Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 7/10 grafika: 7/10
fabuła: 6/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

4/10
Głosów: 11
Średnia: 3,91
σ=2,97

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Majin Bone

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2014
Czas trwania: 52×22 min
Tytuły alternatywne:
  • マジンボーン
Gatunki: Przygodowe
Widownia: Shounen; Postaci: Obcy, Uczniowie/studenci; Miejsce: Inne planety, Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Supermoce
zrzutka

Reklamówka karcianki w formie nawet nie takiej najgorszej serii przygodowej.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Współczesny nastolatek, Shougo Ryuujin, nie jest może taki całkiem przeciętny, chociażby dlatego, że od dziecka trenuje sztuki walki, ale szczerze mówiąc, nie wyróżnia się niczym. Nawet nie chodzi o to, że brakuje mu talentu – zwyczajnie nie ma ambicji, by koniecznie dążyć do zwycięstwa, a jeśli idzie o całą resztę życia, jak większość młodzieży w wieku licealnym nie ma jeszcze pomysłu, co chciałby robić w przyszłości. Jak łatwo zgadnąć, pewnego dnia jego spokojna codzienność staje na głowie. Żeby nie opisywać całego ciągu wydarzeń: na Ziemi rozsiane są tajemnicze karty, umożliwiające osobom, które potrafią wejść z nimi w rezonans, przemianę w opancerzonych wojowników, obdarzonych przez nadnaturalne byty (Majinów) supermocami (inna rzecz, że poruszanie się w takiej „zbroi” poza specjalną przestrzenią jest niemal niemożliwe). Oczywiście muszą mieć z kim walczyć – oto z planety Nepos przybywają podobni wojownicy, a ich celem jest skonfiskowanie karty Smoka (nazywanej Dragon Bone), co doprowadzi do zagłady Ziemi z natychmiastowym trybem wykonalności. Czy ktoś ma wątpliwości, jaką kartę znajdzie w swoim ogródku Shougo?

Jako że głównym celem tego rodzaju serii jest reklama produktu, zazwyczaj nie należy się spodziewać cudów w kwestii scenariusza. Dlatego miłym zaskoczeniem było dla mnie to, że świat w Majin Bone okazał się w miarę spójny i przemyślany. Bohaterowi nadzwyczajne umiejętności nie spadają z nieba i początkowo ma poważne problemy z używaniem nowych zdolności (chociaż znajomość sztuk walki pomaga) – na szczęście może liczyć na towarzyszy, trójkę (później czwórkę) ziemskich wojowników, których podstawowym zadaniem jest chronienie Shougo, a przede wszystkim karty Smoka. Co więcej, Shougo nie rzuca się z radosnym okrzykiem do ratowania świata i ma poważne opory – jasne, można narzekać na kilka odcinków wypełnionych jego rozterkami, ale akurat miło jest zobaczyć dla odmiany bohatera, który nie rwie się do walki tylko dlatego, że się da. Za wojownikami stoi organizacja, której głównym celem wcale nie są badania militarne, ale czysto naukowe, ponieważ karty są w pewien sposób powiązane z tajemnicami naszego wszechświata.

Z czasem okazuje się też, że wojownicy z Nepos, którzy początkowo sprawiają wrażenie płaskich jak kartonik wytworów futurystyczno­‑archaicznej kultury, idealnych do roli „złych”, też nie są tacy jednowymiarowi. Ich misja nie wynika z czystej złośliwości: słuchając nakazu stwórcy wszystkich kart (a przy okazji wszechświata), czyli Pierwotnego Majina, zamierzają zniszczyć Ziemię poprzez zabranie karty Smoka. Dlaczego? A bo nasza planeta pali, pije, zanieczyszcza i w ogóle zeszła na złą drogę… To jednak zostawia otwartą drogę do dyskusji i negocjacji, co chyba było najlepszym elementem Majin Bone. Jasne, nigdy nie zabraknie przeciwników, którym trzeba skuć mordę, ale wszystkie ważne zwroty fabuły miały miejsce dzięki sile argumentów (fakt, że czasem dość naiwnych, ale mówimy o serii dla młodzieży), a nie dzięki argumentowi siły.

Najwięcej wpływów pierwowzoru widać oczywiście w samych walkach i elementach im towarzyszących, ze szczególnym uwzględnieniem kart. Jako mistyczne artefakty wyglądają one dość głupio, ale uczciwie mówiąc, gdyby je zamienić na jakieś błyszczące kamyki, nic (poza estetyką) by to nie zmieniło. Toczenie walk w odrębnym wymiarze, choć ewidentnie „growe”, ma całkiem solidne uzasadnienie fabularne, więc nie będę się tego czepiać, bo nie raziło mnie w najmniejszym stopniu. Chyba najbardziej naciągnięte wydawały się motywy związane z przywoływaniem mocy Majinów poprzez tworzenie „linii” z trzech wojowników, bo tu już wyraźnie dawała się odczuć mechanika gry.

Żeby nie było zbyt różowo, scenariusz cierpi na kilka poważniejszych dolegliwości. Pierwsza z nich wynika z samej długości serii – chociaż sytuacja powinna być bardzo dynamiczna, zdarzają się długie okresy monotonnych walk z przeciwnikiem tygodnia, przerywane nagłymi przyspieszeniami akcji. Nie pomaga także to, że stawka od początku jest zbyt wysoka: jeśli Shougo straci swoją kartę, Ziemię czeka apokalipsa w wersji instant. Oczywiście to nie zmienia faktu, że bohater powinien zasmakować porażki, by mieć odpowiednią motywację do dalszego doskonalenia się, ale właśnie w takich momentach scenarzyści wyrabiają dziwaczne piruety, żeby nie zakończyć serii przed czasem. Jeśli dorzucimy do tego, że większość przeciwników jest mimo wszystko „wielorazowego użytku”, odnosiłam czasami wrażenie, że wojownikom Nepos chyba za mało się płaci za tę robotę, bo mimo ognistych deklaracji, nieszczególnie się przykładają do swojego zadania.

Na plus muszę natomiast zapisać bohaterów, chociaż mimo długości serii nie są to postaci szczególnie rozbudowane. Obsada ma jednak ogromną, nie do przecenienia zaletę: nie zawiera ani jednej sztuki wrzaskliwego dzieciaka lub piskliwej hiperaktywnej panienki. Shougo wygląda i zachowuje się jak nastolatek i, jak pisałam wyżej, nie jest ani porywczy, ani łatwy do sprowokowania, co już samo w sobie wyróżnia go z grona protagonistów. W dodatku, chociaż to od Shougo zależy los Ziemi, przywódcą grupy jest bardziej doświadczony i najstarszy w tym towarzystwie Luke. Podobnie jak on dorosły Tyron to ostoja spokoju, ale nie rozegrano go jako „giganta o złotym sercu i małym rozumku” – w cywilu jest studentem college’u. Jedynym optymistycznym ekstrawertykiem w tym towarzystwie okazuje się Antonio, ale jego zachowanie zdecydowanie pomaga wprowadzać odrobinę lżejszego klimatu. Wreszcie Gilbert, chociaż najmłodszy z całej grupy, bardzo stara się zachowywać jak najdojrzalej, więc nawet jego nie można nazwać „rezydentnym dzieciakiem”. Niedużą, ale ważną fabularnie rolę odgrywa koleżanka Shougo, Saho, a także jego rodzina – ojciec i siostra.

O antagonistach, czyli przede wszystkim mieszkańcach planety Nepos, nie chcę pisać zbyt wiele. Nie od początku wiadomo, kto okaże się zjawiskiem efemerycznym, kto zostanie na dłużej, a kto zacznie się zastanawiać nad swoim postępowaniem, więc nie zamierzam tego zdradzać. Na plus mogę zapisać to, że nie ma wyraźnego podziału na „złych” i „dobrych” przeciwników według wyglądu, więc pod tym względem seria naprawdę może kilka razy zaskoczyć.

Oprawa graficzna jest na poziomie akceptowalnym, z częstymi zniżkami formy, typowymi dla serii długich i raczej zmuszonych obywać się bez wielkiego budżetu. Najgorzej wyglądają oczywiście ujęcia z oddali i zbiorowe, na których postaci zmieniają się czasem we własne karykatury, przypominające niedbałe szkice, a nie produkt finalny. Za to podobały mi się same projekty postaci, zaskakująco jak na tego rodzaju tytuł mało ekscentryczne, za to przyjemnie „nowoczesne”. Tła w większości zrobione są ładnie, chociaż Nepos wymyślono zdecydowanie bez polotu, uciekając się do wykorzystywanych wiele razy pomysłów. Same walki zrobione są nieodmiennie z wykorzystaniem modeli komputerowych, ale z pomocą przychodzą tu projekty zbroi i założenia fabularne. Ponieważ nie widać twarzy bohaterów, a starcia rozgrywają się w wyizolowanej przestrzeni, zapełnionej geometrycznymi bryłami, nie ma problemu z kontrastem pomiędzy animacją komputerową a tradycyjnym rysunkiem w pozostałych ujęciach. Natomiast o oprawie muzycznej i o grze seiyuu trochę nie warto wspominać – jedno i drugie to poprawna robota rzemieślnicza, bez błysku i bez wpadek.

Nie namawiam, ale też nie zniechęcam – Majin Bone ogląda się całkiem gładko, oczywiście pod warunkiem, że najpierw przełknie się odziedziczone z gry założenia świata. Niektórym pewnie będzie też przeszkadzać moralizowanie w tematach okołoekologicznych, ale w zestawieniu z czasem trwania serii nie zajmuje ono aż tyle miejsca. To całkiem dobra propozycja dla młodszych widzów, bo przemoc jest tu bardzo stonowana i ograniczona. Oczywiście o ile będzie im odpowiadać seria, w której bohaterem nie jest ratujący świat wrzaskliwy dziesięciolatek z fryzurą wyższą od siebie samego…

Avellana, 30 kwietnia 2015

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Toei Animation
Autor: Bandai Co
Projekt: Ryou Oonishi, Yuusuke Murata
Reżyser: Kounosuke Uda
Scenariusz: Isao Murayama