Komentarze
Kuzu no Honkai
- komentarz : Aoi9709 : 28.11.2024 01:19:52
- Re: Dziwne anime : Bez zalogowania : 16.02.2021 22:27:57
- Re: Dziwne anime : Bez zalogowania : 16.02.2021 22:19:49
- Dziwne anime : Celestyna : 16.02.2021 06:24:21
- Re: Wyjątkowo realistycznie ukazane różne kwestie : Główna bohaterka : 20.07.2020 18:04:19
- Postacie : Bez zalogowania : 20.07.2020 17:54:07
- Re: Wyjątkowo realistycznie ukazane różne kwestie : Bez zalogowania : 20.07.2020 17:35:17
- Re: Wyjątkowo realistycznie ukazane różne kwestie : Bez zalogowania : 20.07.2020 17:13:45
- Autodestrukcja. : Anonimowa : 20.07.2020 14:41:44
- Re: Wyjątkowo realistycznie ukazane różne kwestie : Miroll : 20.07.2020 11:20:17
Dziwne anime
Zapowiadało się naprawdę ciekawie, ale z odcinka na odcinek było coraz słabiej, aż w końcu, nie wiem nawet, w którym momencie, zrobiło się po prostu nużąco. Zgaduję, że to przez powtarzalność pewnych schematów – kliknij: ukryte ten kocha tę, ta tamtego, a ta kocha tego, z którym jest tamta, więc teraz ten pójdzie do łóżka z tą, ta będzie płakać, a potem zamiana, teraz ten z tamtą, a ta w załamanie nerwowe; tak, jak na początku był to niespotykany jak na standardy anime realizm i robiło to wrażenie, tak po paru odcinkach z realizmem przestało mieć cokolwiek wspólnego, a zrobiło się zwyczajnie głupie, niezrozumiałe i denerwujące. Seria przestała czymkolwiek zaskakiwać, a to był jej główny, jeżeli nie jedyny, atut.
No dobra, nie jedyny. Innym atutem są moim zdaniem bohaterowie. W mało którym anime kliknij: ukryte każda postać jest antypatyczna i mało który widz je lubi. Ja nie lubiłam nikogo, może poza Noriko, bo każdy zachowywał się jak skończony dureń (żeby nie było, to akurat nie jest słowo krytyki; jestem pewna, że taki był właśnie zamysł autora) i po przekroczeniu pewnej ilości odwalonych przez nich głupich numerów przestało się im nawet współczuć, bo jakieś 80% rzeczy, przez które później cierpieli, mieli na własne życzenie, były po prostu piwem, którego sami sobie nawarzyli, czymś, co wcale nie musiałoby się wydarzyć, gdyby tylko myśleli głową, a nie tym, czym myśleli. Paskudna, zdegenerowana banda i wiem, że to akurat jest popularna opinia; ich ciężko lubić, oczywiście z głównym złem w postaci Akane na czele, ale też, tak jak pisałam wcześniej, nie, żeby budziło to emocje większe, niż chwilowa irytacja.
Kolejnym jest to, że jaka by nie była, wyróżnia się w pozytywny sposób na tle innych romansów anime próbą – nieudolną co prawda – ukazania życia takim, jakim jest naprawdę, bez różu, cukierkowości i nierealnej wizji związków. kliknij: ukryte Lubiłam to, że nie jest pruderyjna, póki nie poszła w drugą skrajność i nie stała się patologicznie bezpruderyjna.
W skrócie potencjał był, ale po drodze coś się zje… zepsuło. Raczej nie polecam, chociaż komuś może i może się spodobać.
Wyjątkowo realistycznie ukazane różne kwestie
Równie naturalistycznie pokazano problem kliknij: ukryte dewastacji psychicznej w wyniku uprawiania seksu jako sposobu na pozbycie się niechcianych, albo problematycznych uczuć.
Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych widzów takie autodestrukcyjne zachowania jak u bohaterów są czymś niezrozumiałym i czymś, czego nie spotkali osobiście, albo o czym nie wiedzieli.
Dla mnie nie ma znaczenia, w jaki sposób człowiek próbuje stłumić ból oraz swoje emocje. Każda taka próba – czy to alkoholem, czy pracoholizmem, czy popadaniem w inne nałogi kliknij: ukryte A nimfomania też często jest po prostu nałogiem do niczego dobrego nie doprowadza. Jest to zwyczajne samooszukiwanie swojego umysłu. A uczucia oraz emocje są potrzebne.
I podobnie jak bohaterki Black Rock Shooter – tak i tu blokowanie i uciekanie od własnych potrzeb emocjonalnych kończy się destrukcją.
Natomiast wiele osób nie potrafi wybaczyć kliknij: ukryte nauczycielce – że nic złego jej nie spotkało.
Albo że mężczyzna, który ją pokochał – zrobił to bezwarunkowo.
Tylko że miłość bezwarunkowa taka właśnie jest. Podobnie jak kocha się kogoś ułomnego, starego, czy nie w pełni sił.
Albo gdy rodzice kochają dziecko z zespołem Downa.
Po prostu – za to że ten ktoś istnieje, a nie za to – że spełniać ma nasze wymagania..
Mnie osobiście seria bardzo się podobała.
Pomimo sporego nagromadzenia tego samego problemu tylko z próbą pokazania go na różne sposoby.
Jest to dramat obyczajowy i jako film w swoim rodzaju /gatunku broni się według mnie bardzo dobrze.
Grafika jak dla mnie 10/10 pasująca.
Muzyka także dosyć dopasowana.
I nawet ta postać „księżniczki” była tu potrzebna – aby wypowiedzieć do głównej bohaterki ważną kwestię.
Zakończenie również jest dla mnie na plus. kliknij: ukryte W brew pozorom optymistyczne oraz dające nadzieję.
Najważniejsze, że każdy z bohaterów stawił czoła temu co przeżywał. I to chyba najbardziej mi się spodobało
Z pewnością nie jest to anime dla wszystkich. Może dla kogoś najwyżej być swoistą przestrogą kliknij: ukryte by nie próbować uciekać od samego siebie. Oraz z odwagą mierzyć się z własnym bólem i tym – co bywa czasem dla nas najtrudniejsze.
9/10 za realizm i prawdziwość pokazania tego wycinku problemu.
Pozytywnego przekazu kompletne zero
Beznadzieja, straszny niesmak to pozostawia w człowieku. Suczowata nauczycielka kliknij: ukryte do samego końca nie zmienia swojego postępowania i nijak nie obrywa za to, na swój sposób „wygrywając” tę historię. I jaka wartość z tego płynie?
To anime nie zasługuje na to, aby mieć taki świetny ending w wykonaniu Sayuri. :( Polecam go przesłuchać, ale z oglądania zrezygnować. (Chyba że ktoś ma po prostu ochotę na ecchi z ładną kreską i nie oczekuje niczego więcej).
niezły dramat
Z tego co widzę to w recenzji to anime ma poruszać młodzieńczą miłość etc,wiadomo grafika fajna ale mimo wszystko,wydaje się mi że autor mangi celowo zrobił z tego chłopaka taką nie używając epitetów osobę by podkreślić‑no właśnie co podkreślić,trochę szarej rzeczywistość w której takie osoby jak Akane też występują,że nie zawsze ukochana przez nas osoba nas wybierze,lub że trochę się z nami pobawi i potem pójdzie do kogoś innego i co gorsza go/ją poślubi dodając nam taką szpilkę a w międzyczasie zaprosi cię na swój ślub,narzucając na ciebie mus odczuwania szczęścia z jej wyboru.To anime jest właśnie w tych momentach do złudzenia zgodne z zdarzającymi się w życiu sytuacjami mimo że to tylko japońska manga a potem jej ekranizacja,to tego realizmu,dramatu i innych część może pozazdrościć wiele innych anime. Oczywiście można rozpatrywać jakieś wątki psychologiczne ale,to dla tych już bardziej wnikliwych.
