Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 6/10 grafika: 7/10
fabuła: 7/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 2
Średnia: 7,5
σ=0,5

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Star Twinkle Precure

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2019
Czas trwania: 49×24 min
Tytuły alternatywne:
  • スター☆トゥインクルプリキュア
Gatunki: Przygodowe
Widownia: Kodomo, Shoujo; Postaci: Magical girls/boys, Obcy, Uczniowie/studenci; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Magia
zrzutka

Wojowniczki Precure wśród gwiazd walczą z zagrażającą wszechświatowi ciemnością.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Kosmos. Ostateczna granica… A nie, przepraszam, nie ta seria. Hikaru Hoshina, pełna energii gimnazjalistka, uwielbia oglądać gwiazdy przez niedużą lunetkę, a potem rysować w zeszycie fantastyczne konstelacje. Pewnego dnia jednak jej najnowsze dzieło nieoczekiwanie ożywa i przemienia się w uroczą latającą maskotkę, która zsyła na bohaterkę kolorowy sen o gwiazdach, a potem znika. Niezrażona Hikaru wyrusza na jej poszukiwania – z małą pomocą pączka obłaskawia puchate stworzonko i nawet zdąża mu nadać imię Fuwa. Wtedy pojawia się statek kosmiczny, wiozący dwoje kosmitów – meduzopodobnego Prunusa oraz Lalę, która zapewne czystym przypadkiem wygląda jak urocza dziewuszka. Poszukują oni Fuwy, ale jak się okazuje – nie tylko oni. Przeciwnicy przylatują chmarą złowrogich UFO, zaś ich celem jest pochwycenie Fuwy, będącej podobno kluczem do władzy nad wszechświatem. Tu następuje obowiązkowa kotłowanina, w wyniku której Hikaru przemienia się w Cure Star i przepędza intruzów, gdzie pieprz rośnie.

Na tym oczywiście nie koniec, bo jak łatwo zgadnąć, już niebawem nowe wyzwania staną się zbyt trudne, by pokonać je w pojedynkę. Do Hikaru dołączą więc najpierw Lala jako Cure Milky, potem zaś jej dwie starsze koleżanki ze szkoły – przewodnicząca samorządu, Madoka, jako Cure Selene, oraz popularna i powszechnie lubiana Elena jako Cure Soleil. Na piątą wojowniczkę, Cure Cosmo, przyjdzie poczekać aż do połowy serii, a „w cywilu” będzie ona kolejną kosmitką. Zadaniem bohaterek jest w pierwszym rzędzie odnalezienie magicznych przedmiotów, w których Gwiezdne Księżniczki – strażniczki dwunastu znaków zodiaku – zaklęły swoją moc, gdy ich pałac zaatakowali Notraiders, czyli aktualni przedstawiciele mroku i podwładni tajemniczego Darknesta. Przywrócenie mocy księżniczkom to jednak tylko część misji bohaterek zmierzającej do uratowania wszechświata przed kosmicznym zagrożeniem…

Powiedziałabym, że na tle innych serii Precure fabuła tej odsłony jest zaskakująco prostolinijna. Cele „złych” zostają nakreślone na samym wstępie, od razu także poznajemy tożsamość prawie wszystkich ważniejszych postaci po tamtej stronie (wyjątek stanowi sam Darknest). Zarówno oni, jak i bohaterki, trzymają się określonego planu działania z bardzo niewielkimi odstępstwami. Jeśli już, jedyne zaskoczenie pod koniec serii dotyczy sił dobra, acz trzeba przyznać, że jest ono spore i dość nietypowe jak na ten cykl. Czy to jednak źle? Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie. Fabuła Star Twinkle Precure, chociaż zdecydowanie dostosowana do młodszej widowni, jest zaskakująco spójna i konsekwentna, przynajmniej jeśli chodzi o główny wątek.

Jak zwykle jednak stara się też uczyć swoich widzów czegoś jeszcze i tutaj można wysunąć pewne zarzuty. Poprzednie dwie serie, czyli Hugtto! Precure oraz Kirakira Precure à la Mode, mimo słodkiej formy podejmowały często poważniejsze tematy (chwilami nawet ciut za ambitne, jak w przypadku Hugtto! Precure). Były to oczywiście wątki złagodzone na potrzeby dzieci, ale często nieprowadzące do łatwych odpowiedzi. Twinkle Star Precure wydaje się pod tym względem bardziej cukierkowe i idealistyczne. Tematem przewodnim serii jest tolerancja dla inności, wyrażana w wizji kosmosu pełnego planet i zróżnicowanych ras, ale chociaż chwilami pojawiają się wątki bardziej serio, nieodmiennie są doprowadzane do przesłodzonej konkluzji (choć jednocześnie dowiadujemy się o całych zniszczonych planetach, których los wyraźnie nie boli szczególnie dobrotliwego dziadunia będącego dowódcą kosmicznych sił porządkowych). Nie bardzo też działa próba ożenienia tej bajkowej wizji kosmosu z bardziej realistycznym obrazem wszechświata i badań nad nim, który powraca w różnych momentach, w tym w epilogu.

Najbardziej chyba nie podobało mi się zamiecenie kompletnie pod dywan wątku ojca Madoki, urzędnika państwowego zajmującego się m.in. potencjalnym zagrożeniem ze strony kosmitów. Oznacza to, że Madoka, do tej pory wzorowa córka, okłamuje go przez znaczną część serii w sposób aktywny. Wydaje się, że ten wątek okazał się zbyt trudny do rozwiązania, ponieważ jedyna bezpośrednia konfrontacja rodzinna dotyczy… przyszłości Madoki. Proszę mnie jednak źle nie zrozumieć: nie oczekuję od Precure całkowitej powagi czy dramatu. Uważam po prostu, że z tematu przewodniego można by nawet w ramach lekkiej formuły wyciągnąć znacznie więcej. Z drugiej jednak strony wolę już dobrze poprowadzoną, acz mało odkrywczą fabułę, niż przekombinowaną katastrofę. Plus należy się zresztą za zakończenie, moim zdaniem o wiele zgrabniejsze niż w ostatnich kilku seriach, gdzie ostatni odcinek rujnowała konieczność przeprowadzenia dodatkowej walki po pokonaniu „głównego zła”, a także przedstawienia czołowej wojowniczki z następnej serii. Tu udało się to zrobić w sposób całkowicie naturalny.

Z Hikaru jako główną bohaterką mój podstawowy problem polegał na… doborze seiyuu. Mało doświadczona w tym fachu idolka, Eimi Naruse, gra dosyć sztywno, ale co gorsza, tembr jej głosu nieodmiennie działał mi na nerwy i kojarzył się z drapaniem paznokciami po szybie. To zaskakujące, jak bardzo takie detale potrafią wpływać na odbiór postaci. Jeśli jednak pominąć tę kwestię, Hikaru jest typową hiper­‑energiczną bohaterką, zaś jej miłość do kosmosu i astronomii w praktyce przejawia się tym, że lubi rysować w zeszycie obrazki przedstawiające fantastyczne konstelacje. Nie bardzo czuć, że „spaja” ona w jakiś sposób grupę, zaś wątek jej przyjaźni z Lalą dość szybko schodzi na dalszy plan i trochę się rozmywa. Wydaje się wręcz, że seria byłaby ciekawsza, gdyby pominąć Madokę i Elenę – są sympatyczne, ale cały czas wydawały mi się trochę sztucznie doklejone do fabuły i dosyć nijakie (aczkolwiek pokazanie Eleny jako wyraźnie odróżniającej się wyglądem pół­‑Japonki może mieć istotny walor edukacyjny dla docelowej widowni).

Najbardziej żałuję właśnie Lali, która – nie po raz pierwszy w historii cyklu – padła ofiarą czegoś, co nazwałabym prasowaniem charakteru. Na początku serii poznajemy ją jako przybyszkę z innej planety, mającą nieco odmienny styl bycia i przyzwyczajenia, która musi się dostosowywać do życia na Ziemi i poznać zupełnie odmienną (zacofaną z jej punktu widzenia) kulturę. O ile jest oczywiste, że może i powinna się adaptować do nowych warunków, o tyle pozostawienie jej „zewnętrznej” perspektywy byłoby bardzo cenne, zarówno z punktu widzenia scen komediowych, jak i uczenia widzów szacunku dla odmienności. Tymczasem dosłownie po paru odcinkach Lala jest już miłą, bezbarwną dziewuszką, dokładnie taką samą, jak każda rodowita Japonka w tym cyklu. Pozostaje sympatyczna, ma też bardzo udany projekt postaci (odcień turkusu w stroju wojowniczki Precure pojawia się po raz pierwszy!), ale zdecydowanie mogłaby być bardziej udana. Już więcej charakteru pozostawiono Yuni, która dołącza do dziewcząt w połowie serii, acz w jej przypadku „prasowanie” objawiło się w projekcie postaci. Przez praktycznie cały czas, nawet w sytuacjach, kiedy nie ma powodu stosować kamuflażu, pozostaje w „ludzkiej” postaci, tak jakby jej oryginalna forma (też zresztą humanoidalna i całkiem ładna) była zbyt egzotyczna dla widzów.

W ogóle projekty w tej serii to mieszanka pomysłów udanych i takich sobie. Wojowniczki mają tym razem wyraźny motyw przewodni, ale ich stroje, poza detalami, są dość przeciętne i raczej nie wyróżniają się szczególnie (poza nietypowym kolorem Cure Milky). Podobało mi się zróżnicowanie odwiedzanych planet – wprawdzie, jak pisałam wcześniej, są bez wyjątku kolorowe i zdominowane przez pastelowe barwy, ale bywają faktycznie pomysłowe i zwykle są przyjemne dla oka. Nie bardzo umiem tylko zgadnąć, czemu jako motyw przewodni przeciwników bohaterek wybrano akurat istoty z japońskiego folkloru – kappę, tengu czy oni – bo szczerze mówiąc, ani to do niczego nie pasuje, ani nie jest specjalnie potrzebne. Skoro już o tym mowa, seria wykorzystuje także znany z produkcji sentai motyw szeregowych podwładnych zła – ubranych w jednakowe stroje żołnierzy, którzy sprawiają, że sceny walki w Star Twinkle Precure są bardziej dynamiczne, ale i chaotyczne. Do listy zarzutów należy dopisać wybór magicznych gadżetów – rozumiem, że chodziło o nawiązanie do pasji Hikaru, polegającej na rysowaniu konstelacji, ale kosmiczne magiczne długopisy to jednak pomysł głupszy od (dość niskiej w przypadku tego cyklu) średniej. Animacja zalicza górki i dołki, chociaż ogólnie powiedziałabym, że seria wypada na tle innych w normie – wygląda nieźle, nie wyróżnia się specjalnie ani na plus, ani na minus. Na pewno kwestią gustu będą sekwencje transformacji, którym towarzyszy śpiew bohaterek. Przyznam, że nie byłam w stanie oglądać (a szczególnie słuchać) ich bez głębokiego zażenowania, ale podejrzewam, że tu opinia zależy od widza.

Jeśli pominąć wspomniane wyżej popisy wokalne, pod względem muzycznym jak zwykle jest solidnie, acz bez specjalnego błysku – oprawa muzyczna spełnia tu rolę czysto służebną. Piosenki w czołówce i przy napisach końcowych nie zrobiły na mnie szczególnego wrażenia, ale niestety pod tym względem Precure rzadko proponuje cokolwiek ciekawszego od radosno­‑słodziutkiej papki z obowiązkowym powtarzaniem ile wlezie tytułu serii. Pisałam już o odtwórczyni głównej roli, jednak – również jak zwykle – w anime znajdziemy sporo znanych nazwisk. Warto wspomnieć chociażby Mikako Komatsu (m.in. Selesia w Re:Creators, Marika w Mouretsu Pirates) jako Madokę, Sumire Uesakę (m.in. Shalltear w Overlord, Angela w Carole & Tuesday) jako Yuni, a także Ayę Endou (Sheryl w Macross Frontier, Pani Miecza w Goblin Slayer) jako Tenjou oraz Yoshimasę Hosoyę (Reiner w Shingeki no Kyojin, Orga w Kidou Senshi Gundam: Tekketsu no Orphans) jako Kapparda (brzmi, jakby się dobrze bawił w tej roli). Na wyróżnienie zasługuje także mniej doświadczona Konomi Kohara (miała już okazję zagrać np. Kukuri w nowej odsłonie Mahoujin Guruguru czy Yuuko w Machikado Mazoku), która świetnie sobie radzi jako Lala – w odróżnieniu od Hikaru, jej głos wyjątkowo mi się podobał.

Jako seria dla dzieci Star Twinkle Precure sprawdza się bardzo dobrze. Uporządkowana fabuła i przejrzyste przesłanie sprawiają, że jest to anime wyjątkowo łatwe w odbiorze, a kolorowe i pomysłowe światy odwiedzane przez bohaterki pozwalają uniknąć monotonii w schemacie „potwora tygodnia”. Widzów starszych należy uprzedzić, że w tym cyklu były już (i zapewne będą) pozycje bardziej ambitne i – w ramach konwencji – bardziej złożone. Ich ocena będzie w największej mierze zależeć od opinii o poszczególnych bohaterkach. Jedno jest pewne, to ten rzadki przypadek, że wystarczy kilka odcinków, by wyrobić sobie w pełni reprezentatywną opinię o charakterze tej serii i zdecydować, czy ma się ochotę na kontynuowanie seansu. Jeśli nie bardzo, nie ma sensu się zmuszać. Jeśli się spodoba, powinno nie zawieść oczekiwań do samego końca.

Avellana, 15 lutego 2020

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Toei Animation
Autor: Izumi Toudou
Projekt: Akira Takahashi
Reżyser: Hiroaki Miyamoto
Scenariusz: Isao Murayama
Muzyka: Asami Tachibana, Yuuki Hayashi