Komentarze
Dragon Ball Z
- Re: Flaki w oleju : Koleś : 18.12.2018 14:25:53
- Było minęło : Koleś : 6.12.2018 20:24:49
- komentarz : Norkizo : 1.04.2014 21:05:50
- Re: Brak słów : GokuUu : 13.02.2014 03:15:43
- Kto jest fanem DB(Z)? : Rety : 22.07.2013 12:45:47
- Re: Fanboje DB ciągle aktywni jak zawsze ;) : Rei : 5.05.2013 19:54:38
- Fanboje DB ciągle aktywni jak zawsze ;) : FinnMacCool : 27.03.2013 12:15:55
- komentarz : Legenda : 20.03.2013 22:36:29
- Grafika : DB Mafia : 18.01.2013 22:36:57
- Re: o recenzji : Slova : 26.12.2012 19:15:28
Było minęło
Kto jest fanem DB(Z)?
Owszem – dłużyzny są, walki są przeciągnięte i nadmuchane (w Kai poprawili nieco tę kwestię). Minusem faktycznie jest ciągłe zwiększanie mocy zamiast strategii i szukania słabych punktów przeciwnika. Owszem pojawia się wiele nieścisłości w fabule – przeszkody nie do przebycia stają się zwykłymi schodkami (jak na przykład sposób dostawania się do pałacu Kami), ale ale..
1)kreacje bohaterów uważam za niesamowicie dobre!
a) Recenzentka określa Goku jako osobę niedorozwiniętą i się nie myli, tylko że krótkowzrocznie stwierdza, że to wada anime. A to jest jej wielka zaleta! Goku jest właśnie osobą z autyzmem (albo mózgiem uszkodzonym po upadku w dzieciństwie). Dorośleje, ale ciągle zostaje zakręcony na punkcie walki i nic nie ma większego znaczenia. Niesamowicie przypomina mi to przypadki sawantów. A dla anime jest świetnym motorem akcji patrz. wszystkie przypadki, w których opóźnia rozstrzygnięcie walki. Człowiek rozsądny ma ochotę krzyczeć – skończ to wreszcie i uratuj ziemię! albo pomóż żonie, przecież jesteście rodziną! Ale nic z tego, to jest Songo i może właśnie dlatego, że tak czasem wkurza się go kocha.
b) Pozostali bohaterowie nie stanowią wyłącznie tła. Zdecydowanie część z nich nie jest już tak aktywnie wykorzystywana jak w pierwszych sagach DB, ale w dalszym ciągu mają wyraziste charaktery zarysowane niekiedy subtelnie, niekiedy topornie (krew z nosa Genialnego Żółwia przy oglądaniu dziewczyn przez lornetkę, eh… to mnie chyba nigdy nie będzie bawić). Generalnie postacie lubieżnych starych dziadków, czy różne postawy matek (Chichi i Bulmy) są świetnymi próbami uchwycenia schematów zachowań i problemów (psychologicznych, społecznych) charakterystycznych chyba nie tylko dla Japonii. Dobrze, że te postaci nie są przeintelektualizowane – nie oszukujmy się, w życiu też tak jest – to tylko nam się wydaje, że jesteśmy racjonalni i pozbawieni ograniczeń.
c) przeciwnicy. Oczywiście widać w nich pewien schemat (podobnie jak schematyczne jest ich pokonywanie). Vegeta i Freezer faktycznie najlepiej przemyślani, ale później też było ciekawie. Wbrew pozorom walki z Buu mnie wciągnęły. Nawet w jednym momencie pomyślałam, że to jest genialne kazać im walczyć z gumą balonową. I to nie prawda, że celem tych przeciwników było zawsze zniszczenie świata! Właściwie jedynie pierwotna wersja Buu chciała jedynie siać chaos. Wspomniany w recenzji Cell był przecież zaprogramowany, aby zniszczyć Goku (a zagrożenie dla całej ziemi pojawiło się jako skutek tej motywacji).
2) Fabuła – są dłużyzny nie da się ukryć, zaskoczeń wielkich nie ma, można przewidzieć nawet największe zwroty akcji. Paradoksalnie to sprawiało mi przyjemność podczas oglądania – można się poniekąd dowartościować, jeśli dla kogoś wartością jest znajomość chwytów fabularnych. Dodatkowo nieuważni widzowie mogą przeoczyć kilka problemów współczesności, jakie pojawiają się niby mimochodem. Jeśli ktoś się skupia na mordobiciu, to tak się dzieje.
a) Uważam, że w DGZ rewelacyjnie ukazany jest problem popularności celebrytów i tego jak bardzo ludzie wierzą mediom, podczas gdy prawda jest o wiele bardziej skomplikowana. Postać Mr Szatana bardzo dobrze wymyślona (choć przyznam, że dość nieswojo oglądało mi się te tłumy na ulicach i stadionie wykrzykujące „satan satan satan” – nie dziwi zmiana tego imienia w polskiej wersji). Jedna z lepszych scen – po pokonaniu Buu – świat dostaje jedną wersję, ale przyjaciele Goku wiedzą swoje i o ile przy Cellu to przypisywanie zasług mnie denerwowało, to tu już wiedziałam, że tak jest lepiej.
b) Dobry wątek odnośnie stawiania granic technologii (choć wiadomo, że zdarzały się głębsze analizy w anime), dzięki temu aspektowi Kulilin dostał bardzo intrygujący wątek.
c) Ubogi, ale wydaje mi się ważny wątek stosunków rodzinnych. Modele kobiecości ciekawe i bardzo dobrze uchwycony fakt, że kobiety często same na własne życie kastrują się z części swojej osobowości po wyjściu za mąż lub urodzeniu dziecka. Minusem był brak silnej wojowniczki, ale mogło to być zarówno tym właśnie mechanizmem, jak i pewnym konserwatyzmem autora czy czasów.
3) humor – zdaje mi się, że faktycznie DB bardziej mnie bawił niż Zet. Niektóre żarty wiadomo niskich lotów, ale śmiałam się często zwłaszcza z humoru sytuacyjnego – Trunks, który dziękuje bogu, że jednak nie zażyczył sobie kostiumu takiego jak Gohan i inne sytuacje. Postać Gotena też mi się spodobała i nie wiązałam jej jedynie z komediowym aspektem, choć zdecydowanie miał taką rolę. Generalnie ciągle mi się chce śmiać z najsilniejszego cukierka kawowego we wszechświecie!
4) kreska – owszem ciężko się przestawić z nowocześniejszych anime, może i tła są schematyczne, ale przecież te postaci (zwłaszcza główni bohaterowie) są rewelacyjnie narysowane! Nie ma schematu – siła = wielkość, nawet protagoniści śmieszą wyglądem. Moim zdaniem jest to bardzo dobra grafika, zwłaszcza w porównaniu do niektórych (tak wychwalanych) współczesnych produkcji, w których postaci różnią się jedynie kolorem włosów.
Ogółem – mimo błędów i wypaczeń Dragon Ball Z dostarczył mi emocji, których już się po sobie nie spodziewałam. Polecam!
Fanboje DB ciągle aktywni jak zawsze ;)
Tyle niepotrzebnych negatywnych komentarzy dotyczących recenzji i recenzentki jedynie dlatego, że wypunktowała wady Dragon Ball'a?
I gwoli ścisłości, nie jestem hejterem Smoczych Kul, bynajmniej, sam biegałem z nadludzką prędkością do domu, by obejrzeć DB jak zresztą cała moja szkolna hałastra. Jestem z pokolenia w którym nie obejrzenie jakiegoś odcinka skutkowało następnego dnia towarzyskim ostracyzmem, bo nie było się partnerem do dyskusji! :)
Ale lata minęły, obejrzało się wiele filmów, anime, przeczytało sporo książek no i oczywiście nabrało się dystansu do tej produkcji, jej fabuły, bohaterów i mimo że trzymam Dragon Ball'a głęboko w sercu nie jestem w stanie uczciwie napisać że to najlepsza produkcja anime w dziejach.
I ci wszyscy ludzie, którzy fanatycznie hołubią tą serię powinni chwilę się zastanowić zanim kogoś obsmarują błotem za obiektywizm!
Aha i jeszcze jedno, mimo wszystko:
DRAGON BALL FOREVER!! :)
Grafika
o recenzji
Rocznik 90 chce skrytykować :p
DBZ co prawda nie dorównuje DB w fabule i postaciach i sam często krytykuję za „same walki i rosnącym poziomie mocy”, ale jednak coś w nim jest.
To nie tylko sentyment, skoro wiele osób z dzisiejszego pokolenia uważa Dragon Balla za świetne anime.
Co do postaci i ich odłożenia na bok to zgodzę się niestety. Jedna z moich ulubionych, kot Karin został już tylko producentem fasolek, a Yairobe (Jaskiniowiec) był kurierem, dostarczającym je dla naszych bohaterów. Ewentualnie Goku sam się po nie teleportował.
Z tego co słyszałem Akira Toriyama miał skończyć Dragon Bala po Freeza Saga, stąd śmierć głównego bohatera – miał właśnie zginąć jako bohater, uratowawszy wszechświat przed tyranem.
Ale fani namówili go, by ciągnął go dalej. Wiele rzeczy pozapominał, nie dziwne, skoro nie planował kontynuować mangi, a został już trochę przymuszony przez fanów.
Kwestia humoru? Moim zdaniem nie był taki zły. Uważam nawet, że jest na podobnym poziomie jak ten z DB. Choć może niektóre rzeczy były już powieleniem tego co było.
kliknij: ukryte
Kłócenie się o jedzenie, pokazanie ile to taki Goku nie zje…
No i co najważniejsze – gdy Buu wyszedł z Bulmą na miasto i chciał kupić lody to jest to kopia tego, jak Goku chciał dowiedzieć się, gdzie jest Bulma. Wtedy ktoś akurat organizował konkurs, że jak pobije się mistrze to się wygra sporo kasy. Goku dał kobiecie za wspomnienie o policjancie, Buu dał sprzedawcy. Oboje nie chcieli reszty. Potem Goku spotkał złodziei. Buu także. W przypadku różowego byli to Ci sami, co oferowali kasę w konkursie, a u Goku byli to inni.
Podoba mi się parę żartów w zaświatach też :p
Co do konkurencji – RTL7 miało ją. Ja 90% czasu oglądałem Cartoon Network wtedy. Było po angielsku, ale jednak. Tom i Jerry oglądało się nawet częściej niż DB. Poza tym była taka fajna bajka, francuska, ale fajna – Simba, le roi lion – czyli „Simba, król zwierząt” w wersji polskiej. Tytuowemu lwiątkowi głosu użyczył ten sam aktor co Ashowi z Pokemonów.
No i była też Księga Dżungli (dużo wcześniej niż DB) i wiele innych.
Pamiętam, że nawet chciałem, jak już CN było po polsku i coś im się pomyliło i przez parę dni emitowali wszystko po angielsku (kto pamięta ten błąd? :D), że liczyłem, że nawet DB będą tam emitować bo w angielskim CN było DB ;p
Co do szaleństwa – jest anime, które jest bardziej pokręcone niż DBZ. Bobobo. Ja tego nie kumam, tam nie ma spójności i to jest komizm tego, że techniczna strona jest komentowana przez Bohaterów. Chociażby to, że główny Bohater mówił coś chyba o tym, że jakaś postać nie będę następnym razem bo jest kiepska. Tak jakby ją zwalniał z anime :P
Ale mniejsza…
PS Ja bardzo się na Dragon Ballu wzoruję. Co prawda w większym stopniu na DB, ale jednak walki inspiruję na DBZ także, ale zawsze nadają jakiś wątek fabularny i większy realizm niż w DB.
W ogóle obie serie wywarły na mnie wielki wpływ – przez długi czas wierzyłem w energię KI, teraz jest ona dla mnie podstawą mojego świata, także fakt, że interesuję się sztukami walki, turniejami, itp.
Co do fillerów – bo zapomniałbym – w Dragon Ballu je własnie uwielbiam. W DBZ też. No i ja spokojnie mogę oglądnąć wszystkie 293 odcinki, nigdy mi się nie znudziło.
Zamaskowano spoiler. Moderacja
DBZ jest wszędzie
DO AUTORA "recenzji"
krol anime DRAGON BALL
Anime legenda
8/10
ale Dragon Ball Z to po prostu anime mojego dzieciństwa i nie tylko . czasem mi się przypomina , zdarza mi się jejjeszcze włączyć i obejrzeć . wiem , że to dziwne . może jestem dziecinna . ale mimo mimo wszystko kocham <3 . pewnie nie jestem obiektywna , bywa .
Nie było to ani moje pierwsze, ani moje ostatnie anime – więc dlaczego pomijając ciągły wątek „nostalgii”, „wspomnień” itp. rzeczy, wciąż siedzi ono w mojej głowie, nie wspominajac o tym, że muzyka w tym anime jest mistrzostwem świata, gdzie w wiekszości scen człowiek dostaje gęsiej skórki? To anime ma sporo wad, ale cieszy mnie, że nie patrzyłem na nie tak surowym okiem, jakbym zaraz miał napisać recenzję, bo straciłbym całą magię tego, co dane mi było zobaczyć. Jedno jest pewne – saga Buu – moim zdaniem – wogóle nie powinna się pojawić, a anime to zostanie w pamięci niejednego fana anime.
recenzja: 3/10
Dragon ball Z: 8-/10 (8 za te wszystkie wieczory z DBZ)
Pozdrawiam!
Może...
tl;dr
nawet jesli ktos nie zna DBZ i chcialby sie cos o nim dowiedziec, to dziesieciostronicowy esej skutecznie go zniecheci.
ludzie, ogarnijcie.
Nie rozumiem
Kto się boi Son-Goku?
Taka charakterystyka Goku może pasowałaby do Dragon Ball Evolution, ale na pewno nie do Zetki. Jeśli ktoś równie intensywnie i wytrwale trenował, to tylko Vegeta. A scen z życia codziennego Goku było tak niewiele, że nawet nie sposób oceniać go pod tym kątem (był chyba tylko filer z robieniem prawa jazdy).
Nie będę oceniał, czy Goku zachowywał się dziecinnie jak na swój wiek w poprzedniej serii, ponieważ nie ona jest tematem tej recenzji. A co do Zetki… Goku ewidentnie jest dobroduszny, prostolinijny i brak mu ogłady, ale to akurat logiczne, biorąc pod uwagę historię jego dzieciństwa. Ale pomimo pewnych braków w inteligencji, Goku jest na swój sposób sprytny, żeby nie powiedzieć cwany. Zawsze stara się przechytrzyć przeciwnika i często mu się to udaje. Pisanie więc o jego głupocie czy niedorozwoju umysłowym jest WIELKIM nadużyciem.
Żywiołem Goku jest walka. Tylko to go interesuje, tylko w tym się sprawdza. Pozostałe aspekty życia po prostu go nie interesują. Goku to człowiek… przepraszam, Kosmiczny Wojownik o wąskiej specjalizacji – obijaniu mord swoich przeciwników. Taki japoński Tomasz Adamek… sprzed walki z Kliczką oczywiście ;P