Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 7/10 grafika: 3/10
fabuła: 6/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,33

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 47
Średnia: 6,06
σ=2,16

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Hitori no Shita: The Outcast

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2016
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 一人之下 THE OUTCAST
Tytuły powiązane:
Gatunki: Przygodowe
Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Azja; Czas: Współczesność; Inne: Supermoce
zrzutka

W sumie nie najgorsza historia o ludziach obdarzonych nadnaturalnymi mocami, którą pogrąża bohater – idiota i strona wizualna.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

To anime od początku było sporą zagadką. Przed premierą wszelkie informacje o tej koprodukcji chińsko­‑japońskiej, której pierwowzorem jest komiks internetowy, były bardzo oszczędnie dawkowane. Niestety okazało się, że scenariusz więcej obiecuje, niż jest w stanie dać, dlatego ostatecznie seria pozostawiła po sobie bardzo mieszane uczucia, a kiepskie rozplanowanie historii szczególnie na początku sprawiło, że wiele osób odwróciło się od niej już po premierze pierwszego odcinka.

Hitori no Shita: The Outcast byłoby całkiem w porządku, gdyby nie dwa wspomniane w nagłówku elementy. Anime opowiada ciekawą historię, która jednak potrzebuje zbyt wiele czasu, żeby wciągnąć widza. Otóż idiota, przepraszam, główny bohater idiota – Soran Chou spotyka na cmentarzu, gdzie pochowano jego dziadka, dziwną dziewczynę. Nie byłoby w tym spotkaniu nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że wszystko dzieje się nocą, grób został zniszczony, ciała dziadka nie ma, a dziewczyna trzyma szpadel. Wnioski nasuwają się same, ale okazuje się, że Houhou Fuu nie ma ze zniknięciem dziadka prawie nic wspólnego, a w dodatku na cmentarzu pojawiają się zombi. Jak się później okazuje, ani protagonista, ani dziewczyna nie są zwykłymi ludźmi (i nie dotyczy to tylko nadnaturalnych mocy, jakie posiadają). Od tej pory cała historia skupia się na różnych organizacjach zrzeszających im podobne niezwykłe osoby, a jak to w życiu bywa, każda z organizacji ma swoje cele i odmienne metody ich realizacji. Tu od razu sprowadzę na ziemię wielbicieli wszelkiej maści zombiaków: to nie jest anime im poświęcone, co więcej, znikają one prawie całkowicie ze scenariusza po pierwszym odcinku, więc jeśli chcecie zacząć przygodę z tym anime ze względu na nie, to lepiej od razu sobie odpuśćcie.

Nietypowo w pierwszej kolejności skupię się na podsumowaniu. Po pierwsze pieniądze, a w zasadzie ich brak, sprawiają, że jakość wykonania woła o pomstę do nieba. Niestety w kwestii grafiki i animacji nie można kierować się hasłem „jakoś to będzie”, szczególnie gdy bierze się na warsztat serię akcji, która ma w założeniu prezentować efektowne i dynamiczne sceny walki. Wyszło, jak wyszło i momentami aż żal było patrzeć na to, co dzieje się z fizjonomią bohaterów nawet na zbliżeniach, szczególnie jeśli porównać to, co widzieliśmy na ekranie, z tym, co prezentowały grafiki zwiastujące przerwę na reklamę. Dobrze, wypłakałem się w rękaw grafikowi, pora na scenarzystę. Niestety rozplanowanie wydarzeń jest tragiczne i anime zaczyna wciągać dopiero w okolicach odcinka ósmego, do którego większość widzów nie dotrwa. Sam miałem spore problemy z brnięciem przez opary absurdów wzbogacone wstawkami humorystycznymi mającymi na celu zrobienie z Sorana jeszcze większego debila. Wisienką na torcie jest perfekcyjny dobór charakterów postaci, tak aby do minimum zmniejszyć prawdopodobieństwo ich polubienia przez widza, a pikanterii całości dodaje fakt, że jakiekolwiek motywy ich działań ujawniane są niezwykle oszczędnie i możliwie jak najpóźniej, tak żebyśmy przypadkiem nie zaczęli czuć do nich sympatii zbyt wcześnie.

Soran, jak już zdążyłem napisać, jest książkowym przykładem głównego bohatera, którego nie da się polubić ze względu na permanentną głupotę, która emanuje z jego zachowania. Niby dorosły już facet, student, obdarzony potężną nadnaturalną mocą, a momentami miałem ochotę zobaczyć, jak Houhou go zabija ze szczególnym okrucieństwem. Smutne jest to, że nie jest on chyba tak głupi, jak próbują nam wmówić twórcy, ale nikt po prostu nie daje mu szansy, żeby mógł się wykazać. W ważnych momentach zazwyczaj albo palnie coś głupiego, albo zacznie myśleć nie tym, czym trzeba, albo, co gorsza, scenarzyści uraczą nas kolejnym miernym żartem lub idiotyczną miną w jego wykonaniu. A wystarczyłoby nie udziwniać tej postaci na siłę, tylko pokazać parę zwykłych ludzkich reakcji, które sprawiłyby, że widz będzie miał szansę trochę go polubić, bo widać ewidentnie, że jak chce, to potrafi. Dodawanie do zestawu traumy w postaci wyjątkowej mocy i konieczności bycia na uboczu z jej powodu nie pomaga ani trochę temu bohaterowi. Zawiodłem się na nim strasznie, ale szkoda mi tej postaci, bo mógłby być z niego całkiem fajny protagonista, nawet ze swoimi dziewiczymi problemami.

Oddzielny akapit należy się partnerującej mu Fuu Houhou, osobie obdarzonej najpotężniejszą mocą ze wszystkich poznanych w tym anime postaci i bardzo tajemniczej. Ją scenarzyści jeszcze bardziej udziwnili, ale z drugiej strony, w przeciwieństwie do głównego bohatera, da się ją szczerze polubić. Co ciekawe, o ile początkowo może się wydawać, że główny wątek fabularny skupiać się będzie całkowicie na chłopaku, mniej więcej od połowy serii to właśnie Fuu zaczyna grać kluczową rolę, co wychodzi serii na dobre. Szkoda tylko, że zdecydowano się poświęcić jej więcej czasu dopiero na końcu, bo tak naprawdę dopiero wtedy historia robi się naprawdę ciekawa. Sama Houhou jest osobą oderwaną od rzeczywistości, małomówną i mającą ewidentne problemy z nawiązywaniem kontaktów, ale mimo wszystko nie można jej odmówić dużej dozy uroku osobistego, szczególnie w momentach, kiedy znęca się nad protagonistą (jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało). Niestety twórcy oszczędnie i późno wyjawiają kolejne elementy układanki składające się na jej historię, nie zamykając tego wątku do końca, a szkoda, bo w tej postaci kryje się naprawdę duży potencjał.

Mamy też całą plejadę postaci drugoplanowych, głównie członków różnych organizacji zrzeszających osoby o nadnaturalnych zdolnościach. Co ciekawe, nie ma tu jednoznacznych czarnych charakterów czy też ludzi całkowicie prawych. Każda z organizacji ma swoje cele i stara się je zwykle realizować przez powiększanie grona ludzi o potężnych zdolnościach, których bierze pod swoje skrzydła. Główny problem polega na tym, że ci bohaterowie mają trochę zbyt mało czasu, aby się na ekranie wykazać, bo tak naprawdę pokazane tu wątki to dopiero wprowadzenie do dłuższej historii. Najbardziej znaczącą postacią drugoplanową jest dziadek głównego bohatera, nieżyjący już wprawdzie, ale dzięki kilku długim retrospekcjom mający całkiem sporo czasu ekranowego. Następni w kolejności są współpracownicy Houhou z firmy, która stanowi przykrywkę dla organizacji pilnującej ładu w świecie odmieńców: San i Yon Jo. Pozostali w zasadzie stanowią tło, ale nie można powiedzieć, że ich role są złe. Niewielkie zastrzeżenia mam tylko do ich osadzenia w fabule, bo rzucenie na sam początek dziwnego rodzeństwa z konkurencyjnej organizacji Zensei było pomysłem tyleż karkołomnym, co odbierającym produkcji resztki powagi i klimatu, z których nie zdążyły jej obedrzeć niepotrzebne wstawki komediowe.

