Anime
Oceny
Ocena recenzenta
8/10postaci: 6/10 | grafika: 8/10 |
fabuła: 5/10 | muzyka: 7/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Zombie Land Saga
- ゾンビランドサガ
Kolejna parodia gatunku, która niestety wpada w wyśmiewany schemat.
Recenzja / Opis
Mikrociężarówki. Niejednego bohatera anime pozbawiły już życia, rodziny, przyjaciół. Spotkanie z tym bezlitosnym narzędziem kostuchy to sztandarowy element dramatów obyczajowych. Albo komedii. Nie ma bowiem nic śmieszniejszego od mikrociężarówki potrącającej z pełną prędkością główną bohaterkę, radośnie wybiegającą z domu na spotkanie nowego, pięknego dnia. Ostatniego w jej życiu. Rozglądajcie się zawsze w obie strony, dzieci!
Ostatniego dnia życia, a zarazem pierwszego dnia życia po życiu. Dla Sakury Minamoto nie wybiła bowiem ostatnia godzina, chociaż jej zegar biologiczny przestał tykać. Powstała z martwych, by zaraz zostać postrzelona. Gorzej trafić nie mogła, gdyż wylądowała w Sadze, na zapomnianym przez Boga i ludzi wygwizdowiu w Japonii. Już nawet pobudka wśród zombi nie jest tak przerażającą, jak konieczność mieszkania w takiej dziurze bez przyszłości.
W taką sytuację Sakurę wpakował Koutarou, czy raczej Mamoru Miyano, gdyż w roli tej seiyuu przeszedł samego siebie do tego stopnia, że każdy nowy odcinek był wyczekiwaniem na jego aktorski popis. Jako samozwańczy producent muzyczny Koutarou w jakiś sposób wskrzesił Sakurę, do spółki z kilkoma innymi dziewczynami, by sformować z nich grupę idolek. Bez ceregieli więc, ale z niemałym entuzjazmem, rzuca dopiero‑co‑koleżanki na głęboką wodę. Sęk w tym, że z całej trupy (hehe) tylko entuzjastka wypadków komunikacyjnych wróciła do zmysłów, zaś cała reszta zachowuje się tak, jak na zombi przystało. Dzięki temu odstawiają razem najlepszy metalowy show, jaki mieszkańcy Sagi mogli sobie wyobrazić.
Zombieland Saga, jak sądzę, miało w założeniu stanowić swoistą dekonstrukcję anime o grupach idolek. Do pewnego momentu motyw ten był realizowany koncertowo, gdyż zestawienie w jednym zespole bożyszczy tłumów z różnych epok poskutkowało wywołaniem wielu komediowych scen, ale także nieporozumień i dramatów. Inaczej bowiem idolki odbierano pół wieku temu, a inaczej na początku obecnej dekady. O ile jednak konflikty na tle podejścia do muzyki czy show‑biznesu dają możliwość przeprowadzenia analizy zjawiska, tak dramaty poświęcone poszczególnym członkiniom trupy niekoniecznie. Jedne okazywały się lepsze, jak chociażby konfrontacja z przeszłością zdominowaną przez gangi motocyklowe (tak, te na śmiesznych motorach). Inne z kolei nie wybiegały daleko poza schemat niemożności odnalezienia się w nowym świecie i związane z tym pytania dotyczące własnego ja. Takie motywy niezbyt dobrze komponują się z raperskimi bitwami, które na początku zwabiły wielu widzów. Oczywiście nie zabrakło klasycznych załamań, niepowodzeń i blokad mentalnych podczas treningu. Nic, czego w anime o idolkach już by nie pokazano, acz niekoniecznie teraz było gorzej. Jednak, podobnie niekoniecznie, tego oczekiwali widzowie.
Byliście kiedyś w Sadze? Ja też nie. I pewnie nikt by tam nigdy nie zajrzał, gdyby nie opowieść o przygodach zombi‑idolek. Historia zna różne próby zwabienia turystów przy pomocy anime, ale o większości już dawno zapomniano. Zombieland Saga jest jednak inne i, co ważne, skuteczne. Może nie tak bardzo jak Girls und Panzer, które ściągnęło do Oarai całe rzesze otaku, ale już po pierwszych kilku odcinkach grupa fanów zniszczyła do reszty karuzelę przed budynkiem, w którym mieszkają bohaterki. Jako wycieczka krajoznawcza Zombieland Saga sprawdza się jednak koncertowo, prezentując różne lokalne smaczki.
Warstwa wizualna to kolejna karuzela. Nie jest nierówna, określiłbym ją raczej mianem niespójnej, intencjonalnie lub też nie. Właściwie mógłbym dwa akapity napisać o samym openingu, ale nie wiem, czy byłbym w stanie oznajmić więcej, niż już powiedziano. Jest to majstersztyk sam w sobie, rzeczywisty przejaw animacji jako sztuki. Jeśli ktoś chce wiedzieć cokolwiek więcej, internet stoi otworem. Projekty postaci to moé w bardzo dobrym stylu. Anime o idolkach muszą przykuwać wzrok i tutaj ten schemat działa. Bardzo podoba mi się kontrast, jaki stwarzają mundurki z różnych epok, w jakie ubierają się bohaterki na co dzień. Sceniczne kostiumy nie są już jednak szczególnie wymyślne – bufiaste rękawy bluzek, kolorowe kiecki, nic specjalnego. Występy sceniczne, czyli clou anime, są zrealizowane w różny sposób. Nie wiem, czy zamysłem twórców było wciskanie animacji 3D, by iść z duchem czasu i oddać klimat współczesnych anime muzycznych, ale nie wyglądało to najlepiej. Może tak miało być, trudno powiedzieć, biorąc pod uwagę, że w następnych odcinkach sekwencje animowane komputerowo przeplatają się z tymi wykonanymi tradycyjnymi metodami. Wtedy jest już na co popatrzeć. A występy sceniczne potrafią być rzeczywiście piorunujące…
Zombieland Saga, jak można wnioskować po powyższych opisach, nie jest serią normalną. A przynajmniej autorzy mieli w zamierzeniu stworzyć coś z normalnością będące na bakier. Nikt bowiem nie zatrudnia jednej z najsławniejszych aktorek głosowych w dziejach japońskiej animacji do charczenia, skrzeczenia i innych gardłowych dźwięków wydawanych przez żyjącego trupa. A właśnie taka rola przypadła Kotono Mitsuishi, którą słyszeliśmy wcześniej jako Usagi Tsukino (Sailor Moon), Misato (Neon Genesis Evangelion) i w niezliczonej ilości innych ról. Nie wiem, co zażywali fachowcy w komitecie produkcyjnym, ale mogliby się podzielić, skoro poczęstowali Mamoru Miyano, ale o jego wyczynach już wspomniałem. Tak ekspresyjnej roli nie miał od dawna i nie skłamię, pisząc, że co odcinek czekałem na jego kolejny popis, który z pewnością był kolejnym czynnikiem przyciągającym widzów potencjalnie niezainteresowanych tematem. Na tym oczywiście lista płac się nie kończy. Kto by bowiem pomyślał, że znana dotychczas z mocno dziewczęcych ról Kaede Hondo umie rapować? Myślę, że nieprzewidywalność serii dała aktorom dużo swobody i możliwości ekspresji, co się przecież nie zdarza często. Doświadczeni widzowie czują, kiedy znana seiyuu po prostu jest i coś mówi, a kiedy rzeczywiście gra. Zombieland Saga jest bez wątpienia tym drugim przypadkiem i daruję już sobie kolejne peany na jej cześć.
Zombieland Saga jest anime bez konkluzji. Fabuła skupia się na tym, co w danej chwili robią bohaterki i na ich karierze. Chociaż w tle majaczy jakiś ważniejszy wątek, który miałby wyjaśnić kulisy całego zmartwychwstania, przygotowano też nawet podstawy dalszego rozwoju fabuły i jej pogłębienia, ale o kontynuacji na razie głucho. Czy się jej doczekamy? Trudno powiedzieć, seria była odebrana dobrze, pytanie, czy po spłyceniu historii na przestrzeni kolejnych odcinków wciąż zasługuje na uwagę fanów? I w którym kierunku miałaby pójść historia? Czy zombi‑idolki uratują Sagę przed społecznym upadkiem?
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Mappa |
Projekt: | Kasumi Fukagawa |
Reżyser: | Munehisa Sakai |
Scenariusz: | Shigeru Murakoshi |
Muzyka: | Yasuharu Takanashi |