Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 5/10 grafika: 5/10
fabuła: 3/10 muzyka: 4/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 61
Średnia: 5,89
σ=1,72

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Tablis)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Juuni Taisen

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2017
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 十二大戦
Tytuły powiązane:
Rating: Przemoc; Czas: Współczesność
zrzutka

Kolejne battle royale… tłumy wiwatują, rozszalali fani obsypują twórców deszczem pieniędzy.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Juuni Taisen dostaje u mnie dwa oczka w górę za męską wersję króliczka Playboya z gołą klatą, ogonkiem w postaci gigantycznego pompona i z nieodłącznymi nożami w łapach. Króliczek jest jednocześnie nekromantą. Jest też seksowny, mądry, i reprezentuje wszystko to, co w tym serialu dobre. Niedobory Króliczka z kolei reprezentują wszystko, co jest w tym serialu złe.

Wielka mądrość Króliczka objawia się nade wszystko w tym, że nie gada on, kiedy nie trzeba. Bohaterowie – po jednym na każdy z dwunastu znaków chińskiego zodiaku – mają jedno jedyne zadanie: nawzajem się wymordować podczas efektownego battle royale. Tego wymaga się od nich w tej serii, i tego też mamy prawo wymagać od nich my – widzowie. Zakładanie kółka dyskusyjnego nie należy do zakresu ich obowiązków. Mówi się, że słowa ranią, jednak same z siebie nie zabijają – to bowiem wymaga już naruszenia integralności cielesnej. Gdy inni sobie dyskutują, Króliczek zajmuje się naruszaniem integralności, co jest rozsądną strategią (szczególnie jeśli trupy zaczynają walczyć po twojej stronie), a przy okazji również przyjemnie się ogląda. Z długotrwałych rozmów pozostałych członków ekipy dla nich samych nie wynika nic, gdyż zwykle co najmniej jeden z rozmówców odchodzi z tego świata, zanim jakiekolwiek ustalenia zdążą wejść w życie. Wynika z nich za to dużo dla ekipy animatorów, pozwalając na poczynienie poważnych oszczędności.

Z punktu widzenia tej recenzji najważniejsze jest oczywiście, co z tego wynika dla widzów. Pod tym względem Juuni Taisen jest intrygującą osobliwością, jest to bowiem adaptacja light novel Nisio Isina. Czego jak czego, ale po twórcy Monogatari można się spodziewać porządnych dialogów (jak i końskiej dawki fanserwisu). W przypadku Juuni Taisen udało mu się zaskoczyć, udowadniając, że jeśli odpowiednio się postara, potrafi jednak napisać złe dialogi (a i z fanserwisem słabo). Różnice między dyskusjami w tej książce, a Monogatari, można sprowadzić do trzech najważniejszych spraw:

  1. Postacie rozmawiają ze sobą, kiedy nie powinny.
  2. Nawet kiedy powinny, rozmawiają nie o tym, o czym by należało.
  3. Nawet kiedy rozmawiają o tym, o czym by należało, jest to nieznośnie nudne.

Punkt pierwszy był już poruszany, ale warto powtórzyć, dla utrwalenia i nabicia wierszówki, że stosunek mówienia do robienia w tym anime „akcji” jest przygnębiający. Kiedy już bohaterowie postanawiają się spotkać, naturalne byłoby, gdyby starali się wyciągać od siebie informacje i się nawzajem oszukiwać, ale podejmowane przez nich próby są bardzo rachityczne. Zresztą, niechby sobie robili w tych dialogach, co się Isinowi podoba, byleby było w tym jakieś napięcie, bo jeśli to ma być banda psychopatów próbująca się wymordować, to po dialogach tego nie widać. Twórcy serialowej adaptacji postanowili jeszcze podkreślić ten aspekt oryginału w ten sposób, że postacie stoją i gadają, w związku z czym animatorzy się cieszą, bo zyskują czas, widzowie za to mniej, bo czas tracą. Jako że tak jak animatorom, i zatrudnionym seiyuu do czołówki branży sporo brakuje, ogółem udało się osiągnąć imponująco fatalny efekt.

Kolejnym autorskim pomysłem twórców adaptacji jest znaczące rozwinięcie retrospekcji z wcześniejszego życia uczestników Juuni Taisen. Jest ich tyle, że zajmują większość czasu antenowego tej serii. Obserwujemy scenę pretendującą do bycia dramatyczną, gdy wtem zaczyna się retrospekcja zajmująca kwadrans, w której poznajemy ostatnie dwadzieścia lat z życia jednego z uczestników. Zaraz po zakończeniu owej retrospekcji uczestnik zwykle ginie, czyniąc informacje w niej podane całkowicie nieistotnymi dla dalszego przebiegu akcji. Same w sobie te historyjki nie są zresztą specjalnie złe, są zwyczajnie zbędne. Baran na pierwszy rzut oka jawi się nam jako stary i doświadczony weteran, wprawny w używaniu ładunków wybuchowych, z retrospekcji dowiadujemy się, że to stary i doświadczony weteran wprawny w używaniu ładunków wybuchowych… który ma kochającą rodzinę. Małpa każdym słowem pokazuje, że jest idealistką walczącą o pokój i starającą się używać negocjacji, a nie przemocy, retrospekcja ujawnia nam, że jest idealistką walczącą o pokój i starającą się używać negocjacji, a nie przemocy… która też ma kochającą rodzinę. Manipulator okazuje się manipulatorem, cwaniaczek cwaniaczkiem, i tak dalej, i w ten deseń. Kto nie dostaje retrospekcji? Oczywiście Króliczek, ponieważ Króliczek jest seksowny, mądry i jest postacią, która nie marnuje naszego czasu.

Książce trzeba oddać sprawiedliwość, że ma sporo informacji do przekazania, dwanaście diametralnie różnych postaci to w końcu nie przelewki. Jest przepełniona dialogami, w trakcie których bohaterowie dostarczają czytelnikowi mnóstwa informacji. W serialu można, a nawet trzeba po prostu pokazać, kto co robi i jak się zachowuje. Tak się zresztą dzieje, po czym pojawia się retrospekcja o tym samym, po czym i tak muszą nastąpić dalsze męczące słowne wyjaśnienia dla każdego z od dawna oczywistych faktów. Kiedy nikogo nie ma w pobliżu, bohaterowie zaczynają prowadzić monologi, zwykle dotyczące ich planów, które i tak później nie wchodzą w życie, co jest jeszcze bardziej męczące w odbiorze. Generalnie w tym serialu prawie bez przerwy ktoś gada, z niewielkimi zmianami można by tę produkcję przerobić na słuchowisko. Po co więc w ogóle obraz?

Kiedy nikt się nie musi ruszać, grafika jest przynajmniej znośna (na pewno lepsza od muzyki z dyskontu), niemniej nie ma jatki, nie ma lajka. Najważniejszą zasadą animacji walk było, żeby tych walk nie pokazać. Chęci i funduszy starczyło na odcinek pierwszy, później długo, długo niemal nic, byle strzępy akcji zajmujące sekundy, aż w odcinku dziewiątym następuje zaskoczenie, bo animatorzy uznali, że tak dalej się nie da i zrobili walkę w CGI. Kiedy w dwóch trzecich serii rodzaj animacji nagle się zmienia, można się ździebko zdziwić. Można się jeszcze mocniej zdziwić, kiedy te same komputerowe manekiny zostają dalej użyte w dialogu. Później znikają i już nie wracają, niczym nadzieja na porządny serial, a wraz z nimi nadzieja na walki w ogóle.

Złotą zasadą robienia dowolnego rodzaju serialu jest, że przynajmniej początek i koniec powinien być przyzwoity. Pierwszy odcinek istotnie jest dynamiczny i wciągający, nie zwiastuje późniejszej udręki, nawet retrospekcja ma w nim więcej sensu niż zazwyczaj. Zdawałoby się, że na finał też powinniśmy się doczekać poprawy, a więc co najmniej solidnego mordobicia. Nic takiego nie następuje, za źródło emocji ma robić zwrot akcji. Kto wygra, wie każdy, kto zna kolejność znaków chińskiego zodiaku oraz związaną z nimi legendę. Zwrot akcji tyczy się więc nie tego, kto wygra, ale jak wygra. Zdradzę zbyt dużo i zniszczę resztki radości z seansu, ale wygra, bo unika potyczek, jak tylko się da, co jest szalenie emocjonujące, nic tylko mu kibicować w ukrywaniu się po kątach i byciu zapomnianym przez wszystkich.

Czy to znaczy, że wszystko w tej serii poza Króliczkiem naprawdę jest złe? Oczywiście nie, wstęp był hiperbolą – jest jeszcze Byk. Też jest seksowny, i też dowodzi swojej inteligencji, więcej machając szablą niż językiem. Ma niestety kawałek retrospekcji, przegadany jak absolutnie wszystko w tej serii, ale za to o zdecydowanie mniejszym poziomie zbędności niż reszta. Dwie postacie przyjazne dla widza w serii przeważająco opartej na postaciach to jednak nie za dużo, a innych zalet nie widać…

Tablis, 11 lutego 2018

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Graphinica
Autor: Hikaru Nakamura, Ishin Nishio
Projekt: Chikashi Kadekaru
Reżyser: Naoto Hosoda
Scenariusz: Sadayuki Murai
Muzyka: Gou Shiina

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Juuni Taisen - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl