x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Naprawdę sympatyczna seria, pełna słodyczy i ciepła – taka urocza właśnie xd Zdecydowanie widać tu niewykorzystany potencjał, w dodatku zakończenie było dość kiepskie jak dla mnie, ale jednak oglądało mi się to niezwykle przyjemnie. Co chwila cisnęło mi się na usta „kawaii” i nieraz zdarzyło mi się szczerze uśmiać – a w końcu czegoż chcieć więcej?^^
Zgadzam się całkowicie, „Petopeto‑san” jest po prostu urocze. Bajkowe i pogodne. Co prawda potencjał faktycznie nie do końca wykorzystany i anime czasami bardzo leciutko zahaczało o haremówkę (a może to po prostu moe było?…), ale mimo wszystko oglądało się bardzo przyjemnie.
A, jeszcze jedno: postać Konuri‑chan – czegoś tak uroczego jeszcze w życiu nie widziałam ^^
Wyjątkowo urokliwe anime, z masą sympatycznych i niezwykłych postaci o niewykorzystanym niestety potencjale.
Bardzo moé! *__*
Lekkie, wesołe, bajkowe, sprawiające niewątpliwą przyjemność po tych wszystkich gocących się nastoletnich pilotach mechów co piątek zbawiających świat ^^;
Jeśli musiabym szukać czegoś dającego podobny nastrój, poleciłbym Ichigo Mashimaro.
Warto też zwrócić uwagę na FANTASTYCZNIE dopasowane piosenki – w tym ending: wersję ludowej kołysanki: Kaerimichi (droga do domu). Tak tą piosenkę jak i podobny w nastroju, żartobliwy opening, śpiewa wyśmienita Isako Saneyoshi.
Jedynym aspektem, który niewątpliwie zwraca uwagę gaijina jest jakże charakterystyczna prostolinijność i bezpruderyjność w traktowaniu sfery ludzkiej seksualności – temat „tabu” i coś traktowanego z podejrzliwością nawet w „postępowym” EUrosojuzie, i coś nie do przyjęcia w purytańskiej Ameryce.
Kawaii ale nieprzesłodzone
Do tego bardzo przyjemna pastelowe grafika, nawet gdy buzie są jak księżyc w pełni, to nie wadzi.
Tylko też dźwięk chodzenia, jakby naciskano wciąż gumową kaczkę.
Dobre na odprężenie.
Faktycznie urocze!
Racja, urocze ^^
A, jeszcze jedno: postać Konuri‑chan – czegoś tak uroczego jeszcze w życiu nie widziałam ^^
urocze... *__*
Bardzo moé! *__*
Lekkie, wesołe, bajkowe, sprawiające niewątpliwą przyjemność po tych wszystkich gocących się nastoletnich pilotach mechów co piątek zbawiających świat ^^;
Jeśli musiabym szukać czegoś dającego podobny nastrój, poleciłbym Ichigo Mashimaro.
Warto też zwrócić uwagę na FANTASTYCZNIE dopasowane piosenki – w tym ending: wersję ludowej kołysanki: Kaerimichi (droga do domu). Tak tą piosenkę jak i podobny w nastroju, żartobliwy opening, śpiewa wyśmienita Isako Saneyoshi.
Jedynym aspektem, który niewątpliwie zwraca uwagę gaijina jest jakże charakterystyczna prostolinijność i bezpruderyjność w traktowaniu sfery ludzkiej seksualności – temat „tabu” i coś traktowanego z podejrzliwością nawet w „postępowym” EUrosojuzie, i coś nie do przyjęcia w purytańskiej Ameryce.