Komentarze
Blame! [2017]
- 4/10 Coś tam było i się bez składu i ładu skończyło : anmael : 27.04.2023 00:24:28
- Re: 5/10 : izi : 16.10.2017 04:43:16
- 5/10 : Windir : 2.10.2017 19:06:56
- Może i klisze, ale jakie śliczne : Lenneth : 14.09.2017 15:44:38
- komentarz : blood : 13.09.2017 23:00:49
- komentarz : blob : 2.07.2017 12:52:11
- komentarz : Atsuko : 29.05.2017 09:53:37
- komentarz : GLASS : 25.05.2017 19:10:22
- komentarz : Weiter : 24.05.2017 19:27:55
- komentarz : Maxromem : 24.05.2017 01:07:41
4/10 Coś tam było i się bez składu i ładu skończyło
Bohaterowie miałcy, monotonni i prostymi dialogami, które jakoś dziwnie podobnie do siebie brzmiały (Uważaj!!!…, Killy!!!…, musimy to musimy tamto….).
Uważam że produkcja miała potencjał, ale w takim wykonaniu twórcy oszczędnie poszli na skróty ze wszystkim.
Bez rozpisywania się…. wieje nudą.
5/10
Minusy:
- bardzo nierówne CGI. czasem płynnie i ślicznie, a czasem klatkowanie, że zęby bolą – szczgólnie mimika twarzy leży. ale trzeba przyznać, że jest przewaga tego ładnego.
- rozwleczony. za długi na to ile w tym postaci/fabuły/walk.
- AI wysyłająca do walki przeciwko ludziom roboty, które kliknij: ukryte umierają po klasycznym headshotcie? albo nie próbują niszczyć np mostów? naiwne. pewnie w mandze jest to wyjaśnione jakoś, ale tutaj drazniło.
- typowy film akcji. nie zaskakuje, bo że coś się kliknij: ukryte odjaniepawli w wiosce wiemy od chwily uratowania dzwieczyny – pokazane przez reżysera tak by widz się domyślał, że jest coś na rzeczy.
- za mało Killiego. najciekawsza postać, więc pytań jest sporo. kliknij: ukryte czym jest? dlaczego jest jaki jest? skąd ma wyposażenie? jak długo wędruje?
Plusy:
+ pomysł na świat. i właśnie to zajmuje większość czasu na ekranie i wychodzi bardzo dobrze.
+ landszafty.
+ zamknięta całość. satysfakcjonujące zakończenie. ale jednocześnie rozczarowujące, bo naszły myśli, kliknij: ukryte że obejrzałem coś bez znaczenia dla uniwersum.
Może i klisze, ale jakie śliczne
Skrajnie post‑apokaliptyczny świat – bardzo na plus. Ruiny cywilizacji widywałam już często, ale niekoniecznie aż tak monumentalne i ostateczne, gdzie garstce ludzi zostało raptem kilka tygodni życia, a ciągła walka toczyła się o odsunięcie śmierci głodowej o kolejne kilka miesięcy. Ten klimat kupił mnie od początku. Szczerze kibicowałam bohaterom, nawet jeśli byli tylko papierowymi wydmuszkami, bo przecież chodziło o przetrwanie całego gatunku jako takiego; coś, na czym w sumie mocno mi zależy.
Od pierwszej sceny kupił mnie także Killy. Małomówny, wycofany, praktycznie wyprany z emocji, a jednak z niezwykłym poświęceniem realizujący własną misję ratowania ludzkości. Mam dużą słabość do tego rodzaju postaci, jak i do samej kwestii „czymże jest człowieczeństwo”. Głos Clouda Strife'a świeżo po serii eksperymentów też pasował. ;) Bohater ani na sekundę nie był mi obojętny, przeciwnie, intrygował i sprawiał, że drżałam o jego los w każdym starciu, niezależnie od jego siły.
Grafika, muzyka i klimat całości – cudne. Zwykle nie przepadam za efektami komputerowymi, ale tutaj praktycznie nic mnie nie raziło, a na wiele statycznych kadrów z filmu, podobnie zresztą jak na sceny walk, mogłabym patrzeć długo.
I generalnie mam gdzieś, że to w dużej mierze „tylko” film akcji, który nie pogłębia ani wielu wątków, ani konstrukcji świata przedstawionego, ani charakterów postaci. Opowiadana historia jest spójna, kończy się w satysfakcjonujący sposób – mam tu na myśli, że nie dostajemy ani przerysowanego happy‑endu, ani równie przerysowanego dramatu, ani, co najważniejsze, zakończenia w stylu „wtf, nie rozumiem, co tu się właściwie wydarzyło…” (a zdarza się to czasem w cyberpunku właśnie). Niedosyt, który odczuwam po seansie, jest dobrym rodzajem niedosytu – nie tylko nie mam poczucia zmarnowanego czasu, ale jeszcze chętnie sięgnę po mangę.
Ale trzeba przyznać iż film może służyć jako pokazówka, że CGI wcale nie musi być takie złe.
Z jednej strony coraz bardziej przekonuję się do CGI (szczególnie pasuje ono do takich futurystycznych serii), które robi tutaj wrażenie, a nawet to jak postaci się poruszają wypada lepiej niż w niektórych ręcznie rysowanych seriach o małym budżecie (miałam okazję oglądać kawałek serii gdzie kompletnie nie animowano oczu. to dopiero było straszne)
Z drugiej fabuła i postaci: mam wrażenie, że wycięto tam sporo scen, bo teoretycznie postaci powinny przejść jakiś rozwój, zacząć wchodzić ze sobą w interakcje, a ja tam kompletnie tego nie widziałam.
Co do filmu, to wygląda on naprawdę świetnie. Widać, że Polygon Pictures wyciągnęło wnioski z obu Sidonii, bo prawie wszystkie problemy jakie miałem tam z grafiką tutaj zostały poprawione (wyjątkiem jest „syndrom jednej twarzy”, który w Blame! tez jest obecny). Muzyka też jest bardzo dobra, chociaż nieco powtarzalna, jakby zabrakło utworów albo były zbyt podobne.
Niestety, fabuła to takie trochę nic – ani dobre, ani nie dobre, po prostu jest i tyle. Na szczęści sceny akcji są zrobione bardzo dobrze, więc to rekompensuje wady fabularne. O postaciach tez zbyt wiele napisać nie można, ale wystarczają.
Ogólnie zdecydowanie polecam szczególnie ze względu na warstwę wizualną. Wygląda na to, że jeszcze kilka lat i anime w 3D zaczną naprawdę świetnie wyglądać.