Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 4/10 grafika: 6/10
fabuła: 3/10 muzyka: 4/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 103
Średnia: 6,28
σ=2,04

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Taimadou Gakuen 35 Shiken Shoutai

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2015
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 対魔導学園35試験小隊
  • AntiMagic Academy "The 35th Test Platoon"
Gatunki: Przygodowe
zrzutka

Testowy pluton, testowe postaci, testowa historia. Wszystkie testy zakończone niepowodzeniem.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Kilka lat temu Kabaret pod Wyrwigroszem nagrał skecz Oddział Specjalny. Tak się dziwnie złożyło, że w roku 2015 Japończycy postanowili stworzyć anime na jego podstawie… Wróć, to na pewno tylko zbieg okoliczności. To musi być zbieg okoliczności.

Takeru Kusanagi to uczeń pierwszego roku w Akademii Antymagicznej. Placówka ta kształci „łowców czarownic”, którzy w przyszłości stanowić będą główne siły do walki z zagrożeniem ze strony użytkowników magii. Oczywiście nasz główny bohater nie potrafi posługiwać się bronią palną i jako jedyny z całej szkoły używa japońskiej katany, co wzbudza śmiech i politowanie reszty uczniów. Nie przejmując się tymi drwinami (chociaż bardziej pasowałoby określenie, zaciskając zęby), Takeru próbuje dołączyć do Inkwizycji i udowodnić światu, że miecz nie jest gorszy od pistoletu. Za jego uporem stoją też kwestie finansowe – jego rodzina ma ogromne długi do spłacenia.

Tak się składa, że jest on kapitanem 35. Plutonu Testowego, nieprzypadkowo wyśmiewanego za swoje „sukcesy”… To najsłabsza ze szkolnych jednostek, kompletnie bez zasług na polu działań antymagicznych. Należą do niej, poza Takeru, dwie słodkie panienki – Ikaruga Suginami oraz Usagi Saionji. Jednakże los uśmiecha się i do nich. Do 35. Plutonu dołącza Ouka Ootori, zdolna i silna łowczyni czarownic z Inkwizycji, która trafia tutaj z powodu bliżej nieokreślonego kaprysu dyrektora szkoły.

Jak już pewnie sami zauważyliście, zarys początkowy historii to kalka z wielu innych serii. Brakuje mu logiki, dziury fabularne wciągają sens do środka jak horyzont zdarzeń materię napotkaną na swojej drodze. A to dopiero początek, drodzy widzowie! Niby można było wybrnąć z tego całkiem zgrabnie, wrzucić w miarę spójną fabułę (niekoniecznie ciekawą czy oryginalną), ale po co? Przecież można wprowadzić kolejne panienki! Bohater tylko trochę się podszkoli, każdej powie, że będzie dźwigał połowę jej zmartwień i problemów (przy tylu sztukach to ja bym tak łatwo tych słów nie wypowiadał), po czym wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Nie brakuje również innych przyczyn, dla których takie zachowanie bohatera było pozbawione sensu – panienki nie prezentują sobą dosłownie nic, żeby poświęcać się dla nich. Wszystkie z nich pozbawione zostały kręgosłupa, obdarzono je za to charakterami na poziomie ścierki do podłogi z chwilowymi przejawami czegoś, co można szyderczo nazwać uczuciami. Mnie nie robiło różnicy, która akurat pałętała się po ekranie, mimo że scenarzysta próbował wykreować ją na główną bohaterkę odcinka. Sporym osiągnięciem było jednak niewątpliwie to, że żadna z postaci, pomimo swojej nijakości, nie wydawała się obrzydliwa czy odpychająca, tak samo jak ich historie i sposób zachowania. Niby mogło być znacznie gorzej, co nie oznacza, że poziom dobił chociażby do przeciętnego. Pewnie wielu widzów może mi zarzucić, że pomijam antagonistów (których organizacja również nie miała żadnego sensu ani konkretnego celu), ale nawet Haunted, lider Valhalli (bo tak owa zła grupa się nazywała) wykreowany na sadystę, budził raczej politowanie i lekkie zażenowanie, aniżeli sprawiał wrażenie złego i groźnego. Świrem też trzeba umieć być!

Wróćmy na chwilę do głównego bohatera. Przed finałem serii Takeru Kusanagi po prostu był. Istniał, nieszczególnie interesując czy też denerwując mnie jako widza. Żadne z jego działań nie było ani nadmiernie błyskotliwe, ani całkowicie głupie (no, nie licząc tej ofiarności). Akcja przeskakiwała od jednej panienki do drugiej i tak powoli upływały kolejne odcinki. Oczywiście brak tu było jakiegokolwiek ciągu fabularnego czy przyczynowo­‑skutkowego. Autor z jednej dziury fabularnej wyjmował pomysł, a w drugiej go chował, gdy z trzeciej wychodziła już nowa idea. Gdy przed finałową akcją myślałem, że najgorsza w tym wszystkim była nuda, na ostatni moment pojawiła się ona. Domyślacie się zapewne, że chodzi o młodszą siostrzyczkę. Nie domyślacie się jednak, co z niej wychodziło, gdy traciła panowanie nad swoją mocą…

Chcąc dodać trochę pikanterii, twórcy nie zrezygnowali z upchnięcia w serii nachalnego fanserwisu. Niestety, w połączeniu z marnymi bohaterkami i kompletną nieumiejętnością rysowania postaci, skończyło się klapą, a nie porządnym widowiskiem. Niby każdy amator miał dostać coś dla siebie, nie zabrakło nawet lolitki z wielkim biustem, ale w tych scenach poziom ponętności i seksapilu wynosił równe zero. Mundurki szkolne (?!) projektował jakiś fetyszysta i podejrzewam, że mógł być pod wpływem środków odurzających.

Ogólnie oprawa wizualna nie zachwycała. Niby mieliśmy mnogość lokalizacji, ale każdą z nich maksymalnie upraszczano czy zaciemniano, przez co ilość detali była niewielka. Postaci na pierwszym planie rysowane były zazwyczaj dość dokładnie, ale deformacje zdarzały się często, a na drugim planie były normą. Anatomia dziewcząt też pozostawiała wiele do życzenia, zwłaszcza dwóch pań z największym biustem. Przyzwoicie wypadła animacja walk, za to obiekty wykonane w technologii 3D były po prostu brzydkie i krzywe.

Na przysłowiowe „odwal się” zmontowana została ścieżka dźwiękowa. Tak nieudolnego podkładu nie słyszałem już dawno. Utwory wybierane były chyba na zasadzie rzutu kostką, kompletnie nie oddając ani nie podkreślając sytuacji na ekranie. Dźwięki walk, wybuchów czy wystrzałów zazwyczaj nawet nie próbowały udawać naturalnych i dobrze wykonanych. Czołówka, Embrace Blade w wykonaniu Afilia Saga, nie wyróżniała się niczym w sezonowym zalewie przeciętnego j­‑popu, a ending, Calling my Twilight Kanako Itou, był wprost nieprzyjemny dla ucha.

Podkład głosów postaci nie zachwycał w trakcie seansu. Brakowało naturalnych emocji i polotu. Szybki rzut oka na listę seiyuu i sytuacja stała się jasna. Główna obsada składa się w większości z młodych aktorów, a najbardziej doświadczonym z nich jest Yoshimasa Hosoya, znany z takich ról jak Arata Wataya z Chihayafuru czy Sosuke Yamazaki z Free!. Politycznie poprawne byłoby stwierdzenie, że przynajmniej młode aktorki dostały szansę… Nie było szczególnie źle, ale serie z podobnej półki emitowane w tym samym okresie pozostawiły w tej kwestii znacznie lepsze wrażenie.

Taimadou Gakuen 35 Shiken Shoutai to anime w najlepszym razie przeciętne, przy czym raczej szorowało dno tego zakresu, aniżeli aspirowało do bycia czymś lepszym. Brak tu jakichkolwiek istotnych zalet, chwytliwych pomysłów czy ciekawych postaci, ale nie ma też elementów szczególnie złych czy odrzucających od ekranu. Być może wielu widzów oceni je znacznie niżej (zwłaszcza ci, którzy znają się na militariach, organizacji oddziałów i przykładają do tych elementów dużą wagę), ale ja po kalibracji skali takimi seriami jak Absolute Duo czy Gunslinger Stratos decyduję się wystawić taką, a nie inną ocenę.

Piotrek, 9 stycznia 2016

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Silver Link
Autor: Touki Yanagimi
Projekt: Kippu, Kousuke Kawamura, Masafumi Tamura, Mika Akitaka, Yoshihiro Ujiie
Reżyser: Tomoyuki Kawamura
Scenariusz: Kento Shimoyama
Muzyka: a-bee

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Taimadou Gakuen 35 Shiken Shoutai - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl