
Komentarze
Hanebado!
- 4/10 : Windir : 17.08.2023 14:35:55
- Kosmiczna drama : Bez zalogowania : 18.01.2022 10:37:49
- Po 5 odcinku : Bez zalogowania : 18.01.2022 06:43:31
- Re: Zostaje jednak 6/10 : Kysz : 4.10.2018 21:42:30
- Re: Zostaje jednak 6/10 : Slova : 4.10.2018 21:23:53
- Re: Zostaje jednak 6/10 : Kysz : 4.10.2018 19:10:11
- Re: Zostaje jednak 6/10 : Slova : 4.10.2018 18:44:55
- Re: Zostaje jednak 6/10 : Nikodemsky : 3.10.2018 21:49:34
- Re: Zostaje jednak 6/10 : gorzal : 3.10.2018 21:11:21
- Re: Zostaje jednak 6/10 : Kysz : 3.10.2018 20:48:16
4/10
Ciężko nazwać to też serią czysto sportową, to raczej absurdalne namnożenie dram powiązanych ze sportem w realiach licealnego klubu badmintona. Pozytywnych emocji sportowych tutaj nie ma.
Kilka przykładów co zobaczymy w pierwszych 5 epkach:
Drama 1: kliknij: ukryte przegrałam na turnieju nie wiem z kim (bo po co sprawdzać, że w sumie nie miałam szans), a przecież ciężko pracuję chlip, chlip. Wincyj egoistycznego solo treningu, wincyj! Wtedy na pewno ogram wszystkich zawodowców!
Drama 2: kliknij: ukryte dalej uprawiam sport na poziomie w miarę poważnej rywalizacji (przeciwieństwo rekreacyjnego), który to sport jednoznacznie kojarzy mi się z traumatyczną sytuacją rodzinną.
Drama 3: kliknij: ukryte jestem zawodowcem, wygrywam w swojej klasie wszystko na całym świecie, lecę do Japonii pokonać biologiczną córkę mojej trenerki (która gra tyle co po szkole w szkolnym klubie) bo wtedy trenerka uzna mnie w pełni za swoją córkę.
Tyle fatalnej jakości dramatu zmieścić w 5 odcinkach to jest kurde wyczyn. Wszystko na ekranie jest śmiertelnie poważne, ciągła napinka, niezdrowe emocje. Wszystko oprócz fryzur i strojów zawodniczek, które kompletnie tutaj nie pasują. A rozmiary niektórych biustów to jak prosto z jakiegoś hentajca. Im dalej dalej w serie tym jeszcze więcej dramatów, ale nie chce mi się więcej wymieniać.
Na plus tylko grafika i zakończenie. Sam sport naprawdę pokazany świetne: mnogość zagrań, ujęć, szybkie wymiany, emocje. Ale co z tego jak losy wszystkich na ekranie były mi obojętne. Przynajmniej zakończenie wyszło porządnie: kliknij: ukryte logiczne zachowanie głównej bohaterki odnośnie matki, kilka dni czy tam tygodni później różowy wieloryb z lunaparku przy plecaku wskazujący, że „siostry” jakoś się dogadują, normalne relacje z drużyną/trenerem nie tylko u głównych postaci, ale też u innych bohaterek. Człowiek ostatecznie nie czuł, że zmarnował czas bo gdzieś to doprowadziło. Ale i tak nie polecam.
Po 5 odcinku
Nawet jeżeli mi zaserwują jakieś nawet choć trochę sensowne wytłumaczenie na końcu, to i tak niesmak pozostaje.
Póki co w punkt.
Zostaje jednak 6/10
Generalnie serię dobija tania drama. Rozumiem dodanie dramatyzmu, nawet podkręcenie go, ale bardzo łatwo z tym przesadzić. Coś, co normalnie będzie może dla kogoś bolesne, trochę łzawe, po wyolbrzymieniu przestanie mieć sens. Pal licho to jednak – najgorsze, że cały wątek Ayano jest po prostu głupi. kliknij: ukryte Matka porzucająca swoją córkę, która w gorączce leży w łóżku, zaraz po przegranym meczu, kiedy sama wymagała od niej wcześniej dość dużego poświęcenia na treningach? I to po co? Żeby mała zaczęła grać nie dla niej, tylko dla siebie. Mało tego – kilka lat później ta sama matka postanawia adoptować inną dziewczynę, w sumie to głównie dlatego, że przejawia spory talent w tej samej dziedzinie, która sprawiła, że „zmuszona” była porzucić rodzone dziecko. O ludzie, większych bzdur to tu się nie dało wymyślić. To się nazywa patologia i to należy karać. Szczęściem w nieszczęściu, kliknij: ukryte Ayano nie zdecydowała się wyjechać z matką, ale powinna jej powiedzieć znacznie więcej gorzkich słów. Za to podobało mi się, jak potraktowała przyrodnią siostrzyczkę. Co prawda zrobiła to w swoim „rage mode”, ale ponieważ w dalszej części nie pokazali żadnego pojednania można sobie chociaż powyobrażać, że nadal by ją traktowała podobnie.
Znacznie lepiej rozwiązano wątek Nagisy. Tu wszakże jej przemiana była zbyt nagła, a osobowość po przeobrażeniu zbyt różna, co znowuż psuło trochę naturalność takiej sytuacji. Potem wszakże Nagisa zeszła trochę na drugi plan i szkoda, bo w dalszej części była to jedna z fajniejszych bohaterek (na początku strasznie mnie wkurzało jej zachowanie – w sumie też dlatego, że również było przesadzone).
Skupienie się na historii postaci drugoplanowych stanowiło zarówno wielką zaletę, jak i wadę tej serii. Ogólnie wprowadzenie klubu, w którym trenują zawodnicy obojga płci jest ciekawym pomysłem. Szkoda, że tak rzadko wykorzystywanym w anime. Tutaj panów jest tylko dwóch i stoją całkowicie na drugim planie, ale jednak są i nawet poświęca się im trochę czasu. Sęk w tym, że przez takie rozdrobnienie brakuje czasu na rozbudowanie tych wątków pobocznych i cierpią one na pewną bezbarwność. Jak niby przedstawić dramat zawodnika, jeśli o nim samym nam się do tej pory prawie w ogóle nie mówiło? Dałoby się to przedstawić nawet pozostawiając postać w tle (patrze chociażby Uchuu Kyoudai), ale na to znowuż trzeba czasu i jednak trochę pomysłowości.
Poza tym wszakże sam badminton wyszedł tutaj wyjątkowo dobrze. Nie znam się na tym sporcie ni w ząb, ale podejrzewam, że realizmu w tym nie było. Jednak przez dość specyficzny poziom prezencji samych meczy, jak i ogólny wydźwięk tej serii, wyjątkowo mi to nie przeszkadzało. Za oprawę graficzną należą się zresztą specjalne brawa. Co prawda skaczące cycki były brzydkie i mogli to sobie darować, ale poza tym – cud, miód, orzeszki. Było dynamicznie i ciekawie a przy tym oryginalnie. Zresztą muzycznie również była to seria znacznie powyżej przeciętnego poziomu. Opening z pewnością jest jednym z lepszych z letniego sezonu (tak wizualnie, jak i muzycznie), ale oprawa meczy także zasługuje na wyróżnienie, mimo iż poszczególne kawałki same w sobie nie były szczególnie interesujące.
Ogólnie to seria jest na pewno warta uwagi, prezentuje kilka nietypowych rozwiązań, które jednak mogą umknąć pod toną niepotrzebnie wyolbrzymionego dramatu. Nawet jednak mogłabym dać to 7/10, gdyby nie motyw Ayano i jej matki, który mnie irytował swoim debilizmem. Zostaje więc 6/10 z maleńkim plusikiem. Chociaż w porównaniu do takiego Harukana Receive, które wychodziło w tym samym sezonie, Hanebado z pewnością prezentuje się ciekawiej, trochę szkoda mi więc je zostawiać z taką samą notą…
Zacznijmy od tego, że celowo podniesiono tu dramatyzm do do poziomów niebezpiecznie bzdurnych (w mandze to nie odczuwam). Tym samym badminton stał się emocjonalnie krwawym sportem o przetrwanie. Czy to dobrze, czy to źle? Trudno orzec. Na pewno wyróżnia to tą serię na tle innych.
Bohaterowie są troszkę sztampowi i nieszczególnie ciekawi. Z drugiej strony nie są jacyś nielogiczni i są konsekwentni w swoim zachowaniu. Więcej nie dało się z nich raczej wycisnąć w serii tej długości.
Fabularnie zadowalające, aczkolwiek nic szokującego.
Wykonanie jest bardzo dobre. Co więcej, opening jest rewelacyjny (10/10, OP SEZONU).
Jest to zdecydowanie dobre anime. Pytanie brzmi jak dobre? Na chwilę obecną zdaje mi się, że dobre na mocne 7/10. Jedna z lepszych sportówek.
Nadal nie lubię matki Ayano niezależnie od tego, w jaki sposób bajka próbuje zmienić jej wizerunek. kliknij: ukryte Własnego dziecka się nie porzuca – zwłaszcza wtedy, gdy najbardziej jej potrzebowała.
Ostatni odcinek był bardzo dobry – jestem zdecydowany podnieść po nim ocenę.
No i to nadal całościowo jedna z najlepiej wyglądających serii sezonu(nie, żeby miała duża konkurencję, no ale…) – zresztą strzelam, że w kategorii sportówek to też jedna z „ładniejszych” pozycji ogółem.
Ogółem to dobra bajka, pomimo tej całej dramy i innych, okazjonalnych problemów. Ile sportówek obejrzałem, to mogę policzyć na palcach jednej ręki ale ta zdecydowanie była jedną z najlepszych. Ode mnie mocne 7/10.
Ayano!! Musisz!!
12 odcinek
Co musi się stać, żebym zwiększyła do 7/10:
- Ayano musi przegrać. Nie kupuję żadnej wygranej, ale „po odrodzeniu” a tym bardziej wycofania się z gry Nagisy z powodu kontuzji/bólu kolana (pod co chyba bardzo usilnie przygotowują tu grunt).
- matka Ayano musi dostać solidnego kopa w dupę od kogokolwiek, najlepiej włącznie z córką. Najlepiej niech się Ayano na nią faktycznie wypnie za to, co zrobiła.
Co sprawi, że obniżę notę do 5/10:
- radosne połączenie matki z córką na koniec – najgłupsza rzecz, jaką tu mogą wymyślić
- jakakolwiek forma siły przyjaźni na koniec
- wygrana Ayano
Wkurza mnie to jak psują sportówkę z tak dobrym potencjałem. Ta drama wciskana wszędzie sprawia, że to jest niestrawne. Jeszcze ta obłąkana Ayano by przeszła, gdyby ten wątek nie był głównym w serii. W sensie no – to by było fajnie mieć bohaterkę z takim podejściem, przynajmniej coś innego od reszty. Aczkolwiek z większością tych jej tekstów (zwł. tych nie w meczach) to przesadzają. Ale tu każda postać musi mieć za sobą tonę dramy a to jest akurat męczące. Jej poziom powinien być co najwyżej taki, jak w przypadku wątku chłopaków – ot, żeby dodać dramaturgi i tyle.
Szczerze powiedziawszy obawiam się, że po ostatnim epku jednak obniżę tę notę, bo mnie on strasznie wkurzy. Twórcy anime nie będą pewnie mieli tyle odwagi by to porządnie zakończyć.
Przygody najgorszej matki w Anime
1. Żeby zobaczyć jak okropną osobą jest Matka Ayano. Jej córka jest autystyczna, ale ona sama to przechodzi wszelkie granice jeżeli chodzi o brak człowieczeństwa.
2. Żeby pooglądać jak pasywnie agresywna jest Ayano w czasie jej nastoletniego buntu. Naprawdę miejscami to po prostu powinna lecieć glośno muzyka Linkin Park „Crawling in my skin”. Cudowna była przez całą serię.
3. Żeby nacieszyć się całkiem wyróżniającą się animacją w czasie meczy.
Seria pełna problemów, szczególnie fabularnych… lecz jednak fajnie się to oglądało właśnie przez te trzy powody wyżej.
ep 12
2. Matka wiedziała co robiła. Niestety zanosi się, że nie uświadczymy już yandere Ayano. Szkoda, bo była w tym naprawdę dobra. Na dobitek złego wszyscy zaczęli ją dopingować, gdy jej nie szło. Jest coś pociągającego w sytuacji, gdy cały świat jest przeciwko tobie, a tobie i tak udaje się wygrać. Tu była świetna okazja ku temu, ale jak zaczęli na końcu skandować jej imię, to wygląda, że będziemy mieli typową końcówkę – nieważne kto wygra wszyscy będą happy… chyba, że Ayano pokaże wszystkim środkowy palec (najlepiej dosłownie), włączy „yandere mode” i na dodatek wygra. Wtedy na pewno nie ocenię tej serii na mniej niż 9, ale jeśli się skończy tak jak się zanosi to raczej 8. Chyba, że np. Ayano zacznie grać w taki sposób żeby Nagisa odniosła kontuzję kolana lub zgłębią wątek wyjazdu matki to pewnie 9.
Ta seria jest zbyt dobra i po prostu nie zasługuje na to żeby ją zepsuć „standardowym” happy‑endem.
ep12
Poprzednie odcinki były trochę słabsze pod względem wizualnym i się zastanawiałem, czy tak będzie do końca ale dzisiejszy epizod wynagrodził mi ten chwilowy spadek jakości. Jestem naprawdę usatysfakcjonowany.
ep7
Swoją drogą nie spodziewałem się, że tak szybko zaczną wątek z kliknij: ukryte matką. Chciałbym sobie życzyć, żeby tego nie przedramatyzowali ale na to już chyba o wiele za późno.
Po 3 odcinku
Mały minus za brak fanserwisu. W takich seriach przydałoby się trochę wyeksponować te panie. Jakieś zbliżonko na nóżki menadżerki, jakiś cycek w kadrze. Widzę tu wielki potencjał na subtelny fanserwis.
nuda
Zbyt ciekawy jest sezon letni, żeby marnować czas na te animu.
ep 2
Co również podoba mi się, to wewnętrzne przemyślenia podczas gry – nie jest to rozłożony proces myślowy(jak to często bywa), tylko szybkie ustalanie faktów i kontra, bez nadmiernego przedłużania z wyobrazowaniem technik i Bóg wie czym jeszcze. Tak to powinno wyglądać(a przynajmniej tak mi się wydaje).
Coraz bardziej podoba mi się ta seria.
Ep 1
Chodzi mi tu głównie o powagę i nutkę dramatu, które ukazał pierwszy odcinek.
Ma szansę być fajną serią, bohaterki były całkiem fajne, wyglądało ładnie, reżyseria była dobra. Zobaczymy jak się rozwinie dramat, bo serie sportowe to są na nim mocno zbudowane. Motyw braku talentu i nadmiaru talentu, może pójść dwojako w realizacji.
- graficznie poziom będzie spadał (jeśli nie będzie jakiegoś dramatycznego pogorszenia jakości to w porządku)
- może się to przerodzić w shounen‑sport‑crap w stylu Haikyuu (oby nie – pierwszy odcinek miał melancholijno‑poważną atmosferę i dość osobisty wydźwięk, i niech tak pozostanie).
Opis na myanimelist lekko sugeruje, że będziemy mieli do czynienia z bardziej shounenową serią niż wskazywałby na to pierwszy odcinek, ale przynajmniej badminton jest zasadniczo sportem indywidualnym więc tak irytującego „nakama power”, kretyńskiego darcia mord przez całą drużynę jak w Haikyuu przy każdym odbiciu, przeciągania jednej akcji do pół odcinka być nie powinno.
Zaniepokoił (żeby nie powiedzieć dobitniej) mnie początek, a konkretnie wynik na tablicy 20 (1) – (0) 0. Jak widzę coś takiego to mam wrażenie, że seria nie ma nic lepszego do zaoferowania niż karmienie widza „shounenowatym” kitem. Co sobie widz pomyśli? Nie to, że gra tam mistrzyni świata z kontuzjowaną juniorką; nie to, że profesjonalistka z niedowidzącą ciamajdą; a już na pewno nie to, że dwie nastolatki (i to na dodatek starsza, bardziej wysportowana i zmotywowana przegrywa); a raczej to, że seria starająca się wyglądać na dość realistyczną nie traktuje siebie i widza poważnie. Potrafię zrozumieć lub przymknąć oko na tego typu rzeczy, gdy seria nie przykłada do jakiejś kwestii wagi, gdy jest to jakaś wpadka w tle, pomyłka przez nieuwagę, ale nie gdy jest to wyeksponowane w taki sposób. Nie można było tam dopisać tej jedynki z przodu? 20 (1) – (0) 10 wyglądałoby dużo poważniej, dalej byłoby to wysokie prowadzenie, ale nie obnażające ignorancji twórców lub urągające inteligencji widza.
Jest dobrze
Odcinek 1
Od strony fabularnej nie zapowiada się jakoś zachwycająco, czy niecodziennie ale wydaje mi się, że jest na tyle dobrze, aby utrzymać nie tylko fana sportów przy ekranie.
Jak najbardziej jestem na tak.