Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 5/10 grafika: 5/10
fabuła: 6/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 6 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,67

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 78
Średnia: 6,65
σ=1,54

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Arslan Senki: Fuujin Ranbu

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2016
Czas trwania: 8×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Heroic Legend of Arslan: Dust Storm Dance
  • アルスラーン戦記 風塵乱舞
Gatunki: Fantasy
zrzutka

Kontynuacja bardziej intensywna, a w efekcie ciut lepsza od poprzedniczki, ale nadal niepotrafiąca wyeksponować swoich zalet.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Książę Arslan nie ma w życiu lekko. Ledwo stawia pierwsze kroki na reprezentacyjnej drodze syna monarchy i dziedzica tronu, a jego państwo, Pars (luźno stylizowane na średniowieczną Persję) pada ofiarą zagranicznego najeźdźcy, Lusitanii (odpowiednika Cesarstwa Bizantyńskiego). Bohater cudem unika śmierci, ale jest to jedyny raz, kiedy wybawia go przypadek. Pomimo młodego wieku, dzięki charyzmie i prawości gromadzi u swojego boku potężnych sojuszników, wraz z którymi dąży do odbicia kraju, jak również zreformowania go od podstaw. Teraz, po istotnych dla wyniku wojny starciach, Parsowi grozi atak kolejnego sąsiada, państwa Turan. Na domiar złego spora część kraju wciąż jest okupowana przez Lusitanię, po stronie której opowiada się Srebrna Maska – główny przeciwnik Arslana. A to i tak jedynie mały fragment obrazu sytuacji politycznej: najeźdźca zmaga się z problemami wewnętrznymi, sprawa niewolnictwa pozostaje nierozwiązana, a król Andragoras, ojciec głównego bohatera, nie zamierza siedzieć bezczynnie, nawet jeśli dostał się do niewoli…

Pierwszym, co można zauważyć, zabierając się za drugą część przygód Arslana, jest nietypowy format serii. Osiem odcinków to wynik dzielenia miejsca w ramówce z Nanatsu no Taizai: Seisen no Shirushi. Poniekąd świadczy to o czasach, jakie nastały dla anime; tylko czekać, aż standardem stanie się sześć dwudziestominutowych odcinków – dla stacji telewizyjnych to zmniejszone ryzyko, że trzeba będzie ciągnąć tytuł bez przyszłości, jak również więcej czasu na blok reklamowy. Jednakże w przypadku Arslan Senki: Fuujin Ranbu może się wydawać, że skrócony format wyszedł serii na dobre. Cała sprawa polega na tym, że Arslan Senki adaptuje historię przystosowaną do dużej skali wydarzeń. Liczą się tu bitwy, polityka, opinia ludności jako ogółu, nieistotne są natomiast charaktery postaci, indywidualne relacje między nimi czy wszelkie detale, nawet te dotyczące bitew. Kiedy do materiału tego typu podchodzi się od strony ogona, próbując zachować wielkoskalową epickość, a jednocześnie „wzbogacić” ją nieistotnymi perypetiami bohaterów, co, zdaje się, miało miejsce w poprzedniej serii, można mówić o próbie upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu, tyle że bez użycia rusztu. Efekt jest taki, że natężenie „wielkich wydarzeń” jest za małe, żeby napędzać akcję, a postacie nie potrafią skutecznie przejąć tego zadania, gdyż nie mają niezbędnej głębi – są zaprojektowane jako pionki na planszy, a nie osobowości, którym warto się uważniej przyglądać – bądź też mogłyby takiej głębi nabrać dopiero wskutek wpływu wspomnianej wielkiej skali. Choć dla prequela był to kardynalny problem, Fuujin Ranbu pod tym względem radzi sobie dużo lepiej. Krótszy czas emisji wymusił najwidoczniej kompresję i konkretyzację fabuły, co sprowadziło ją do formy, w której od początku powinna być przekazywana – dynamicznie i skupiając się na najistotniejszych zdarzeniach. Oczywiście do pochwał takiej konwencji wciąż jeszcze daleko, ale jest już zdecydowanie lepiej. Wrażenie to może zostać zatarte, ponieważ anime kończy się tuż przed wyjątkowo istotnym momentem, jednak trudno dociec, czy gdyby twórcy mieli więcej czasu, przedstawiliby coś więcej, czy też rozciągnęliby obecny materiał.

Siłą serii jest natomiast masa zawartych tu motywów i choć tym razem lepiej zabrano się do ich ukazywania, trudno stwierdzić, że dostają one ekspozycję choć zbliżoną do tej, jaka im się należy. Na pewno nieźle przedstawiona jest niejednoznaczna kwestia niewolnictwa oraz polityka międzynarodowa – m.in. to, że średniowieczne państwa są żywymi organizmami i nie wahają się, żeby zyskać na konflikcie jako jego trzecia strona. Natomiast niedostatecznie ukazany zostaje spór religijny, mający spory potencjał do napędzania wydarzeń. Nie najlepiej wychodzi też obrazowanie nastrojów społecznych – to kwestia, która aż woła o wyczerpujące rozwinięcie, a otrzymujemy zaledwie jego skrawek.

Pisałem o poprawie tempa fabularnego jako o czymś relatywnie nowszym, ale należałoby się tu zastanowić, czy to czasem nie tak, że druga seria wcale nie przyspieszyła, lecz pierwsza była istotnie rozwleczona. Nieznajomość pierwowzoru w formie mangi, jak również powieści będącej podstawowym źródłem tej historii, nie pozwala mi na bezpośrednią ocenę, ale porównanie z serią OVA z 1991 roku nie pozostawia złudzeń: jej pierwsze cztery odcinki (w tym dwa podwójne) odpowiadają Arslan Senki liczącemu dwadzieścia pięć odcinków, z kolei pozostałe dwa są równoważne trzem pierwszym odcinkom Fuujin Ranbu. Zakładając, że starsze anime jest względnie regularne, dochodzimy do wniosku, że w serii z 2015 roku doszło do co najmniej trzykrotnego rozciągnięcia, podczas gdy najnowszy tytuł ma dość podobne tempo.

O głównym problemie dotyczącym bohaterów już wspomniałem: są oni zmuszani do pojawiania się w rolach, do których nie zostali napisani, czyli nie jako figury polityczne i bohaterowie wojen, ale postacie „do lubienia”. Choć siłą rzeczy kontynuacja serii poprawiła się pod tym względem, wciąż nie czuć, żeby twórcy anime rozumieli naturę tej kwestii, a to kluczowe do jej faktycznej poprawy. Można natomiast mówić o bardziej sprzyjających warunkach fabularnych: Arslan pokonał wewnętrzne rozterki, przez co bardziej sprawia wrażenie młodego, pomysłowego księcia niż naiwnego dzieciaka nienadającego się do wielkiej polityki, wrogowie przestają być monolityczni, a król Andragoras robi wielkie wejście, którym udowadnia, że nie jest monarchą od parady (w kontraście do Innocentisa władającego Lusitanią) – wszystko to sprawia, że postacie wydają się dużo ciekawsze i barwniejsze niż dotychczas. Starano się też podkolorować głównego antagonistę, odwracając planszę i pokazując przy pomocy retrospekcji, jak wygląda sytuacja z jego strony. Niestety, wcześniejsze postanowienia, żeby Srebrną Maskę za wszelką cenę uczynić „tym złym”, odbijają się tu rykoszetem, nie pozwalając zrobić z niego niejednoznacznej postaci; zwyczajnie nie da się utożsamić z bohaterem, o którego motywy dotychczas nie dbano, który wygląda i zachowuje się jak uosobienie Nemesis, a na dodatek został wyposażony w głos ociekający nienawiścią (w tej roli Yuuki Kaji, którego ostatnio można usłyszeć wszędzie, czy się tego chce, czy nie). Cóż, przynajmniej próbowano, czego nie można powiedzieć o grupie towarzyszy Arslana, pozostających postaciami jednowymiarowymi, co jest bolesne w przypadku Narsusa – zachwyty nad jego geniuszem strategicznym są fabularnie nieumotywowane i coraz częściej daje się to we znaki.

Technicznie wygląda to odrobinę lepiej niż poprzednio, choć wciąż mowa o rejonach średnich w kontekście grafiki. Zmiana studia odpowiedzialnego za efekty komputerowe zaowocowała tym, że masy identycznych żołnierzy ścierających się ze sobą nie narzucają się już widzowi tak bardzo swoją sztucznością, natomiast twórcy wciąż nie mają w swojej ekipie kogoś, kto by wiedział, jak wygląda koń, nie wspominając już o tym, jak koń się porusza. Reżyser nadal fetyszyzuje tandetne ujęcia z „latającej kamery” – stały się one niezbyt chlubnym znakiem rozpoznawczym serii. Wstrzymam się od komentarza na temat projektów postaci, bardzo silnie powiązanych z ich mangowymi wersjami, gdyż Fuujin Ranbu jako bezpośrednia kontynuacja nie mogło zbyt wiele tu zmienić. Natomiast całość animacji jest raczej satysfakcjonująca, przy czym można było bardziej przyłożyć się do sekwencji walk – tam wyraźnie widać wygodnictwo i cięcia kosztów.

Niewiele wyłożono również na ścieżkę dźwiękową, ponieważ zaimplementowano tu wyłącznie utwory już słyszane w pierwszej części. Nie było to złe posunięcie, gdyż są one dobrze skomponowane i dość rozpoznawalne, a także pozwalają na oddanie szerokiej gamy nastrojów, natomiast mam im do zarzucenia, że nasuwają za małe skojarzenia z Bliskim Wschodem – taki podkład mógłby z powodzeniem zostać użyty w serii historycznej mającej miejsce w Europie, co odbiera temu anime znaczną część unikalnego klimatu. W utworach przewodnich możemy usłyszeć Eir Aoi, posiadającą autentyczną wokalną charyzmę (przymiot dość rzadki wśród j­‑rockowych piosenkarek), którą potrafi udźwignąć całą piosenkę, oraz Kalafinę – zespół wciąż trzyma poziom w swoich kompozycjach, aczkolwiek coraz rzadziej można u nich usłyszeć brzmienie podchodzące pod barokowy pop, które stanowiło ważny element ich dotychczasowej twórczości.

Arslan Senki: Fuujin Ranbu utwierdza miejsce cyklu na półce anime nieobowiązkowych, mających swoje zalety, ale kierowanych raczej do osób interesujących się gatunkiem lub przedstawionymi realiami. Dla fanów pierwszej serii telewizyjnej będzie to niezła kontynuacja, a dla widzów lekko zmęczonych tempem poprzedniczki – miła odmiana i znak, że zawartą tu historię jednak da się przedstawić w ciekawszy sposób.

The Beatle, 18 października 2016

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Liden Films
Autor: Hiromu Arakawa, Yoshiki Tanaka
Projekt: Daisuke Niitsuma, Kazuo Watanabe, Shingo Ogiso, Ushio Tazawa
Reżyser: Noriyuki Abe
Scenariusz: Makoto Uezu
Muzyka: Tarou Iwashiro

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Arslan Senki - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl