Anime
Oceny
Ocena recenzenta
5/10postaci: 6/10 | grafika: 4/10 |
fabuła: 4/10 | muzyka: 6/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Wake Up, Girls!
Wake Up Girls z Sendai kroczą ku występowi w wielkim Tokio. Ciąg dalszy historii o grupie siedmiu idolek z „prowincji”.
Recenzja / Opis
Mimo udanego koncertu debiutanckiego Wake Up Girls, przyszłość grupy nie zapowiada się dobrze. Agencja po ucieczce Junko Tenge wraz ze wszystkimi pieniędzmi pozostała bez środków niezbędnych do jej funkcjonowania. Sprawa wydaje się jasna – Green Leaves upadnie, a grupa idolek przestanie istnieć. Gdy sytuacja wydaje się beznadziejną, Matsuda otrzymuje telefon od pewnego producenta, którzy skłonny jest wyłożyć pieniądze za występ.
Początek serii to ukazanie walki WUG o przetrwanie w showbiznesie. Nietrudno trafić na oszustów, a brak doświadczenia i możliwości sfinansowania kampanii promocyjnej sprawy nie ułatwiają. Dziewczyny zaczynają od występów w lokalnych reklamach, programach rozrywkowych czy też jako prezenterki w prognozie pogody. Wszystko to jednak zdaje się nie przynosić poważniejszych rezultatów. Szczęście w końcu uśmiecha się do nich, ale droga na szczyt łatwa i przyjemna nie będzie. Seria telewizyjna, podobnie jak film kinowy, podchodzi do tematu realistycznie, próbując uwzględnić wszystkie aspekty rozwoju grupy, a także wsparcia ze strony fanów. Zawarto tu w zasadzie wszystko, co powinno zostać pokazane, ale niestety zabrakło umiejętności planowania i odpowiedniego rozłożenia w czasie.
Idolki to zdecydowanie pomysł unikalny dla japońskiego showbiznesu. Każda grupa, a nawet każda idolka z osobna ma swoich fanów, nie zabrakło ich więc w tej produkcji. Ze względu na bardzo krótką działalność, WUG zaczyna od kilku fanatyków, typowych otaku, stopniowo poszerzając oddaną sobie publiczność. Najbardziej zagorzali fani organizują spotkania i ustalają szczegółowo, w jaki sposób powinni wspierać swoje ulubienice. Organizują własne wyjazdy, załatwiają jak najlepsze miejsca na widowni. Jednak szybko okazuje się, że w zestawieniu z fanami I‑1 Club giną w tłumie. Na szczęście nie oglądamy tutaj nagłej eksplozji popularności nowej grupy idolek, gdyż nie ma po temu właściwie żadnych powodów.
W przeciwieństwie do filmu, sporo uwagi poświęcono relacjom pomiędzy dziewczynami z Wake Up Girls. Dzięki temu wprowadzono do serii nieco emocji, chociaż dalej nie porywa ona widza pod tym względem. Wreszcie dochodzi do poważniejszych kłótni, ukazania różnicy zdań, a także zaprezentowania różnic w nastawieniu do występów. W tak świeżej i przypadkowo dobranej grupie dziewcząt musiało do czegoś takiego dojść. Współpraca w grupie wymaga dokładnego zapoznania się z każdym z osobna, a także gotowości na ustępstwa względem innych. Przy okazji ktoś zabłysnął intelektem i wpadł na dobry pomysł wyjazdu integracyjnego – to jedna z podstawowych metod stosowanych w takich wypadkach. Przyczepić można się za to do sprawy tajemniczego odejścia Mayu z I‑1 Club. O ile mogę zrozumieć, że dla młodziutkiej dziewczyny taka sytuacja była dość traumatyczna, o tyle zabrakło tutaj bardziej dojrzałego podejścia do sprawy, biorąc pod uwagę, że minęło już kilka lat od całego zajścia. Ona sama powinna przez ten czas zrozumieć, że postąpiła słusznie, a pozostałe dziewczyny miały wręcz obowiązek zapewnić ją, że nie ma się czym dłużej martwić.
Niestety, o ile wątki drugoplanowe pokazano naprawdę nieźle, o tyle wyjątkowo słabo wypada główny wątek, czyli ćwiczenia i rywalizacja z innymi grupami. Biorąc pod uwagę, że ponad połowę czasu antenowego poświęcono na wprowadzenie i wyżej wymienione kwestie, niestety zabrakło go na najważniejszą część serii. Pierwsze błędy zaczęto popełniać przy próbie pokazania skomplikowania układów tanecznych i ich nauki. Dziewczyny zaczęły potykać się o własne nogi, przewracać i mylić się przy układzie, który już wielokrotnie wcześniej wykonały. Tak, mowa o Tachiagare, znanym już z filmu, a później kilkakrotnie wykonanym z powodzeniem w tej serii telewizyjnej, aż do momentu, w którym kogoś olśniło, że tak łatwo być nie może. Ten ktoś zapomniał jednak o zachowaniu zdrowego rozsądku i podstawach logicznego myślenia – do końca serii zaprezentowano jeszcze dwa nowe utwory wraz z układami choreograficznymi, w przypadku których takie błędy i problemy z nauką byłyby jak najbardziej na miejscu. Ale nie, dramatyczne sceny wepchnięto przy okazji tego, co grupa opanowała do perfekcji wcześniej. Podobny błąd logiczny popełniono, robiąc nadmierny dramat z kontuzji. Mówimy tu o sytuacji, w której normalnie wystarczyłoby potraktowanie stłuczonego miejsca zamrażaczem sportowym, który nawet u nas kosztuje około 10‑15 złotych i jest dostępny we wszystkich sklepach z artykułami sportowymi. Jest to preparat na tyle skuteczny, że nawet profesjonalni piłkarze z poważniejszymi stłuczeniami czy przeciążeniami mięśni potrafią dzięki niemu wytrzymać kilkadziesiąt minut meczu piłki nożnej, a tutaj chodziło o czterominutowy występ na scenie, bez specjalnych akrobacji czy skrajnego obciążenia stłuczonego stawu.
Całkiem udanym pomysłem był natomiast wieloetapowy festiwal idolek, na którym miały ze sobą rywalizować grupy z różnych regionów i prefektur Japonii. Niestety, zamiast rywalizacji pokazano tylko występ Wake Up Girls, przez co ten wątek stracił jakikolwiek sens. Oczywiście nie wymagam pokazania pełnego występu kilkunastu grup, ale przynajmniej skrótowe ukazanie kilku piosenek, żeby widz odniósł wrażenie rzeczywistej rywalizacji i sam mógł wybrać swoje faworytki. Takie potraktowanie tego wątku poskutkowało niestety tym, że finał był nieciekawy i nudny, a ilość rozrywki dostarczanej widzom minimalna. Spodobało mi się jedynie przybliżenie relacji między dziewczynami z różnych grup, dodające nieco pikanterii, ale też realizmu całemu przedsięwzięciu. Szkoda tylko, że samo w sobie nie mogło zrównoważyć braku porządnych występów i zaciętej rywalizacji.
Na kiepski obraz rozrywkowej części serii składa się również oprawa graficzna. Niestety już od początkowych odcinków widać, że spora część budżetu została wydana na film. Pierwszy opening to sklejka scen wyciętych właśnie z niego. Dodatkowo od pierwszych minut da się zauważyć, iż jakość rysunku jest znacznie gorsza aniżeli poprzednio – postaci rysowane są niedokładnie, momentami deformując się nawet na pierwszym planie. Po przejściu na drugi często trudno rozpoznać, że to ta sama osoba, a momentami rysownikom wychodziły wprost karykatury. W porównaniu do kinówki, która zaprezentowała całkiem przyzwoitą animację układu tanecznego do Tachiagare, tutaj jest znacznie, znacznie gorzej. Podczas wszystkich występów, zarówno Wake Up Girls, jak i I‑1 Club, animacja wyglądała po prostu koszmarnie, ruchy były nienaturalne, a układy prezentowały się fatalnie. Dodatkowo unikano animacji na wszelkie możliwe sposoby, jeszcze bardziej pogarszając ocenę oprawy graficznej. Dużo tu statyki, ucinania scen i markowania ruchu. Na domiar złego ćwiczenia grupowe przedstawiano z wykorzystaniem grafiki 3D. Nietrudno się domyślić, że z jej jakością nie było najlepiej. Na ekranie tańczy więc stado plastelinowych kukiełek, które na zbliżeniach zmieniały się w postaci rysowane tradycyjnie. Na szczęście takich momentów nie było dużo.
Strona muzyczna została nieco wzbogacona. Wprowadzono dwa nowe utwory wykonywane przez Wake Up Girls, a mianowicie 7 Girls War oraz First Rate Smile. Pierwszy z nich pełni również funkcję drugiej czołówki serii. Szczerze mówiąc, nie zachwyciły mnie one, ale nie były też szczególnie złe, dało się ich słuchać bez żadnych problemów. Obie były zbliżone charakterem do Tachiagare, unikając stylu przesłodzonych japońskich piosenek, popularnych na tamtejszym rynku. Oczywiście, nawet tutaj widać oszczędności – First Rate Smile został z dość naciąganych powodów przekazany grupie I‑1 Club. Tak jak pisałem, nie pokuszono się nawet o zaprezentowanie utworów innych grup idolek na różnych etapach festiwalu. Jak na dwanaście odcinków serii o dynamicznie rozwijającej się grupie idolek, a do tego rywalizacji z kilkunastoma innymi grupami, muzyki było po prostu o wiele za mało.
Wake Up, Girls! to seria po prostu przeciętna. Zabrakło umiejętności wykorzystania dobrych pomysłów, a także budżetu na lepszą oprawę i więcej muzyki, które poprawiłyby odbiór serii. Kosztem niezbyt interesującego początku, który można było pokazać skrótowo, dałoby się przeznaczyć 3‑4 odcinki więcej na finałową rywalizację, co podniosłoby ocenę przynajmniej o dwa punkty. Serię mogę polecić osobom, które chciałyby się zapoznać z tematem grup idolkowych, pokazanym w dość realistyczny sposób, bez tony słodyczy i moé. Wcześniej jednak należy obejrzeć film kinowy, który jest dobrym wyznacznikiem jakościowym i pozwala się przekonać, co ma do zaoferowania seria telewizyjna.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Ordet |
Autor: | Green Leaves, Yutaka Yamamoto |
Projekt: | Sunao Chikaoka |
Reżyser: | Yutaka Yamamoto |
Scenariusz: | Touko Machida |
Muzyka: | Monaca, Satoru Kousaki |