Komentarze
Sidonia no Kishi
- komentarz : Weiter : 18.10.2016 15:19:18
- Re: syf : Jezus z lazaretu : 26.09.2015 03:11:41
- Dobre : Playboy : 25.09.2015 22:11:36
- Re: syf : VHVH : 25.07.2015 02:21:02
- komentarz : chi4ko : 11.12.2014 22:48:51
- Rozczarowanie : Twelve : 26.09.2014 22:26:46
- Re: 5/10 : spider_jerusalem : 2.09.2014 17:05:25
- Re: 5/10 : Lenneth : 2.09.2014 12:50:35
- Re: 5/10 : Windir : 2.09.2014 10:11:33
- Re: 5/10 : Windir : 1.09.2014 23:56:01
Polecam.
Dobre
Gdyby trochę bardziej popracowano nad bohaterami, ocena pewnie byłaby wyższa. Jest ich dużo, dostajemy tam jakieś zarysy osobowości jednak jest to za mało. Brakuje właśnie bohaterów drugoplanowych i odczułem to bardziej niż tam jakieś drobne niedoróbki.
8/10
że nie da się inaczej jak 'Rycerze Cydonii'.
Rozczarowanie
Bohaterowie leża i kwiczą na całej linii, żaden nie wzbudza jakiekolwiek zainteresowania. Trzy babeczki, jedna zakochana w głównym bohaterze i zazdrosna o pozostałe dwie, ileż można. O innych bohaterach nie ma co wspominać, bo takich samych spotkamy w setkach innych anime.
W anime jest wiele niedopowiedzeń i niewyjaśnionych wątków. Fabuła opiera się głównie na nudnych relacjach między bohaterami i mało widowiskowych walkach.
Z mojej strony to tyle, daję 5/10.
5/10
PLUSY:
+ ogólne realia sf ciekawe.
+ pani Misiowa. nie wiadomo czym jest i oczywiśćie nikogo jej obecność nie dziwi. ale niedźwiedzie zawsze są spoko!
+ OP
+ prześliczne arty w połowie epa.
MINUSY:
- główny bohater. jak zwykle nie wiadomo skąd, odmieniec i jednocześnie super‑hiper wojownik, który z miejsca dostaje legendarną maszynę i przydział na froncie.
- „rywal” głownego bohatera. płytkie i naiwnie zrobione.
- główny dowódca z ukrytym motywem. ograne do bólu.
- pominięcie wątków społecznych i gospodarczych. akurat w temacie dryfujących w kosmosie ludzi jest to cholernie ważne.
- wojna i walki. podczas walk mamy tutaj młodzieżową samowolkę, wszystkim rządzą emocje, a rozkazów nikt nie wykonuje. w dodatku na trop kliknij: ukryte super tajnych wojskowych badań nasi bohaterowie wpadają bez wysiłku. i jeszcze te streamy z pola walki – nawet z użyciem tajnych technologii…
- animacja. nie przywiązuje do tego uwagi, ale tutaj jest naprawdę słabo. ten minus nie wpływa na moją ocenę anime.
- elementy haremowe i animacje cycków – animacja leży i kwiczy, ale na podskakujące cycochy zawsze znajdzie się budżet :/
- Największy absurd fabularny (duży spoiler): kliknij: ukryte świnia podłożona przez kolegę z drużyny PODCZAS MISJI oczywiście niewykrywalna i nie do zgłoszenia do przełożonych. przez to zginęły inni żołnierze, to jest sabotaż i zdrada na polu walki! a nasz heros w najlepsze dalej służy pod gościem, który za tym stoi. fuck logic -.-
pewno sięgnę po drugi sezon, bo ciekawi mnie przyszłość „próbki”. cała reszta zwisa mi i powiewa.
Sporo klisz i głupoty we względnie atrakcyjnym kostiumie
- „Wojsko”, w którym każdy, gdy go/ją najdzie ochota, może działać na własną rękę, ignorować i łamać rozkazy, a nawet uprawiać czynny sabotaż prowadzący do śmierci innych ludzi – bez najmniejszych konsekwencji. Niesubordynowanym żołnierzom nikt nie pogrozi nawet palcem, serio;
- Taktyka „na rympał do ataku” wiecznie żywa, jeśli nie na poziomie strategii, to w wykonaniu poszczególnych jednostek (bo wiadomo, strategie i rozkazy są dla słabych);
- „Elitarny” oddział błyskawicznie idzie w rozsypkę, bo od nadmiaru emocjonalnego wzburzenia, przy pierwszej oznace kłopotów, morale oraz umiejętności „elitarnego” pilota wyparowują w trzy sekundy, przecież;
- Życie jednej bliskiej ci osoby należy zawsze przekładać nad własne, a przede wszystkim nad zdrowy rozsądek, rozkazy, powodzenie misji czy pół miliona żyć innych mieszkańców kolonii;
- Wicedowódca (główny strateg), gdy zagrożenie ze strony wroga wzrasta, radośnie przekazuje swoje odpowiedzialne stanowisko dziewuszce wprawdzie mądrej, ale z zerowym doświadczeniem, żeby sam zostać mięsem armatnim (przesiąść się za stery mecha – gdy pilotów w zasadzie nie brakuje). To ma sens!;
- Ten sam wicedowódca jednocześnie na co dzień naucza tak wyspecjalizowanych rzeczy, jak to, który koniec włóczni może służyć do dźgania;
- Kadeci, którzy lada moment zostaną pilotami, a więc nie zupełni nowicjusze, uczą się absolutnych podstaw wszystkiego (przybliżanie odbiorcy świata przedstawionego: Sidonio, robisz to źle);
- Po stu – stu! – latach wytchnienia od jakichkolwiek walk z obcymi, pilotami są w większości dzieci, niektóre nawet pięcioletnie. Starsza część personelu wojskowego, poza nielicznymi wyjątkami, musiała powymierać samoistnie od nadmiaru pokoju;
- Jakieś wewnętrzne śledztwo po spektakularnej porażce ważnej misji, kiedy bohater kliknij: ukryte odpalił ładunki (rzekomo) bez rozkazu? Paaaanie, a po co to komu? Główny protagonista sam z siebie też nie rwie się do wyjaśniania czegokolwiek, a już na pewno nie spróbuje wykorzystać nagrań z kokpitu – nieee, no po co, lepiej zbierać niezasłużone cięgi i wpadać w stany emo;
- „Fotosynteza” może wyżywić człowieka. Bez światła słonecznego, bez jakichś tam nieatrakcyjnych barwników w skórze. Aha;
- Spionizowanego niedźwiedzia z chwytnym kciukiem i krtanią umożliwiającą artykułowanie ludzkiej mowy chyba nie mam co wspominać; zaskakująco dobrze wpisuje się w te bajkowe klimaty;
- Główny bohater doświadcza serii dramatycznych retrospekcji: w tej serii znajduje się scena, w której absolutnie nie brał udziału – ale on i tak ją „pamięta”, taki z niego kozak;
- Bohater oczywiście jest „specjalny” i w sztuce pilotażu nie ma sobie równych, ale każda napotkana dziewczyna rozsmarowuje go na ścianie, a jego charakter można podsumować słowami „milusia ciapa”. Już bardziej sztampowo się nie dało?;
- Bohater wie, ze czeka go powolna śmierć z głodu, więc pewnie z tych nerwów zakłada ręce pod głowę i zasypia w – dosłownie – trzy sekundy;
- …Oraz inne cuda na kiju.
A mogło być tak pięknie.
Żeby nie było, że tylko narzekam: obejrzałam całą serię w trzy dni, co jak dla mnie jest rzadkością, bo z reguły męczę większość anime miesiącami. Podobały mi się między innymi: postać pani kapitan (Kobayashi), gra aktorska (Sephiroth z głosem Clouda bawił nieźle), dynamika większości bitew, plansze‑przerywniki między reklamami, sceptyczno‑nadąsane minki „dziewczynki” obojnaka, opening w wykonaniu Angeli, stosunkowo subtelny fanserwis, ogólny design kolonii, sterylna kolorystyka i parę innych rzeczy. Doceniam też grafikę komputerową, choć przeszkadzały mi sztucznie wyglądające wybuchy obcych, kuriozalny chód postaci (zwłaszcza na schodach!), twarze gładziutkie jak pupcie niemowląt, nawet u siwowłosych starców. Ale ile bym tych plusów nie znalazła, nadal nie mogę przeboleć szeregu narracyjnych wpadek i gwałtów na logice. Po masakrze „elitarnego” oddziału w jednym z początkowych odcinków* nic już nie było takie samo – moja niewiara na dobre się odwiesiła, włączył się natomiast detektor bullshitu.
*Nie, nie zaznaczam spojlera. Ten zwrot akcji był tak nieprzewidywalny, że hej!
Wiem już, że nie skuszę się na mangę ani na kolejny sezon.
kilka luźnych refleksji
a) muzyka bardzo średnia, żeby nie powiedzieć mierna. To oczywiście mocna subiektywizacja, natomiast po pierwszym przesłuchaniu openingu darowałem go sobie w każdym kolejnym odcinku,
b) spójna fabuła, która zostawia miejsce na kolejną serię – znaki zapytania i niedopowiedzenia bardzo działają na wyobraźnię widza,
c) w połowie jedenastego odcinka zaczęła razić mnie przewidywalność walk i wyborów bohaterów – każda z takich potyczek składała się właściwie ze stałych elementów (taktyka – niewypał; anihilacja większości pilotów; heroizm głównego bohatera),
d) fabuła bardzo wciąga – nie jest to nic nowego, ale poprowadzono ją w taki sposób, że mimo schematyzmu i odtwórczości, nie razi aż tak bardzo monotonią.
Umiejscowiłbym to gdzieś pomiędzy Neon Genesis Evangelion a filowym Alienem, bo myślę, że dla miłośników mniej więcej takiego kina seria została stworzona. Z pewną dozą ostrożności poleciłbym ten tytuł również tym, którzy zaczynają przygodę z anime osadzonymi w podobnym, galaktycznym uniwersum, bo nie każdemu może spodobać się miejscami nachalny fanserwis i epizodyczny brak logiki.
a jednak doczekałem...
kliknij: ukryte jeśli sądziliście, że w tym anime dzieją się dziwne rzeczy, to poczekajcie na sezon drugi… jeśli będzie zrealizowany równie wiernie do pierwowzoru, będziecie potrzebowali wsparcia kilku znajomych dilerów by przez to przejść…
pozytywne zaskoczenie
Grafika jak dla mnie jest świetna, wyróżnia się niesamowicie na tle innych produkcji. Muzyka też daje radę, a OP jest ponad przeciętny.
Mi osobiście fabuła bardzo się podobała, może nie odkrywcza, ale też nie zrobiona na „odwal się”. Odpowiednio duży nacisk postawiono na relacje Tanikaze z innymi pilotami, chociaż jak już mam się czegoś czepić to kliknij: ukryte tej całej jego „rycerskości”. A już ostatnia dyskusja z Kunato wiała takim shounenowym rozwiązaniem… krew mnie lekko zalewa gdy milionowy raz oglądam Welkie Przebaczenie Głównego Bohatera
Polecam osobom, których nie odepchnie grafika, bo chyba to jest właśnie główny powód narzekań. Jak nie przeszkadza Ci pełne 3D, to oglądaj!
nietuzinkowe anime
naprawde świetne anime z gatunku dramat
syf
dawnymi czasy, kiedy ktoś chciał stworzyć serię sci‑fi, musiał liczyć się z faktem, że postaci, projekty maszyn i efekty specjalne – wszystko trzeba będzie odręcznie narysować i wyanimować. przepis był ci to prosty, ale niezawodny – taki dobry, staropolski rosół z kury.
niedługo potem jednak – kiedy ludzkość wynalazła płodozmian i silnik parowy, a do żelazka nie trzeba już było wrzucać rozżarzonych węgieł – jakiś bęcwał wymyślił, żeby do dobrego, polskiego rosołu dodać szklankę moczu. „po co," rzekł ów zboczeniec „mamy animować maszyny i efekty specjalne, skoro nasze iPody i żelazka mogą to zrobić szybciej, i co najważniejsze – przy mniejszym budżecie!” I tak rozpoczęła się era współczesnego science fiction, gdzie tradycyjna animacja postaci płodozmieniała się na ekranie z rzygowinowym, obleśnym CG.
ale koniec z tym!
bo tutaj właśnie twórcy Sidonia No Kishi dokonują przełomu – powracają do prostych przepisów! stwierdzili oni bowiem słusznie, że rosół doprawiany moczem ani nie smakuje dobrze, ani zdrowiu nie służy! wyjęli więc z garnka kurę i zaserwowali nam zwykły kubeł szczyn.
Sidonia no Kishi nie stosuje płodozmianu. zarówno maszyny, efekty specjalne jak i postaci – wszystko wygenerował i wyanimował ten sam bezrobotny alkoholik po amputacji obu dłoni, siedzący w zapleśniałej piwnicy przed ekranem swojej automatycznej pralki.
algi żyjące na dnie oceanu indyjskiego zrobiłyby lepsze anime. 0/10. syf.
No pewnie właśnie dlatego – innego powodu nie znajduję ;P
Jest OK choć szkoda, że nie jest lepiej
Najbardziej bolą mnie nieciekawe postaci z naciskiem na postać naszego protagonisty. Można powiedzieć, że standardowa – takie ciepłe kluchy, których jedynym wyróżnikiem jest wysokie zdolności pilotażu i że je jak prosiak (z początku to właśnie jego postać powodowała skojarzenia z Suisei no Gargantia ale szybko doszedłem do wniosku, że Led był dużo ciekawszą i zaradniejszą postacią). Najprawdopodobniej problem powielony z oryginału. Teoretycznie jest to wynikiem fabuły i z czasem widać pewne szanse na poprawę (zwłaszcza od momentu kiedy dowiadujemy się kim on jest/może być) – nie czytałem oryginału więc nie wiem jak postacie się rozwiną jednak seria, przynajmniej teraz, w moich oczach na tym cierpi. Nie wpływa to jednak na moją ocenę całości tego projektu – po prostu pozostawia spory niedosyt. Bądź co bądź ten tytuł ma spory potencjał – ciekawy świat, gęsty klimat, udźwiękowienie i grafika raczej na plus, interesujące detale (rzadko widzi się łuski z karabinów fizycznie reagujące z otoczeniem w zero‑G – śliczne :D).
Na razie moja szacowana ocena to 6/7 (choć pewnie dam 8 bo mam słabość do sci‑fi). Tytuł wciąż ma potencjał a fabuła zawiera kilka ciekawych tajemnic. Od tego jak się one rozwiną i jak dojrzeją bohaterowie uzależniam ocenę ostateczną.
Pseudonaukowy bełkot...
Re: Sidonia
Sidonia