Samo życie
Madness
Moja opinia jest zasadniczo krótka: Anime trudne z pokręconą fabułą i moralnością, ale mające swój klimat i dające do myślenia.
Bleh
Na początku byłam serią zaintrygowana, ale im dalej w las, tym większy towarzyszył mi niesmak.
Niestety nie jest to wina studia, tylko autora mangi
Do rzeczy.
____________________________________________________________
Bohaterowie
Akane – Zacząłem od niej nie bez powodu. Jestem strasznie rozczarowany sposobem, w który została potraktowana ta postać. W pewnym momencie z niezależnej postaci wprowadzającej sporo emocjonalnej pikanterii stała się następnym, zwykłym pionkiem w rękach autora. Przestała żyć swoim życiem – jej światopogląd jest oparty na kompletnej głupocie. Co mnie tak poirytowało? Manipulatorzy jej rodzaju to zazwyczaj bardzo inteligentne osoby, które nie popełniają głupich błędów – kliknij: ukryte ona ni stąd, ni z owąd wchodzi w „głębsze” relacje z uczniem. Nie – nawet jeśli chciała zagrać na nerwach Hanabi i upuścić wodze swojej natury, to nie posunęłaby się do tak głupiej rzeczy – wystarczyłoby, że ktoś zauważyłby ją jak wchodzi z uczniem do hotelu i koniec nie tylko jej kariery ale również miałaby poważne problemy w świetle prawa. Takich błędów osoby świadome i inteligentne nie popełniają. Dwa – w pewnym momencie jej świadomość przemówiła, że „działanie w ten sposób to wszystko, co ma i o sobie wie” – banalne, niewyszukane tłumaczenie nieświadomej osoby, a tym bardziej na pewno nie dorosłej, doświadczonej i inteligentnej. To tak jakby uczucie w nią było wpojone przez kogoś. Ona nie jest ofiarą swojego pożądania – to nie jest choroba, tylko świadome działanie. Nie robi tego bo musi, tylko dlatego, że czerpie z tego satysfakcję – a przynajmniej tak byłoby w realnym przypadku, bo na koniec już sam się zagubiłem w tym, w co ubrała autorka tę postać… bo jeśli ofiarę, to jestem kompletnie rozczarowany. Kończy jako poczciwa, „odnaleziona” w sobie – w jakiś sposób nie byłem w stanie tego zaakceptować.
Kanai – najnudniejsza postać z całej serii i być może kandydat do nudziarza roku. Cieszy mnie bardzo, że poświęcono mu niewiele czasu antenowego, bo inaczej seria mogłaby na tym poważnie ucierpieć. Poza tym jest właściwie jedna istotna kwestia o której trzeba wspomnieć względem jego postaci. Niektórzy mogliby pomyśleć, że Kanai‑sensei był niewinny i empatyczny. Nie. Osobiście uważam, że wcale nie był lepszy od reszty. Piję tutaj do sytuacji, w której kliknij: ukryte Hanabi wyznaje mu uczucia. Facet dowiaduje się, że jego praktycznie „siostra” się w nim kocha od bardzo dawna i co robi? Przytula i mówi „dziękuję” – tak bezczelnej, głupiej i nieludzkiej reakcji od dawna nie widziałem. Ponadto zaproszenie na ślub… Rozumiem, że była to wizja autorki ale tak nie robi osoba dbająca o uczucia drugiej osoby..
Kirishima Atsuya – epizodyczna postać i chyba jedyna, która ma w sobie namiastki pozytywnych cech charakteru.
Sanae – szczerze mówiąc nie wiem, czy jest warta szerszego opisu. Postać stworzona przez autorkę na potrzeby „przesuwania się za granicę”; jej zachowanie miało być oburzające dla widza i jakby nie było spełniała swoje zadanie. Na plus była seiyu z bardzo dojrzałym i przyjemnym głosem.
