość uczniów akademii. Za fasadą pewnej siebie damy kryje niepewność, niezdecydowanie, a także troskę o innych członków rodziny. Z czasem zaczyna darzyć Raishina romantycznym uczuciem, zachowują się jak typowa tsundere. Ma też pewny paskudny kompleks, o który nikt by jej chyba nie podejrzewał… W ostatnim z wątków anime pojawia się jej młodsza siostra Henrietta, którą poznajemy, gdy po raz kolejny podejmuje próbę samobójczą, jak zwykle z marnym skutkiem. Za jej z pozoru bezsensownym zachowaniem kryje się jednak coś więcej. Z powodu sytuacji, w jakiej się znalazła, Henri trapią uczucia niepewności i strachu, zwłaszcza że w sprawę zamieszana jest również Char. Zdecydowanie niepotrzebną i nieuzasadnioną jej cechą są jednak jej kompleksy. Uważa się za brzydszą od starszej siostry, chociaż wyglądają niemalże identycznie, a ich rozpoznanie możliwe jest tylko dzięki różnicom w ubiorze.
Warto jeszcze wspomnieć o pewnym rodzeństwie, również dość nietypowym. Loki oraz Frey to uczestnicy pojedynków o tytuł Weismana. On, silny i obdarzony dość nieprzyjemnym charakterem, usiłuje w szorstki sposób skłonić siostrę do wycofania się z turnieju, lecz kryją się za tym uczucia opiekuńcze, niebezpodstawne, jeśli wziąć pod uwagę jej niezdarność. Frey to typowa fajtłapa, próbująca w raczej zabawny sposób osiągać swoje cele. Jest delikatna, życzliwa światu, a przede wszystkim cicha i próbuje nie wchodzić nikomu w drogę. Z całego wianuszka otaczających Raishina dziewcząt sprawia chyba najlepsze wrażenie, a przynajmniej nie denerwowała mnie jako widza. Oczywiście z obojgiem wiąże się kolejna tajemnica do odkrycia dla bohatera, co nie powinno dziwić – to już element charakterystyczny tej serii. Główną obsadę wspierają postaci epizodyczne, o których niewiele się dowiadujemy. Raishin może zazwyczaj liczyć na pomoc jednej z nauczycielek, jego wychowawczyni Kimberly, należącej też do tajemniczej organizacji obserwującej wydarzenia w szkole. W tle pojawia się również wspomniany wcześniej Magnus, który jednak praktycznie nie bierze udziału w wydarzeniach, choć teoretycznie powinien być kluczową postacią tego anime. Jest opanowany i spokojny, co nie dziwi. Mimo młodego wieku potrafi operować sześcioma ban doll jednocześnie, budząc strach wśród swoich przeciwników i zyskując szacunek dorosłych. Szkoła ma również własnego lekarza, którego można byłoby nazwać cudotwórcą, patrząc na efekty jego pracy na niemalże martwych ciałach… Mowa tutaj o doktorze Cruelu, który mimo niewielkiej roli wydał mi się jedną z bardziej udanych postaci. Zdaje się mieć duży dystans do siebie i świata, a do większości spraw podchodzi na luzie.
Seria nie stroni też od fanserwisu. Oprócz typowych ujęć majtek i migających podczas walk fragmentów bielizny, widzowie mogą też podziwiać nieco kobiecej nagości. Te elementy stanowią tu jednak tylko dodatek, wkomponowany dość sprawnie w całość. Zaliczyłbym je raczej na plus, albowiem zachowano wstrzemięźliwość w tej kwestii, choć znalazłyby się okazje do zwiększenia natężenia fanserwisu. Nie najgorsza jakość rysunków sprawia, że ciała kobiet zachowały podstawowe cechy anatomiczne. Powstrzymano się na szczęście od zaprezentowania wielkich żelowych biustów, pośladków zasłaniających pół ekranu, czy też smarowania postaci wazeliną dla efektu „lśnienia”.
Mimo to oprawa graficzna pozostaje najtrudniejszym elementem do oceny. Pod cienką warstwą mgły i zbyt jasnego światła ukryto dość porządnie narysowane postaci, jak również przyzwoite tła i animację. Nie wiem, po co zastosowano ten efekt, bez niego odbiór oprawy wizualnej byłby znacznie lepszy. O ile sceny rozgrywające się w dzień były akceptowalne, o tyle nocne męczyły nieprawdopodobnie wzrok. Można to przypisać próbie stworzenia klimatu tajemniczości i niepewności, ale jeśli tak, to była ona nieudana. Animacja zdała za to egzamin, nie próbując uciekać w statykę, tanie sztuczki i inne markowanie braku budżetu na porządne wykonanie dynamicznych scen.
Podkład dźwiękowy zdecydowanie dobrze spełniał swoją rolę. Akcja była dobrze podkreślana przez zróżnicowaną muzykę, która może nie wywoływała ciarek czy szybszego bicia serca, ale pozostawiła lepsze wrażenie niż w większości podobnych produkcji. Zauważałem jej obecność podczas oglądania, a to oznaka, że kompozytor włożył odpowiednio dużo pracy w jej stworzenie. Nie spodobał mi się za to opening, a także ending serii, czyli odpowiednio Anicca w wykonaniu Hitomi Harady oraz Maware! Setsugetsuka, śpiewane przez Hitomi Haradę, Ai Kayano i Yui Ogurę. Obydwa utwory kompletnie nie pasowały klimatem do serii, a same w sobie nie wyróżniały się na tle typowego j‑popu.
Machine‑Doll wa Kizutsukanai to anime, które mogło być znacznie lepsze, ale brak zdecydowania i pojedynczej linii fabularnej, a także związane z tym dalsze ograniczenia i błędy sprawiły, że weszło tylko na poziom średniaka znikającego w tłumie. Nie jest to seria, która zraża widza czy też nachalnie próbuje udawać coś, czym nie jest. Jeśli kiedykolwiek powstanie kontynuacja, sięgnę po nią, albowiem świat przedstawiony daje naprawdę duże możliwości rozwoju i gdyby poprawić pewne elementy, można byłoby uzyskać przyjemne i interesujące dla widza anime. Polecam jedynie zagorzałym fanom przygodówek z elementami kryminału i tajemnic, którzy potrafią przymknąć oko na niedoskonałości i mają dużo wolnego czasu. Reszcie radziłbym trzymać się z daleka i poszukać innej, lepszej pozycji, aby zapewnić sobie rozrywkę na wyższym poziomie.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Lerche |
Autor: | Reiji Kaitou |
Projekt: | Atsuko Watanabe, Ruroo |
Reżyser: | Kinji Yoshimoto |
Scenariusz: | Yuuko Kakihara |
Muzyka: | Masaru Yokoyama |