Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

9/10
postaci: 9/10 grafika: 10/10
fabuła: 8/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

9/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,75

Ocena czytelników

9/10
Głosów: 51
Średnia: 8,53
σ=1,23

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Fate/stay night: Heaven's Feel

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2017
Czas trwania: 3 (120 min, 120 min, 125 min)
Tytuły alternatywne:
  • 劇場版「Fate/stay night [Heaven's Feel]
Tytuły powiązane:
Gatunki: Dramat, Przygodowe
Pierwowzór: Gra (bishoujo); Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność
zrzutka

Niby znana już historia magicznej wojny o świętego Graala opowiedziana po raz trzeci. I jakże odmienny…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Placek

Recenzja / Opis

Fate/stay. Seria bliska miłośnikom anime w Polsce i na świecie. Doczekała się multum gier, książek, mang… i anime. Czy to w postaci pełnoprawnego serialu, czy też licznych kinówek, spin offów, a także parodii. W części bazujących na oryginalnej grze visual novel, a w części eksploatujących nowe światy i wariacje na temat. W niniejszej recenzji skupię się jednak na trylogii Heaven’s Feel, będącej animowaną adaptacją ostatniej ścieżki fabularnej pierwowzoru Fate/stay night.

Mogłoby się wydawać, że kolejne wałkowanie tematu ostatniej wojny o świętego Graala po tylu poprzednich anime jest tylko bezczelnym odcinaniem kuponów od popularności tytułu i skokiem na kasę. Ale jednak nic bardziej mylnego. O ile dotąd w centrum opowieści była przywołana powyżej wojna i historie o tym, jak to Shirou z uporem maniaka chce wszystkich dookoła uszczęśliwiać, tak tutaj mamy do czynienia z wyraźnym przeniesieniem akcentów fabularnych.

Pozwolę sobie nie zagłębiać się zbytnio w analizy fabularne i psychologiczne bohaterów, bo na ten temat rzetelnie i wyczerpująco wypowiedzieli się autorzy komentarzy pod tą recenzją. Coś jednak od siebie oczywiście dodam. Wojna o Graala schodzi tu na dalszy plan, podobnie zresztą jak walki między mistrzami a bohaterami, acz te ostatnie oczywiście pojawiają się i są diablo efektowne. Twórcy trylogii, podobnie jak ja w niniejszej recenzji, wychodzili jednak z założenia, że widz, który zasiada do nowych filmów, dobrze zna już poprzednie adaptacje. Dlatego wyjaśnienia na temat „co, jak i dlaczego” są tym razem cokolwiek zdawkowe, podobnie jak pokazanie postępującej w szybkim tempie eliminacji poszczególnych uczestników wojny, którzy mają tendencję umierać szybko i krwawo. Natomiast w centrum opowieści znajdują się tym razem Shirou, Sakura i Rin. Wokół tego trójkąta, z dodatkiem Illyi, Kireia, Jeźdźca i Zoukena Matou, toczą się wszystkie wydarzenia. Och, są też oczywiście i inni – dusze bohaterów, ich mistrzowie… Ale oni stanowią w moim odczuciu tło. Ot, grupka postaci do zabicia, zjedzenia i/lub przekabacenia. Nawet nie zostali jakoś szczególnie przybliżeni, bo wyrobiony widz wie „kto, z kim i dlaczego”. To przeniesienie akcentów zaowocowało opowieścią zdecydowanie bardziej psychologiczną i romantyczną niż dotychczasowe, bardziej bitewne poprzedniczki. Fabuła skupia się tym razem na romansie na linii Shiro­‑Sakura oraz na trudnych relacjach między nieszczęsnymi siostrami. Choć to na szczęście nie wszystko, bo w tle tych konfliktów i zawirowań dało się też przemycić kilka ciekawostek i historycznych faktów na temat konfliktu o Graala. No i nie sposób w tym miejscu nie zaznaczyć, że wydźwięk opowieści zrobił się tutaj dużo bardziej mroczny.

Powyższe zmiany podzieliły oczywiście fanów, bo rozdźwięk między trylogią a pozostałymi adaptacjami jest dość duży. W mojej ocenie najlepiej na tym wszystkim wyszedł sam Shirou, bo z naiwnego idealisty przeistoczył się wreszcie w istotę z krwi i kości, z normalnym spojrzeniem na świat oraz umiejętnością podejmowania bardziej dojrzałych decyzji i dokonywaniu wyborów. W filmie są też bardziej widoczne nawiązania do Fate/Zero, a dodatkowo rozwinięto wątek motywów Kireia, który zresztą ma w tej trylogii całkiem sporą rolę do odegrania. W sumie najmniej zmienili się chyba Rin i Strzelec, ale akurat ta dwójka zawsze miała silnie zarysowane i udane charaktery, więc w ich przypadku wystarczył tylko lifting i dostosowanie do nowych realiów. Na kilka osobnych słów zasługuje Sakura. Pojawiała się oczywiście we wcześniejszych produkcjach, powszechnie wiadomo, że jest rodzoną siostrą Rin, no i żadną tajemnicą nie był także fakt, że jest zakochana w swoim „senpaiu”. Ale dopiero w tej produkcji ma okazję rozwinąć skrzydła i pozwolić widzom „zajrzeć sobie do serca”. I tu już, bez wdawania się w szczegóły, powiem, że nie jest ono tak krystalicznie czyste, jakby się mogło wydawać.

Osobną kwestią pozostaje oprawa graficzno­‑dźwiękowa. A tę można by podsumować stwierdzeniem: magiczna. Same projekty postaci niewiele różnią się od tego, co znamy z poprzednich produkcji, a ich animacje i mimika są płynne i poprawne. Mam wrażenie, że grafika z filmu na film nabierała szlifów i stawała się coraz lepsza, natomiast sceny bitewne… Cóż, to już pełen przepychu i komputerowych efektów specjalnych spektakl eksplozji, szermierki i efektownych zniszczeń. Szczególnie w pamięć zapadł mi pojedynek między Szermierz a Berserkiem, który znów miał okazję zaprezentować oddanie swojej małej mistrzyni. Kroku animacji dotrzymuje też muzyka. Wtapiająca się w tło podczas spokojnych sekwencji obyczajowych i odpowiednio monumentalna bądź nastrojowa, gdy dzieją się rzeczy smutne lub wielkie. Zresztą, co ja tu będę plótł farmazony i zawracał głowę redakcji i korekcie. Rzućcie okiem na kadry. Albo lepiej odpalcie fragmenty filmu na YouTube. Nie bez powodu się wszak mówi, że obraz bywa wart więcej niż tysiąc słów.

Pozostaje mi więc stwierdzić, że nowa trylogia filmowa z uniwersum Fate nie jest produkcją dla każdego. Już na pewno nie dla tych, którzy serii do tej pory nie znali, bo liczne fabularne uproszczenia i przeskoki będą dla nich niezrozumiałe, oraz nie dla tych, którzy poprzednie adaptacje znają i liczą na więcej tego samego. Zły adres, moi mili. Co prawda są tu epickie i krwawe pojedynki, a także potężne eksplozje i ogólna rozwalanka, ale stanowią one tylko efektowne tło dla rodzinnych dramatów, romantycznych uniesień i pewnej ilości filozoficzno­‑mistycznego gadu­‑gadu. Sporo się tu pozmieniało. Shirou został wreszcie zdjęty z roli zbawiciela świata, Sakura pokazała, co jej w sercu gra, a nawet Rin zaprezentowała się z nieco innej strony. W efekcie postacie zrobiły się bardziej ludzkie, a cały wątek wojny o Graala stał się tylko pretekstem do przeprowadzenia na nich psychologicznej wiwisekcji. Osoby, którym zależy na innym, głębszym, także merytorycznie, spojrzeniu na uniwersum Fate powinny być zadowolone. Natomiast tym, którzy pragną przede wszystkim akcji, zostają filmiki na YouTube i/lub pozostałe adaptacje. Ta trylogia was bowiem pewnie wynudzi.

Diablo, 1 listopada 2021

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Ufotable
Autor: Kinoko Nasu, Type-Moon
Projekt: Atsushi Ikariya, Hisayuki Tabata, Takashi Takeuchi, Tomonori Sudou
Reżyser: Tomonori Sudou
Scenariusz: Akira Hiyama
Muzyka: Yuki Kajiura