Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 7/10 grafika: 4/10
fabuła: 5/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 67
Średnia: 6,64
σ=1,66

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Kysz)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Daitoshokan no Hitsujikai

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2014
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 大図書館の羊飼い
Gatunki: Komedia, Romans
Widownia: Seinen; Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Gra (bishoujo); Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Harem, Magia
zrzutka

Panie i panowie, oto rzecz niesłychana – przyjemna w odbiorze haremówka nie tylko dla fanów gatunku, doprawiona szczyptą magii i nie epatująca fanserwisem. Gratis dorzucono niezgorszego protagonistę!

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Kyoutarou Kakei, będąc jeszcze dzieckiem, marzył o przeczytaniu magicznej książki, zawierającej wszystkie informacje o świecie. Tajemniczy nieznajomy utwierdził go zresztą w przekonaniu, że takowa książka naprawdę istnieje. Ba, znajduje się ona w magicznej bibliotece, do której jednak nie każdy może wejść. Kyoutarou dostał od niego przepustkę do owej biblioteki wraz z zapewnieniem, że jeśli będzie miły dla wszystkich, kiedyś uda mu się dostać do tego niezwykłego miejsca. Obecnie Kyoutarou jest jedynym aktywnym członkiem klubu literackiego w Liceum Shiomi. Wcale mu to nie przeszkadza, bo dzięki temu jest w stanie oddać się bez reszty własnej pasji, jaką jest oczywiście czytanie książek. Pewnego pięknego poranka jak zwykle jedzie do szkoły z nosem w książce. Dzień jak co dzień. Tyle że nie do końca…. Wkrótce pod wyjściu z miejskiej kolejki dostaje SMS od osoby podpisanej jako „Pasterz”, w którym zostaje poinformowany, że niedługo zdarzy się coś, co zmieni jego życie. Zaraz po tym doświadcza wizji wypadku, podczas którego ginie dziewczyna rozdająca ulotki na przystanku. Nie namyślając się długo, biegnie ją ratować, co kończy się… obłapianiem owej dziewczyny na ziemi. I niestety nikt poza nim samym nie widzi w tym akcji ratunkowej, a zwykłe molestowanie.

Ręce bohatera lądujące już na starcie na piersiach bohaterki – czy to może być coś innego niż kolejne głupiutkie ecchi przeładowane podobnymi scenami? Owszem, może, bo jak się okazuje, tego typu scenek w dalszych odcinkach już nie uświadczymy. Początkowe nieporozumienie szybko zostaje wyjaśnione, Tsugumi (czyli dziewczyna od ulotek) wciąga Kyoutarou do projektu „Szczęśliwe Shiomi”, do którego wkrótce dołączają także inne dziewczęta (i jeden chłopak, ale on tak naprawdę nie jest ważny) i tak zaczyna się ich wesoła klubowa działalność. Przy okazji nasi bohaterowie spróbują się też dowiedzieć, kim jest tajemnicza postać tytułująca się „Pasterzem” i jakie są jej cele.

Jak widać, fabuła jest prosta i nieskomplikowana. Z jednej strony mamy typową haremową komedię szkolną, z drugiej – historię doprawioną tajemnicą i magią. O ile od tej pierwszej trudno wymagać czegoś oryginalnego, to w przypadku tej drugiej mogło to wypaść różnie. Problem polega na tym, że chyba dostosowując się do poziomu całości, i ta część wyszła dość nijako, głównie dlatego, że nie zdecydowano się na wykorzystanie całego potencjału wykreowanej historii. Motyw związany z osobą „Pasterza” zostaje bardzo szybko wyjaśniony, przez co po części traci swój klimat. Choć niemal od początku wiadomo „kto”, to już kwestia tego „po co” okazuje się mocno naiwna. Na szczęście nie zdecydowano się na wykreowanie zbyt skomplikowanego systemu, dzięki czemu przynajmniej nie możemy mówić o chaosie w jego przedstawieniu. Natomiast wielka szkoda, że twórcy nie rozwinęli tego bardziej, skoro już pokusili się o wprowadzenie takiej tematyki. Tak, zdaję sobie sprawę, że to przecież haremówka, a cała ta magia miała być tylko dodatkiem służącym zbliżeniu ze sobą postaci, lecz pozostawiło to uczucie niedosytu na myśl choćby o tym, że głównie dzięki temu wątkowi seria miała szansę wybić się z morza innych produkcji tego typu.

