Komentarze
Shingeki no Bahamut: Genesis
- Shingeki no Bahamut: Genesis : Subaru : 22.11.2017 21:22:40
- komentarz : Maxromem : 20.09.2017 23:17:46
- Re: Czuję satysfakcję : Raikami : 29.03.2017 02:28:08
- Re: Czuję satysfakcję : Orzi : 28.03.2017 22:17:10
- Czuję satysfakcję : Raikami : 28.03.2017 00:13:48
- Kawałek dobrej rozrywki : Lenneth : 22.07.2016 22:16:27
- Re: 2 sezon : Paythoss : 4.05.2016 22:28:15
- Re: 2 sezon : RaiRenall : 4.05.2016 22:05:22
- Re: 2 sezon : Paythoss : 4.05.2016 06:08:16
- komentarz : Cintryjka : 20.06.2015 00:06:59
Shingeki no Bahamut: Genesis
Podczas seansu wyraźnie czułem, że twórcy poszli na łatwiznę, stosując dawno ograne role. Wyłożono na stół stare, sprawdzone scenariusze, zachowania, kreacje bohaterów, wyjęto, co się nawinęło, i voila – widowiskowe, ale w gruncie rzeczy przeciętne anime do zapomnienia kilka tygodni po zakończeniu seansu.
4/10
Czuję satysfakcję
Jaką dałbym ocenę? fabularnie 6‑7, audiowizualnie 9. Czyli 7+ się należy :)
Kawałek dobrej rozrywki
2 sezon
Yaho!
Seria naprawdę dobra, dynamiczna, z zawrotnie pomykającą akcją. Uwielbiam wszystkie postacie, które są mocnym plusem serii. Ich wygląd jest fantastyczny i każda ma w sobie coś niezwykłego, charakterystycznego, co sprawia, że nie są mdłe, szaro‑bure, nudne. Uwielbiam naszego rudego łowce nagród, Favaro, który nawet swoim wyglądem bije wszelkie schematy głównego bohatera. Wg. mnie jest naprawdę okropny, no brzydal jakich mało, paskudny koczkodan, ale po obejrzeniu całej serii nie mogłam go nie pokochać. Podobają mi się postacie o takich charakterkach, a ten jego oryginalny wygląd pięknie wkomponowuje się w całość. Również Rita została świetnie wykreowana. Nie mogłam się doczekać każdej chwili, w której się pojawiała na ekranie. Zawsze cięta i wyszczekana, a wzrokiem mogłaby oszronić szampana. Cała reszta postaci równie genialna. Kaisar ze swoim kryształowym sercem, do końca niezmienny czy Joanna D'Arc, która absolutnie podbiła moje serce. Nieco mniej podobała mi się postać Amiry – na początku była moją faworytką, potem troszkę zbladła, a jej charakter momentami mnie irytował. Nie mniej jednak, ją również polubiłam, a kliknij: ukryte w formie demona wyglądała wspaniale.
Chwilami miałam wrażenie, że akcja leci troszeczkę za szybko – acz producenci uraczyli nas jedynie 12 odcinkami, więc niech czują się z tego (w moich oczach) rozgrzeszeni.
Cała seria ma u mnie wielkiego plusa. Trafiła do mnie jak kliknij: ukryte bełt w pierś Favaro. Z niecierpliwością czekam na drugą serię, chociaż nie mam bladego pojęcia do czego można byłoby wrócić. Podejrzewam, że może to być całkiem inna historia osadzona jedynie w tym samym uniwersum. Pozostaje nam czekać, jestem dobrej nadziei.
dać jej sznsę!
Te słowa rozdzierają mi serce. Darcie gęby – owszem jest, na samym początku kawałka. Potem wokal się zmienia. W ogóle cały kawałek zmienia się dynamicznie i pokazuje różne nastroje w ciągu jedynie półtora minuty trwania czołówki. Dynamika piosenki koresponduje z dynamiką serii, dlatego też wydaje mi się, że ten kawałek pasuje do niej jak ulał. Do tego piosenka bardzo łatwo wpada w ucho (po czwartym odcinku zacząłem już puszczać ją sobie na okrągło). Zachęcam, żeby jednak nie przewijać czołówki.
7=/10
Minusy:
- Schematy. Są dosłownie wszędzie. Mocno spoilerująca lista schematów sklecona na szybkości:
kliknij: ukryte
1. Super kumple + zatarg z przeszłości + happy end przyjaźni ? Jest.
2. Naga dziewczyna z misją, która jest kompletnie nie przystosowana do życia wśród ludzi ? Jest.
3. Anonimowe super zło aż do ostatnich minut ? Jest.
4. Główny bohater czyli łajdak o dobrym sercu ? Jest.
5. Zapowiedź oczywistego wybrańca ? Jest.
6. „Głos Rozsądku” a.k.a. jedyna osoba z przydatną wiedzą i chłodną głową w drużynie najlepiej w słodkiej formie ? Jest.
- Wielki finał i większość głównego wątku fabularnego. Widz nie wie nic, akcja skacze z miejsca na miejsce, bohaterowie bezmyślnie prą do przodu, a wszystko staje się jasne i w miarę logiczne dopiero na chwilę przed samym końcem.
- Mieszanie luzu i dowcipu z co mroczniejszymi/cięższymi momentami.
- Skala finału. Ale głównie przez to, że seria jest taka krótka i elementy mitologiczne są potraktowane po macoszemu.
- Paskudne efekty komputerowe (2 modele szczególnie kiepskie).
Plusy:
+ Ciekawy miks mitologii.
+ Muzyka (nie wliczam beznadziejnego OPa i nijakiego EDa). Marzy mi się, że jak już będzie soundtrack to będą wersje instrumentalne i z chórami osobno.
+ Walki. Bo naprawdę dynamiczne i bez wtórności.
+ Mocno zachodni feeling. Nie to, że jakiś wybitny tylko że w końcu coś nieco innego.
+ Grafika. Nie wiem czy to tylko wrażenie, ale pierwsza połowa serii jest dużo ładniej/dokładniej zrobiona, potem jakość spada. Ale i tak jest na czym oko zawiesić.
+ Epilog. Wynagrodził słaby finał i wywołał uśmiech na twarzy.
+Opening i muzyka to poezja partie chórowe w niektórych momentach dorównują epice NGE
+główna postać
+początkowe epizody z pazurem i energią, dzikością
-zakończenie to trochę kpina
-olanie wątku romantycznego na który wszyscy chyba liczyli
-Zbyt dziecięce mijescami
Favaro, jak chyba wszyscy już zdąrzyli powiedzieć, to najlepsza postać w tym sezonie, a nawet pokusilbym się o stwierdzenie, że najlepsza w tym (zeszłym) roku. Kaisar tez niczego sobie, nawet Amira i loli‑gotka były w porządku.
Szkoda, ze twórcy poszli w kanon mega‑epickich potyczek między mega‑epickimi przeciwnikami o mega‑epickich mocach, ale w sumie dlatego podobał mi się najnowszy Hobbit, więc nie zdziwię się jak innym takie rozwiazanie się spodoba. Mi osobiście nie pasowało to do charakteru Favaro i wolałbym oglądać go jako sarkastycznego zawadiakę wpadajacego w najróżniejsze tarapaty.
All hail Favaro!
Co do samej serii – początek świetny, środek taki średni, koniec epicki. Z czasem zaczęłam tracic nadzieję, że fabuła tej serii pójdzie w dobrym kierunku, ale ostatnie odcinki mnie nie zawiodły. Naprawdę świetne fantasy, mimo że aż tak za tym gatunkiem nie przepadam. Kreska bardzo przyjemna dla oka, a postaci to po prostu cud, miód i fistaszki (mimo, że Kaisar na początku mnie irytował, to potem zyskał moją sympatię). A ta kliknij: ukryte demoniczna Joanna!, ten Azazel XD Szkoda mi tylko kliknij: ukryte Amiry, miałam jednak trochę nadziei, że ją uratują :(
Podsumowując, żałuje że ten tytuł miał jedynie 12 odcinków, chciałabym zostac z nim dłużej. Bohaterów zapamiętam na bardzo, bardzo długo, tak samo jak opening i ending. Kawał naprawdę świetnej roboty. Daję w pełni zasłużone 8/10. Oby więcej takich anime!
W ogóle – kliknij: ukryte Favaro z protezą i bródką jeszcze cudowniejszy niż przedtem XD
A na serio to ja jestem zachwycona i nawet pokuszę się o stwierdzenie, że jest to jedno z najlepszych fantasy w anime z ostatnich kilku lat (fakt, że nie ma zbytniej konkurencji niewiele zmienia xd). Do tego ci bohaterowie! Wreszcie nie mamy tu klasycznego japońskiego nastolatka‑idioty ani klasycznej japońskiej nastolatki‑idiotki, tylko bohaterów pasujących wręcz idealnie do klimatu anime. Nie ma tu postaci plątającej się między nogami i tylko przeszkadzającej reszcie, co też jest sporym plusem.
Nie znajdziemy tu skomplikowanej historii, lecz ona nigdy nie była znakiem rozpoznawczym przygodówek fantasy, więc od początku nie na to się nastawiałam. Jest to schematyczne, acz w wersji anime niestety niewiele jest podobnych tytułów, więc każdy jeden cieszy mnie podwójnie.
Ogólnie seria obudziła we mnie wiarę, że jest jeszcze nadzieja dla japońskiej animacji i wcale nie każdy tytuł musi zawierać głupawy fanserwis, czy jeszcze głupsze cycate bohaterki. Ja tam jestem ukontentowana, więc z czystym sercem daje 8/10.
No i… „Favaroooooo!” xd Ach, no szkoda, że to już koniec…
Przez jakiś czas obawiałem się, że będzie wiele zapożyczeń z innych gier/serii(po wrażeniach z pierwszych dwóch odcinków) ale koniec końców było tego naprawdę niewiele – i jedyną właściwie rzeczą, która zapadła w pamięć na dłuższą metę w kwestii porównać był sam Bahamut, który siłą rzeczy dla entuzjasty FF po prostu sam nasuwa się na myśl.
Favaro i Kaisar byli naprawdę ciekawie dobraną parą, od strony charakteru zupełne przeciwieństwa, nie mniej naprawdę pasowali do siebie. Z dodatkiem „niedojrzałej” Amiry często pojawiały się nawet sytuacje, które wywoływały uśmiech na twarzy, więc sam dobór bohaterów był jak najbardziej trafny.
12 odcinków efektywnych walk, szczegółowej animacji, akcji i powiedzmy, że dobrej jak na przygodówkę fabuły – czego chcieć więcej? Po drodze oczywiście pojawiło się kilka wątpliwości, wątków nie do końca wyjaśnionych moim zdaniem i fabuła trochę „parła” na przód – dałoby się to rozciągnąć spokojnie na 20 odcinków – nie są to jednak kwestie, do których mógłbym się uczepić.
Dźwięcznego „Favaroooo!” nie zapomnę przez długi czas:)
Prawdopodobnie powinno się to traktować bardziej jako materiał reklamowy pod grę(wysokiej jakości jakby nie było) i zapewne są marne szanse na kontynuację, choć jak najbardziej obejrzałbym takową.
Ode mnie 8/10.
Jedną z rzeczy, które najbardziej mnie urzekły jest mimika Kaisara i Favaro. Twórcy zadali sobie trud oddawania przeróżnych grymasów na twarzach bohaterów (zwykle dla podkreślenia emocji i dla efektu komicznego twórcy uciekają się do super deformed, którego tutaj nie zauważyłem). Nie przypominam sobie, żebym wcześniej widział bohaterów o równie „plastycznych”/ miniastych twarzach (co prawda poza wspomnianą dwójką inne postacie nie zasłużyły sobie na aż taką uwagę ze strony grafików). Poza tym cała strona graficzna wypada solidnie: ładne projekty postaci, dynamiczne walki, 3D które nie kłuje po oczach (udało mie się wmówić sobie, że ten gryf (?) z zaprzęgu Bachusa wcale mi nie przeszkadza).
Kolejna rzecz to postacie, ze szczególnym wskazaniem na Kaisara (prawego „rycerza w lśniącej zbroi” po przejściach) i Favaro (antybohatera, awanturnika, bohatera od niechcenia), których nie da się nie lubić. Ten duet, świetnie zagrany przez seiyuu, według mnie w zasadzie „robi” całą serię. Z dalszego planu moją uwagę zwrócił wyśmienity Król Anatae.
Ostatnia rzecz to opening, który świetnie nadaje ton całej serii. Wykorzystana grafika jest przyjemna dla oka a wybrany kawałek muzyczny łatwo wpada w ucho. Mało tego, oba elementy dobrze do siebie pasują.
Oglądanie tej serii dało mi bardzo dużo frajdy. Czekam na więcej.
I'll be back
Tak czy siak dostałem chyba najlepiej wykorzystane w tym roku 12 odcinków (czytaj: całość ładnie zamknięta, ale kontynuacja jest możliwa). Wartka akcja, fajne postacie, zgrabna i sensowna fabuła (nawet jeśli bez fajerwerków), super grafika, widowiskowe walki, „interesujące” motywy (np. zombie‑syreni czy szkielety‑rycerze walczące ramię w ramię z aniołami i wiele innych). Definicja lekkiego, przygodowego fantasy anime z elementami komediowymi (choć troszeczkę dramatu było, zwłaszcza w związku z Amirą). Czytałem opinie, że fabuła zagmatwana. Chcecie zagmatwanej fabuły? Poczytajcie sobie np. historię rodu Targaryenów (dostępna na wiki „Lodu i Ognia”, choć ja czytałem akurat w oficjalnym kompendium G.R.R Martina). Tutaj akurat wszystko jest czytelnie opowiedziane, nie wiem jak można twierdzić inaczej…
Po zapowiedziach czułem, że szykuje się coś specjalnego, ale nigdy do końca nie wiadomo czy dana seria ostatecznie przypadnie mi do gustu.
Ja bawiłem się świetnie. Żeby dać nawyższą ocenę czegoś mi jednak brakło. Nie jest to te „idealne” fantasy, którego poszukuje. Niemniej, mocne 9/10.
niespełna 3 minuty piękna...
Nie, niestety to nie będzie wyjątek od reguły („Berserk”, ewentualnie „Claymore”), tylko kolejne, lekkie, zwariowane 'anime fantasy'... z zawadiackim, cool protagonistą o rudym afro (sic!) i nieco przyciemnionymi kolorkami, by można było połudzić się, że jest mniej cukierkowo niż zwykle (choć już w pierwszym odcinku mamy nagą, różowowłosą dzierlatkę… kliknij: ukryte która oczywiście jest kimś wyjątkowo specjalnym i potężnym, a którą z bohaterem na pewno połączy płomienny acz do końca serii nie skonsumowany wątek pseudo‑miłosny… tak, właśnie przewracam oczami.) ech…
Po tych boskich trzech minutach, widz jak obuchem dostaje po twarzy latającymi końmi, kołem fortuny żywcem jak z „Piraci z Karaibów: Skrzynia umarlaka”, korzeniami z karcianki, oraz całym potokiem elementów zapożyczonych z „Final Fantasy”...
Czy naprawdę szczytem naiwności było oczekiwanie po anime poważnej serii Fantasy? Jeśli tak to wybaczcie, pozostanę nawiana i poczekam dalej. Pas.
Lipa
Zamotane to wszystko zdrowo i pełne tanich chwytów.
Oglądam, bo oglądam (może dojadę do końca), ale coraz gorsza ta baja.
W sumie zaczyna mi przypominać typowy czeski film.
Nie wiadomo o co chodzi, a nawet jak wiadomo, to jest to strasznie naciągane i zamotane.
5/10 w chwili obecnej, moja ocena pewnie spadnie jeszcze o 1 lub 2 punkty.
Odc. 9
PS: Nazwijcie mnie pervertem, ale naszła mnie pewna myśl: kliknij: ukryte Skoro Amira nie może zbliżać się do Bahamuta, bo jest pół‑bogiem pół‑demonem i brakuje jej ludzkiego elementu (krwi), to co by się stało, gdyba taki dajmy na to Favaro „zapłodnił” ją i poczęte zostałoby dziecko w 1/2 ludzkie (a drugiej 50/50 bóg‑demon). Czyż będąc w ciąży nie miałaby wtedy w sobie ludzkiego „elementu”? Sorry za tę prostolinijność, ale jest to chyba jakieś rozwiązanie sytuacji?
Lowly humans...
Po recap'owym odcinku dalej jedziemy z koksem, a że towar mocny niech świadczy banan na moim pysku po obejrzeniu odcinka numer 7. Takiej bitwy nie widziałem w telewizyjnym anime od niepamiętnych czasów. Podoba mi się także fakt, że twórcy konsekwentnie unikają plot armora w postaci „shounenowego” power‑up'a głównego bohatera. Favaro jest człowiekiem i walczy jak człowiek, że wszelkimi możliwymi brudnymi sztuczkami jakimi może posługiwać się łowca nagród. Fajnie w serii jest pokazane, jak „boss” jest pokonywany wspólnymi siłami, ale w sensie jeden odwraca uwagę, drugi ładuje z dystansu itd., a nie np. magiczną potęgą przyjaźni.
Oczywiście wszystko przed nami i pod koniec serii jeszcze wszystko się może zdarzyć (łącznie z Favaro zmieniającym się w magiczny pocisk na Bahamuta, wytworzonym modlitwą aniołów czy cuś :P), ale trzeba przyznać SnB, że pisany jest z głową.
Numer jeden tego sezonu, jeśli nie roku, jeśli nie dziesięciolecia…
PS: Był to już w poprzednich odcinkach, ale w sumie fajny patent z pociskami katapult przerabianymi na magiczne pociski czarami zastępu magów bojowych…
PS 2: Żeby nie było, że same superlatywy, to trochę zaczyna mnie wkurzać Amira, bo faktycznie zachowuje się coraz bardziej jak dziecko, ale może jest ku temu powód…
I to jest to!