x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Całość to gorsza wersja dwójki, czyli jest naprawdę kiepsko…
Film wręcz zmęczyłam. Przecierpiałam jak jakąś karę. W kawałkach, przez niemal tydzień, byle tylko mieć z głowy. Nie było warto. No dobrze, może dla obsady, trochę.
Ogólnie zgadzam się z recenzją, we mnie jednak nie było oburzenia, jedynie nuda i zadziwienie. Chociaż pocieszające jest dowiedzenie się, że winna jest inwencja twórcza scenarzystów, nie rozwiązania oryginału. Odzyskałam nieco wiary w tę historię.
Dzieją się tu cuda na kiju. Wspomniana w recenzji scena tułaczki po plaży panny Kaoru zrobiła na mnie największe wrażenie (eghem) było to tak strasznie głupie! (W tym miejscu poczułam ochotę na rozpisanie się w kwestii innych głupot i bezsensów, ale wyszedłby z tego tekst niczym druga recenzja…)
Sceny treningu w leśnej gorzelni (sic) prezentują się zupełnie inaczej. Przede wszystkim mają jakby inny nastrój, wręcz inny klimat. Oczywiście to zasługa Fukuyamy, który jest po prostu genialny. Eh, nigdy nie uważałam się za jakiegoś skończonego fangirla, ale cały czas gdzieś pod czaszką kołatało mi „oto patrzysz na prawdziwego aktora, klasa sama w sobie”. Co nie znaczy, że reszta obsady nadaje się tylko do zmiatania pyłu spod jego stóp. Jednakże Hiko jest jedyną postacią, która zachowuje stabilność i nie miota się po ekranie jak kot z pęcherzem plotąc trzy po trzy ┐(‘~`;)┌ aż mi ich szkoda było, że grają w czymś tak słabym.
Film wręcz zmęczyłam. Przecierpiałam jak jakąś karę. W kawałkach, przez niemal tydzień, byle tylko mieć z głowy. Nie było warto. No dobrze, może dla obsady, trochę.
Ogólnie zgadzam się z recenzją, we mnie jednak nie było oburzenia, jedynie nuda i zadziwienie. Chociaż pocieszające jest dowiedzenie się, że winna jest inwencja twórcza scenarzystów, nie rozwiązania oryginału. Odzyskałam nieco wiary w tę historię.
Dzieją się tu cuda na kiju. Wspomniana w recenzji scena tułaczki po plaży panny Kaoru zrobiła na mnie największe wrażenie (eghem) było to tak strasznie głupie! (W tym miejscu poczułam ochotę na rozpisanie się w kwestii innych głupot i bezsensów, ale wyszedłby z tego tekst niczym druga recenzja…)
Sceny treningu w leśnej gorzelni (sic) prezentują się zupełnie inaczej. Przede wszystkim mają jakby inny nastrój, wręcz inny klimat. Oczywiście to zasługa Fukuyamy, który jest po prostu genialny. Eh, nigdy nie uważałam się za jakiegoś skończonego fangirla, ale cały czas gdzieś pod czaszką kołatało mi „oto patrzysz na prawdziwego aktora, klasa sama w sobie”. Co nie znaczy, że reszta obsady nadaje się tylko do zmiatania pyłu spod jego stóp. Jednakże Hiko jest jedyną postacią, która zachowuje stabilność i nie miota się po ekranie jak kot z pęcherzem plotąc trzy po trzy ┐(‘~`;)┌ aż mi ich szkoda było, że grają w czymś tak słabym.