Zostają nam zatem motywy stricte haremowe, czyli szkolne życie i próby zdobycia serca głównego bohatera. Dobrą wiadomością jest z pewnością fakt, iż fanserwisu nie ma tu prawie wcale. Wdzięki bohaterek zostały uwydatnione przez odpowiednie ich upozowanie w niektórych momentach, lecz nigdy nie weszło to na poziom rzucania widzom w oczy bielizną, czy wręcz golizną. I być może dzięki temu, że nie skupiano się tutaj na tyłkowo­‑biustowych scenkach, humor w tej serii wypadł naturalnie i faktycznie potrafił rozśmieszyć. Uwolnione spod destrukcyjnego wpływu przeciętnego ecchi gagi, choć czasami oscylowały wokół sfery erotyki (bardzo rzadko co prawda, acz zdarzało się), zostały wykreowane z pomysłem, nawet jeśli bez specjalnej oryginalności. Dzięki temu nie raz i nie dwa zdarzyło mi się szczerze zaśmiać podczas oglądania serii, nie przypominam sobie za to sytuacji, w której odwracałabym wzrok, zażenowana tym, co widzę na ekranie.

Do tego wszystkiego dochodzi całkiem sympatyczne grono bohaterów. Kyoutarou Kakei to wyjątkowo udany protagonista jak na serię haremową. Właściwie można nawet zrozumieć, czemu dziewczętom tak się podoba, bo naprawdę sympatyczny z niego chłopak – miły, ale nie do przesady, z poczuciem humoru i nawet ma własne zainteresowania, co dodaje mu charakteru. Nie zrobiono z niego szablonowego „cielaczka” rumieniącego się przy każdym kontakcie z płcią przeciwną, lecz do playboya również mu daleko. Teoretycznie nie da się go określić inaczej niż jako przeciętnego nastolatka, jednak jest to przeciętność, jaką faktycznie można dostrzec w rzeczywistym świecie, nie zaś ta charakterystyczna dla anime i oznaczająca bycie mdłym i bezbarwnym.

Niestety rola głównej bohaterki dostała się standardowo największej ciapie w całej grupie, czyli Tsugumi Shirasaki. Mimo wszystko nie jest z nią tak źle, jak mogłoby być, bo kiedy chce, potrafi wyrazić własne zdanie. Nadal to wesolutka, naiwna, niezdarna i niewinna dziewczyna, ale jeszcze nie na poziomie, który powodowałby tylko zgrzytanie zębami na jej widok. Jej bezbarwność stanowi natomiast świetny kontrast dla prezentującej się o niebo lepiej Nagi Kodachi (która obok niej dostała najwięcej czasu antenowego, co oznacza, że stanowi jej najpoważniejszą konkurentkę). Tę obdarzono bowiem zadziornym charakterem z nieco ironicznym poczuciem humoru, sprawiającym, że nie marnuje ona czasu na ceregiele z resztą postaci i przechodzi od razu do konkretów.

Jak to zwykle bywa, reszta haremetek gra marginalne role. Nie są to jakoś specjalnie ciekawe postaci, na szczęście też daleko im do odpychających kreacji. Niestety w tego rodzaju serii nie miały szans się wykazać. Każda dostała obowiązkowe kilka minut na opowiedzenie swojej (smutnej) historii i zalecanie się do protagonisty. Łatwo się więc domyślić, że w ich przypadku mówić powinniśmy raczej o zastosowanych szablonach niż faktycznych charakterach. I tak Tamamo Sakuraba to chłopczyca, a że jednocześnie jest najlepszą przyjaciółką Tsugumi, za punkt honoru obrała sobie obronę jej przed wszystkimi. Przejawia pewne cechy tsundere, które szczęśliwie nie zostały wyeksponowane na tyle mocno, by dziewczyna stała się irytująca. Senri Misono z początku można by zakwalifikować jako nieco introwertyczną artystkę, szybko jednak pokazuje ona pazurki – a trzeba przyznać, że charakterna z niej dziewczyna. Kana Suzuki to postać wesoła i energiczna, wręcz przepełniona pozytywną energią. Wraz z Senri stanowią świetny duet, wyraźnie zresztą widać łączącą je prawdziwą przyjaźń, co w sumie jest rzadkością w seriach, w których wszystkie dziewoje konkurują ze sobą o względy głównego bohatera. Generalnie wszystkie one z łatwością zaskarbiły sobie moją sympatię, muszę zatem przyznać, że nie było z nimi aż tak źle, jak być mogło. Spora w tym zasługa tego, że ich zaloty nie były zbytnio przesadzone i w większości przybierały charakter czysto komediowy.

Do głównej grupy należy jeszcze doliczyć Ikkeia Takamine, który mógłby stanowić świetne rozładowanie typowego haremowego napięcia, powstającego, gdy w grupie mamy tylko jednego chłopka, niestety jednak nie wyszedł poza rolę „przyjaciela głównego bohatera, grającego akcenty komediowe”. A że pod tym względem wypadł blado, generalnie mógłby tu nie istnieć i niewiele by to zmieniło. Za to partnerujący mu w większości scenek komediowych kot Gizaemon spisał się w tej roli doskonale. To urocze i naprawdę zabawne kocisko swym nietypowym zachowaniem (celnie podkreślającym nastrój chwili) często kradło show pozostałym postaciom. Nie obraziłabym się więc, gdyby przeznaczono mu więcej czasu antenowego, którego niestety zbyt wiele nie dostał.

Pod kątem technicznym seria prezentuje się mizernie. Widać, że gigantycznych kwot w jej produkcję nie zainwestowano i choć ustrzeżono się rażących wpadek, to nie ma tu na czym oka zawiesić. Projekty postaci są bardzo pospolite – bohaterki obowiązkowo mają wielkie oczy, szczupłe sylwetki, a w ich rozróżnieniu pomaga głównie fryzura, natomiast pojedyncze jednostki płci męskiej przewijające się przez ekran (w tym także główny bohater) wyglądają po prostu przeciętnie (i mają obowiązkowo mniejsze oczy). Tła przez większość czasu utrzymane są w standardowym „byleby coś było” stylu, ale przy niektórych scenach twórcy postanowili nieco poszaleć, co skończyło się na tym, że postaci wyglądały jak przeniesione z innego anime i kompletnie nie pasowały do reszty. O animacji również nie ma się co rozpisywać, bowiem i w tym aspekcie widać minimum wkładu – akurat tyle, by wszystko prezentowało się w miarę składnie, a widz był sobie w stanie wyobrazić ruch na ekranie. W większości ogranicza się to zatem do kilku zmian pozy u bohaterów, u których najczęściej poruszają się tylko usta, cała reszta zaś pozostaje statyczna. A i to nie zawsze, bo nieraz widać tylko przesuwanie kamery po nieruchomych obiektach, co samo w sobie ma pozorować ruch. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to tylko zwyczajna haremówka, ale jednak świadomość, że nawet w tym gatunku powstają tytuły lepsze wizualnie, powoduje lekkie rozczarowanie zaprezentowanym tu poziomem.

Przeciętny obraz uzupełnia mało wyrazista muzyka. Openingu i endingu słucha się nieźle, lecz wkrótce po przesłuchaniu wylatują one z pamięci. Reszta melodii tylko uzupełnia daną scenę, w żaden sposób jej nie kreując, o podkreślaniu klimatu nie wspominając. Z tego wszystkiego wyróżniłabym natomiast repertuar Senri. Z reguły, jeśli w jakichkolwiek popularnych tytułach mamy do czynienia z dziewczynami obdarzonymi talentem muzycznym, kiedy przychodzi co do czego, śpiewają one piszczącym głosikiem jakieś radosne, popowe kawałki. A tutaj, o dziwo, Senri faktycznie pokazuje walory swojego głosu i to sięgając głównie po muzykę klasyczną. I choć nawet jej występy nie prezentują szczególnie wysokiego poziomu, to wciąż jest to miłe zaskoczenie.

Daitoshokan no Hitsujikai nie jest serią, którą na siłę polecałabym każdemu, bo jakby nie patrzeć to właściwie kolejna haremówka, w dodatku nie błyszcząca specjalnie nawet w obrębie swojego gatunku. Lecz jest w niej coś takiego, co sprawiło, że nawet ja, czyli osoba nie uznająca się za fankę haremów, potrafiłam się w trakcie seansu bawić naprawdę dobrze. Bo czasami prostota i schematyczność nie muszą oznaczać czegoś złego, zwłaszcza jeśli podano je w sposób lekki i przyjemny – dokładnie tak, jak to miało miejsce tutaj. Od samego początku tytuł ten nie pretendował do miana objawienia roku, nie próbował robić rewolucji w gatunku, ani nie udawał niczego, czym nie jest. I przez ten brak kontrowersyjności przeszedł właściwie bez echa – zapewne dobrze, bo któż tam będzie o nim pamiętał za kilka miesięcy. W sam raz nadaje się on za to dla osób rozpoczynających swoją przygodę z haremówkami, zwłaszcza nie do końca przekonanych do tego schematu, bądź osób, które po prostu chciałyby sprawdzić, z czym to się je. A także dla wszystkich szukających niewymagającej serii na leniwe popołudnie – jako najzwyklejszy w świecie „umilacz czasowy” Daitoshokan no Hitsujikai sprawdza się bowiem znakomicie.

Kysz, 17 lutego 2015

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Hoods Entertainment
Autor: August
Projekt: Bekkankou, Team Nico
Reżyser: Team Nico
Scenariusz: Kiyoko Yoshimura
Muzyka: Active Planets

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Daitoshokan no Hitsujikai - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl