
Komentarze
Devilman: Crybaby
- Niesmaczne? : PaSaT : 8.01.2020 19:58:41
- komentarz : chi4ko : 21.06.2019 14:30:35
- 4/10 : God Himself : 16.05.2019 17:45:30
- komentarz : ZSRRKnight : 5.05.2019 13:02:28
- 8/10 : Ephant : 13.04.2019 00:29:33
- Re: 3/10 : Patka : 4.10.2018 21:37:12
- komentarz : chi4ko : 4.10.2018 21:11:37
- komentarz : Jajco : 19.08.2018 05:45:35
- Miał być Berserk 2 : tajakjejtam_taka_ona : 18.08.2018 15:33:51
- D : Falka : 13.07.2018 22:17:24
4/10
4/10 nie polecam.
8/10
Dawno nie widziałam czegoś tak zrytego i jednocześnie zachwycającego. Anime wali po mordzie a widz prosi o więcej. Wobec Crybaby nie da się przejść obojętnie.
Débilman No Uta – ost :)
Miał być Berserk 2
a ludzie z otoczenia przechodzą z tym do porządku dziennego jakby nigdy nic oraz ich motywów postępowania. Jakieś mgliste wspomnienia o rządzie, czy tam tajnej organizacji ale nie jest to wyjaśnione do końca. Zmarnowane ciekawe wątki np. kliknij: ukryte fotografa stalkera czy imprez o nazwie sbat. Można obejrzeć z nudów ale mnie osobiście nie skłoniło do żadnych głębokich przemyśleń o ludzkiej naturze. Ach no i kreska koszmarna, czasami tak koślawa że oczy bolą.
9/10
3/10
Minusy:
- niesmaczna ilość erotyki. niby dobrze, że dorosły temat w dorosły sposób, ale w slasherze wypada to tragicznie i niesmacznie.
- rapsy. niby ciekawie przybliżają świat czy postacie, ale nie moja bajka.
- naiwny scenariusz
- OP, dawno już nie przewijałem tak „dokładnie”.
Plusy:
+ grafika. mi się podobało. zdecydowanie lepsze takie kombinowanie i sporo abstrakcji niż 3D.
+ voice acting. scenariusz słabiutki, ale zagrany świetnie.
+ zakończenie.
Mieszane uczucia
Postacie, to najmocniejsza strona serii. Rozwój Akiry jest ciekawy i choć on sam pozornie jest oklepany i przeciętny (jak na bohatera anime), to i tak oglądało się go z ciekawością. Ryo mu tutaj nie ustępuje na krok, a reszta obsady też jest niczego sobie. Gdyby nie popsuli ich wszystkich na koniec, to byłbym usatysfakcjonowany przynajmniej pod tym względem.
O ile soundtrack zupełnie nie wzbudził mojego zainteresowania (czasami wręcz męczył), to kreska była genialna- bardzo niestandardowa, niestarająca się być na siłę cukierkową i wliczającą się w kanon piękna. Przy tym jednak mająca swój urok i w pewnych względach estetyczna.
Akcja została poprowadzona genialnie. Odwaga w brutalności nie jest może rzadkością, ale nieocenzurowana intymność, która jednocześnie w najmniejszym stopniu nie może być zaliczana do fanserwisu, to już coś niecodziennego. Tutaj przedstawiono to genialnie- w połączeniu z przemocą, ale również zahaczając o religijność, co wyszło fenomenalnie, biorąc pod uwagę fakt, że ani razu nie odczułem, żeby cokolwiek miałoby tutaj być obrazoburczego. Napięcie było rozłożone dość nierówno- czasami z nim przeholowywali, a czasami go brakowało. W ostatnich odcinkach było go już tak dużo, że w kulminacyjnych momentach czułem się, jak dziecko, któremu dało się cukierka, a potem nie dość, że mu go zabrano, to jeszcze zdzielono go w twarz, żeby było było bardziej dramaturgicznie. kliknij: ukryte O ile tragizm syna pożerającego własną matkę i ojca niemogącego nic z tym zrobić był potwornie smutny i angażujący, o tyle sposób poprowadzenia śmierci ostatnich pobocznych bohaterów był już po prostu niesmaczny.