Noriko(Moca?) – dziwna ozdoba do serii i kompletnie nierealistyczny projekt postaci. Zwykłe widzimisie autorki, prawdopodobnie według niej brakowało „księżniczki” w serii… szkoda, że wzięła to zbyt dosłownie.
Mugi – idealny przykład postaci pokazujący, że autorka nie rozumie w jaki sposób działa umysł mężczyzny. Oczywiście nie wymaga się idealnej znajomości myślenia płci przeciwnej ale tutaj obijamy się o pewien stereotyp postaci. Urósł on w moich oczach w kilku momentach ale ostatnie odcinki kompletnie popsuły jego wizerunek. To jest taki chłopak z romansu shoujo żywcem wyjęty i później chyba nawet autorzy przestają się z tym kryć.
Hanabi – najciekawsza z postaci oraz filar serii. Można by o niej napisać cały referat i pewnie byłoby to mało. Planowałem się nieco bardziej rozpisać o niej ale chyba poprzestanę tylko na tym, co mi w niej nie odpowiadało. Po pierwsze kliknij: ukryte pseudo‑romans z Sanae – kompletnie niepotrzebny dodatek do serii i słabo poprowadzony. Wzbudza jedynie negatywne emocje. Po drugie moment, w którym chciała się postawić na równi z Akane(tj. chęć jej pożądania ze strony płci przeciwnej); jestem w stanie zrozumieć chęć szukania zamiennika do osoby, którą faktycznie kocha – naprawdę! Nastolatkowie są w stanie zrobić masę głupich rzeczy, aby tylko w pewien sposób zaspokoić swoje pożadanie, czy uczucie względem kogoś. Natomiast ona w tej burzy emocji zaczęła po prostu wychodzić poza konwencję swojej postaci, próbuje czegoś nienaturalnego, z czym na pewno normalnie miałaby problem – oczywiście do niczego nie dochodzi ale samo w sobie nic nie wprowadza do serii.
Fabuła
Zdecydowanie trzeba było obejrzyć całość, żeby móc ocenić jakość fabuły. Do ok. połowy ciągnie się w powolnym tempie i można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest „przyzwoita”, później zaczynają się wieczne analizy działań przy każdym wydarzeniu i sama historia mimo, że nabiera tempa, to niespecjalnie zachęca do dalszego oglądania. Sporo mini‑arców, mających raczej niewielki wpływ na historię.
Niestety jednak fabuła sama w sobie nie jest mocną stroną serii – ba! powiedziałbym, że najsłabszą. Zbyt tutaj wiele nawciskanych różnych widzimisie autorki i całość nie prowadzi tak naprawdę do niczego. Podsumowanie jest słabe.
Cieszę się jednak, że zakończenie było „klasyczne” – nie było to poprowadzone odpowiednio, żeby wyszło coś bardziej oryginalnego. Było to natomiast bardziej dojrzałe podejście. Ze szkolnych miłości się wyrasta, a przynajmniej w większości przypadków.
Od strony technicznej
Kreska jest naprawdę przyjemna. Całość przypomina trochę styl romansów shoujo i pomimo, że generalnie stronię od tego gatunku, to w tym przypadku było jak najbardziej na plus. Bardzo profesjonalny montaż dźwięku – seiyu naprawdę się postarali. Czuć tutaj emocje, wewnętrzne monologi emanują pogardą dla własnych, niestosownych zachowań – to mi się podobało, pozwala się to o wiele lepiej wczuć w postaci.
Podsumowanie
Szczerze, to cieszę się, że mam tę serię za sobą. Miała być szansę czymś poważniejszym – obrazem problemów w związkach, relacjach młodych ludzi i generalnie dramatem wartym wspomnienia. W moim przypadku niestety kończy jednak w miejscu gdzieś, gdzie wolałbym o niej zapomnieć. Doceniam jak najbardziej starania i kilka innych rzeczy, w tym projekty(przynajmniej wstępne) postaci ale nie będę mógł z czystym sumieniem polecić serii widzom, którzy spodziewają się dramatu nienasyconego zwichniętą wizją autorów. No i nadmierną ilością stosunków, których niejeden hentai mógłby się powstydzić.
Moja ocena końcowa składa się z zapunktowania postaci i strony technicznej, zwłaszcza ta druga jest naprawdę dobra i zaniżanie punktacji ze względu na słabą fabułę byłoby trochę niesprawidliwe.
Ode mnie 7/10 i polecam osobom, które mają ochotę na dobry dramat ale jednocześnie są w stanie przetrawić „wymysły” autorów, do których również zaliczają się nadmierne sceny łóżkowe.
Nieszablonowe
W obronie ścierek do podłogi
Nie wiem, może ja sama jestem przez osobiste przejścia zbyt znieczulona na brak rozsądku w zachowaniach ludzkich i z góry raczej zakładam że ludzie będą się zachowywali bez sensu, reakcjonalnie i emocjonalnie… I dlatego nie przeszkadzają mi historie jak Scum's Wish. Bo ja w realu widziałam gorzej. Hej, zresztą wystarczy wejść na internety i poczytać, żeby zauważyć, że szaleństwo, samolubstwo i głupota nie znają granic.
Wiem, że to ostry osąd, ale stwierdzam, że do recenzji zabrał się nieodpowiedni człowiek. Mianowicie ktoś bez zrozumienia czy zdolności analizy przyczyn dla których ludzie popełniają błędy. Ktoś, kto jest zdolny pojmować jedynie przez pryzmat swoich doświadczeń („JA nie dałbym się tak traktować, więc ta osoba z góry jest głupia/jest szmatą do podłogi!”). Powiem szczerze, że dość często widzę taką postawę wobec historii gdzie postać popełnia „grzech” zachowując się inaczej niż czytelnik by to założył. Jeżeli jest to dziura logiczna w fabule, można to wybaczyć, ale jeżeli zachowanie postaci może być całkowicie usprawiedliwioną wadą charakteru… to powiem szczerze, takie zarzuty są skrajnie irytujące i dla mnie świadczą o ograniczonym postrzeganiu rzeczywistości.
Nie powiedziałabym, że dla mnie Scum's Wish jest idealne w swojej patologii, albo w 100% wiernie odwzorowujące ludzką psychikę. Miałam sporo jakiś „ale”, gdy to oglądałam.
Nie jest to nawet moja ulubiona historia tego typu.
Ani też nie pochwalam destrukcyjnych zachowań, to nie o to mi chodzi. Ja po prostu nie neguję faktu ich występowania, ani tego, że jest to taki sam element konstrukcji fabuły jak każdy inny.
A historie takie jak ta są szansą na wgląd w historie ludzi, którzy nie zawsze (albo wręcz rzadko) wiedzą jak postąpić rozsądnie, dlaczego to robią, jak internalizują albo przyzwyczajają się do swojej sytuacji i dlaczego się w niej pogrążają.
Często zaczynają ciekawe dyskusje. Ja np. poleciłabym analizę YT autorstwa PedanticRomantic która daje dodatkową perpektywę.
Nie miałabym ŻADNEGO problemu z negatywną recenzją napisaną przez osobę która rozumie podstawowe założenia fabuły… tutaj ma miejsce negowanie tychże założeń i przedstawianie ich jako… wad? Serio?
Stąd mój impuls żeby bronić tego anime.
Można stać okoniem i gadać „jacy oni są bez sensu i nierozsądni i zdrowi ludzie tak się nie zachowują”...Cóż…lol…newsflash, to nie jest historia o „zdrowych” ludziach.
Szybko jednak się okazuje, że owo leczenie ma polegać na kontaktach cielesnych. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie detale. Zacznijmy od najgłupszej rzeczy – Hanabi i Mugi w trakcie zbliżeń wyobrażają sobie swoich ukochanych. Rzecz jasna prowadzi to do odwrotnych skutków aniżeli zakładana przez nich ucieczka od rzeczywistości. Co więcej, żadne z nich nie poddaje się w kwestii walki o swoją prawdziwą miłość, a to prowadzi do kolejnych problemów i nieporozumień. Wszystko to sprawia, że ich związek jest po prostu toksyczny, bez szans na szczęśliwe zakończenie.”
No właśnie nie. Po pierwsze, nie zeszli się po to by zapomnieć. Po drugie, nie zeszli się po to by leczyć rany. Wręcz przeciwnie. Zeszli się własnie po to, by móc się lizać i wyobrażać sobie, że robią to z miłością swojego życia, a nie ze sobą nawzajem. Oni nie stali się parą, bo mieli nadzieję na to, że w końcu stworzą ze sobą jakiś normalny związek, tylko jako dwoje seksualnie sfrustrowanych i zfriendzonowanych nastolatków chcieli jakoś tę frustrację wyładować. Nic dziwnego, że żadne z nich nie poddało się w kwestii swojej prawdziwej miłości – ich celem od zawsze było zejście się z odpowiednim nauczycielem.
Chciałbym powiedzieć, że recenzent nie uważał przy seansie, ale jak można nie uważać na tyle, żeby cały główny konflikt tego serialu, to na czym opiera się cała fabuła tak potwornie przeinaczyć?
Takiego porównania mógł użyć tylko ktoś, kto nie oglądał „Kuzu no Honkai” albo w życiu nie miał styczności chociaż z jednym odcinkiem „Mody na sukces”. Tak czy siak, już na starcie podaje to w wątpliwość rzetelność recenzenta.
Ciężkie
Wybiórczo, czy w całości?
Bardzo dobre wrażenie zrobiły na mnie realistycznie przedstawione mechanizmy psychologiczne. W szczególności warunkowanie zachowania przez sposób postrzegania samego siebie i rzeczywistości został przedstawiony na bardzo wysokim poziomie. Postaci spójne i przemyślane. Wiele osób irytują główni „drewniani” bohaterowie. Ja odnoszę wrażenie, że zarówno Mugi jak i Hanabi stali się tacy w wyniku sytuacji jaka zaistniała. Stąd też musieli zostać w ten sposób przedstawieni. Zmiana jaka się w nich dokonała w wyniku sytuacji, dała początek dalszemu pogrążaniu się i kolejnym nieodwracającym precedensom. Co ciekawe, postacie były z gruntu zdecydowane, wiedziały czego chcą. A to, że miały jedynie iluzję kontroli to cóż…bardzo ludzki wymiar.
Troszeczkę za dużo melodramatu tu się moim zdaniem wkradło. Stąd też kwestia gatunkowa pozostaje dla mnie pod znakiem zapytania. Twórcy niezwykle płynnie przechodzą od seinen do josei. Czystego seinen tutaj nie dostrzegam z prostej przyczyny – seria składa się w dużej mierze z opisów stanów wewnętrznych kobiet. Odnoszę wrażenie, że jest to celowy zabieg mający na celu zwiększenie grona odbiorców.
__________
Historia swoją innością na pewno zasługuje na uwagę, lecz ocena inności to już troszeczkę inna sprawa. No i czas na meritum!
Kuzu no Honkai traktować jako całość, czy jednak odnosić się do poszczególnych wątków? Traktując te 12 odcinków jako całość jestem rozczarowana. Nie podoba mi się tak duże zwrócenie uwagi na Akane. Równie dobrze mogli zagłębić się w przeżycia wewnętrzne ukochanego Hanabi dla zachowania równowagi. Nie zrobiono tego, gdyż zapewne był on zbyt oczywisty. Podobnie oczywista była dla mnie metodologia Akane, stąd też nie rozumiem, po jaką cholerę zmarnowano na nią tyle czasu?
Aczkolwiek skupiając się na poszczególnych wątkach powyższego problemu nie dostrzegam. Jedyne co, to jestem pod olbrzymim wrażeniem. Nie ukrywam, seria mnie zafascynowała. (Fakt wbiła w fotel, bo planowałam lekkie i przyjemne romansidło do herbatki…możliwe, że pierwsze wrażenie wpłynęło znacząco na odbiór całości). Podejrzewam, że dużą role w odbiorze odgrywa to, czy oglądamy wszystko na raz, czy mamy doznawane doznania w postaci tygodnia przerwy. Ja obejrzawszy ponad połowę pod rząd, oczekiwałam każdego kolejnego odcinka z niecierpliwością. Poszczególne wątki mnie poruszyły, irytowały itd. Mówiąc ogólnie wzbudzały silne emocje skłaniając przy tym do przemyśleń. Smutno troszkę, że już po wszystkim :<
Pozycja na pewno pozostanie w pamięci na długo. Oceniając całość razem 6/10, z perspektywy poszczególnych wątków 8/10, 9/10? Niemniej mając w pamięci odczucia towarzyszące serii i powstały w ich wyniku sentyment pozycje zakwalifikowałam już do miana ulubionych. Żeby tego było mało, już teraz wiem, że sięgnę do niej ponownie, lecz z pominięciem niektórych epizodów.
trochę naciągane 7/10
Było trochę prowokacyjne i „zryte”. Historia podobała mi się raczej na początku, potem zmonopolizowała i przesyciła to bardzo jedna postać kobieca i w efekcie zaczęło mi się nudzić.
Seria jedna z wielu, czy ta jedyna?
Historia może nie była porywająca, ale przedstawiona w taki sposób, że nie sposób było się nudzić. Niezbyt często zwracam uwagę na stronę wizualną, ale tutaj styl bardzo mi się podobał.
słabo
Fabularnie to jest to raczej klapa, bo wszystkie wątki są potraktowane dosyć ubogo. Przedstawienie takiej ilości związków i nie rozwiązanie żadnego z nich w odpowiedni sposób (może od biedy związek nauczycieli) strasznie irytuje. Na początku to jeszcze miało to jakieś ręce i nogi, ale po kilku odcinkach udziwnienia wydawały się być wrzucane tylko w celu skomplikowania całości. Z postaciami też różnie. Te, dla których było odpowiednio dużo czasu, były przedstawione dosyć dobrze, a inne tylko po najniższej linii oporu.
Za to wykonanie było ekstra. Jak na „przegadaną” serię, bardzo mnie ucieszyło wykorzystanie kratek jak w mandze, które dodają statycznym scenom niejakiego dynamizmu. Oprawa graficzna wygląda dobrze za sprawą miękkiej kreski, animacja raczej taka se. Muzyka to w zasadzie kapitalny opening i niezły ending, tak pomiędzy to nawet nie pamiętam.
No i oczywiście jest jeszcze fanserwis. Na początku miałem nadzieję, że dosyć graficzne pokazanie scen „łóżkowych” posłuży podkreśleniu dojrzałości tematyki. Niestety, scenariusz nie domagał, więc dostaliśmy w zasadzie tylko dosyć mocny fanserwis. W sumie, lepsze to niż jakieś panty shoty czy inne wywracanie się na cycki, ale bez tego strat wielkich by nie było.
Cóż, w sumie to podobało mi się. Pomimo tego, że nie jest to seria tak dojrzała jak jej się wydaje, to miło jest obejrzeć coś innego, coś bardziej oryginalnego. Niedoróbki fabularne są ewidentne, ale ogląda się to całkiem dobrze. Zdecydowanie jest to zasługa pojedynczych scen czy motywów, a nie całości, ale nie jest to jakiś koszmarny problem.
Rozciągnięcie całości na dwa sezony i ograniczenie fanserwisu wyszłoby tej serii na dobre. Szkoda, że twórcy ograniczyli się w tych dwunastu odcinkach. Trudno jest tez to komukolwiek polecić, bo potrzeba odpowiedniego gustu i dostatecznego znudzenia „typowym romansem anime” by to się komuś podobało. Ode mnie taka naciągana, ale dam tę siódemkę.
drop