Opowiadana historia skupia się na ludziach zwanych odmieńcami, obdarzonych różnorakimi mocami, wykorzystywanymi głównie w walce. Oglądamy więc całkiem pokaźny wachlarz umiejętności specjalnych, za pomocą których walczą bohaterowie. Co ciekawie, najmniej interesująca i spektakularna, choć potężna, jest moc głównego bohatera. O wiele lepiej pod tym względem prezentuje się wachlarz umiejętności Houhou, tajemniczych i ujawnianych powoli wraz z rozwojem fabuły. Postacie drugoplanowe również mają się czym pochwalić – dane nam będzie zobaczyć osoby walczące za pomocą teleportacji, telekinezy i paru innych mniej lub bardziej interesujących technik. Niestety nie ma tu niczego, czego wcześniej byśmy nie widzieli, a w dodatku kiepska grafika sprawia, że te sceny nie są szczególnie spektakularne.

Humor jest kolejnym problematycznym elementem tej produkcji. Z jednej strony twórcy chcieli stworzyć historię mroczną, poważną, nawet krwawą, a z drugiej wrzucają wstawki humorystyczne niepasujące ani do miejsca, ani do czasu, ani do osoby. Najgorzej wychodzi na tym główny bohater, który raz po raz niszczy całą misternie budowaną do siebie sympatię jakimś debilnym zachowaniem. Zyskuje na tym natomiast Houhou, której urocze nieogarnięcie, połączone z wynikającymi z niego scenami komediowymi powoduje, że nie sposób jej nie polubić. Słabo wypadł wyczekiwany przeze mnie wątek romantyczny pomiędzy parą głównych bohaterów. W zasadzie mimo wszelkich znaków wskazujących, że coś się między nimi wydarzy, muszę stwierdzić, że niestety wątek ten pozostał nierozwinięty, co uważam za zmarnowany potencjał.

Jak już pisałem, oprawa wizualna jest najsłabszą stroną produkcji – krzywa kreska, deformacje, ubogie tła i słaba animacja walk i wszelkiego ruchu pogrążają to anime już na wstępie. Szkoda, bo bardzo podobał mi się rysunek twarzy postaci (o ile nie były karykaturalnie deformowane). O wiele lepiej prezentuje się ścieżka dźwiękowa. Bardzo udany dobór seyiuu, szczególnie doświadczonej Saori Hayami użyczającej głosu Fuu, dał naprawdę dobry efekt. Zdecydowanie przypadł mi do gustu opening w wykonaniu Lilith, co nie zdarza się często, bo jak wielokrotnie podkreślam, słoń nadepnął mi na ucho i jestem raczej nieczuły na dźwięki, o ile nie wywołują one fizycznego bólu.

Nie mogę powiedzieć, że cierpiałem, oglądając to anime, nie mogę też niestety napisać, aby było to dzieło wybitne. Co ciekawe, zawiera ono pewien przekaz moralizatorski, dotyczący akceptacji siebie i tego, kim się jest – scenarzyście należą się słowa uznania za nienachalne włączenie tego elementu i sprawne wplatanie go w fabułę. Seria została jednak pogrążona przez tragiczną grafikę i głównego bohatera, który robi wszystko, aby go nie polubić. Mimo wszystko czekam na ewentualną, choć wątpliwą kontynuację, głównie ze względu na ciekawie wykreowany świat i postać głównej bohaterki z interesującą przeszłością.

KamilW, 29 września 2016

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Emon Animation Company
Projekt: Kiriponta
Reżyser: Kazuhiro Toda, Xin Wang
Scenariusz: Shin Watanabe
Muzyka: Ryuudai Abe, Shouko Mochiyama

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Hitori no Shita: The Outcast - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl