
Komentarze
Taihou no Machi
- Re: niepamięć : MrHybryda : 9.10.2016 02:13:50
- komentarz : slocik : 26.08.2013 01:14:45
- Umowna kreska : Etna : 27.06.2013 10:52:23
- niepamięć : Badjuk : 5.12.2012 17:01:22
- Wygląd ludzi... : Dżibril : 14.04.2007 21:48:14
- Fajne : Mati : 18.02.2007 00:38:29
- Re: luki... : Zegarmistrz : 8.09.2006 16:30:54
- Re: luki... : Szramka : 8.09.2006 14:14:28
- Re: luki... : Zegarmistrz : 19.05.2006 10:39:56
- Re: luki... : Bianca : 19.05.2006 10:08:41
Brzydka kreska, koszmarne projekty postaci, protackie antywojenne przeslanie, komletny brak dynamizmu, brak zwiazku z pozastalymi 2 shortami i brak jakiejkolwiek glebi.
Nikomu bym nie polecil, szkoda czasu.
Umowna kreska
niepamięć
kliknij: ukryte Bohaterowie już chyba zapomnieli o świecie bez wojen.
Wygląd ludzi...
Fajne
luki...
Uważam, iż autorce recenzji nie udało się wskazać najciekawszych elementów trylogii poprzestając na prostym wprowadzeniu w fabułę i króciuchnych wzmiankach o oprawie audio‑wizualnej (wyjątkiem na plus jest tu tekst o „Magnetic Rose”). Ale po kolei.
-„Magnetic Rose” oceniam najniżej przez wzgląd na obecność tych elementów, o których pisze recenzentka (luki w fabule) jak i zbędnym melodramatyzmie całości oraz mało wyszukanej estetyce strony wizualnej (choć to jest kwestią gustu).
-„Stink Bomb” jest znakomity i bardzo dickowski zarówno w pomyśle i nastroju – szkoda, że Avellana tego nie zauważa. Warto też wspomnieć, iż tak cudownie czarnej i wręcz surrealnej komedii próżno szukać w ubogim w gruncie rzeczy i prostackim światku anime. I choćby za to należy się ocena wyższa od wystawionej. Wątpliwości budzi też klasyfikacja gatunkowa epizodu jako parodii (parodia czego mianowicie?). Za zupełnie zbędną uważam też osobistą wzmiankę o nudzie jaka towarzyszyła recenzentce w trakcie seansu – sprawa to czysto subiektywna i w recenzji po prostu niepotrzebna.
-„Cannon Fodder” – tutaj plama po całości… Wyśmienita oprawa graficzna – NA SZCZĘŚCIE nie typowo animkowa. Rewelacyjna kafkowska atmosfera – zupełnie nie zauważona przez recenzentkę. Niezwykle jasne i wyraźne przesłanie – niestety nierozpoznane przez Avellanę… Konkretniej: recenzentka nie zauważa wspaniałej ZGODNOŚCI pomysłu epizodu z jego oprawą graficzną sugestywnie budującą nastrój całości. Zupełnie chybiony jest zarzut braku puenty – przecież to klarowna opowieść antywojenna i antytotalitarna zarazem. Jeżeli „Cannon Fodder” jest w tej mierze mało odkrywczy, to ten sam zarzut można postawić wielu klasykom XX wieku z Remarquem, Orwellem czy Haszkiem na czele! Cóż takiego mieliby dołożyć twórcy tego epizodu abyś Avellano uznała go za zamknięty? Pokazać, iż po drugiej stronie jest analogiczne miasto i analogiczny chłopiec? A gdzie wybraźnia i domyślność widza? Przecież niedopowiedzenie pewnych elementów może być równie wymowne (a nawet wymowniejsze) niźli ich łopatologiczne wyłożenie, prawda? Zresztą po prawdzie Twoje zarzuty są mało jasne: piszesz, iż zabrakło „skontrastowania tego, co widzimy… Z czymś innym?” Trudno to uznać za wskazanie POWAŻNEGO braku w omawianym tytule.
Tyle uwag, które nasunęły mi się na gorąco. Pozdrawiam!