Symbolizm w „Devilman: Crybaby” był zamyślony bardzo mądrze i wręcz dziwiło mnie, w jaki sposób autorzy łączą rzetelną analizę chrześcijaństwa z dalekowschodnią interpretacją artystyczną. Niestety, pod koniec dostaliśmy dokładnie to, co dostajemy od Japończyków za każdym razem, gdy zabierają się za tematykę chrześcijaństwa…
Gdyby nie ostatnie 3 odcinki, z czystym sumieniem dałbym za to siedem gwiazdek. Gdyby cała seria utrzymała poziom pierwszych 4‑5 odcinków, a fabuła byłaby poprowadzona z wiekszym wyczuciem i mądrością, to mogłaby to być nawet dziewiątka. A tak? 5 gwiazdek. Pięć z dużym plusem, ale na 6 niestety nie zasługuje.
biedna dziewoja nie rozumie dobrych anime dla dorosłych
Więc tak, Anime lubi powtarzać swoje motywy, co by nie było takie wkurzające, gdyby twórca starał się wpleść w to wszystko więcej walk i aktualnej historii z Mangi. A co do walk – czemu większość z nich była pokazana w takiej ciemnicy? W ogóle nie oddają ani klimatu ze starych kinówek (zakładam, że Mangi też nie) oraz wspomniany czarny ekran strasznie przeszkadza w nadążaniu za akcją jak ledwo co widać…
Na plus są liczne plot twisty oraz wyróżniające się na tle innych Anime zachowania postaci. W kinówkach z lat 80‑90 narzekałem na głupkowate dialogi i nierealistyczne zachowanie się ludzi, jednak tutaj jest to już poprawione, a przynajmniej ja tak to odczuwam.
Podsumowując: pierwsze kilka odcinków było fajnych, środek jest słaby/ok i końcówka znowu fajna.
Dałbym 6/10, ale do tego trzeba jeszcze wliczyć brak wyjaśnień typu: kim jest Amon? Czemu Akira nagle tak sobie dobrze radził w ostatniej walce, skoro demony z trochę wyższych półek potrafiły go nieźle poturbować?
No tak średnio bym powiedział.
Największym minusem jest oprawa wizualna. Niby specyficzna, ale strasznie to wszystko brzydkie. W pierwszym odcinku jak zobaczyłem ten bieg, to z żenady musiałem to aż rozchodzić po domu ;)
Pewnie znajdą się osoby, które uznają, że nie potrafię w tym odnaleźć duszy artystycznej czy coś, ale na mój chłopski rozum jest to wszystko strasznie słabe.
Poza tym za dużo erotyki, a za mało istotnych rzeczy. No chyba, że głównym założeniem tej serii są cycki.
Fabularnie może być, ale jest nierówno.
Jedyne co daje radę, to oprawa dźwiękowa i seyuu.
Powiem tak, gdybym miał wykupić pakiet netflixa tylko dla tej bajki, to na pewno bym tego nie zrobił, ale jak ktoś ma już aktywne konto, to można sobie zobaczyć.
To samo z muzyką. Po seansie ciężko mi sobie wyobrazić serię bez niej.
Na koniec dopowiem że faktycznie przydałyby się ze 2 odcinki więcej.
PS: Fabularnie ta seria chyba najbardziej nawiązuje do filmu z 2004 roku co nie?
Anime do śniadanka...
Powiem tak...
Muzyka mi się raczej nie podobała – jak dla mnie to zbyt toporna elektronika na tą serię. Owszem, Devilman no Uta jest świetne, ale powinno być openingiem pomimo, ze miałoby się do tematyki serii jak pięść do nosa.
Fabuła trochą zbyt dziurawa. Za dużo chcieli wrzucić wątków na koniec. Zenon i Devilman Army, po co to? Może to jeszcze jedno skinienie głową w stronę fanów tytułu (a było ich parę). Rozwala to spójność. Z drugiej strony, całościowo bez tragedii. Można powiedzieć, że to kolejne, nawet udane podejście do Devilmana. Problem polega na tym, że nic ponadto. Nie jest to żadna rewelacja. Trochę szkoda. Może następnym razem.
Bez szału
1, 2 i 9 odcinek to klasa, reszta natomiast co najwyżej dobra. Mocno zaskakujące zakończenie rekompensuje przeciętny środek serii, ale moim zdaniem i tak nie ratuje całości. Wszystko dzieje się strasznie szybko, a wiele wątków po prostu zbyt szybko zostaje zakończonych bez odpowiedniego rozwinięcia. Myślę, że 2‑3 dodatkowe odcinki mogłyby tej serii wyjść na dobre.
Graficznie jest nierówno. Nie od dziś wiadomo, że Yuasa mocno eksperymentuje ostatnimi czasy z Flashem. Przez to raz wszystko wygląda strasznie sterylnie i rusza się niesamowicie płynnie (choć mocno widać wtedy użycie komputera), by w innym momencie (m.in. cały odcinek 3.), przy użyciu tradycyjnych technik, prezentować się bardzo standardowo i statycznie, tworząc przy tym ogromny kontrast. Muzyka natomiast to miód dla uszu, a nowa wersja Devilman no Uta jest naprawdę cudowna (czemu nie użyli jej jako openingu?).
Podsumowując – to naprawdę dobry tytuł, zdecydowanie warty uwagi i obejrzenia, ale wiele mi w nim nie zagrało. Nie wiem ile w tym winy twórców, a ile materiału źródłowego, bo go po prostu nie znam. Gdyby ktoś jednak po seansie Devilmana miał ochotę na jakąś serię Yuasy o demonach, taką bardziej w jego stylu, to polecam Kemonozume.
Pierwszy odcinek trochę mnie zdezorientował – miałem wrażenie, jakbym oglądał FLCL na kwasie. Od drugiego jednak zacząłem się szybko przyzwyczajać do animacji, całej dynamiki scen i w zasadzie mogłem się też już w końcu zacząć skupiać na fabule, zamiast na tym, co „próbuje” się dziać na ekranie.
Przy trailerze trochę się obawiałem – ale zupełnie niepotrzebnie, jest to naprawdę kawał dobrego anime stworzonego z pasją.
Nie ma tutaj całej tej cenzury i „grzeczności”, którą widujemy w normalnych seriach TV – jest golizna, seks, przemoc, krew, narkotyki – seria mocno się nimi podpiera ale sama wystarczająco wzbija na się na tyle, żeby nie były jedynym jej pozytywnym aspektem.
Czuć połączony klimat klasycznego anime, z nowoczesną technologią sztuką i naprawdę fajnie się to komponuje – klasyka(tj. „stary” devilman) pojawia się tutaj jako smaczek dla widzów.
Strasznie jarałem się też w zasadzie końcówką – bohaterowie pokazują swoje emocje i próbują zaznaczyć, że to co robili coś znaczy ale wszystko kliknij: ukryte kończy na palu rozwścieczonej hołoty, nie ma wszechmocnej nakama‑power, która rozwiązuje wszystkie problemy. No i zakończenie też może pozostawić u niektórych niesmak ale jest bardzo satysfakcjonujące i nie pozostawia niedosytu.
Czytałem też gdzieniegdzie, że wersja różni się od oryginału ale zapaleni fani Devilmana twierdzą, że im to specjalnie nie przeszkadzało, bo realizacja i tak był naprawdę dobra.
Warto też posłuchać cudnej wersji Devilman No Uta: [link], cud, miód i orzeszki!
Całość łyknąłem na raz i serdecznie polecam. 9/10
PS. Jeśli takie cuda będą wychodzić spod sztandaru Netflixa, to jestem jak najbardziej za i życzę im dalszych sukcesów.